Woźny
- Ja pierdziele, ile razy można popełniać ten sam błąd. - powiedział do siebie woźny Tadeusz mopując podłogę na której leżały świecące różowe drobinki przypominające brokat. - To już drugi raz w tym tygodniu.
Któraś z uczennic nadal uczy się panować nad swoimi mocami i jakoś do tej pory jej się to nie udało. Podejrzewał, że bachorzyca próbuje na siebie zwrócić uwagę, bo do tej pory nie spotkał czegoś takiego jak ,,brak kontroli nad mocami". Gdyby nie dostawali ich jedynie nastolatkowie w wieku szesnastu lat, podejrzewał, że byłoby mniej takich głupstw.
Przypomniał sobie dzień, który zapoczątkował to, jak znalazł się w tej sytuacji. W środku nocy w parku był świadkiem tego, jak jakiś nastolatek odkrył swoje moce chwilę wcześniej będąc napadniętym.Nie wiedział, dlaczego wszystkim zależy na tym, by obdarzone osoby pozostały tajemnicą, ale przez to nie mógł znaleźć wymarzonej pracy. Nie po to poleciał do Nowego Jorku, by sprzątać w Akademii dla Specjalnie Utalentowanych, jednak nie miał wyboru.
Przydzielono go do jednostki w której uczyli się młodzi ludzie Polskiego pochodzenia, jednak mimo, że mówią po Polsku, niemal wszyscy mają Angielskie imiona.
Według niego działa się tu po prostu patologia, mimo że nie było uzależnień od alkoholu czy innych używek.
Do sali wszedł wysoki czarnowłosy chłopak. Markus miał dar czytania w myślach, także był jedyną osobą, która rozumiała woźnego.Był introwertykiem, więc nie miał przyjaciół w tej szkole.
- Znowu? - zapytał się.
- Jak widać. - odpowiedział Tadeusz wyciskając mopa ze świecącej na różowo wody. - Tym razem ten syf rozpuszcza się w wodzie. Ciekaw jestem, czy się rozłoży, bo inaczej szczury w kanałach też zaczną świecić.
- Różowe szczury... - zastanowił się chłopak. - Będę mógł wziąć tą wodę?
- Oczywiście, tylko odstaw wiadro do schowka.
- Podniósł trochę pyłu zanim zgarnął go mop i zaczął się przyglądać rozpuszczającej się substancji.
- Chcesz to sprzątnąć? - zapytał mężczyzna.
- Niestety nie mogę, muszę iść na lekcję.
- Dobra, zostawię ci to coś przed schowkiem.
Niedługo po tym jak chłopak wyszedł z sali, odezwał się dzwonek na lekcje.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Ciągnąc wózek ze skrzypiącymi kółkami i wszystkimi przyborami do czyszczenia zauważył, że na korytarzu siedzi zapłakana dziewczyna z białymi jak ściana włosami. Pomyślał, że pewnie ma moc lodu.
Gdy do niej podszedł, okazało się, że miał rajcę. Na policzkach i wokół oczu miała lód, a z łez tworzyły się kolejne kryształki.
- Co się stało? - zapytał się tknięty chwilową empatią dla członka tej magicznej hołoty.
- Nic. - odpowiedziała zaciskając wargi oraz próbując wstrzymać płacz.
- Aha. - odpowiedział już zupełnie niezainteresowany jej sprawą. Już wiedział co się szykuje. Gdy już miał odejść, zaczęła wykrzykiwać:
- Mój chłopak! To przez niego...- przerwała biorąc spazmatyczny oddech. - Zdradził mnie z moją przyjaciółką! A mówiła, że od dawna podoba jej się James!
- Aha, czyli jak zwykle. - cicho powiedział do siebie Tadeusz czym prędzej odchodząc od tego miejsca.
Chwilę później dało się słyszeć trzask drzwi od łazienki i stłumiony jęk.
Tadeusz pomyślał, że mogłoby się w końcu stać coś ciekawego.Nastolatkowie ciągle mieli jakieś problemy, które ani odrobinę gonie interesowały. Co rusz, ktoś coś silnie przeżywał i otaczała go grupka zaufanych przyjaciół, który próbowali mu pomóc radzić sobie z uczuciami. Największy dramat z tego robiły dziewczyny,chłopaki zaś musieli przeżywać to udając jakby nic się nie stało.
Może Markus wykaże się kreatywnością z tą świecącą wodą, bo rutyna od jakiegoś czasu dawała się mu we znaki.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Na drugi dzień miał popołudniowy dyżur. Wchodząc do magicznej szkoły zauważył, że Markusa otacza grupka dziewczyn. Podszedł do przyjaciela i zobaczył dlaczego. Trzymał słoik w którym pływała młoda świecąca żabka, którą każda z nastolatek chciała dotknąć.
- Wrzuciłeś żabę do tego czegoś?
- Tak, chciałem zobaczyć co się stanie. Widocznie wchłonęła to przez skórę.
- Wszystko?
- Tak. Wszystko, co świeciło.
- A teraz jest taka słitaśna! - wtrąciła się dziewczyna z czerwono-złotymi końcówkami włosów.
- Nie podoba mi się, że eksperymentujesz na zwierzętach. - powiedział Tadeusz ignorując wypowiedź koleżanki Markusa.
- Wolałbyś, bym to robił na ludziach?
- Tych co się zgodzą. W tej szkole na pewno znajdzie się wystarczająco dużo idiotów.
- Rzeczywiście.
- Po krótkiej przerwie wypełnionej gadaniem dziewcząt woźny odezwał się:
- Chcesz ze mną dziś posprzątać więcej magicznego badziewia?
- Chętnie.
Chłopak oddał słoik dziewczynie z zielonymi pasemkami i ruszył za mężczyzną słysząc za sobą chichot.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
- Czy jest miejsce, gdzie najczęściej uczniowie zostawiają pozostałości po swoich mocach? - Zapytał Markus wyjmując dodatkowe wiadro ze schowka.
- Oczywiście, w sali treningowej. Ale to nie moja działka, w tej szkole jest zatrudniany specjalny sprzątacz do tego pomieszczenia. Za dużo tam gruzu jak dla mnie.
- A znasz może inne miejsce?
- Łazienka dziewczyn. Dziś niemal na pewno tam coś będzie.
- A skąd wiesz?
- Z doświadczenia. Chodź, to zobaczysz.
Gdy doszli na miejsce rzeczywiście tam coś było. Jedna z umywalek była całkowicie porośnięta kryształami lodu.
- Cud, że jeszcze nie odpadła. - skomentował Tadeusz. Pomyślał też, że załamane dziewczyny są bardzo przewidywalne.
Czarnowłosy chłopak podszedł do niej, ułamał jeden z kryształów i wrzucił do wiadra. Woźny zaś zajął się mopowaniem podłogi. Gdy schylił się w kierunku umywalek, zauważył, że syfon jest kompletnie rozwalony. Westchnął. W tej szkole ciągle coś się psuło.
Markus również spojrzał na zamrożone kawałki rury. Wyciągnął telefon i zrobił temu zdjęcie.
Tadeusz prychnął z rozbawieniem.
- Szkoda, że mi nie wolno robić zdjęć.
- A nie możesz?
- Jestem zwykłym człowiekiem, który na dodatek nie rozumie dlaczego tak zależy waszemu rodzajowi na pozostaniu w tajemnicy.
- No tak. - Chłopak zamyślił się.
Po dłuższej chwili wypełnionej sprzątaniem i kruszeniem kawałków lodu odezwał się ponownie:
- Czy woda z magii lepiej czyści brud?
- Nigdy nie zauważyłem różnicy. - odparł mężczyzna.
- O, kogo ja tu widzę. - odezwał się czyiś kpiący głos z korytarza. - Shadow zajął się sprzątaniem szkole. Nigdy bym się nie zniżył do czegoś takiego.
- Jeśli chcecie skorzystać z toalety, musicie poczekać aż wyschnie podłoga, lub skorzystać z tej dla chłopaków. - powiedział obojętnym głosem woźny, jednak po chwili na jego ustach pojawił się chytry uśmieszek.
- Śmiesz ze mnie kpić? - zapytał uniesionym głosem wysoki napakowany chłopak oscentacyjnie wchodząc do łazienki w butach. Był jednym z członków grupy uczniów, których nikt nie lubił i których można było znienawidzić jak tylko się na nich spojrzało. Tadeusz zaś czuł do nich niechęć większą niż do reszty uczniów.
- Co, możesz kogoś poniżać, a reszta nie ma prawa cię obrazić?
- Na pewno nie ktoś jaki jak ty i Markus. - odparł z wyższością.
- Aha. - odpowiedział znudzony dyskusją, po czym wrócił do mopowania.
Napakowany brunet szeroko otworzył oczy zdziwiony. Po chwili zwrócił się do chłopaka z wiadrem:
- Po cholerę zbierasz ten lód?
- Kojarzycie moją żabę? Chcę sprawdzić, czy magiczna woda ma jakieś właściwości.
- Wypijesz ją? - Spytał jeden z czterech stojących na korytarzu.
- Jak nie znajdzie się nikt chętny, to tak.
- Pomogę ci. - powiedział brunet stojący w łazience dla dziewczyn.
Chwycił największy kawał, po czym oderwał go razem z umywalką. Popatrzył się na niego tępo, podczas gdy reszta wybuchła śmiechem.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Nazajutrz, jak codziennie w dni robocze spotkali się w szkole.
- Zauważyłeś jakieś efekty po tym, jak wypili tą wodę?
- Nie. Do tej pory nie stało się nic nienormalnego.
- Można było się tego spodziewać. A co z żabą?
- Zaatakowała dziewczyny magiczną energią, jednak po tym jak wszystko zużyła stała się na powrót normalna.
- Mówiąc ,,zaatakowała" masz na myśli broniła się przed głupotą?
- Nie, ale to możliwe.
- Według mnie to jest pewne.
W następnej chwili zadzwonił dzwonek na lekcje.
- Muszę już iść, pa! - powiedział szybko chłopak biegnąc w stronę sali lekcyjnej nie czekając na odpowiedź.
Minutę potem korytarz wypełniła martwa cisza, a woźny zabrał się z powrotem do pracy. Zostały mu cztery miesiące do tego, by przywódcy magicznych ludzi w końcu stwierdzili, że jest na tyle godny zaufania, by mógł wrócić do Polski i rodziny oraz ich nie wydać.Tadeusz miał ich sprawy głęboko w dupie i nie czuł absolutnie żadnej potrzeby by wydać światu ich istnienie. Jednak prawo to nie uwzględnia sytuacji jednostki. Poza tym, przynajmniej ludzie z mocami mu dużo płacą.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Zamiatając chodnik przez wejściem do szkoły usłyszał, że ze stołówki dochodzą głośniejsze krzyki niż zazwyczaj. Pomyślał, że może urządzili bitwę na jedzenie, lecz nie sądził by aż tyle uczniów się w nią wciągnęła.
Gdy od dłuższej chwili nie przestawały cichnąć, ruszył zobaczyć co się stało.
Przechodząc obok toalet naprzeciwko stołówki i patrząc przez szklane drzwi zauważył, że trzymają jakąś wyrywającą się dziewczynę. Ciągnęli ją w kierunku wyjścia.
Po otwarciu drzwi, w woźnego uderzył hałas młodzieży krzyczącej słowa takie jak ,,Zdrajca", ,,Do dyrektorki z nią" czy przekleństwa.
Zanim znalazł w tłumie Markusa, ten nagle się przy nim znalazł. Po tym jak rzucił mu pytające spojrzenie, chłopak powiedział:
- Właśnie złapano szpiega Nightmare' a.
- A ten Najtmer przypadkiem nie kopnął w kalendarz dwa tygodnie temu?
- Najwyraźniej odżył. Zło powróciło.
- Aha, czyli jak zwykle.
- Tak.
- Nie da się go pozbyć raz na zawsze?
- Da się, ale to jest bardzo trudne.
- Czyli jak zwykle.
Nagle korytarz opustoszał odsłaniając im widok na zaśmieconą stołówkę.
Chłopaka zmroził strach jeszcze przed tym jak przyjrzał się temu wszechogarniającemu bałaganowi. Wyjątkowo głośno i wyraźnie słyszał myśli Tadeusza na temat rozpieszczonej i niewychowanej młodzieży. Nie wiedział jak to robi, ale co drugie słowo było przekleństwem.
Woźny podszedł do najbliższych rozbitych talerzy z resztkami jedzenia a wygląd miał taki, że każdy uczeń uczący się w Akademii dla Specjalnie Utalentowanych uciekłby przed nim w popłochu.
- I co, oni myślą, że ktoś sprzątnie to za nich!? - krzyknął mrożącym krew w żyłach głosem spoglądając po przewróconych krzesłach i ławkach.
Markusowi zaczęły trząść się nogi.
Zanim Tadeusz się odwrócił, by mu coś powiedzieć, chłopak pobiegł co sił w nogach zawołać uczniów do stołówki.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Wszyscy uczniowie przyszli szybkim krokiem na stołówkę. Normalnie by olali prośbę Woźnego, jednak widok przerażonego Markusa wzbudził ich ciekawość.
Gdy dotarli do celu, zrozumieli, że lepiej było nie przychodzić. Zanim zdążyli się wycofać, do pomieszczenia wlała się reszta tłumu.
- Jak myślicie, kto to wszystko sprzątnie? - spytał się ich Tadeusz z sarkazmem.
Zanim stały panie kucharki i sprzątaczki, które wpatrywały się w uczniów równie zimnym wzrokiem co Woźny.
Uczniowie stali w ciszy. W pewnym momencie ktoś odezwał się:
- Wy i reszta ludzi od sprzątania?
- Zła odpowiedź. Sprzątnie to każdy, kto tu nabałaganił a wasi rodzice odkupią zniszczony sprzęt.
- Ale ja... nie mam rodziców... - powiedziała jakaś dziewczyna i zaczęła pociągać nosem.
- Ja też... - w tym samym momencie powiedziało około dziesięciu innych uczniów.
- Spojrzeli po sobie i zaczęli mówić sobie współczujące słowa typu ,,Doskonale wiem jak to jest.".
- Cisza! - przerwała ten potok słów gruba kucharka. - Nie ważne kto zapłaci, byleby pokryło koszty tego bajzlu!
- Właśnie. - zgodziła się reszta pracowników, w tym dwoje nauczycieli.
- A teraz do roboty! W końcu nauczycie się czegoś, co wam się przyda w życiu. - dopowiedziała druga kucharka.
Uczniowie bez słowa wzięli się do pracy. Nikt nie śmiał zaprotestować. I tak wszyscy byli przyzwyczajeni do tego, że robią to, co ktoś im każe.
Po pół godzinie wrócili do klas na lekcje niespiesznym krokiem.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Tymczasem w ciemnym, a raczej nieoświetlonym zamku Nightmare przemyśliwał swoje arcyzłe plany. Co jakiś czas wybuchał mrocznym śmiechem,który słychać było nawet poza zamkiem.
Jak on ich nienawidził. Nienawidził tych smarkaczy za to, że tak nieznośnie przeszkadzają mu w zrealizowaniu jego planów mających na celu zniszczenie świata. I na dodatek Avenrir - wybraniec,który go ostatnio pokonał, zyskał większą moc, niż miał przedtem.
Przez to Nighmare musi misterniej układać plany. Lecz miał to, czego ta banda nastolatków się nie spodziewa: gdy umierał przed nogami swojego największego wroga, wyczuł, że podczas walki chłopak wchłaniał w siebie część mocy otaczających go małolatów. A gdy się odrodził, zyskał jeszcze większą moc!
Roześmiał się.
Tak więc, gdy odciągnie go wystarczająco daleko lub zniszczy całą szkołę dla Specjalnie Głupich, zniszczy i jego.
Zaśmiał się mrocznie po raz kolejny. Oczywiście wybierze tą drugą opcję,gdyż przyniesie mu o wiele więcej satysfakcji.
- Panie? - zapytał się jeden z jego sług. Szczerze nim gardził
- Czego?
- Złapano naszego szpiega.
Nightmare zaklął parszywie.
- No cóż, potrzebujemy kolejnego. Ale teraz będą czujni, więc uczniowie odpadają. Może uda się przekonać któregoś z pracowników. Słyszałem, że jeden z Woźny, jak on się nazywał? Tobajas, jest dobrym kandydatem.
- Tadeusz, mój panie.
- A no tak, Tadeusz. Powiedz naszemu szpiegowi, że ma zadanie. - powiedział władca przecierając ręce.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
- Na pewno je chcesz? Znalazłem je wczoraj w śmietniku. - powiedział Woźny do Markusa trzymającego w ręku żółte tulipany. Miały one cebulkę i korzenie zanurzone w wodzie.
- Tak. Od dwóch dni nie mam nad czym eksperymentować.
- No dobrze, więcej cię nie zatrzymuję. Leć na lekcje.
Chłopak kiwnął głową i ruszył korytarzem.
Tymczasem Tadeusz westchnął i ruszył poodkurzać korytarze w internacie. Dziś była jego kolej, z czego był niezadowolony. Tak bardzo dzisiaj mu się nie chciało. Wolałby pójść z córką na jakiś głupi romans do kina niż dzisiaj pracować. Jednak nie zmieni rzeczywistości.
Powoli doszedł do budynku przeznaczenia. Spojrzał na niego posępnie. Tynk baranek zaczął się brudzić już jakiś czas temu i żaden z tych głupich nadludzi nie wpadł na pomysł by go wyczyścić. Mógł byto zasugerować dyrektorowi szkoły, ale poczeka aż sam do tego dojdzie.
Gdy właśnie otwierał schowek z odkurzaczem, pomyślał, że gdyby uczniowie nie byli ciągle zajęci nauką, mogliby odkurzyć cały budynek w kilkanaście sekund za pomocą mocy powietrza. Niestety nie są tak sprytni jak Tadeusz.
Po pół godzinie doszedł do otwartego pokoju, w którym siedział wagarowicz, jeden z najbardziej nielubianych uczniów w szkole.
- Te, koleś, odkurzysz przy okazji u mnie?
Mężczyzna spojrzał na podłogę usłaną ubraniami, zużytymi skarpetkami i papierkami po gumie. Postanowił dać szansę chłopaczynie.
- Jak wysprzątasz podłogę, chyba, że chcesz, żeby odkurzacz pożarł twoje wszystkie skarpetki.
- Nie będziesz mi rozkazywał. - powiedział ostro i wyniośle chłopak.
- Nie, to nie. - odpowiedział Tadeusz. Włączył odkurzacz i ruszył dalej.
Chłopak próbował coś do niego mówić, lecz pracująca maszyna całkowicie zagłuszała jego słowa, co bardzo odpowiadało woźnemu.
Po następnych dziesięciu minutach podszedł do niego jakiś brunet,który poprosił go o wyłączenie na chwilę odkurzacza.
- Co? - Zapytał się wycierając pot z czoła.
- Mam do ciebie pewną sprawę. Nie chciałbyś zmienić pracy?
- Oczywiście, że chciałbym. Ale muszę nabrać zaufania w oczach rządzących waszą rasą.
- Tych zasiadających w rządzie, czy tych realnie sprawujących władzę?
- Co? A nie wiem.
- Masz możliwość zmiany pracy.
- Wiem, że mam możliwość, ale nie dopuszczą, bym przebywał pośród ludzi nie nabrawszy...
- Nie chodzi mi o pracę wśród ludzi, tylko wśród nas.
- Pewnie wszędzie macie to samo. Chyba, że potrzebujecie programisty.
- Nie, nie potrzebujemy programisty. Ale u nas możesz mieć większe zarobki.
- I tak już dużo zarabiam. A tak w ogóle, to jaką w końcu pracę mi proponujesz młodzieniaszku?
- Dzielenie się wiedzą, informacjami.
- To se wyszukaj w internecie. Teraz wy wszyscy macie te swoje smartfony...
- Informacjami o szkole.
Tadeusz spojrzał na niego podejrzliwie.
- Czy ty teraz przez ten cały czas proponujesz mi pracę szpiega? - powiedział pogardliwie.
- No tak nie dokładnie... - powiedział szybko.
- No jasne, że tak.
Przez chwilę milczeli. Chłopak miał minę przegranego.
- Ale nie powiesz o tym nikomu?
- Powiedzieć, nie powiem, chyba, że ktoś mnie zapyta lub wyczyta w myślach.
- Proszę nikomu nie mówić. - powiedział łapiąc się za głowę.
- Niestety zatajanie takiej informacji jest równomierne ze zdradą.
Chłopak jęknął.
- Jestem zgubiony... - powiedział cicho, po czym uciekł korytarzem.
Tadeusz popatrzył za nim. Dotychczas miał w dupie ten cały konflikt walki dobra i zła, ale teraz miał z tym bezpośrednią styczność i może spojrzeć na to z innej perspektywy. To po jakiej jest się stronie wiąże na całe życie. Dlatego tak się tym przejmują. Taka jest cena posiadania mocy.
No,ale jego to nie dotyczy, więc wrócił do sprzątania. Za cztery miesiące, gdy wróci do kochanej Polski, za zarobione pieniądze wybuduje piękny dom przy lesie. Jego żona zawsze lubiła lasy. I już nie będzie go obchodził cały ten konflikt światła i ciemności.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Nighmare wrzasnął z wściekłości, po czym krzyknął:
- Jak to nie przekonałeś go?!
- Był zbyt bystry mój panie. I nie miał zamiaru zmieniać strony.
Z ust władcy wyszły wyjątkowo brzydkie przekleństwa, jakby wydawało mu się, że im głośniej i dłużej będzie je wypowiadał, tym mniej będzie wściekły.
- Ale jak taki zwykły woźny mógł cię przechytrzyć? Toż każdy głupiec może pracować w tym zawodzie. - Przerwał na chwilę potok przekleństw.
- Powiedział, że byłby programistą, gdyby nie musiał pracować wśród nadnaturalnych.
Nightmare spojrzał na niego zdziwiony milknąc.
- Jest informatykiem?
- To dwa różne zawody, mój pan...
- Nie dyskutuj! Ty i tak popełniłeś błąd uciekając z tej szkoły! Mogłeś zostać jeszcze jakiś czas, a ty tak po prostu stchórzyłeś, tfu! - władca celnie splunął chłopakowi w twarz siedząc na podwyższonym tronie. Zapewne robił to wiele razy.
Sługa wytarł twarz rękawem bojąc się wydać jakikolwiek dźwięk.
- To co mam teraz robić?
- Tego to się teraz zapytaj któregoś z dyżurnych.
Świetnie.Teraz chłopak spadł w hierarchii do najniższego, przeciętnego sługi. Powoli wyszedł z sali tronowej przetrawiając tą wiadomość. Może jak Nightmare'owi poprawi się humor, zechce wysłuchać, co ma do powiedzenia o szkole.
Mroczny władca tymczasem położył się w poprzek tronu i machając nogami zaczął rozmyślać co by zrobić w sprawie dostaw informacji ze szkoły.
Cała ta informatyka. Może jego słudzy dostarczą mu obraz ze szkolnych kamer? Te klauny powinny je mieć. Jednak był w tym haczyk, bo Nightmare nie miał prądu podciągniętego pod zamek. Może powinien zatrudnić jakiegoś gościa z mocą prądu?
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
- Macie cokolwiek, co by doprowadziło nas do bazy Nightmare'a? - Zapytała znudzonym głosem wicedyrektorka Akademii dla Specjalnie Uzdolnionych.
- Nic a nic. Całe USA nie może go znaleźć. Gdyby chociaż miał telefon to jakoś by się to dało, a tak to jest zupełnie niewidzialny! - odpowiedział agent Kurt Blake.
- No ale są takie czasy, że na pewno da się coś zrobić! - powiedział John, były uczeń Akademii.
- Nie, jeśli zaszył się na jakimś zadupiu. A na Google Maps są stare zdjęcia.
- Czyli nie możemy nic z tym zrobić?
- Póki co możemy tylko szukać dalej.
- Dobrze, chciałabym jeszcze porozmawiać o naszym uczniu Avenrirze Ravenwood.
- Co z nim? - zapytał Kurt.
- Wybrańca bardzo zajmują codzienne rzeczy. Jest pilnym uczniem, lecz myślę, że powinien bardziej przygotowywać się na walkę ze złem niż na najbliższy sprawdzian.
- Niestety nie możemy zmniejszać mu nauki. Może mieć jakieś dodatkowe zajęcia. - odparł dyrektor.
- On ma mnóstwo dodatkowych zajęć, a wieczory spędza z paczką przyjaciół, którzy zapewne też przyczynią się do jego wygranej ze złem
- Może im wszystkim załatwicie jakieś dodatkowe zajęcia z walki? Ale nie długie, jakieś pół godziny dziennie.
- To by było dobre. A nie sądzicie, że powinni mieć wybór?
- Zróbmy tak, że Avenrir musi na nie chodzić, a reszta jest jedynie zaproszona.
- To jest nieco złe. No ale czasami trzeba zrobić coś złego dla dobra innych.
Reszta rozmawiających przytaknęła wicedyrektorce.
- A nie lepiej mu przydzielić do ochrony jakiegoś wytrenowanego ochroniarza? - zapytał Blake.
- Wybraniec musi sam stawić czoła przeznaczeniu.
Znów w milczeniu pokiwali głowami.
- I jeszcze pozostała kwestia dziewczyny Avenrira.
W następnej chwili ktoś przekręcił klucz w drzwiach i wszedł do pokoju ciągnąc za sobą skrzypiący wózek nie patrząc przed siebie.
- Pani Jadzia? Przepraszamy, ale prowadzimy tu poważną rozmowę decydującą o losach Akademii, a może i całego świata.
Sprzątaczka spojrzała po osobach siedzących przy szkolnych ławkach.
- No dobrze, sprzątnę tu później. - Uśmiechnęła się, po czym wyszła i zamknęła drzwi.
Przez chwilę siedzieli w ciszy, by mieć pewność, że żadna zwykła osoba nie będzie im się przysłuchiwać.
- To co z nią?
- Zastanawiamy się, czy nie lepiej rozdzielić tą parę. Czy nie będą bezpieczniejsi oddzielnie. Mają tak silne moce, że zastanawiamy się, czy zdołają utrzymać je pod kontrolą.
- Czy wy aż tak musicie wtrącać się w życie Wybrańca? Dajcie mu trochę spokoju. - powiedział zniecierpliwiony agent.
- Dobry pomysł. - odpowiedziała. Kurt zastanawiał się, czy na prawdę tak myśli. Przeczuwał też, że to zebranie będzie trwało dłużej niż myślał.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
O,dziś Markus dostanie nie tylko kwiaty, ale i węgiel z ławki -pomyślał Tadeusz zeskrobując czarny osad do wiaderka po twarogu sernikowym.
Ciekawy był, co chłopak z tego wykombinuje. Co do sadzy, czy co to w ogóle jest nie miał wątpliwości, że nic się z tym nie stanie, zaś żywe kwiaty mogą coś zdziałać.
Ech,co by zrobił bez tego chłopaka. Dzięki niemu ma chociaż częściową motywację do chodzenia do tej pracy. Ciekawość, co dziś urozmaici mu dzień napędzała go.
Podczas mycia tablicy do klasy wszedł Peter, jeden z najbardziej nielubianych uczniów w szkole. Zaraz za nim szli jego koledzy z szyderczymi uśmieszkami.
- Staruch dziś dał kwiaty Markusowi. Czy łączy was coś poważnego? - zapytał szczerząc się z wyższością.
Tadeusz popatrzył na niego zmęczonym wzrokiem. Nie sądził, że można być aż tak głupim. No cóż, w tej szkole wszystko jest możliwe.
- Po pierwsze, naucz się poprawnie składać wypowiedzi dzieciaku.
- Kiedy macie ślub? - zapytał się, po czym jego koledzy wybuchli śmiechem.
Woźny przez cały czas spędzony w tej szkole zahartował się na głupotę nastolatków, lecz to zachowanie przeszło zdecydowanie poza poziom tolerancji.
- Głodnemu chleb na myśli. Niestety jesteśmy normalni w przeciwieństwie do ciebie.
Chłopakowi zrzedła mina.
-Czy ty właśnie mi sugerujesz, że jestem gejem?
- A jak myślisz? A, zapomniałem tu chyba w ogóle nie myślisz.
- Sugerujesz mi, że jestem głupi? - zapytał Peter zaciskając pięści.
- Naprawdę potrzebujesz odpowiedzi na to pytanie?
Nastolatek podszedł do Tadeusza i zamachnął się na niego pięścią. Woźny zaś zrobił unik i wysypał mu całą sadzę w twarz. Oślepiony zaczął się rzucać z wściekłością na wszystkie strony i zaczął strzelać wodą z rąk na wszędzie, tylko nie na jego twarz.
Mężczyzna tymczasem cichutko zebrał swój sprzęt i ruszył do wyjścia.Niestety koledzy tego idioty zagrodzili mu przejście.
- Przepuście mnie, a żaden z was nie ucierpi.
- Ucierpisz tylko ty!- krzyknął Peter i na oślep walnął miejsce, w którym jak mu się wydawało stał Tadeusz. Oczywiście trafił w kolegę, który przewrócił pozostałych, bo stali blisko niego ściśnięci.
Chwilę potem został odepchnięty mopem i pracownikowi szkoły udało się zbiec.
- Jeszcze cię dopadnę! - krzyknął za uciekającym.
- Poskarżę się twoim rodzicom. - odkrzyknął oddalający się korytarzem.
- Ja nie mam rodziców!
Jedyną odpowiedzią jaką dostał było skrzypienie kółek od wózka.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Tymczasem Nightmare w swoim zamku nadzorował pracę nad jego specjalnymi minibombami oraz sam do nich dokładał bajery z czarnej magii. Wkrótce miał zniszczyć Akademię dla głupców i zabić Avenrira - jedynej jego przeszkody przed zniszczeniem świata! Zaiste nie mógł doczekać się tej chwili.
Po przesłuchaniu jego szpiega okazało się, że ma wystarczająco informacji by zrealizować jego plan i już nie potrzebuje więcej szpiegów. Oczywiście chłopak dostał sowite wynagrodzenie.
Teraz patrzył na produkcję jego broni i z każdą nową sztuką wyobrażał sobie dowolną rzecz, jaką wysadza. Przez to bez przerwy chciało mu się złowieszczo śmiać, ale nie mógł rozpraszać pracowników,którzy ryzykowali życiem ze środkami wybuchowymi, które wklepywali do kulek. Nie opłacałoby mu się zmarnować ich umiejętności. Mógłby wyjść z ciemnego pomieszczenia w którym się znajdowali, ale nie mógł od nich oderwać wzroku. Były takie piękne, miały taką potężną MOC której niedługo użyje na tej głupiej szkole.
Nightmare poczuł, że już nie wytrzymuje, więc zakrył usta i szybko wyszedł z pomieszczenia by ryknąć złowieszczym śmiechem na korytarzu,który pewnie było słychać na cały zamek.
Tak bardzo nie mógł doczekać się tej chwili.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Cztery dni potem, podczas najzwyklejszych lekcji pod szkołę przyjechał czarny sedan.
Nightmare wyszedł z niego czując się iście królewsko. Gdy spojrzał na Akademię zachciało mu się śmiać, ale miał zakwasy w brzuchu,więc się powstrzymał.
Prawdę mówiąc spodziewał się jakiegoś szczególnego powitania typu: ,,A więc widzimy się po raz kolejny, Nightmare!" ale nikogo nie było przed szkołą. Było pusto, słonecznie a ciszę zakłócał jedynie śpiew ptaków.
No nic - pomyślał Nightmare, po czym rzucił mini bombę w niedawno kładziony chodnik, który rozprysł się na wszystkie strony a na jego miejscu pojawił się dym i czarna dziura.
Zaśmiał się złowieszczo i ruszył do wejścia do Akademii niszcząc dookoła wszystkie ładne rzeczy jakie napotkał, a jego ludzie dokańczali to, co zaczął.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Jego mrożący krew w żyłach śmiech było słychać w całej szkole. Avenrir szybko zerwał się z ławki i podbiegł do najbliższego schowka na broń. Przyjaciele ruszyli za nim. Biegnąc przez korytarz słyszeli wybuchy, a niedługo potem walący się budynek. Piskom i krzykom nie było końca.
Gdy po piętnastu minutach ubrali się w zbroje i pochwycili broń, hałas było słychać ze szkolnej sali gimnastycznej. Ruszyli tam co prędzej, by stoczyć walkę ze złem.
Gdy przekroczyli próg sali, na przyjaciół Avenrira zwaliły się najróżniejsze rzeczy, zaczynając od ziemi z doniczek przez kawałki żelbetonu i kończąc na zepsutym tosterze. Zostali przygnieceni do ziemi i na dobre zasypani.
Chłopak spojrzał to na wroga morderczo i ze strachem.
- A więc wiesz...
- Tak, a teraz cię zniszczę! - Krzyknął i rzucił w przeciwnika kulą czarnej magii.
Wybraniec uchylił się, po czym rzucił swoją kulą.
Zaczęła się zaciekła walka. Mrok i światło po raz kolejny rozpoczęło starcie.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Tadeusz w tym czasie właśnie przybył do pracy i zaczął myć podłogę przy tylnym wejściu, gdzie moc Nightmara jeszcze nie doszła. Jak codziennie, miał nadzieję, że zdarzy się coś ciekawego.
W pewnym momencie jego prośba została wysłuchana. Usłyszał dziwne trzaski, krzyki oraz odgłosy używania silnej mocy. Gdy zorientował się, że są one coraz bliżej, wycisnął mop i nie wyjmując mokrego materiału z wiaderka oparł kij o podłogę.
Powoli ruszył korytarzem. Dźwięki nieprzerwanie narastały.
Nagle zza rogu wyskoczyły dwie postacie, wokół jednej latało światło,a wokół drugiej ciemność, czy jakieś czarne farfocle. Gdy ta czarna na niego spojrzała, rzuciła się na niego i wbiła końcówkę swojego czarnego miecza jego w brzuch.
Tadeuszowi ugięły się kolana. W myślach zaczęły krążyć przekleństwa i wołanie o pomoc. Miał nadzieję, że Markus go usłyszy.
Nagle znalazł się na podłodze i uciskał dłońmi ranę. Zanim stracił przytomność, usłyszał jak Nightmare potyka się o jego mopa przewracając wiadro i pada z hukiem na ziemię. I to takim hukiem, że najbliższe okna wyleciały na dwór.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Woźny otworzył oczy. Znajdował się w sali o białym suficie i ścianach.Cholernie bolał go brzuch. Przeklnął.
Dźwięk zwrócił uwagę osób stojących w pomieszczeniu.
- Patrzcie, już się obudził! - ktoś powiedział radośnie i podszedł do jego łóżka.
Tadeusz spojrzał niewyraźnym wzrokiem na tą osobę. Po chwili obraz się wyostrzył i zobaczył blondyna ubranego w biały fartuch.
- Jak się czujesz?
- Boli mnie brzuch.
- Cóż, to normalne po przecięciu jelita.
- Przecięciu jelita?
- I z zszyciu. Chcesz się napić?
- Chętnie.
- Masz jakieś pytania?
- Co się stało w czasie, gdy byłem nieprzytomny?
- A, to niestety musi opowiedzieć ci ktoś inny.
- Ech... - westchnął Tadeusz.
Po dziesięciu minutach pielęgniarka podała mu szklankę wody i nie mówiąc ani słowa poszła sobie.
Mężczyzna jedną ręką spróbował podciągnąć się do siadu, lecz za każdym zgięciem czuł ostry ból. Stwierdził, że już nie chce mu się pić i opuścił szklankę próbując ją postawić na ziemi. Jako,że nie sięgała podłogi, spuścił ją z dziesięciu centymetrów.
Chwilę się potrzęsła, aż ustała.
Westchnął.
Po godzinie odwiedził go Markus. Gdy chłopak na niego spojrzał,dziwnie się uśmiechnął.
- Co?
- Twoje włosy zmieniły kolor.
Mężczyzna zerwał się i chwilę potem tego pożałował.
- Co?! - Krzyknął zaskoczony.
Chłopak wyjął telefon z kieszeni, włączył przednią kamerkę i podał Tadeuszowi.
Z ust mężczyzny wylał się potok przekleństw, gdy zauważył w swojej czuprynie białe i fioletowe pasemka.
- Co to ma kurde być?!
- Lekarz powiedział, że musieli podać ci krew, a nie mieli tej z normalnych ludzi. Wygląda na to, że na jakiś czas dostałeś zdolność telekinezy.
Woźny spojrzał na chłopaka z wiele mówiącym wzrokiem. Nie trzeba było czytać w myślach, by zobaczyć jak bardzo był poirytowany. Jego spojrzenie mówił takie mocne: SERIO?!
Spojrzał na szklankę ze zwątpieniem. Wyciągnął rękę w jej stronę i skupił się na tym, by poleciała do jego ręki. I naprawdę poleciała.
- I po co mi to? - zapytał się zachwyconego chłopaka.
- Nie wiem, pomyśl jakie masz z tym możliwości!
Niechętnie pomyślał. Nigdy nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek to zrobi.
- Może się przydać do sprzątania.
- I pomagania ludziom! - dodał z entuzjazmem Markus.
- Tak, do pomagania ludziom... - powtórzył zupełnie bez entuzjazmu Tadeusz.
- Z twoim sprytem na pewno się przyda.
- Tak. No cóż, jak jest, to będę musiał tego użyć. I pofarbować włosy.
- Oj przestań, fajne są!
- Mi się nie podobają. Białe włosy? Wyglądam jak dziad!
- Wiedźmin też ma białe włosy.
- Ale ja jestem człowiekiem i nie zamierzam mieć tęczy na głowie.
- Rób co chcesz.
*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*^*
Przez następne dwa tygodnie, gdy Tadeusz leżał w szpitalu dla ludzi z mocami, Markus przychodził do niego codziennie po lekcjach i obserwował jak jego przyjaciel trenuje używanie mocy. Oprócz tego dostarczał mu najnowsze wiadomości, takie jak uwięzienie Nightmare'a czy to, że rząd ludzi z mocami zezwolił mu na powrót do Polski jak tylko wyzdrowieje.
Tadeusz ucieszył się na tę wiadomość. Zaczął się zastanawiać, czy wrócić tydzień po wyjściu ze szpitala, czy dopiero jak magiczna krew zostanie zastąpiona jego własną, by nie straszyć żony kolorem włosów. W końcu jednak wybrał tą pierwszą opcję, bo farba po jej użyciu dobrze zakrywała to, co miał do ukrycia.
W ostatni dzień pracy po pracy pożegnał przyjaciela i odjechał taksówką na lotnisko. Będzie mu brakowało Markusa, ale przecież mogą rozmawiać przez e-maila.
Po paręnastu godzinach siedział już w domu i jadł pyszne schabowe z ziemniaczkami oraz kapustą jego żony.
Wszyscy cieszyli się z jego powrotu do Polski.
4683 słowa, to mój rekord :) A po opublikowaniu i oddzieleniu spacją świeżo złączonych słów, magicznie zrobiło się 4938 :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro