12.
- Jeszcze raz was przepraszam - powiedział Frank przy śniadaniu kolejnego dnia.
- Przestań, przecież wiesz, że się nie złościmy - odpowiedziała Donna. - Pamiętaj, że zawsze możesz na nas polegać i powinieneś mówić nam o wszystkim, co cię dręczy, żeby nie dochodziło do takich sytuacji.
Frank wziął te słowa do serca i obiecał sobie, że będzie informował ich o wszystkim, co go niepokoi i z czym czuje się źle.
Mijały kolejne dni i zaczął się czerwiec. Złotooki potrafił już czytać książki i zagrać łatwe melodie na gitarze. Gerard był z niego bardzo dumny i ciągle chwalił przyjaciela.
•••
Pewnego burzowego popołudnia, Frank siedział na łóżku i próbował zagrać jakieś własne melodie. Gerard siedział przy biurku i czytał komiks, jednak później odłożył go i zwrócił się do czarnowłosego.
- Bardzo dobrze ci to wychodzi - niższy zaśmiał się i lekko zarumienił.
- Skoro ciągle mówisz, że wszystko tak dobrze robię, to może należy mi się nagroda? - zapytał i uśmiechnął się.
- A czego sobie życzysz? - zaśmiał się.
- Chcę żebyś mi zaśpiewał. Pamiętam kiedy mówiłeś, że lubisz śpiewać, więc proszę, zrób to dla mnie - spojrzał na niego błagalnym wzrokiem, odkładając na bok gitarę.
Gerard zastanowił się chwilę. Ostatnio, myśląc o Franku napisał piosenkę. Wpadł na pomysł, że może śpiewając ją, łatwiej wyzna mu swoje uczucia i zrobi to teraz w tej chwili, nie będzie już zwlekać.
- W porządku, zaśpiewam - w oczach Franka pojawiły się iskierki szczęścia i podekscytowania.
Gerard wziął głęboki oddech, przez jego głowę przeszło jeszcze wiele negatywnych myśli, ogarnął stres, ale postanowił, że zaśpiewa tę piosenkę mimo wszystko.
- These are the eyes and the lies of the taken
These are their hearts but their hearts don't beat like ours
They burn 'cause they are all afraid
For every one of us, there's an army of them
But you'll never fight alone
'Cause I wanted you to know
That the world is ugly
But you're beautiful to me
Well are you thinking of me now
These are the nights and the lights that we fade in
These are the words but the words aren't coming out
They burn 'cause they are hard to say
For every failing sun, there's a morning after
Though I'm empty when you go
I just wanted you to know
That the world is ugly
But you're beautiful to me
Are you thinking of me
Like I'm thinking of you
I would say I'm sorry, though
Though I really need to go
I just wanted you to know
I wanted you to know
I wanted you to know
I'm thinking of you every night, every day
These are the eyes and the lies of the taken
These are their hearts but their hearts don't beat like ours
They burn 'cause they are all afraid
When mine beats twice as hard
'Cause the world is ugly
But you're beautiful to me
Are you thinking of me
Like I'm thinking of you
I would say I'm sorry, though
Though I really need to go
I just wanted you to know
That the world is ugly
But you're beautiful to me
Are you thinking of me
Stop your crying, helpless feeling
Dry your eyes and start believing
There's one thing they'll never take from you
Frank jak zaczarowany słuchał piosenki aż do samego końca. Wpatrywał się w śpiewającego i zastanawiał się nad sensem słów, ale wzruszył się tak mocno, że z jego oczu wypłynęło kilka pojedynczych łez.
- Pięknie śpiewasz, to było naprawdę cudowne i świet...
- Kocham cię - przerwał mu w połowie słowa, był już bardzo zniecierpliwiony i chciał to w końcu powiedzieć. Poczuł, jak na jego blade policzki wkrada się rumieniec, a on spuścił głowę i mówił dalej - Ale nie jak przyjaciela, tylko, no wiesz... - powiedział szybko. Złotooki popatrzył na niego jednocześnie uszczęśliwiony i zaskoczony. Gerard, nie podnosząc głowy, usiadł obok niego na łóżku. - To piosenka o tobie - spojrzał w jego oczy i wpatrywał się w nie jak zahipnotyzowany i czuł, że zaraz ich relacja zostanie zburzona przez to co powiedział. Frank jednak ujął jego dłonie, na co wyższy, pełen nadziei, lekko się uśmiechnął.
- Ja też cię kocham - uśmiechnął się przez łzy wywołane ciągłym wzruszeniem.
Gerard spojrzał na niego jakby z niedowierzaniem, a później zaczął się śmiać. Płakał też ze szczęścia i mocno przytulał czarnowłosego, który także się śmiał. Odczuwali niebywałe szczęście, że w końcu podzielili się swoimi uczuciami i teraz mogą być naprawdę szczęśliwi. Gee oderwał się od niższego i złożył na jego ustach krótki, nieśmiały i delikatny pocałunek.
- Co ty robisz? - zapytał rozbawiony Frank, który nie był przygotowany na taki zwrot akcji.
- Tak okazuje się miłość, nie mówiłem ci nigdy?
- Nie... Ale podoba mi się to - tym razem złotooki pocałował wyższego.
Uśmiechnęli się do siebie po zakończeniu tej krótkiej czynności, wciąż trzymali się za dłonie . Mieli wrażenie, że zaczynają nowy rozdział w swoim życiu. Czuli się wyjątkowo, mogąc kochać i być kochanym. Gerard nie spodziewał się nawet, że Frank czuje to samo. Zaczął rozmawiać z nim, mówił, że naprawdę go kocha i nie chce nigdy go stracić. Nawiązywał do piosenki, twierdząc, że świat jest jaki jest, ale mimo to mają siebie. Frank wsłuchiwał się w jego słowa, na które potakiwał i wpatrywał się w niego z podziwem. Kiedy zielonooki powiedział już wszystko, co chciał przekazać, ujął swoją dłonią podróbek niższego i po raz kolejny pocałował. Tym razem, pocałunek trwał dłużej, a Gee włożył w niego swoje całe serce. Chciał pokazać, że naprawdę zależy mu na Franku, bo nie umiał wypowiedzieć tego w słowach. Jego marzeniem w tamtej chwili było tylko mówienie złotookiemu jaki jest cudowny, trzymanie go w ramionach i co jakiś czas składanie pocałunków na jego wspaniałych ustach.
Przytuleni położyli się wygodnie na łóżku. Już nic nie mówili, bo czuli, że powiedzieli sobie wszystko, a teraz będą po prostu cieszyć się swoją obecnością. Słyszeli tylko swoje oddechy i burzę, która szalała za oknem. W tamtej chwili nie potrzebowali niczego więcej, oprócz siebie nawzajem.
•••
Po jakimś czasie zasnęli we wzajemnym uścisku, jednak z racji, że był wtedy jeszcze wczesny wieczór, wyższy obudził się w środku nocy. Wiedział, że nie będzie w stanie zasnąć ponownie, więc nieruchomo leżał na łóżku. Ku jego zdziwieniu, parę minut po swoim przebudzeniu, zauważył, jak Frank rusza się i za chwilę otwiera oczy.
- Nie śpisz? - złotooki zapytał cicho zaspanym głosem.
- Jak widać. Za wcześnie poszliśmy spać, już nie zdołam zasnąć - odparł.
- Ja też.
- W takim razie, może wstaniemy, zjemy coś i... Zabiorę cię na randkę, widziałem, gdzie mama chowa klucze. Nikt nie zdoła nas spostrzec w takiej ciemności, o tak późnej godzinie.
- Dobrze, ale co to randka? - młodszy jak zazwyczaj, nie zrozumiał danego słowa wypowiedzianego przez Gerarda.
- To spotkanie dwóch osób w celu lepszego poznania się i może zawarcia też bardziej romantycznych interakcji, jeśli jest już wiadome, że są zakochani.
- Możesz mówić tak, żebym zrozumiał? - zapytał nieśmiało młodszy, na co Gerard uśmiechnął się ciepło.
- Te romantyczne interakcje to na przykład przytulanie się, składanie pocałunków... No więc, pójdziesz ze mną na randkę?
- Tak - cicho przytaknął.
- Zrobię nam coś do jedzenia, a ty przygotuj się, weź prysznic, przebierz się. Tylko niepostrzeżenie, bez hałasu, żeby przypadkiem kogoś nie zbudzić, inaczej nasz plan się nie uda - Frank pokiwał głową, zabrał z szafy ubrania i bezszelestnie wyszedł z ich pokoju i skierował się do łazienki.
Gerard, w tym czasie szybko udał się do schowka i wziął z szafki płatki, a z lodówki mleko i sok. Nie mógł poświęcić wiele czasu na przygotowanie śniadania, bo chcieli szybko wyjść z domu i spędzić ze sobą jak najwięcej czasu. Poszedł do kuchni, wyjął miski, nalał do nich mleko i wsypał płatki, zaraz wyciągnął też z szuflady łyżki. Usiadł przy stole, zaczął jeść swoją porcję, czekając na powrót Franka.
Kilkanaście minut później, chłopak wyszedł z łazienki i usiadł przy stole z chęcią zjedzenia miski płatków. Gerard wypił kilka łyków soku pomarańczowego z kartonowego opakowania i stwierdził, że teraz on musi przygotować się na ich wyjście. Z tego powodu, Frank został sam w kuchni, rozmyślając co będzie robił ze starszym chłopakiem w mieście o tak późnej godzinie. Zgadywał, że pewnie będą rozmawiać i spacerować w ciemności pośród różnych budynków. Nie martwił się tym, że ktokolwiek może ich znaleźć. Gerard mówił, że jest późno i nikt nie będzie w stanie ich rozpoznać, a on zgadzał się z tym stwierdzeniem. Miał tylko nadzieję, że Mikey i Donna nie odkryją ich sekretu.
Wyższy pojawił się z powrotem w kuchni, kiedy Frank zjadł już swoje płatki i wypił trochę soku. Zielonooki skierował się w stronę jednej z szafek i wyjął z niej klucze.
- Idziemy? - zapytał, na co niższy przytaknął i wstał od stołu.
Opuścili kuchnię, gasząc w niej światło, włożyli jeszcze buty, otworzyli drzwi za pomocą klucza i niezauważeni wymknęli się z mieszkania.
Po chwili znaleźli się już przed blokiem, zadowoleni z podjętej decyzji o opuszczeniu ich domu. Gerard chwycił dłoń Franka, na co młodszy posłał mu promienny uśmiech. Na niebie nie widniały gwiazdy czy też księżyc, bo zostały zasłonięte przez duże chmury. Kilka lamp ulicznych świeciło nikłym światłem, cała ta sceneria powodowała lekko mroczny, ale jednocześnie spokojny klimat. Zielonooki prowadził niższego przez znaną im drogę. Nie bał się, że zabłądzi przez ciemność, dokładnie wiedział którędy iść, nigdy nie mógł zapomnieć, jak dotrzeć do tego miejsca, nawet w mroku. Po kilku minutach znaleźli się przy murku, przy którym spotkali się po raz pierwszy i też tym, na którym siedzieli, kiedy bardzo oficjalnie zostali przyjaciółmi i złożyli sobie kilka obietnic. Gerard po chwili usiadł na niego, zaraz po tym, zrobił to też Frank, który momentalnie, bez słowa wtulił się w wyższego, obejmując go rękami. Niższy uśmiechnął się, czując ciepło ciała swojego ukochanego i słysząc jego rytmiczne bicie serca. Będąc obok niego, jego strach ulatniał się, doznawał jedynie poczucia bezpieczeństwa i troski. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie w stanie się tak poczuć, że obecność czyjejś osoby pozbawi go obaw o przyszłości. W tamtym momencie był naprawdę szczęśliwy i chciał, żeby zostało już tak na zawsze.
Gerard nadal nie mógł uwierzyć, że Frank podziela jego uczucia, że go kocha i pragnie jego bliskości. Czuł się niesamowicie z tą świadomością, radował się całym sercem, kiedy drobny chłopak oplatał go swoimi rękoma i wtulał w klatkę piersiową, wyższy zaczął głaskać go po puszystych włosach, które przez zbyt długą grzywkę często wpadały mu do oczu.
- Gee? - Frank odezwał się cicho, przerywając ciszę - Mówiłeś wtedy, kiedy siedzieliśmy w schowku, że gdy ludzie są zakochani, są w związkach. Więc my jesteśmy w takim związku? - mówił wpatrzony w zielone tęczówki wyższego, który uśmiechnął się ciepło.
- Tak, Frank jesteś moim chłopakiem. A ja twoim - złotooki odwzajemnił uśmiech i mocniej przytulił się do czarnowłosego.
- To tak cudownie brzmi. Jesteś moim chłopakiem. Tylko moim - Gerard zaśmiał się lekko i pocałował ukochanego w policzek.
Rozpoczęli kolejną rozmowę, podczas której mówili jedynie szeptem, cieszyli się tym świetnym i krótkim momentem w ich życiu. Po jakimś czasie zeszli z murku i postanowili trochę pospacerować. Trzymali się za ciepłe dłonie, przemierzając wąskie uliczki pomiędzy budynkami. Chmury odsłoniły okrągły księżyc, który blaskiem rozświetlał troszkę otaczający mrok. Chłopcy wciąż rozmawiali, nieśmiało śmiali się, zakrywając wtedy usta dłonią. W pewnym momencie, Gerard zatrzymał się, więc Frank spojrzał na niego pytającym wzrokiem.
- Muszę powiedzieć ci to znowu. Przyzwyczajaj się, że będę ci to mówił wiele razy, zupełnie bez powodu. Kocham cię - stwierdził wpatrzony w złote oczy młodszego jak w jakieś cudowne arcydzieło, po czym nie czekając na jego odpowiedź, ujął w dłonie jego przepiękną twarz, po chwili złożył na ustach słodki pocałunek.
Frank zafascynowany tym nagłym i niebywale przyjemnym gestem, poczuł jak nogi się pod nim uginają, miał wrażenie, że zaraz upadnie. Zdecydowanie nie był przygotowany na taki ruch, ale nieśmiało oddał pocałunek, na co Gerard objął go w pasie jedną ręką, przyciągając go mocniej do siebie, drugą dłonią cały czas dotykał zaróżowionego policzka czarnowłosego. Złotooki, mimo że został już któryś raz obdarowany pocałunkiem ze strony wyższego, nie wiedział do końca co powinien zrobić, chociażby ze swoimi rękami. Lekko zagubiony w całej sytuacji, delikatnie objął całującego go chłopaka i oddał się błogiej i niczym wyśnionej chwili.
Gerard po paru minutach oderwał się od Franka i ponownie spojrzał na niego z czułością. Młodszy czuł się niesamowicie, ktoś traktował go z miłością i chociaż na jakiś czas w swoim zazwyczaj okropnym życiu mógł odnieść wrażenie, że w czyichś oczach jest ważny i potrzebny.
- Też cię kocham - odpowiedział Frank, a na jego słowa, Gerard zareagował uśmiechem.
Zielonooki znów złapał ukochanego za dłoń i stwierdził, że powinni wracać do domu, bo niebo powoli się rozjaśniało, co oznaczało, że niedługo będzie czwarta nad ranem. Frank ze zrozumieniem pokiwał głową i w kilkanaście minut zdążyli dotrzeć już do mieszkania. Uznali, że przebiorą się i znów położą do łóżka. Kiedy szczęśliwi z powodu udanego wyjścia, ułożyli się wygodnie pod kołdrą, złotooki zadał Gerardowi pytanie.
- Czy kiedyś znów pójdziemy na taką randkę? - wyższy uśmiechnął się smutno, co nieco zaniepokoiło czarnowłosego.
- Myślę, że tak.
- W tej piosence dla mnie... - zaczął znowu Frank. - Którą śpiewałeś mi wieczorem... Tam był pewien fragment, mówiący o tym, że musisz odejść... Co miałeś na myśli? - zapytał ze zmartwioną miną.
- To pewna przenośnia. Po prostu wpadłem niedawno na taki pomysł...
'The World Is Ugly' zainspirowało mnie do napisania całego opowiadania, więc musiało się tu pojawić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro