Rozdział 14
Wyszedłem na korytarz, ale psycholożki już tam nie zastałem. Uciekła menda jedna. Westchnąłem i opadłem na krzesełko. Przetarłem dłonią oczy. Powoli miałem dość tej sytuacji...
- Umino-kun, tak? - Podniosłem wzrok z kafelków i zobaczyłem "mendę". Odmruknąłem jej, a ona podała mi plastikowy kubek z ciepłym naparem.
- Dziękuję. - Wziąłem go i upiłem łyczek, by skrzywić się, bo kwaśne i gorące.
- Jeśli nie trafiłam w gust, to wybacz, ale uznałam, że herbata cytrynowa ci lepiej zrobi niż kawa - zaśmiała się i przysiadła na krzesełku obok. - Twój chłopak jest silny. - Spojrzałem na nią zaskoczony, ale bardziej na wzgląd, że stwierdziła dwie oczywistości. - Uważam, że mogę z tobą o nim porozmawiać. - Spojrzała w swój kubeczek.
- A mogę wiedzieć, skąd podejrzenie, że jesteśmy razem? - Nie to, że nie chciałem się przyznawać, ale wolałbym wiedzieć z jakich faktów wyciąga takie wnioski.
- Hm... Ty zachowujesz się przy nim jak lwica chroniąca swoje młode, a on usilnie nie chce sprawiać tobie problemów, co mu miernie wychodzi, więc chowa swoją dumę do kieszeni i prosi o pomoc z pokonaniem fobii. - Zaczęła liczyć na palcach. - Zapomniałam, że jesteś na każde jego skinienie i co by się nie działo, to zaraz tu jesteś. Stąd jeden wniosek - jesteście razem, mam rację?
Jęknąłem na potwierdzenie i zacząłem się zastanawiać, czy to tak bardzo widać...
- Nie przejmuj się, że mi przyszło z łatwością odgadnąć waszą relację. - Poklepała mnie po ramieniu. - Ważne, że kochacie się nawzajem i żaden z was nie musi się obawiać, że jest inaczej.
Pokiwałem głową, no nieźle, nie powiem, ale poczułem się spokojniej. Chyba potrzebowałem osoby, która rzuciłaby mi takim tekstem...
- Nie siedź przy nim za długo, bo zaczniesz się bardziej martwić. - Poczochrała mnie i obdarzyła najprzyjaźniejszym uśmiechem jaki było mi widzieć (oczywiście po uśmiechu Oty-san). - Dobrej nocy.
- Wzajemnie. - Złapałem się za głowę, w miejscu, w którym leżała przed chwilą jej dłoń.
*
Ocknąłem się pod ciepłą kołdrą, na miękkim materacu u Koemiego. Jak tak dalej pójdzie, to zdecydowanie rozważę przeprowadzkę do nich, bo zaczynam spędzam tu coraz więcej czasu...
- Śpioch z ciebie. - Usłyszałem i podniosłem się. - Jest wpół do dziesiątej... Mama zostawiła ci śniadanie w lodówce, jest podpisane.
- Dzięki.
Zawlokłem swój upośledzony zad do kuchni i wyciągnąłem porcję jedzenia przeznaczoną dla mnie, po czym powłócząc nogami wróciłem do łóżka i spożyłem zimny posiłek, doprawiony zgryźliwymi uwagami kulistego przyjaciela.
A gdy się zebrałem do życia, wleciała burza. Ruda, straszna burza, która wywiała mnie i okularnika z domu. Burza, która zaciągnęła nas do kawiarni i postawiła ciasto. Burza znana jako Isobe Kazume.
- No jak tam u Kaszalota? - mruknęła popijając mrożoną kawę z lodami. Nie wydawała się ciekawa odpowiedzi, ale przymknąłem oko na to.
- Coraz lepiej, mają mu zdjąć w końcu gips, więc powoli wraca do siebie... - Nabiłem na widelczyk trochę ciasta.
- I dostał ataku paniki - dodał Hanteksu.
- Nic nowego - skwitowała i ziewnęła. Wyglądała na maksymalnie znudzoną, chociaż kiedy tak nie wyglądała...
- A co tam u ciebie, nie odzywałaś się przez długą chwilę...
- Hm... Yoru Yuuto-kun mnie zaprosił do kina... później poszliśmy na kawę...
- Ten Yoru? - Poczułem się zaskoczony. Pamiętam go tylko z wspomnień na galach z gimnazjum...
- Uważaj, by ci nie odleciał.
- Koemi, to było suche... - Próbowałem opanować śmiech.
- Jego imię pisze się tak jak "delikatna osoba" - fuknęła.
- Oj przepraszam, przepraszam. - Uwielbiałem jego zadziorny uśmieszek.
- Jesteście okropni - westchnęła w reakcji na nasz otwarty śmiech.
*
Opadłem na łóżko i wyciągnąłem. Dawno nie rozmawiałem z Kazume. Przez chwilę wydawało mi się, że mnie unika, ale się myliłem.
- Isobe jest jakaś dziwna teraz... - Spojrzałem na przyjaciela, który zatopił się w ciągu zer i jedynek.
- W sensie?
- Wiesz, zazwyczaj nie pokazuje otwarcie, że jest znudzona - zaczął wyliczać. - Nie unika kontaktu z tobą, wręcz bombarduje cię wiadomościami. Nie umawia się z kimkolwiek.
- Przesadzasz, po prostu może miała mnie trochę dość?
- Zazwyczaj ślini się do ciebie - mruknął.
- Co? - Przekrzywiłem głowę.
- Nic, ale obstawiam, że może to mieć coś wspólnego z tym, że zaczęła dedukować, iż masz z Hatake "nieludzką" relację. - Zaznaczył dłońmi cudzysłowie.
- Jeśli tak myślisz. - Wzruszyłem ramionami i zatopiłem się w lekturę jakiegoś lekkiego kryminału z odrobiną horroru, a on w niezrozumiały ciąg znaków.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro