Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Wyszedłem na korytarz, ale psycholożki już tam nie zastałem. Uciekła menda jedna. Westchnąłem i opadłem na krzesełko. Przetarłem dłonią oczy. Powoli miałem dość tej sytuacji...

- Umino-kun, tak? - Podniosłem wzrok z kafelków i zobaczyłem "mendę". Odmruknąłem jej, a ona podała mi plastikowy kubek z ciepłym naparem.

- Dziękuję. - Wziąłem go i upiłem łyczek, by skrzywić się, bo kwaśne i gorące.

- Jeśli nie trafiłam w gust, to wybacz, ale uznałam, że herbata cytrynowa ci lepiej zrobi niż kawa - zaśmiała się i przysiadła na krzesełku obok. - Twój chłopak jest silny. - Spojrzałem na nią zaskoczony, ale bardziej na wzgląd, że stwierdziła dwie oczywistości. - Uważam, że mogę z tobą o nim porozmawiać. - Spojrzała w swój kubeczek.

- A mogę wiedzieć, skąd podejrzenie, że jesteśmy razem? - Nie to, że nie chciałem się przyznawać, ale wolałbym wiedzieć z jakich faktów wyciąga takie wnioski.

- Hm... Ty zachowujesz się przy nim jak lwica chroniąca swoje młode, a on usilnie nie chce sprawiać tobie problemów, co mu miernie wychodzi, więc chowa swoją dumę do kieszeni i prosi o pomoc z pokonaniem fobii. - Zaczęła liczyć na palcach. - Zapomniałam, że jesteś na każde jego skinienie i co by się nie działo, to zaraz tu jesteś. Stąd jeden wniosek - jesteście razem, mam rację?

Jęknąłem na potwierdzenie i zacząłem się zastanawiać, czy to tak bardzo widać...

- Nie przejmuj się, że mi przyszło z łatwością odgadnąć waszą relację. - Poklepała mnie po ramieniu. - Ważne, że kochacie się nawzajem i żaden z was nie musi się obawiać, że jest inaczej.

Pokiwałem głową, no nieźle, nie powiem, ale poczułem się spokojniej. Chyba potrzebowałem osoby, która rzuciłaby mi takim tekstem...

- Nie siedź przy nim za długo, bo zaczniesz się bardziej martwić. - Poczochrała mnie i obdarzyła najprzyjaźniejszym uśmiechem jaki było mi widzieć (oczywiście po uśmiechu Oty-san). - Dobrej nocy.

- Wzajemnie. - Złapałem się za głowę, w miejscu, w którym leżała przed chwilą jej dłoń.

*

Ocknąłem się pod ciepłą kołdrą, na miękkim materacu u Koemiego. Jak tak dalej pójdzie, to zdecydowanie rozważę przeprowadzkę do nich, bo zaczynam spędzam tu coraz więcej czasu...

- Śpioch z ciebie. - Usłyszałem i podniosłem się. - Jest wpół do dziesiątej... Mama zostawiła ci śniadanie w lodówce, jest podpisane.

- Dzięki.

Zawlokłem swój upośledzony zad do kuchni i wyciągnąłem porcję jedzenia przeznaczoną dla mnie, po czym powłócząc nogami wróciłem do łóżka i spożyłem zimny posiłek, doprawiony zgryźliwymi uwagami kulistego przyjaciela.

A gdy się zebrałem do życia, wleciała burza. Ruda, straszna burza, która wywiała mnie i okularnika z domu. Burza, która zaciągnęła nas do kawiarni i postawiła ciasto. Burza znana jako Isobe Kazume.

- No jak tam u Kaszalota? - mruknęła popijając mrożoną kawę z lodami. Nie wydawała się ciekawa odpowiedzi, ale przymknąłem oko na to.

- Coraz lepiej, mają mu zdjąć w końcu gips, więc powoli wraca do siebie... - Nabiłem na widelczyk trochę ciasta.

- I dostał ataku paniki - dodał Hanteksu.

- Nic nowego - skwitowała i ziewnęła. Wyglądała na maksymalnie znudzoną, chociaż kiedy tak nie wyglądała...

- A co tam u ciebie, nie odzywałaś się przez długą chwilę...

- Hm... Yoru Yuuto-kun mnie zaprosił do kina... później poszliśmy na kawę...

- Ten Yoru? - Poczułem się zaskoczony. Pamiętam go tylko z wspomnień na galach z gimnazjum...

- Uważaj, by ci nie odleciał.

- Koemi, to było suche... - Próbowałem opanować śmiech.

- Jego imię pisze się tak jak "delikatna osoba" - fuknęła.

- Oj przepraszam, przepraszam. - Uwielbiałem jego zadziorny uśmieszek.

- Jesteście okropni - westchnęła w reakcji na nasz otwarty śmiech.

*

Opadłem na łóżko i wyciągnąłem. Dawno nie rozmawiałem z Kazume. Przez chwilę wydawało mi się, że mnie unika, ale się myliłem.

- Isobe jest jakaś dziwna teraz... - Spojrzałem na przyjaciela, który zatopił się w ciągu zer i jedynek.

- W sensie?

- Wiesz, zazwyczaj nie pokazuje otwarcie, że jest znudzona - zaczął wyliczać. - Nie unika kontaktu z tobą, wręcz bombarduje cię wiadomościami. Nie umawia się z kimkolwiek.

- Przesadzasz, po prostu może miała mnie trochę dość?

- Zazwyczaj ślini się do ciebie - mruknął.

- Co? - Przekrzywiłem głowę.

- Nic, ale obstawiam, że może to mieć coś wspólnego z tym, że zaczęła dedukować, iż masz z Hatake "nieludzką" relację. - Zaznaczył dłońmi cudzysłowie.

- Jeśli tak myślisz. - Wzruszyłem ramionami i zatopiłem się w lekturę jakiegoś lekkiego kryminału z odrobiną horroru, a on w niezrozumiały ciąg znaków.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro