31.
Ruchają się tutaj chyba z 3 razy wiec jak ktoś nie chce czytać to może skipnąć 💀
Następnego popołudnia, kiedy Gerard kończył już pracę, tak jak planował, zapytał Mary, czy są jakieś taksówki albo nawet autobusy czy pociągi, żeby mógł wyjechać na weekend nad jezioro. Kobieta stwierdziła, że bez problemu dostanie się tam gdzie chce pociągiem. Powiedziała na jakiej ulicy jest stacja, podała mu też, na jakim przystanku powinien wysiąść. Gerard zauważył, że to z takiej samej stacji wyjeżdżał i też wysiadał na tamtym przystanku, kiedy ostatni raz jeździł tam ze swoją rodziną. Chłopak podziękował jej za informacje, jednak została jeszcze najważniejsza kwestia. Zapytał, czy może mieć wolny weekend. Mary zgodziła się i powiedziała, że sklepem zajmie się jej syn, który i tak prawdopodobnie będzie się nudził. Czarnowłosy ucieszył się, że kobieta spełniła jego prośbę i szczęśliwy pożegnał się i skierował swoje kroki do domu.
•••
Wieczorem zadzwonił do Brendona, aby opowiedzieć mu o dziwnym chłopaku, o jakim mówiła mu poprzedniego dnia Donna. Rozmawiali jeszcze jakiś czas, już nie o temacie, z jakim zadzwonił Gerard. Brunet opowiadał mu, jak minęła podróż i jak wygląda jego nowe mieszkanie, powiedział też, że dostał nawet swoje własne biuro obok biura Raya. Opisywał mu swoją radość, Gee w pewnym momencie też zdradził mu, że w sobotę wyjeżdża na weekend z Frankiem. Po pewnym czasie pożegnali się, a Brendon obiecał zadzwonić za parę dni.
•••
Nadeszła upragniona sobota i już o dziesiątej Gerard i Frank siedzieli w pociągu. Wyglądał na bardzo nowoczesny, siedzenia były wygodne, w kolorze szarym lub niebieskim. Chłopcy siedzieli naprzeciw siebie i rozmawiali całą drogę o najróżniejszych sprawach. Obaj zdali sobie sprawę, jak bardzo lubią słuchać głosu tego drugiego i jak dawno ze sobą tak nie gadali.
Po kilkunastu minutach zatrzymali się na przystanku, o jakim wspominała Mary. Wysiedli z pociągu, po czym złapali się za dłonie i uśmiechnęli się do siebie. Frank cmoknął wyższego w policzek, na co zielonooki się zaśmiał.
Gerard prowadził swojego chłopaka nad znane mu już jezioro. Mijali różne stare, opuszczone budynki, zauważyli, że gdzieniegdzie zostały posadzone drzewa.
- Na co dzień, nikt tędy nie przechodzi - powiedział wyższy. - Mam nadzieję, że teraz także tak będzie, nie chcę żeby jacyś ludzie nam przeszkadzali.
Znaleźli się na niemałej polanie, szli przed siebie, pokonując ją, aż dotarli do spadu. Pod nimi znajdował się piasek, a trochę dalej oczywiście jezioro.
- Ładnie tu... to miejsce ma swój urok - odezwał się Frank.
- Zgadzam się z tobą. Jak chcesz, rozejrzyj się jeszcze w okół, a ja rozstawię nasz chwilowy domek.
Gerard zabrał się za przygotowanie namiotu, a Frank zszedł okrężną drogą nad wodę. Jezioro, po bokach i z naprzeciwka otaczały wzgórza i pagórki. Czarnowłosy usiadł na piasku i przyglądał się nieskazitelnie czystej wodzie.
•••
Dzień był bardzo słoneczny i ciepły, chłopcy cieszyli się z tej pięknej pogody i chcieli w pełni wykorzystać czas jaki mogą tu spędzić. Kiedy zielonooki zakończył rozstawiać namiot, zostawił w nim ich plecaki i torby i udał się do swojego chłopaka. Usiadł obok niego i mocno go objął, na co Frank uśmiechnął się szeroko i położył swoją głowę na ramieniu wyższego.
- Nie sądziłem, że będzie aż tak ciepło - powiedział nagle niższy.
- Zdejmij bluzę - odpowiedział obojętnie.
- Yhmm, nie mogę - Gerard spojrzał na niego podejrzliwie.
- Jeśli chodzi o twoje blizny, mówiłem, że to przeszłość i już nic nie znaczy. Nie wstydź się, to tylko oznaka, że przetrwałeś, udało ci się.
- Nie chodzi o to... - powiedział, po czym spuścił głowę. Zielonooki poważnie się zmartwił i jednym, nagłym ruchem dłonią podwinął rękaw bluzy Franka. - Zostaw! - krzyknął niższy, szybko odsuwając się od swojego chłopaka.
Gerard jednak dokładnie zobaczył i dowiedział się, o co chodziło Frankowi. Oprócz starych blizn, na nadgarstkach złotookiego widniały też nowe cięcia, nie do końca zagojone. Kiedy niższy uświadomił sobie, że jego ukochany zauważył jego sekret, zaczął się lekko trząść, zgiął nogi w kolanach, po czym mocno je do siebie przyciągnął i objął.
- Frank? - zielonooki nie wiedział do końca, co powinien powiedzieć. Młodszy załkał cicho i chwilę się nie odzywał.
- Przepraszam, jestem beznadziejny - powiedział, po czym uniósł swoją zapłakaną twarz i spojrzał na Gerarda, który siedział około metr od niego. - Nie mogłem poradzić sobie z tym, że ciebie nie ma... To niesprawiedliwe, ty zawsze mnie ratowałeś, a ja ci się tak odwdzięczam... Jestem okropny...
- Frank, przestań, nie mów tak - czarnowłosy przysunął się do niższego i otulił go w szczelnym uścisku. - Już nigdy ciebie nie opuszczę, nie wiem, który raz to powtarzam, ale już nigdy nie zostawię ciebie samego. Ale jeśli, zdarzy się coś, na co nie będę miał wpływu i nie będę przy tobie, nie masz prawa robić sobie krzywdy, rozumiesz? Nie możesz siebie za nic obwiniać, jesteś najpiękniejszą istotą, jaką zobaczyłem w swoim całym życiu. Ale masz też piękne serce, dlatego cię pokochałem. Nie zasługujesz na to, żeby ktokolwiek ciebie zranił, tym bardziej ty sam siebie. Jesteś cudowny. Masz być silny i już nigdy siebie nie okaleczać. Zgoda? - Frank cicho przytaknął płaczliwym głosem, po czym mocniej wtulił się w Gerarda.
- Nie wiem, kim byłbym, gdyby nie ty, dziękuję ci za wszystko...
Siedzieli wtuleni w siebie jeszcze jakiś czas, później znów zaczęli ze sobą rozmawiać.
- Wiesz co, Frankie? Ja w sumie od początku czułem, że to tak się skończy, że będziemy razem - zaśmiał się.
- Jak to? - zapytał zdziwiony.
- Kiedy pierwszy raz ciebie zobaczyłem, bawiłeś się z Beebo i już wtedy wiedziałem, że jesteś dobry i wrażliwy, więc chciałem się z tobą zaprzyjaźnić, ale też baaaardzo mi się podobałeś. Później, większość czasu siedziałem przy oknie, bo miałem nadzieję, że znowu ciebie zobaczę.
- Naprawdę?
- A czy kiedykolwiek powiedziałem ci coś nieprawdziwego? - zaśmiał się.
Opowiadali sobie różne historie i wspominali ich życie sprzed paru miesięcy. Gerard nie mógł napatrzeć się na cudowny uśmiech swojego ukochanego. Frank nagle spoważniał i złapał za dłoń zielonookiego.
- Czy w przyszłości... Będziesz chciał mieć ze mną dzieci? - czarnowłosy wybuchł śmiechem, a złotooki spojrzał na niego wzrokiem, który w zamyśle, chyba miał być groźny. - Słyszałem, że kiedy dwoje ludzi mocno się kocha, to mogą mieć dzieci! - powiedział obrażony, nie wiedząc, o co chodzi Gerardowi.
- Frankie, nie denerwuj się, posłuchaj mnie. Obaj jesteśmy mężczyznami, a żeby dziecko mogło zostać poczęte, musi zajść stosunek między kobietą i mężczyzną. Mężczyzna zapładnia kobietę, później w jej ciele przez dziewięć miesięcy rozwija się dziecko, a potem następuje poród. Przykro mi niszczyć twoje marzenia, ale ani ja, ani ty nie możemy być w ciąży.
- To brzmi przerażająco! Nosić w sobie to dziecko? Dziewięć miesięcy? W takim razie weźmiemy do siebie jakieś porzucone, dobrze?
- W porządku, będziemy świetnymi ojcami - uśmiechnął się.
- Oczywiście. Wiesz co, to nawet lepiej, że przygarniemy jakieś, może będzie już starsze, bo z tego co kojarzę takie bardzo małe dzieci są dziwne. A co to jest ten poród i stosunek? - Gerard zrobił zakłopotaną minę, wiedział, że nie ma już ucieczki od tego pytania i zganił siebie w myślach za to, że jako dziesięciolatek dorwał się w schowku do jakiegoś podręcznika z biologii i teraz wiedział takie rzeczy.
Tłumaczył Frankowi jak tak naprawdę powstają dzieci i o co chodzi w porodzie. Młodszy podczas słuchania, cały czas miał zniesmaczoną minę.
- I ja naprawdę jestem stamtąd? Czegoś takiego w życiu się nie spodziewałem, ugh - zrobił obrzydzoną minę, na co zielonooki znowu się zaśmiał.
- Co powiesz na to, żebyśmy weszli do jeziora? - zaproponował Gee.
- Czemu nie? A umiesz pływać?
- Kochanek Lindsey mnie kiedyś nauczył. Nie jest idealnie, ale umiem się utrzymać na powierzchni wody - odparł obojętnie, po czym ściągnął buty i wszedł po kostki do wody. - A chciałbyś, żebym spróbował nauczyć cię pływać?
- Pewnie! - potwierdził ucieszony i zaraz także zdjął buty i wszedł do wody aż do kolan. - Brr, zimna, masz w ogóle jakieś ręczniki?
- Tak i Frank, zamierzasz uczyć się pływać w ubraniach? - zapytał rozbawiony Gerard.
- Noo, a jak?
- A pod prysznicem myjesz się w ciuchach? - spojrzał na niego znacząco.
- Nie... Ale mam tak zupełnie, bez niczego...?
- Wiesz, w sumie nikogo tu nie ma, oprócz nas, więc ja ci tego oczywiście nie zakazuję.
- A ty, w czym masz zamiar pływać? - zapytał nieco onieśmielony i zarumieniony.
- Zostanę w bokserkach, ale jak wspominałem, mi nie przeszkadzałoby, gdybyś pływał bez niczego - uśmiechnął się uwodzicielsko, a Frank przewrócił oczyma i niechętnie ściągnął z siebie prawie wszystkie ubrania, po czym rzucił je na brzeg. - Cholera, Frank, wyglądasz cudownie - odezwał się Gerard. - Cudownie to za mało powiedziane, ale po prostu nie umiem dobrać słów, dlaczego nigdy wcześniej nie widziałem ciebie bez koszulki? - mówił, wciąż obserwując chłopaka przed sobą. Trochę skrępowany złotooki uśmiechnął się lekko, po czym powiedział czarnowłosemu, żeby też zdjął ciuchy i już zaczął uczyć go trudnej umiejętności pływania. Gee spełnił jego prośbę, po chwili cali zanurzyli się w wodzie.
Zielonooki kładł Franka na swoich dłoniach pod wodą, a on miał machać rękoma i nogami i próbować utrzymać się na wodzie, jednak takie próby kończyły się paniką lub śmiechem złotookiego, co także bawiło Gerarda. Po kilkunastu minutach poddali się, bo Frank celowo, chociaż nie chciał się do tego przyznać, zsunął się z rąk swojego chłopaka, zanurkował i stwierdził, że ma traumę. Zielonooki roześmiał się z postępowania niższego i wziął go na ręce, po czym zaczął kołysać go w wodzie. Frank uroczo chichotał, aż w końcu przypomniał sobie kolejną ważną rzecz i spoważniał.
- Gerard, posłuchaj, bo...
- Hmm? - chłopak postawił młodszego z powrotem na ziemię, gdzie woda sięgała mu do szyi.
- Bo skoro dzieci można zrobić wtedy kiedy rodzice się kochają i chcą też mieć dziecko i je też będą kochać to... Dlaczego się urodziłem? Rodzice mnie nienawidzili, a siebie też nie kochali. Nie mam pojęcia, czemu ze sobą byli i pewnie nadal są.
- Umm, no bo wiesz... - zaczął znów zakłopotany. - Seks nie służy tylko do robienia dzieci i może też być przyjemnością...
- To coś przyjemnością? - zaśmiał się drwiąco. - Kiedy to opisywałeś, to brzmiało tak boleśnie i w ogóle... Fu.
- Może jest boleśnie, ale jednak ta przyjemność wygrywa, więc tyle ludzi to robiło, z resztą to wpływa pozytywnie na samopoczucie człowieka i ogólnie, jest to normalna ludzka sprawa - wyjaśniał, pływając wokół Franka. - Daje to też radość i usatysfakcjonowanie, jeśli ludzie naprawdę się kochają, taka bliskość jest cudownym przeżyciem.
- A my... Możemy to zrobić? - Gerard prawie zakrztusił się wodą, kiedy to usłyszał. - Czy tylko kobiety z mężczyznami...
- Oczywiście, że tak... - odpowiedział niepewnie.
- Okej, chciałem tylko zapytać, nie patrz tak na mnie - zachichotał, po czym Gerard przestał pływać i znów wziął swojego chłopaka na ręce.
Jednak tym razem, nie zaczął znowu delikatnie kołysać Franka, aby ten lekko zderzał się z zimną, nieruchomą, ale też i krystaliczną wodą. Jedną ręką podniósł go, a drugą owinął wokół jego pleców. Zachłannie pocałował niskiego chłopaka, który nie spodziewał się takiego ruchu i jeszcze przez parę sekund miał szeroko otwarte oczy. Po chwili rozluźnił się i oddał pocałunek, nogami objął Gerarda w pasie, mocno się w niego wtulił. Jego dłonie znalazły się na szyi zielonookiego. Starszy uznał, że zwykłe pocałunki mu nie wystarczają, więc niepewnie wsunął język do rozchylonych ust Franka, który nie protestował, a później nawet odwzajemnił ten gest. Po kilkunastu minutach oderwali się od siebie, żeby zaczerpnąć choć odrobinę powietrza. Złotooki słusznie zauważył, że Gerard wchodzi do wody coraz głębiej i jeszcze parę kroków, a ich głowy znikną znad powierzchni. Wyższy rozejrzał się i zgodził z chłopakiem, wyszedł z jeziora, cały czas mocno trzymając go w swoich ramionach i przytulając.
Postawił go dopiero przy brzegu, gdzie ich wargi spotkały się ponownie w namiętnym pocałunku. Po opuszczeniu jeziora, przez ich ciała przeszedł chłód wywołujący dreszcze, jednak kiedy znów zaznali wzajemnego dotyku warg, zewnętrzne zimno szło w zapomnienie. Liczyły się tylko wspaniałe, zniewalające i ciepłe uczucia, jakie przeżywali, będąc ze sobą tak blisko, jak nigdy wcześniej. Usiedli na lekko ogrzanym przez słońce piasku, nie przestając się całować. Zielonooki po jakimś czasie zaprzestał składać pocałunki na wilgotnych i zaróżowionych wargach młodszego, oderwał się od niego i popatrzył w jego zaciekawione i cudowne oczy. Uśmiechnął się do niego czule i zaczął całować go po szyi, czasami zassał się na jego skórze, zostawiając na niej purpurowe plamki. Zjechał ustami do obojczyków Franka, składał na nich pocałunki i pieścił językiem. Dłońmi przytrzymywał chłopaka w pasie, który po jakimś czasie ułożył się na piasku, starszy pochylał się nad nim i całował po klatce piersiowej i ramionach. Młodszy czuł wzrastające szczęście, szargały nim emocje, których jeszcze nigdy wcześniej nie zaznał. Było to coś nowego, z czym nie miał jeszcze do czynienia, ale ekscytowało go to i cholernie podobało mu się to, co robił Gerard. Nie wiedział nawet jak to nazwać, ale odczuwał całym sobą radość i przeogormną, bezgraniczą miłość do zielonookiego chłopaka, który właśnie nachylał się nad nim i całował po szyi. Jego czarne jak smoła włosy opadały lekko na twarz Franka, powodując delikatne łaskotanie. Młodszy mocno objął Gerarda i cicho powtarzał jego imię, wprost do ucha wyższego. Zielonooki też czuł się wyjątkowo, był wniebowzięty i zafascynowany tą sytuacją, ciałem Franka, ogólnie jego całą osobą. Starał się, żeby jego ukochany odczuwał niesamowite emocje i podniecenie. On był już w tamtym momencie gotowy na coś więcej, pragnął złotookiego. Chłopak dał mu już wiele, ale Gerard wciąż chciał więcej. Nie miał zamiaru skrzywdzić czarnowłosego i robić coś wbrew jego woli, więc oderwał się od ciała Franka i powrócił do siadu, na co niższy nie wyglądał na zadowolonego.
- Frank, mam pytanie - powiedział z poważnym wyrazem twarzy, wpatrując się w piękne oczy ukochanego. - Chcesz przeżyć ze mną coś wyjątkowego, co da ci radość, spełnienie, sprawi, że nasza miłość rozkwitnie jeszcze bardziej, nasze uczucia staną się silniejsze i pewniejsze? - złotooki lekko pokiwał głową. - Nie mam zamiaru ciebie krzywdzić, skarbie. Jeśli będzie bolało, mów. Chcę to zrobić jak najlepiej, żebyśmy obaj byli szczęśliwi.
- Czekaj, czy ty... Chcesz robić ze mną dzieci bez robienia dzieci? - zapytał nieco przestraszony, na co Gerard niekontrolowanie się zaśmiał.
- Tak, nadal tego chcesz? To co ty sądzisz, jest najważniejsze.
- No... Zmieniam zdanie. To chyba nie jest 'fu'... W sumie z tobą mógłbym zrobić wszystko, ufam tobie i wiem, że nie chcesz dla mnie źle - Gee uśmiechnął się na słowa wypowiedziane przez Franka, który odczuwał jeszcze większą ekscytację niż poprzednio i czekał na ruch zielonookiego.
Gerard delikatnie zdjął z Franka jego przemoczoną bieliznę i to samo zrobił ze swoją. Obserwował zupełnie nagiego złotookiego, który lekko zestresowany leżał przed nim i wpatrywał się w niego z oczekiwaniem. Starszy nie mógł napatrzeć się na śliczne ciało czarnowłosego i z zachwytem i fascynacją przyglądał się mu. Zauważył, jak niższy jest zawstydzony i poddenerwowany, pogłaskał go lekko po zarumienionym i ciepłym policzku.
- Frankie, spokojnie, nie stresuj się. Jesteś cudny, twoje ciało jest dla mnie przepięknym dziełem sztuki. Kochamy się, więc nie wstydź się, możemy pokazać i powiedzieć sobie wszystko i dzielić się najintymniejszymi sprawami
- Dobrze, ale Gee... Skąd wiesz jak to zrobić? - zapytał cichutko, wciąż patrząc w oczy chłopaka nad nim, które zdawały się być w intensywniejszym odcieniu zieleni niż zazwyczaj.
- Przeczytałem kiedyś w książce i wtedy jeszcze za bardzo nie rozumiałem, o co chodzi, ale po paru latach uświadomiłem sobie, na czym to polega i tak dalej... - odpowiedział, ponownie zbliżając swoją twarz do ust Franka.
Przywarł swoim rozgrzanym ciałem do wciąż zimnej skóry czarnowłosego. Pocałował łagodnie Franka, po czym otulił go mocno, żeby było mu cieplej. Przygryzł parę razy jego dolną wargę, na co chłopak pod nim jęknął i przytulił się jeszcze mocniej do Gerarda. Starszy zaprzestał poprzednią czynność i poprosił, aby czarnowłosy dokładnie oślinił jego dwa palce. Złotooki popatrzył na niego zdziwiony, lekko zakłopotany i zestresowany i zapytał, z jakiej racji ma to robić. Wyższy ponownie uspokoił nerwowego chłopaka, mówiąc, że przecież powinien mu zaufać, wie co robi i za chwilę przekona się, po co musiał wykonać tę czynność. Frank nieśmiało spełnił prośbę Gerarda, z precyzją oblizał środkowy i wskazujący palec czarnowłosego, ale wciąż ogarniał go pewien strach z powodu niewiedzy, co zaraz się wydarzy. Był bardzo spięty, ale czarnowłosy cały czas próbował go rozluźnić kolejnymi pocałunkami i zapewnieniami, że nie ma czego się bać. Podczas całowania młodszego, zaczął delikatnie wsuwać wilgotne palce do odbytu Franka, na co złotooki ponownie jęknął, odrywając usta od warg Gerarda. Oddychał głęboko i patrzył na swojego chłopaka, który spoglądał na niego z ogromną troską i jakby zmartwieniem.
- Boli? W każdej chwili mogę przestać, tylko proszę, powiedz mi o tym - stwierdził, wciąż wpatrując się w przepiękną twarz młodszego. Patrzył na nią, próbując wyczytać z niej emocje, jakie przeżywa chłopak.
- Już jest dobrze - wysapał. - Proszę, kontynuuj - dodał ciszej. Gerard uśmiechnął się lekko i niezliczony raz krótko pocałował Franka.
Czarnowłosy wyjął z młodszego swoje palce i oparł dłonie na piasku, zaczął powolutku i z jak największą delikatnością wkładać penisa do wnętrza ciała swojej miłości, chłopak pod nim pojękiwał i próbował złapać oddech.
- Wszystko w porządku? - Gerard cały czas upewniał się, jak czuje się jego skarb. Frank pokiwał głową.
- Trochę bolało, ale to nieistotne - posłał mu jeden ze swoich zniewalających uśmiechów, który starszy tak bardzo uwielbiał.
Gerard widząc reakcję swojego chłopaka, wszedł jeszcze głębiej, wywołując tym kolejne postękiwania i jęki. Niższy poczuł falę ciepła, która stopniowo przeszła przez jego całe ciało i wzrastającą radość i satysfakcję z powodu zaistniałej sytuacji. Zielonooki schylił głowę i ponownie całował Franka po jego szyi, podbródku i linii szczęki. Po chwili zaczął poruszać swoimi biodrami w przód i w tył, powoli przyspieszając, a złotooki próbując zagłuszyć swoje jęki, wpił się w usta Gerarda. Dłońmi jeździł po jego nagim ciele, co powodowało, że czuł się jeszcze bardziej błogo. W pewnej chwili, zielonooki w szczytowym momencie niekontrolowanie zastękał, odrywając się na chwilę od ust swojego ukochanego i doszedł, nadal będąc częściowo w ciele Franka. Poczuł spełnienie i ogromne szczęście. Mógł przeżyć coś tak niesamowitego po raz pierwszy z miłością jego życia. Uradowany zielonooki pocałował czule chłopaka pod nim, który wydał zduszony jęk. Za chwilę Gee poczuł, jak na jego brzuch tryska biaława ciecz, zobaczył, że Frank zaczerwienił się na policzkach i ze zdziwieniem i pewnym przerażeniem w oczach wpatrywał się w czarnowłosego.
- Spokojnie, to normalne - stwierdził Gerard i pogłaskał swojego chłopaka po zarumienionym policzku.
Wolno wycofał się z ciała złotookiego i wręcz padł obok niego na piasek. Obaj głośno oddychali i nie wiedzieli co właściwie powinni po tym wszystkim zrobić. Frank nieśmiało przysunął się do Gerarda i złapał go za rękę.
- Nie sądziłem, że czytanie książek, jakie w schowku ukrył kochanek Lindsey przyniesie mi korzyści w późniejszym życiu - powiedział starszy, trzymając za dłoń czarnowłosego, który się zaśmiał.
- Widzisz, jednak na coś się przydał - teraz obaj chichotali z wypowiedzi Franka.
- Nie było aż tak źle...? - Gerard zapytał niepewnie.
- Gee, to były najlepsze emocje i uczucia jakie przeżyłem w swoim niedługim życiu. Na zawsze to zapamiętam, dziękuję ci. Pokazałeś mi wiele rzeczy a ta... Ta była zdecydowanie najlepsza spośród tych wszystkich. Kocham cię - zielonooki uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Też cię kocham, Franuś. Ale wiesz co, powinniśmy wstać i się umyć, a później się ubrać, bo jeszcze się przeziębimy - powiedział, po czym wstał z piasku i pomógł podnieść się swojemu chłopakowi.
Umyli się w jeziorze, przy czym ochlapywali się wodą, parę minut później siedzieli w namiocie, otulając się ręcznikami i kocem.
- Musimy pozbierać swoje ubrania - przypomniał Frank.
- To może poczekać, jestem głodny - odparł, po czym wyjął z plecaka jakieś przekąski, którymi mieli żywić się przez cały pobyt nad jeziorem.
Postanowili wspólnie zjeść, podczas czego rozmawiali i dzielili się nieokreśloną radością. Kiedy Gee uznał, że nie jest już głodny, ucałował Franka i powiedział mu, że musi się zdrzemnąć, więc rozłożył śpiwór, nadal przykryty tylko ręcznikiem i kocem, po czym wpełzł pod materiał i momentalnie zasnął. Złotooki westchnął, wstając z podłogi. Wyszedł z namiotu i poszedł nad jezioro, pozbierał ich wszystkie porozrzucane ubrania i kiedy znów był pod dachem, obok śpiącego Gerarda, poskładał dokładnie wszystkie rzeczy i włożył do plecaka. Nagle, poczuł się bardzo śpiący, więc też rozłożył śpiwór i ułożył się obok swojego ukochanego, zaraz później szybko zapadł w sen.
•••
Jakiś czas później, Frank obudził się. Nie miał pojęcia, która jest godzina, więc wyczołgał się ze śpiwora do swojego plecaka i wyjął telefon. Wyświetlacz pokazywał parę minut po dwudziestej. Czarnowłosy usiadł na ziemi, okrywając się kocem. Z uśmiechem spojrzał na wciąż śpiącego Gerarda, który jak zawsze podczas snu wyglądał niezwykle uroczo. Jednak nie chciał, żeby chłopak przespał cały czas, jaki mogą spędzić tylko ze sobą, z dala od wszystkich. Planował go obudzić, żeby nie stracili całego pięknego wieczoru. Frankowi przypomniało się, jak dawniej obudził Gerarda w pierwszą noc, którą spędzał po zamieszkaniu z rodziną Wayów. Uśmiechnął się na wspomnienie tej sytuacji, obudził zielonookiego w samym środku nocy, żeby zapytać, czy może spać z nim na jego łóżku. Myślał wtedy, że pożałuje tego zapytania, bo chłopak wyśmieje go, a rankiem może nawet nie zechce rozmawiać, ale on zgodził się. Teraz nie musiał budzić go lekkimi szturchnięciami i powtarzaniem w kółko jego imienia, zamiast tego przyłożył swoje usta do warg Gerarda i musnął je delikatnie. Powtórzył czynność parę razy, aż w końcu uroczy czarnowłosy chłopak otworzył swoje wspaniałe zielone oczy i popatrzył z miłością na Franka.
- Coś się stało? - zapytał zdezorientowany.
- Wstawaj i ubieraj się, musimy korzystać z czasu, jaki mamy tylko dla siebie, a nie spędzać go na spaniu...
- Masz rację, już się zbieram.
Po niecałych trzech minutach stali już ubrani obok namiotu i tym razem jedli kanapki z masłem orzechowym, które Gerard zrobił przed ich wyjazdem. Po skończonym jedzeniu, wybrali się na spacer po polanie. Było już zupełnie ciemno, ale podążając na przód, trzymali się za dłonie, przez co niczego się nie bali. Nie odchodzili daleko od namiotu, bo nie chcieli go zgubić, a nie mieli przy sobie latarki. Podczas spaceru znowu rozmawiali, wspominali przeszłość, prawili sobie komplementy. Postanowili, że zejdą jeszcze nad jezioro. Po raz kolejny usiedli na piasku, obserwowali cudowne, gwieździste niebo.
- Zobacz, Frank, spadająca gwiazda - starszy szturchnął lekko czarnowłosego i wskazał palcem na dane ciało niebieskie. - Pomyśl życzenie, może się spełni - powiedział, a Frank pokiwał głową i przez chwilę wyglądał na zamyślonego.
- Już - odparł z uśmiechem i objął Gerarda.
- O czym pomyślałeś? - zapytał zaciekawiony.
- Żebyśmy już zawsze byli razem.
- Ohh - czarnowłosy otarł niewidoczną łzę z policzka. - Jak słodziutko - uśmiechnął się uroczo.
- Wracamy już do namiotu?
- Jest jeszcze wcześnie, chyba nie zamierzasz iść spać?
- Nie, ale tu na zewnątrz jest zimno, a z resztą nie mamy co tu robić, obejrzeliśmy chyba całe niebo i to parę razy... - mówił znudzony.
- No w porządku, chodźmy w takim razie.
Za chwilę, siedzieli już w namiocie, a niższy wyjął z plecaka termos z herbatą i wypił jej znaczną ilość, po czym otulił się kocykiem.
- Już ci cieplej? - zapytał Gerard.
- Trochę, może się przeziębiłem, za długo leżeliśmy na tym piasku - uśmiechnął się lekko na wspomnienie tego, co wydarzyło się tego popołudnia.
Zielonooki przytulił szczelnie owiniętego w ciepły materiał Franka i ruchami kciuka rysował niewidoczne kółeczka na jego plecach.
- Kurczę, mogliśmy tak długo nie przebywać w tej zimnej wodzie, oczywiście zapomniałem, że możesz zachorować.
- Gee, spokojnie, już jest lepiej, pewnie nic mi nie jest - odparł. - To urocze, kiedy tak się martwisz, ale całkiem dobrze się czuję.
- Proszę, nie choruj, bo będę miał wyrzuty sumienia - powiedział to w taki sposób, że Frank sam nie wiedział, czy mówił to bardzo poważnie, czy było w tym zdaniu trochę żartu. Pomimo to, uśmiechnął się i mocniej przylgnął do wyższego.
Ze wszystkich stron otaczała ich ciemność i przez pewien czas przyjemna cisza, która była spowodowana dłuższym nieodzywaniem się dwóch chłopaków. Wpatrywali się w swoje oczy, nie wiedzieli jak długo wykonywali tę czynność, ale ich wzrok przyzwyczaił się do otaczającej ciemności, przez co mogli zobaczyć więcej niż wcześniej. W pewnej chwili Gerard roześmiał się i spuścił swój wzrok i gdy znowu spojrzał na czarnowłosego, nie mógł powstrzymać swojego uśmiechu.
- Przepraszam, nigdy nie patrzyłem komuś tak długo w oczy, świetne uczucie - wytłumaczył swoje zachowanie.
Złotooki odwzajemnił jego nieśmiałe uśmiechy, po czym niezliczony raz tego dnia, pocałował swojego ukochanego. Pocałunek różnił się znacznie od pozostałych, Frank leniwie ułożył swoje wargi na odpowiedniczkach Gerarda i muskał je jakby od niechcenia. Starszego, taka postawa złotookiego okropnie irytowała, jego emocje i niedosycenie wzrastało i chciał czegoś więcej, ale nie wiedział, czy powinien sobie na to pozwolić. Niższy wyczuł, jak jego chłopak się niecierpliwi, więc znów, jakby od niechcenia wsunął język do jego jamy ustnej i zaczął nim pieścić podniebienie Gerarda, swoje dłonie splątał na szyi starszego. Serce wyższego chłopaka biło w bardzo szybkim tempie, prawie mdlał z ogromnej ekscytacji i wybuchających w nim emocjach. Jednak wiedział, że musi się uspokoić, bo już do niczego nie dojdzie, ale Frank nie pozwalał mu na to, przerwał poprzednią czynność i zassał dolną wargę starszego, po czym spojrzał w jego oczy. Zielonooki próbował uspokoić swój oddech i walące serce, niecierpliwy czekał, co zrobi albo powie niższy. Młodszy przybliżył swoją twarz do ucha Gerarda.
- Gee, pokazałeś mi, jak to robić i teraz chcę ci się odwdzięczyć - wyszeptał, powodując ciarki na całym ciele czarnowłosego. - Zgadzasz się na to? - chłopak zaskoczony, ale jednocześnie zadowolony, szybko pokiwał głową.
Frank wyczołgał się spod grubego kocyka i w błyskawicznym tempie ściągnął z siebie buty i bluzę, co poradził zrobić Gerardowi. Jednak, chłopak nie zrobił tego tak szybko, jak złotooki, przez co młodszy bez zastanowienia rozpiął jego bluzę i ściągnął ją z niego i rzucił gdzieś w kąt. Po chwili, wręcz rzucił się na Gerarda, powodując, że padł na śpiwór, śmiejąc się z zachowania Franka. Młodszy zagłuszył jego śmiech, całując go w roześmiane usta. Jednak pocałunek nie trwał długo, oderwali się od siebie i śmiali się jeszcze parę minut, bez żadnej konkretnej przyczyny. Kiedy częściowo już się uspokoili, Frank postanowił kontynuować, zdjął swoją koszulkę, a później pomógł Gerardowi z jego. Odłożył ubrania, po czym położył się obok czarnowłosego i delikatnie odwrócił go, tak żeby leżeli naprzeciwko siebie, twarzą w twarz. Posłał mu uroczy, ale jednocześnie dość figlarny uśmieszek i ponownie przywarł do jego ust. Dotykał rozgrzanego ciała Gerarda, który robił to samo, sprawiając Frankowi ogromną przyjemność. Młodszy otarł dłonią o erekcję wyższego, przez co zielonooki jęknął z rozkoszy i zniecierpliwiony zaczął rozpinać spodnie swojego chłopaka i cichymi słowami domagać się o więcej. Frank jednak nie śpieszył się, powoli całował go po szyi, później po ramionach i klatce piersiowej. W tym czasie, Gerard zdążył już zdjąć jego dolną część garderoby, co nie poszło mu tak łatwo, bo czarnowłosy znacznie utrudniał mu to zadanie.
- Zajmę się wszystkim, nie śpiesz się tak - złotooki zaśmiał się cicho i pogłaskał swojego chłopaka po czarnych włosach.
Gee próbował spełnić prośbę młodszego, jednak nie potrafił już myśleć racjonalnie, ani panować nad sobą. Ciągle błagał Franka o coś więcej, bo tamten cały czas jedynie całował go po twarzy i czasem, ewentualnie zostawiał mu na szyi malinki. W końcu, rozpiął rozporek w jeansach starszego i ściągnął je z niego.
- Frank, bo zanim zaczniesz, to... Mogę ci coś pokazać? - zapytał niepewnie, nagle przypominając sobie o czymś. Złotooki pokiwał głową z potwierdzeniem.
Gerard znowu objął prowadzenie, sprawiając, że tym razem Frank ponownie był podekscytowany i czekał na jakiś ruch starszego, który wiedział znacznie więcej od niego. Czarnowłosy poprosił niższego, żeby położył się na plecach, co szybko wykonał. Zdjął z niego bokserki, po czym nie odzywał się i nic nie robił przez pewną chwilę.
- Kurwa, nie wiem jak to zrobić, jak się za to zabrać - stwierdził szczerze. - Też przeczytałem o tym dawno temu, ale... Boję się, mam wrażenie, że zrobię coś źle...
- Przestań, będzie dobrze, nie stresuj się, będę mówić, jeśli coś byłoby nie tak - uspokoił go Frank. - Działaj, ja czekam - odparł jeszcze i uśmiechnął się zachęcająco.
Zielonooki subtelnie oblizał członka swojego ukochanego, po czym zaczął powtarzać tę czynność i z każdym razem wykonywać ją coraz pewniej. Jednak w pewnej chwili przerwał, na co Frank lekko się oburzył.
- Gee, było świetnie, dlaczego akurat przerywasz?
- No wiesz... Chciałeś mi się odwdzięczyć, a gdybym zrobił to do końca, wątpię, żebyś miał okazję to jeszcze dzisiaj spełnić...
- Więc po co mi to pokazywałeś? - zapytał zawiedziony.
- No bo... - zarumienił się i cieszył się, że Frank nie ma możliwości zobaczenia tego w takim świetle, a raczej jego braku. - chciałbym, żebyś, no... Zrobił to dla mnie... Oczywiście jeśli chcesz... - złotooki zachichotał cichutko przez zawstydzenie Gerarda, które czarnowłosy uważał za tak urocze i niewinne.
- W porządku, pod warunkiem, że niedługo dokończysz to, co przed chwilą zacząłeś.
- Oczywiście, dokończę, obiecuję. Mogłem w sumie zrobić to wcześniej, ale jeszcze na to nie wpadłem...
- Dobrze, spokojnie, rozumiem. Teraz pozwól, że się tobą zajmę...
Frank ukucnął i popchnął lekko Gerarda, aby znalazł się na śpiworze, po czym zdjął z niego bieliznę i zabrał się za upragnioną przez zielonookiego czynność. Starał się, robić to tak delikatnie i dokładnie, co raczej mu się udawało, gdyż jego chłopak głośno jęczał, co było oznaką dla Franka, że tamtemu się podobało.
- Fra-frankie... Teraz spróbuj go possać, proszę - wysapał. - Nie zaprezentowałem już tego na tobie, ale ufam ci i wierzę, że zrobisz to cudownie.
Złotooki okropnie się wahał, Gerard mu zaufał, ale bał się, że będzie w tym beznadziejny i zawiedzie oczekiwania czarnowłosego. Odważył się jednak i do swoich ust wziął główkę penisa i zaczął spełniać prośbę Gerarda, ssając powoli jego członka. Starszy cały czas wydawał z siebie jęki rozkoszy, w ogóle się nie hamując.
- Frank, chyba za chwilę... - wysapał ciężko po jakimś czasie, zaraz po czym usta młodszego wypełniła ciepła ciecz.
Chłopak jak najdelikatniej wyjął ze swoich ust penisa Gerarda, po czym błyskawicznie wypluł płyn zgromadzony w jego jamie ustnej.
- Gee, możesz mi proszę powiedzieć, co to jest? - powiedział, po czym szybkim ruchem dłoni otarł swoje usta. - W sensie, nie raz to u siebie widziałem, ale teraz jest tego tyle i ja pierdolę, o co chodzi...
- Kwiatuszku, to sperma, ten płyn, dzięki któremu powstają dzieci. Niedobrze, że ją wyplułeś, będziemy musieli później umyć podłogę w namiocie i może wywołamy podejrzenia mamy i Mikey'ego. A co do pierdolenia, to Franuś... Jeszcze mnie nie pierdolisz, ale myślę, że powinieneś to zmienić - niższy przewrócił oczami, jednocześnie śmiejąc się cicho.
- Dobrze, już się za to zabieram - wyszeptał.
Wepchnął dwa palce do ust wyższego, który zaraz dokładnie przejechał po nich językiem. Frank westchnął z podniecenia i zaskoczenia, po czym wyjął je z jamy ustnej starszego. Najpierw wsunął w jego odbyt tylko palec wskazujący, co wywołało cichutkie jęknięcia Gerarda i wiercenie się. Po chwili dołożył środkowy palec, na co czarnowłosy wygiął się i zastękał głośniej. Złotooki jeszcze chwilę poruszał palcami wewnątrz ciała chłopaka, nad którym pochylił się. Starszy zaczął go namiętnie całować, jednakże co chwilę przerywał tę czynność i odrywał swoje wargi od twarzy Franka, żeby zaczerpnąć tchu albo zastękać z rozkoszy. Niższy wyjął palce z ciała czarnowłosego, aby z jak największą czułością wejść swoim przyrodzeniem w rozgrzane ciało Gerarda. Od razu zaczął poruszać biodrami, wpatrując się w rozpalonego czarnowłosego, który wyjękiwał imię swojego ukochanego i wiercił się, leżąc na śpiworze.
- Fr-raank, jak ty na mnie działasz - powiedział po kilku minutach. - przez ciebie zaraz znowu dojdę i będzie więcej sprzątania - wysapał, a złotooki przyśpieszył swoje ruchy, na co uzyskał głośniejsze stękanie chłopaka pod nim.
Gerard usłyszał dość głośny jęk młodszego i zaraz poczuł ciepło rozchodzące się po jego ciele, które powodowało przyjemne uczucie w jego brzuchu. Po chwili odetchnął i także doszedł, przeogromnie szczęśliwy z już ubiegłego rozwoju zdarzeń. Frank przywarł jeszcze mocno do jego wilgotnych warg, po czym wyszedł z jego nadal rozgrzanego ciała i położył się obok Gerarda, przykrywając ich kocem. Objął go jedną ręką, a starszy ułożył głowę na jego ramieniu. Frank popatrzył na jego zarumienioną twarz, rozchylone wargi i pogłaskał go po policzku.
- Jesteś taki słodziutki - powiedział uśmiechnięty. - O wiele lepiej nadajesz się do tej roli.
- Czy stwierdzasz, że źle to robiłem? - odparł Gerard, udając zdenerwowanie.
- Nie, oczywiście, że nie, głupku. Ale zdaje mi się, że wypadliśmy lepiej, niż popołudniu.
- To dlatego, że to był drugi raz. Kiedy będzie trzeci i ja znowu będę na górze, będzie jeszcze lepiej - puścił oczko do Franka, który zaśmiał się szczerze. - Tak właściwie to... Nadal mi mało wrażeń - zachichotał cichutko - i mógłbym dokończyć to, co zacząłem wcześniej, jeśli chcesz...
- Naprawdę? - zapytał, nie dowierzając.
- Tak, naprawdę - odparł z uśmiechem.
- Myślałem, że jesteś padnięty i nie będziesz w stanie nawet ze mną porozmawiać - mówił ucieszony.
- Mylisz się. Jestem nieco zmęczony, ale tej nocy już raczej nie zasnę - wyznał.
Gerard po chwili założył z powrotem bokserki i spodnie, po czym wrócił do otulonego w kocu Franka i ucałował go. Zrzucił z niego nakrycie i zabrał się za sprawienie czarnowłosemu kolejnej przyjemności. Na początku, zaczął delikatnie lizać penisa ukochanego, tak jak zaczynał wcześniej. Złotooki wzdychał głośno, czekając na dalszy rozwój zdarzeń. Gerard po jakimś czasie zdecydował się zacząć lekko ssać przyrodzenie młodszego, który na ten ruch wydobył z siebie parę głośnych jęknięć. Był bardzo zadowolony z tej sytuacji, na usta cisnął mu się uśmiech, całym sobą odczuwał przeogromne szczęście, spełnienie i błogość. Po pewnym czasie, Frank, przepełniony radością i jednoczesnym uspokojeniem doszedł, więc po chwili Gerard zaprzestał pieszczoty i położył się obok niższego.
- Dziękuję - odezwał się Frank i popatrzył w błyszczące w mroku oczy czarnowłosego.
- Ja też dziękuję - odpowiedział szeptem.
Obaj po przeżyciu tak silnych i cudownych emocji, pomimo że byli śpiący i zmęczeni, nie kładli się spać. Prawie całą noc rozmawiali, mogłoby zdawać się, że znają siebie nawzajem już perfekcyjnie, jednakże nie była to prawda. Z każdą wymianą zdań dowiadywali się o sobie czegoś nowego, a rozmowa tamtej nocy wydawała się dla nich wyjątkowo magiczna i wspaniała. Ostatecznie, znużeni, zasnęli nad bardzo wczesnym rankiem.
•••
Po południu, śpieszyli się, żeby zdążyć na pociąg, ponieważ obudzili się zdecydowanie za późno, a żaden z nich nie wpadł na to, żeby ustawić budzik w telefonie Franka.
Na przystanek dotarli akurat na czas i wyczerpani usiedli na miejsca. Niższy od razu zapadł w sen, po oparciu się na ramieniu Gerarda, który nie mógł pozwolić sobie na zaśnięcie, bo musiał pilnować tego, kiedy mają wysiąść.
Po niecałych dwudziestu minutach, wysiedli ze środku komunikacji miejskiej i zaczęli iść w stronę domu. Przez ich niewyspanie, droga, którą musieli pokonać pieszo, mijała im bardzo mozolnie. W końcu znaleźli się przed swoim upragnionym blokiem.
- No więc... Wracamy do codzienności - odparł zielonooki, na co Frank pokiwał głową.
- Tak, ale... Nigdy nie zapomnę tego wyjazdu i za parę miesięcy, kiedy znowu będzie cieplej, powinniśmy go powtórzyć.
Nie wierzę, że to napisałam XDDDD
Doceńcie mnie, nie każdy autor w jednym rozdziale doprowadza postacie do sześciu orgazmów. Ale byli niewyżyci w tym rozdziale xD
A w ogóle to jeszcze epilog i koniec w sumie smutno mi z tego powodu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro