„would you like to pretend a bit more?"
Messi nigdy nie był najlepszy w podejmowaniu decyzji, a tym bardziej w mówieniu prawdy, szczególnie po tak długim czasie. Jego narzeczeństwo nie istniało od blisko trzech miesięcy i był prawie pewien, że powiedział o tym wszystkim swoim najbliższym. O tym, że tak nie było uświadomił go telefon od jego rodziców, którzy jak co roku zapraszali Leo wraz z Neymarem na święta. Z tym samym Neymarem, z którym nie miał nawet najmniejszego kontaktu od kilku miesięcy i w zasadzie to nie chciał go mieć. Chociaż to nie było do końca tak, że Messi zapomniał im powiedzieć, że Brazylijczyk już dawno nie istniał w jego życiu. Prawdę mówiąc, trochę bał się reakcji Jorge i Celii. Głównie Celii. Jego rodzice byli wręcz zakochani w Neymarze, a Leo czasami miał wrażenie, jakby kochali go bardziej od niego, od ich własnego syna. Być może Lionel po prostu nie chciał im łamać serca tą informacją. A być może po prostu chciał uniknąć nieprzyjemnych pytań i niezadowoleń typu „byliście taką piękną parą, co się stało?", „Neymar na pewno nic złego nie zrobił", czy „na pewno jeszcze kiedyś do siebie wrócicie". Nie potrzebował wysłuchiwać wiązanki swojej rodziny, by dali sobie jeszcze jedną szansę. Był pewien, że to rzecz, którą na pewno by usłyszał, gdyby powiedział, że on i Ney już nie byli razem. Poza tym, to jego życie i to on decydował kto i o czym powinien wiedzieć.
Sęk w tym, że zatajenie takiej informacji przed rodzicami nie było najlepszym pomysłem.
Leo przesłodzonym głosem pożegnał się ze swoją mamą, gdy przez ostatnie kilka minut rozmawiał z nią przez telefon. Rozłączył się tak szybko, jak tylko mógł i odrzucił urządzenie na drugi koniec kanapy. Schował twarz w dłonie, mając ochotę krzyczeć. Nie ze szczęścia, a z czystej frustracji, ponieważ był kompletnym idiotą. W jednej chwili pożałował, że jego rodzice nie byli pierwszymi osobami, które dowiedziały się o jego zerwaniu z Neymarem. To w zasadzie do niczego go nie zmuszało i bez większych konsekwencji mógł powiedzieć o tym teraz, gdy Celia zapraszała ich po raz kolejny na wigilijną kolację, ale zamiast tego, Leo zwyczajnie przyjął zaproszenie, tym samym ciągnąc kłamstwo o jego związku.
Zgodził się przyjść z Neymarem na Wigilię.
W jaki sposób miał się teraz z tego wykręcić? Dał swojej mamie do zrozumienia, że ich syn nie był singlem, że on i jego partner byli szczęśliwym narzeczeństwem, które planowało coraz to większe kroki, typu ślub i dzieci. To przecież nigdy się nie wydarzy, bo gdyby Leo miał spojrzeć jeszcze raz w życiu na swojego byłego faceta, to zwymiotowałby obiad z Pierwszej Komunii Świętej. Ten człowiek doprowadzał go do istnego szału, nie powinien mieć więc problemu z powiedzeniem wszystkim, że zerwali. Więc co poszło nie tak?
Wahał się jeszcze przed zakończeniem rozmowy, czy lepiej nie powiedzieć prawdy, ale jego mama była zbyt podekscytowana ich odwiedzinami. Mógłby się założyć o cały swój majątek, że jego ojciec również, bo tak samo uwielbiał Neymara. Obaj cieszyli się, że zobaczą swojego syna i zięcia. I oczywiście – syna zobaczą, gorzej z niedoszłym zięciem.
‿‿‿‿
To się nie uda, to za cholerę się nie uda, on musiałby być większym debilem ode mnie, Leo powtarzał w myślach, gdy siedział za kółkiem samochodu i nerwowo skubiąc swoją wargę, kierował się pod adres młodszego mężczyzny. Niejednokrotnie myślał o zawróceniu i o tym, że był gotowy przyznać się swoim rodzicom, że Neymar nie był już jego narzeczonym, a on był zwyczajnym tchórzem, bo nie wspomniał o tym wcześniej. Ale koniec końców tak nie zrobił i już niedługo później podjechał pod ozdobiony kolorowymi lampkami niewielki budynek.
Co łączyło ich dwójkę? To chociażby zamiłowanie do świąt. Oboje uwielbiali świąteczną atmosferę, dekorowanie domu, robienie sobie nawzajem prezentów, śpiewanie piosenek, oglądanie tematycznych filmów, spędzanie tego magicznego czasu ze swoimi rodzinami. Leo aż zatęsknił za wspólnym robieniem pierniczków. Zawsze musieli ubrudzić całą kuchnię i przy okazji siebie. Tak naprawdę dużo rzeczy ich łączyło; w końcu byli parą przez kilka lat, więc to nie tak, że nie mieli wspólnych zainteresowań czy poglądów. Z czasem po prostu przestali się dogadywać, ich związek zaczął być dla nich uciążliwy, nie czerpali z niego żadnej satysfakcji, a im dalej, tym więcej kłótni odbyli. Leo sam nie wiedział, co do końca było powodem, dla którego Neymar stał się najbardziej denerwującą osobą na świecie, ale to nie była rzecz, o której chciał teraz myśleć.
Chociaż powinien, bo to mogło go powstrzymać od wpadnięcia na tak głupi pomysł.
Stał przed drzwiami, wpatrując się w widniejącą na nich liczbę 11 i bez wahania zapukał dwukrotnie. Pomimo tego, że dom był oświetlony przez lampki, w środku było ciemno. Leo bał się, że nie zastanie Neymara i jego plan nie wypali, a wtedy będzie musiał przyznać się do wszystkiego swoim rodzicom, co przecież wydawało się być najprostszym wyjście z tej sytuacji, ale Argentyńczyk lubił sobie wszystko komplikować jeszcze bardziej.
Oby jednak się mylił.
W międzyczasie marznął z zimna i przeklinał się w duchu, że nie potrafił zadbać odpowiednio o swoje zdrowie, ale nie to było jego największym problemem w tym momencie. Stał jak idiota przez bliskie dwie minuty, drżąc z chłodu, jego dolne zęby uderzały o te górne, a serce biło mu jak szalone na wypadek, gdyby Neymar zebrał się, by otworzyć drzwi. Niedługo potem doszedł do wniosku, że jego obecność było tutaj zbędna, jego świetnie obmyślony plan prawdopodobnie nigdy by nie wypalił, już pomijając fakt, że Santosa nie było w domu.
Nie mógł prosić go o coś tak absurdalnego, jak udawanie jego narzeczonego, jakby gdyby nigdy nic, jakby nic się nie stało, ponieważ Leo był idiotą, spieprzył sprawę po całości i nie umiał tego naprawić. Nie może go o to prosić. Co jeśli Ney kogoś miał? Nie chciał mu zniszczyć związku swoimi widzimisię.
Dlaczego dopiero teraz to zrozumiał?
Wziął głęboki oddech i po krótkim namyśle, w końcu odwrócił się na pięcie, chcąc już odchodzić, gdy nagle usłyszał charakterystyczny dźwięk otwierających się drzwi. Wstrzymał powietrze w płucach, wzdłuż kręgosłupa Leo przeszedł gorący dreszcz, a kolana ugięły mu się pod jego własnym ciężarem, kiedy do jego uszu dobiegł znajomy głos.
— Przepraszam?
Jestem jeszcze głupszy, niż myślałem, stwierdził w swoich myślach i zastanawiał się, czy ruszyć przed siebie czy stanąć twarzą w twarz z niegdyś największą miłością swojego życia. Wypuścił powietrze przez nos, przymknął na moment powieki, po czym zebrał się na odwagę, by obrócić się z powrotem. Otworzył oczy, a jego obiektem widzenia stał się niewiele wyższy mężczyzna, który wpatrywał się zdumiony w stojącego przed nim Messiego. Leo też był zszokowany jego widokiem. Spodziewał się, że mógł zobaczyć Ney'a, w końcu po to tutaj przyjechał, ale najwidoczniej nie był na to przygotowany. Wbrew temu, co stało się między nimi, Messi nie mógł zaprzeczyć, że jego były narzeczony był przystojnym, jak nie najprzystojniejszym facetem, jakiego kiedykolwiek widział. I nic się nie zmienił od ich zerwania. A wyglądał nawet lepiej niż te trzy miesiące temu. Wyglądał, jakby rozstanie mu służyło, a Lionel stał teraz przed nim i chciał go poprosić o udawanie pary przez jeden dzień. Absurd. W ogóle nie powinno go tutaj być.
— Pomyliłeś adresy? — głos Brazylijczyka wyrwał go z myślenia, więc Messi pokręcił tępo głową, nadal wpatrując się w oczy mężczyzny.
— Nie, ja... uh, mam sprawę do Ciebie — zająkał się i westchnął, przygryzając dolną wargę. — Mogę wejść? Zamarzam — normalnie by o to nie prosił, ale naprawdę zamarzał.
Neymar uniósł brew do góry, najwidoczniej nadal nie rozumiejąc obecności swojego byłego. Nic dziwnego; Leo w końcu jeszcze nic nie powiedział. Teraz tylko modlił się, aby Ney był sam w domu, a nie z jakimś swoim potencjalnym partnerem. Inaczej zapadnie się pod ziemię.
— Wszystkie rzeczy zabrałeś trzy miesiące temu, nic nie zostało — mruknął Ney, mrużąc oczy, a Messi zacisnął usta.
Poza wyglądem nic się nie zmienił.
— Wiem. Nie po to tutaj przyszedłem.
— Więc po...
— Mogę wejść? — przerwał mu, nie potrzebując dodatkowych pytań. Było mu zimno, niemal drżał z chłodu i jedyne, czego teraz chciał, to trochę ciepła. — Proszę? — dodał po chwili, mając nadzieję że to załatwi ostatecznie sprawę.
Santos tym razem przewrócił oczami i już nic nie mówiąc, po prostu odsunął się od drzwi, by zrobić przejście swojemu gościowi. Leo bez słowa wślizgnął się do środka i niemal od razu rozejrzał się po wnętrzu domu, za plecami słysząc dźwięk trzaskających drzwi. Zdjął buty powolnym ruchem, po czym spojrzał na mężczyznę stojącego za nim, który przez ten cały czas obserwował jego ruchy.
— Herbaty, dziękuję, że pytasz — rzucił sarkastycznie Lionel, uśmiechając się przy tym sztucznie.
Nie zwracając na reakcję Neymara, odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę salonu, jakby był u siebie. Cóż, jeszcze do niedawna to był również jego dom. Znał każde pomieszczenie na pamięć, wiedział, gdzie był jaki pokój.
Kanapa stała dokładnie w tym samym miejscu, co za czasów, gdy tu mieszkał. Pozwolił sobie na niej usiąść z głębokim westchnieniem na ustach. Odkąd powiedział swojej mamie, że on i Ney przyjadą do nich na święta, zastanawiał się, co z kolei powiedzieć Neymarowi. Jak powinien to ubrać w słowa?
Jedno było pewne — nie powinno go tutaj być, a jednak wciąż się nie wycofał.
Ney wkrótce wrócił do Leo wraz z kubkiem gorącej herbaty. Położył go na stoliku przed nimi, po czym usiadł obok Argentyńczyka, któremu serce przyspieszyło jeszcze bardziej. Powoli zbliżali się do momentu, w którym Lionel powinien mu wszystko wytłumaczyć, a potem oczekiwać, że jego były partner zgodzi się pójść na ten wymyślony przez niego chory układ. Cóż, Neymar też nigdy nie należał do najnormalniejszych osób, więc łudził się, że nie będzie aż tak zaskoczony.
Brazylijczyk otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale wtedy Leo stwierdził, że to najlepszy moment, by zaczął i wystrzelił, przerywając mu:
— Moi rodzice myślą, że wciąż jesteśmy parą.
— Co? — wydusił z siebie młodszy.
Leo wiedział, że to było pytanie retoryczne, że Neymar je słyszał i na pewno nie chciał słyszeć tego drugi raz.
— Dlaczego tak myślą? — zapytał, a Lionel zacisnął wargi. Spodziewał się tego pytania.
— Cóóóż... może dlatego, że tak im powiedziałem? — na twarzy Leo pojawił się grymas, ale mimo to wyszczerzył się. Oczywiście sztucznie, bo ani trochę nie było mu do śmiechu.
— Czekaj, co?
— Boże, nie każ mi tego powtarzać — jęknął Messi, przecierając twarz.
— Nie, bo... nie... żartujesz sobie? — Ney najwidoczniej czekał na moment, w którym Lionel się zaśmieje albo uderzy go w ramię i krzyknie „żartowałem!". Ale on nigdy nie nadejdzie. — Dlaczego to powiedziałeś?
— Zmusili mnie do tego!
— Jak?! Przyłożyli Ci pistolet do skroni? — nagle wstał wyraźnie zdenerwowany.
Leo powinien spodziewać się takiej reakcji, ale w głębi duszy miał nadzieję, że inaczej się to rozegra.
— Odwołaj to.
— Nie mogę — powiedział, również wstając i teraz byli mniej więcej na tej samej wysokości. — To znaczy... kiedyś im powiem, ale nie teraz.
— Nie... Ty musisz żartować. Powiedz, że żartujesz — Neymar parsknął, kręcąc głową.
— Po prostu uwierz, że jestem zdesperowany, a moi rodzice zaprosili Cię na Wigilię! — w życiu nie wpadłby na tak głupi żart. Był tu tylko i wyłącznie dlatego, że naprawdę potrzebował pomocy swojego byłego.
— O Boże... i Ty się zgodziłeś?
— W przeciwnym razie nie byłoby mnie tutaj — wywrócił oczami. Czy był jakiś sposób na uniknięcie tych wszystkich głupich pytań?
— I co? Co niby mam zrobić z tą informacją? Sam mam im powiedzieć, że już nie jesteśmy razem? — cóż, to nie byłoby takie głupie; przynajmniej Leo nie musiałby tego robić. — Czy może udawać Twojego narzeczonego?
Lionel przemilczał pytanie Neymara, zaciskając usta w cienką linię, a to zdawało się być wystarczającą odpowiedzią dla Brazylijczyka. Miał tylko nadzieję, że nie zrobi z tego wszystkiego afery na całą Hiszpanię, a wcześniej go wyśmieje i wyrzuci z domu. Wiedział doskonale, że to najpewniej nie było mu na rękę, ale jeszcze nigdy wcześniej nie był tak załamany. Już naprawdę wolał udawać przez jeden dzień parę ze swoim byłym chłopakiem, niż przyznać się rodzicom, że był singlem. To złamało by im serce. Poza tym na pewno nie obeszłoby się od wnikania w szczegóły.
Kiedy Neymar zrozumiał, co Leo miał na myśli, przychodząc do jego domu, rozchylił wargi i zaczął kręcić głową na boki. Roześmiał się sucho i powiedział po chwili:
— Nie... nie, nie, nie... chyba nie chcesz mi powiedzieć, że...
— To tylko jeden dzień, błagam, Ney — Leo aż złożył ręce jak do modlitwy.
— Chyba oszalałeś! — Santos podniósł głos. — Nie mam zamiaru udawać Twojego chłopaka. Ledwo wychodziło mi to, kiedy faktycznie byliśmy razem — prychnął, przyglądając się Messiemu z ciągłym niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.
— Proszę... — był w stanie zrobić wszystko, aby tylko Neymar się zgodził.
Ten jednak znowu pokręcił głową, robiąc coś w rodzaju negatywnego tańca myśli, jakby starając się odgonić ten absurdalny pomysł.
— Nie, Leo, nie mam zamiaru brać udziału w tym cyrku. Słyszysz jak to w ogóle brzmi?
— Wiem... wiem, wiem, słyszę i zdaję sobie sprawę z tego, że nie powinno mnie tutaj być, ale dobrze wiesz, jak moi rodzice Cię uwielbiają. Złamałbym im serce, gdybym im powiedział, że nie jesteśmy już razem!
— Cóż, więc chyba będziesz musiał to zrobić — Neymar wywrócił oczami, cofając się w tył. — Możesz im życzyć ode mnie Wesołych Świąt, jeśli to ich ucieszy, a teraz pora, byś wyszedł.
Nie. Nie mógł go wyrzucić! Musiał się zgodzić.
— Ney, błagam Cię, to tylko jeden dzień — nadal wierzył, że uda mu się przekonać młodszego mężczyznę. — Nie mogę im popsuć świąt.
Zerknął w jego oczy, a z nich mógł wyczytać irytację i złość, że Leo w ogóle zwracał się z taką prośbą do niego.
— To nie mój problem. Dlaczego zawsze muszę za Ciebie naprawiać wszystkie sytuacje?
Westchnął ciężko, zdając sobie sprawę, że prosił o coś niemożliwego. Ale w jego sercu tliła się nadzieja, że Neymar zrozumie, jak bardzo go to wszystko przerastało. Tak, spieprzył sprawę tym, że nie powiedział prawdy od razu, ale to nie był najlepszy moment, by mówić ją teraz.
— Bo Ty zawsze byłeś lepszy w tym wszystkim. Wiesz, jak być charyzmatycznym i ujmującym — odparł. Z czasem zaczął nienawidzić przyznawania w czymkolwiek racji Neymarowi, ale to akurat była prawda, niestety. To zawsze Ney musiał naprostowywać wszystkie niewygodne sytuacje, bo miał gadane. Leo niekoniecznie. Prędzej zacząłby się jąkać, albo po prostu nic by nie powiedział.
Brazylijczyk spojrzał na niego z politowaniem, ale też z nutką złośliwości.
— No cóż, może powinieneś się nauczyć radzić sobie samemu — mruknął niemiłym tonem głosu. — Nie jestem Twoim ratownikiem i nie będę wiecznie na Twoje zawołanie.
Fakt, to prawda, Leo to wiedział, ale mimo to nie mógł pozbyć się uczucia rozpaczy, które go ogarniało.
— Pomyślałeś o tym, co by było, gdybym teraz nie był singlem? — Ney uniósł brew.
Trafne pytanie, ale tak, Lionel myślał o tym. Z tym, że po prostu przyjął scenariusz, że jego koszmar się nie spełni i Ney nie będzie miał żadnego chłopaka. Albo dziewczyny. Nigdy tak naprawdę nie określił swojej orientacji. Ale tak czy inaczej, jeśli miał być szczery, po prostu miał nadzieję, że wszystko pójdzie po jego myśli i nic nie stanie mu na drodze wdrążenia swojego absurdalnego planu w życie.
— A co? Masz kogoś? — zapytał Messi, jakby ta informacja miała mu teraz jakkolwiek pomóc.
— Nie — odparł.
— Więc co Ci szkodzi?
— Leo! — Neymar jęknął poirytowany. — To tak nie działa.
— Po prostu się zgódź, proszę!
— Nie.
— Proszę, tylko ten jeden dzień.
— Nie — powtórzył Santos, kręcąc przy tym ponownie głową.
— Nie musimy nawet rozmawiać, po prostu będziemy siedzieć obok siebie i...
— Tak, Twoi rodzice na pewno przemilczą fakt, że się do siebie nie odzywamy — przewrócił oczami, przebiegając palcami po swoich farbowanych włosach. Znowu miał jakiś głupi, niewytłumaczalny kolor na głowie, ale Leo przestał na to zwracać uwagę już po którymś samodzielnym farbowaniu z kolei.
Messi wiedział, że wszystko, co mówił, było takie pozbawione sensu, ale na ten moment nie mógł powiedzieć prawdy. Były święta, a Argentyńczyk nie mógł tak po prostu przyjechać samemu i zrobić swoim rodzicom najgorszy prezent pod choinkę. Będzie musiał to zrobić, jeśli Ney faktycznie się nie zgodzi, ale nadal miał nadzieję, że uda mu się go przekonać.
Westchnął cicho, nie ruszając się ze swojego miejsca już od paru minut i nieprzerwanie spoglądał w tęczówki swojego byłego chłopaka. Starał się odczytać z nich coś więcej niż tylko niezadowolenie, ale nie był w stanie. Zrywając z Neymarem, był pewien, że ich ścieżki już nigdy się nie skrzyżują; właściwie na to liczył. Był pewien, że już nigdy nie będzie musiał zamienić z nim ani słowa, a już na pewno nie w takich okolicznościach.
— Powinieneś już pójść — ciszę między nimi przerwał Santos.
— Ney, poproszę Cię ostatni raz...
— A ja ostatni raz Ci odmówię — mruknął zdenerwowany faktem, że Leo nadal stał w jego salonie, nie tknął nawet tej cholernej herbaty i nie rozumiał słowa „nie". — Odprowadzę Cię do drzwi — dodał po chwili i ruszył w ich kierunku.
— Zrobię wszystko, obiecuję. Wszystko, co zechcesz — powiedział bez wahania starszy mężczyzna, łapiąc za ramię Neymara i zmuszając go, aby na niego spojrzał.
Ney spojrzał na Messiego z mieszaniną irytacji i zdziwienia, ale mimo to, Lionel mógł zobaczyć w tych oczach iskrę rozważania, chwilę wahania. Tak bardzo pragnął, aby jego plan się powiódł.
— Wszystko? — Neymar uniósł brwi, badając mniejszego z wyraźnym sceptycyzmem.
Messi doskonale znał Brazylijczyka, dlatego też wiedział, że potrafił wpaść na różnie absurdalne pomysły i na pewno to zrobi, jeśli Leo wyrażał na to zgodę. Od razu pożałował swoich słów, ale co innego mu pozostało? Wkrótce wyjdą na zero i znowu będą mogli o sobie zapomnieć.
— Tak, wszystko, cokolwiek siedzi w Twojej głowie — przewrócił oczami. — Tylko się zgódź. Później zniknę z Twojego życia na zawsze, a Ty z mojego — próbował brzmieć przekonująco.
Neymar odsunął się nieco od Leo. W jego najprawdopodobniej głowie toczyła się walka między uczuciem rozsądku a wspomnieniami z minionych lat, kiedy to byli naprawdę razem. W końcu spojrzał Messiemu prosto w oczy.
— Dobra — odparł, a Messi nie potrafił opisać szczęścia, jakie nagle go ogarnęło. — Ale robię to tylko dla Twoich rodziców. No i po to, że będziesz mi winny równie głupią przysługę.
— Tak... tak, strasznie Ci dziękuję. Ratujesz mi tyłek — przynajmniej na ten moment. Potem będzie musiał powiedzieć rodzicom prawdę, ale święta po prostu nie były na to odpowiednim momentem. — Potem o wszystkim zapomnimy.
— Mam nadzieję — westchnął, przecierając twarz rękoma. — Cholera, na co ja się właśnie zgodziłem?
— Obiecuję, że nie pożałujesz.
— Już żałuję — mruknął niezadowolony.
Leo ponownie wywrócił oczami. On też nie był zbyt przychylny temu wszystkiemu, ale to miało być jednorazowe. Odbębnią kolację z jego rodzicami i po opuszczeniu ich domu, będą mogli wrócić do starych relacji. Potem Messi powie im, że zerwali i po krzyku. A przynajmniej tak to sobie wymyślił w swojej głowie. Wiedział tylko, że do następnej Wigilii musiał być już oficjalnie singlem.
— Wyślę Ci wszystkie szczegóły sms–em — powiedział Argentyńczyk.
— Nadal masz zapisany mój numer?
— Tak, bo muszę wiedzieć, kiedy nie odbierać telefonu — rzucił sarkastycznie.
— Bez obaw, ja Twój numer już dawno usunąłem — prychnął, krzyżując ramiona na piersi. — Widzisz?! Jak mam udawać Twojego narzeczonego? To będzie niemożliwe.
— Postaraj się, zawsze byłeś dobrym aktorem — odparł Lionel, po czym wyminął gospodarza i stanął w drzwiach salonu. — Błagam, tylko nie wystaw mnie.
— Zastanowię się — odwrócił się w jego kierunku. — Jeśli nie zdenerwujesz mnie do Wigilii, znowu będziesz mógł pochwalić się swoim przystojnym narzeczonym przed rodzicami.
Messi miał ochotę uderzyć się w twarz; mentalnie i dosłownie. Nie zrobił tego jednak, a w zamian pokręcił zrezygnowany głową i westchnął. Nawet ich poczucie humoru było inne; Leo nie miał pojęcia, co tak naprawdę ich połączyło.
— Będziemy w kontakcie — mruknął. — Do zobaczenia, Ney — dodał jeszcze, po czym skierował się do wyjścia, zupełnie zapominając o herbacie, którą Neymar posilił mu się zrobić.
No cóż... to akurat nie był jego największy problem w tej chwili.
‿‿‿‿
Rodzice Leo byli zachwyceni widokiem Neymara. Oczywiście musieli go wyściskać i wycałować na milion sposobów, komplementując go i wychwalając, mówiąc jak dobrze wyglądał, co musiało podbić ego Brazylijczyka. Ney lubił słyszeć tego typu komplementy, bo to dodawało mu jeszcze więcej pewności siebie. I niegdyś Messi nie miał nic przeciwko temu, a wręcz sam uwielbiał mówić miłe rzeczy swojemu już byłemu narzeczonemu, ale z czasem stało się to dla niego irytujące. Sam był introwertykiem i zbyt pewne zachowanie Neymara zaczynało go wkrótce denerwować i męczyć. Może to oznacza samolubności, sam nie wiedział. A może to po prostu fakt, że cokolwiek robił Santos, doprowadzało go to do szału.
Leo ucieszył się, gdy zobaczył swoje rodzeństwo, którego nie widział tak dawno. W końcu mógł porozmawiać z kimś innym niż Neymar, z którym spędził ostatnie dwie godziny swojego życia w samochodzie. Potem było jeszcze lepiej, ponieważ Celia poprosiła go i jego brata do pomocy w kuchni. Atmosfera była miła i świąteczna i na szczęście nikt nie pytał go o jego związek z Ney'em.
Do kolacji mieli zasiadać pod wieczór i praktycznie od samego przyjazdu Leo spędzał czas w kuchni, więc nawet nie miał możliwości, by porozmawiać z Neymarem. W sumie nie narzekał; lepiej dla niego. W tym samym czasie Brazylijczyk siedział z jego ojcem i bawił się z dzieciakami, tak gdyby nigdy nic. Dopiero gdy przyszła pora, by nakrywać do stołu, Ney uznał, że również w tym pomoże.
Messi kucał przy piecu i wpatrywał się w pieczonego indyka, który był typową potrawą na wigilijnej kolacji według hiszpańskiej tradycji, kiedy młodszy mężczyzna wszedł do pomieszczenia i zaciągnął się zapachem z uśmiechem na twarzy.
— Boże, co za zapach — zachwycał się Neymar, a Leo nawet na niego nie spojrzał. — Szkoda, że talentu kulinarnego nie masz po mamie — dodał. Wtedy Messi zerknął na Neymara, zaciskając usta i podniósł się do pozycji stojącej. — Pamiętasz jak spaliłeś naleśniki?
— To było z dziesięć lat temu — wywrócił oczami. Po co do tego wracał? No tak, żeby go zdenerwować.
— Okej, ale przed naszym zerwaniem prawie zapaliła się kuchenka, bo robiłeś pizzę.
— Bo o niej zapomniałem — sprostował, chociaż to wcale nie stawiało go w lepszym świetle.
— Więc dlatego teraz siedzisz i pilnujesz indyka?
— Możesz się w końcu zamknąć? — spytał niezbyt miłym tonem głosu. Było tak dobrze, gdy przez ostatnie dwie godziny nie odzywali się do siebie. Dlaczego Neymar musiał to zepsuć?
— Twoi rodzice nigdy by tak do mnie nie powiedzieli — stwierdził Santos, wzdychając teatralnie. — Wiesz co zauważyłem? Że chyba lubią mnie bardziej od Ciebie. No, serio, Twój ojciec to prawie pocałował mnie w usta przy przywitaniu.
Leo chciał wyprzeć z pamięci widok swoich rodziców i Neymara, kiedy tylko się zobaczyli. I tak, Jorge był tak zadowolony z wizyty Brazylijczyka, że nie mógł przestać go ściskać i całować po twarzy.
— Bo nie wiedzą, jaki jesteś naprawdę — odgryzł Messi. — Ja też byłem w Tobie zakochany po uszy, a potem zobaczyłem, że jesteś zwykłym czubem.
— Ciekawe — Ney zmrużył oczy. — Skoro tak mnie nie lubisz, to nie powinieneś mieć problemu z powiedzeniem rodzicom, że już nie jesteśmy razem.
— Tak — potwierdził Lionel. — Problem jest właśnie w moich rodzicach.
— Twoi rodzice po prostu mają gust, a Ty go nie masz — wzruszył ramionami młodszy mężczyzna.
— Ty też czegoś nie masz.
— Czego?
— Mózgu.
— Jesteś bardzo odważny, mówiąc takie rzeczy, a przypominam Ci, że mogę w każdej chwili zdradzić wszystkim Twój plan.
— O, proszę, odzywa się Twoja prawdziwa twarz — przewrócił oczami. — Manipulacja to chyba Twoje drugie imię.
— No cóż, trzy lata związku z pewnym Argentyńczykiem czegoś mnie nauczyły — stwierdził z niewzruszonym wyrazem twarzy.
— Miałeś kogoś oprócz mnie? — Leo uniósł brew, krzyżując ramiona na piersi.
— Okej, możesz się już zamknąć? — Neymara widocznie przestała bawić ta cała sytuacja.
— Ja? To Ty zacząłeś — prychnął w odpowiedzi mniejszy z nich.
— To teraz Ty skończ.
— Nie — nawet nie wiedział, po co chciał nadal ciągnąć tą konwersację. Chyba z czystej satysfakcji, że udało mu się obrócić to przeciwko Neymarowi.
— Lionel.
— Nie mów do mnie Lionel, wiesz, że tego nie lubię.
— I dlatego właśnie tak do Ciebie mówię.
— Teraz Ty się zamknij — syknął w jego stronę, podchodząc do niego.
— Widzisz? Niefajne uczucie.
— Zachowujesz się jak jakiś wariat.
— Bo jestem w jednym pomieszczeniu razem z Tobą! Jak inaczej mam się zachowywać? — wywrócił oczami poddenerwowany.
Oboje chcieli, aby ta durna wymiana zdań w końcu dobiegła końca, ale przez to, że wzajemnie się nakręcali, żaden z nich nie potrafił powiedzieć ostatniego słowa, wiedząc że drugi zaraz doda coś od siebie. Więc sterczeli tak, rzucając w siebie jakimiś głupimi, absurdalnymi tekstami.
— Zaczynam coraz bardziej żałować, że wkręciłem Cię w ten cały plan — powiedział nagle Leo, w ogóle nie przejmując się krokami, kiedy ktoś zmierzał w ich stronę. Tak szczerze, to nawet ich nie słyszał.
— Dobra, przestań już, bo...
— Nie — przerwał mu. — Wkurwiłeś mnie. Mieliśmy udawać parę, ale szczęśliwą, a nie małżeństwo w separacji! — mruknął zły, a kroki były jeszcze głośniejsze.
— Okej! Okej... a teraz możesz się już zamknąć...
— To przestań mnie w końcu prowokować, bo dobrze wiesz, jak bardzo mnie denerwujesz — warknął.
— Leo, kurwa...
— Nie, Ney, posłuchaj mnie — po raz kolejny nie pozwolił mu dojść do słowa. — Nie ustaliliśmy dokładnego przebiegu planu, bo myślałem, że nie jest to potrzebne, ale najwidoczniej masz problem ze zrozumieniem najprostszych rzeczy. Więc może powinniśmy... — był gotów ze szczegółami opowiedzieć mu swoją wizję na dzisiejszy wieczór, kiedy tym razem to Santos mu przeszkodził.
Ale nie zrobił tego w taki sam sposób jak Messi do tej pory. Nie miał nawet pojęcia, w którym momencie jego monolog został ucięty, a na swoich ustach poczuł usta Brazylijczyka. Wtedy wszystko wokół niego znikło. Jego myśli zlały się w jedno z nieoczekiwanym pocałunkiem. Zdezorientowany Leo instynktownie odwzajemnił pieszczotę, chociaż przez ten cały czas jego umysł był w biegu, próbując zrozumieć, co się właśnie działo. Nie spodziewał się tego, zwłaszcza po wcześniejszej wymianie zdań i napiętej atmosferze między nimi. Czuł się jakby wpadł do wiru nieznanych mu uczuć. Nie powinien tego robić. Powinien odepchnąć Neymara, a potem go skarcić i nazwać szalonym. Ale tego nie zrobił, bo nigdy nie potrafił oprzeć się ustom Santosa.
Nawet teraz, gdy już nie byli razem.
Leo zdawał sobie sprawę, że jego serce biło szybciej, a pocałunek, który początkowo był chaotyczny, zaczął nabierać spokoju. Gniew i frustracja stopniały, zostały zastąpione przez coś, czego nie potrafił jednoznacznie zdefiniować. Było to coś, co nie istniało w słowniku Messiego, coś, co burzyło wszystkie wcześniejsze wyobrażenia o ich relacji, która była przecież tak oczywista dla nich obu. W głębi duszy Argentyńczyk zaczął odczuwać fale emocji, które przetaczały się przez jego wnętrze. Było coś zaskakującego w tym, jak usta Neymara sprawiały, że cała otaczająca rzeczywistość stawała się nieistotna. W jego umyśle zaczęły pojawiać się wspomnienia chwil spędzonych razem, te dobre i te złe, tworząc kolaż uczuć. Był zagubiony w wirze myśli, próbując zrozumieć, jak doszło do tego, że teraz, po takim okresie rozdzielności, znajdował się w intymnej sytuacji ze swoim byłym narzeczonym.
— O, proszę, ktoś tutaj nie potrafi bez siebie żyć — Messi usłyszał nagle rozbawiony głos swojej mamy, która przerwała ich moment.
Wtedy Neymar odsunął się od Leo, nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Lionel zdezorientowany patrzył w błyszczące tęczówki mężczyzny, z ustami lekko otwartymi, próbując złapać oddech. Jego umysł jak wcześniej był wirujący, tak nadal był, emocje targały nim niczym burza. Żaden z nich właściwie nie zwrócił uwagi na kobietę stojącą obok nich. Dłoń Ney'a wciąż spoczywała na policzku Messiego, który nie miał nawet odwagi odezwać się jako pierwszy. Bo co niby miał powiedzieć i zrobić? Teraz tym bardziej nie mógł nakrzyczeć na Neymara.
— Chociaż przez chwilę wydawało mi się, że słyszałam kłótnię — powiedziała Celia, jednak na jej twarzy nadal widniał uśmiech.
— Nieee... my praktycznie w ogóle się nie kłócimy — mruknął w końcu Ney, wreszcie robiąc krok w tył. Nagle nie byli tak blisko siebie, ale nadal patrzyli sobie w oczy.
— Jasne... w to akurat nie uwierzę, biorąc pod uwagę to, jaki jest Leo — zaśmiała się, a Brazylijczyk nie mógł powstrzymać cichego chichotu.
— Co to miało znaczyć? — oburzył się Lionel, spoglądając tym razem na swoją rodzicielkę.
— Dobrze wiesz, słońce, że do najgrzeczniejszych nigdy nie należałeś — uśmiechnęła się do swojego syna, mierzwiąc mu włosy. Nie czekając na odpowiedź, dodała: — Tak czy inaczej... zajmiesz się indykiem? Za chwilę powinien być gotowy. Wyłóż go później na ten talerz i przynieś do salonu — poprosiła, wskazując na ozdobne, duże szkło. — A Ty, Ney, pomożesz mi w czymś innym — zwróciła się tym razem do młodszego mężczyzny.
— Nie ma problemu, Pani Cuccittini — odparł z czarującym uśmiechem, będąc gotowy podążyć za nią, ale wtedy Leo złapał jego nadgarstek, zatrzymując go w miejscu.
— Co to było? — zapytał cicho, nie chcąc aby jego mama ich podsłuchała.
— Co?
— Dobrze wiesz co — zmrużył oczy.
— Mniej gadania, więcej robienia, Leo. To był Twój głupi pomysł, a znowu ja muszę ratować Ci tyłek.
— Nie rozumiem? — uniósł brew. Co do tego wszystkiego miał ich pocałunek?
— Gdybym nie zamknął Ci tej jadaczki, Twoja mama usłyszałaby, jak się kłócimy i może usłyszałaby też, że nie jesteśmy razem — mruknął jakby poirytowany. — Jeśli nie chcesz zepsuć im świąt, to lepiej siedź cicho i pozwól mi działać — dodał, odwracając się na pięcie z zamiarem wyjścia z pomieszczenia, ale Messi po raz kolejny go powstrzymał.
— Okej, to była jedna taka sytuacja. Ale to nie znaczy, że przejmujesz stery nad wszystkim — powiedział. Doskonale znał Neymara. On prędzej wszystko skomplikuje, niż wyjdzie im cokolwiek na dobre.
— A właśnie, że przejmuję — oznajmił, spoglądając na twarz niezadowolonego Leo. — Pamiętaj, że Ty też jesteś mi coś winien. Coś równie głupiego. Więc Tobie udało się namówić mnie na udział w tej całej szopce, ale to ja piszę scenariusz — uśmiechnął się złośliwie, a Messi nie mógł uwierzyć własnym uszom.
To nie miało tak wyglądać. Jedyne, co mieli zrobić, to poudawać parę przez kilka godzin, bez żadnych wygłupów i wymyślania kolejnych absurdów. Dlaczego Neymar jak zwykle musiał postawić na swoim, tym samym doprowadzając Argentyńczyka do szału?
— Poza tym... — Ney był już bliski wyjścia, ale odwrócił się w stronę Leo jeszcze raz. — Podobało Ci się. Więc chyba nie będzie tak źle — puścił mu oczko, po czym zostawił go samego z rumieńcami na twarzy.
Leo stał w miejscu, patrząc na odchodzącego mężczyznę z mieszanką zdziwienia, złości i zagubienia. Jego serce biło szybko, a myśli nadal krążyły wokół tego, co stało się przed chwilą.
Zapowiadał się ciekawy wieczór.
‿‿‿‿
Wigilijna kolacja trwała w najlepsze. W końcu wszyscy mogli zasiąść i spróbować pyszności Celii, która włożyła całe swoje serce w przygotowanie każdej potrawy z osobna. Ich zapachy rozchodziły się po całym domu, a stół uginał się pod ciężarem talerzy. Świeczki migotały delikatnie, tworząc przytulną atmosferę. Neymar i Leo, choć siedzieli obok siebie, z trudem utrzymywali kontakt wzrokowy po wcześniejszym incydencie. A raczej to Messi starał się robić wszystko, aby jego wzrok nie spotkał się z tym Brazylijczyka. Bał się tego, co jeszcze miał w zanadrzu. Miał nadzieję, że te kilka godzin przebiegnie bez żadnych komplikacji. Myślał, że Ney będzie z nim współpracował, bo przecież jemu też nie spodobał się ten pomysł. Więc dlaczego nagle uznał, że świetnie będzie skomplikować go jeszcze bardziej? Na razie siedział cicho, co jakiś czas zagadując z siostrą Lionela, która siedziała obok niego, albo z małymi dzieciakami, ponieważ pamiętały go z poprzednich lat i uwielbiały jego towarzystwo. Do tej pory, jedyne, co powiedział w kierunku Leo, to to czy poda mu sałatki. W głębi duchu modlił się, aby żadna sytuacja nie pozwoliła mu wdrążyć swojego durnego planu w życie, ale musiałby być głupi, aby tak się nie stało. Wiedział, że Ney znajdzie sposób, aby odegrać się na swoim byłym partnerze.
I miał rację, a sam Neymar nie musiał się o to nawet prosić.
— A co u Was? Tak cicho siedzicie — ktoś nagle powiedział i nikt nie miał pojęcia, do kogo było kierowane to pytanie. Santos poderwał głowę do góry, po chwili nawiązując kontakt wzrokowy z bratem Messiego. — Tak, o Was mówię — zaśmiał się, mając na myśli parę narzeczonych. A przynajmniej on myślał, że nadal nimi byli.
— Dobrze — odezwał się Ney. Kłamstwo. — A nawet bardzo dobrze — kolejne kłamstwo.
— Przypomnij mi, kiedy właściwie się zaręczyliście?
— Niecały rok temu.
— Czyli pewnie musicie już myśleć o czym poważniejszym, huh? — ktoś inny zapytał. Tym razem był to kobiecy głos, ale Lionel nie był w stanie go rozpoznać. Przez cały czas wpatrywał się w swój talerz z jedzeniem, robiąc małe kęsy i chcąc, aby ten wieczór dobiegł już końca. — Planujecie już ślub?
Messi słysząc to absurdalne pytanie, zakrztusił się mięsem, które przed chwilą wpakował sobie do ust. Nie chciał zbyt długo zwracać na siebie uwagi, dlatego czym prędzej sięgnął po szklankę z piciem i popił wszystko, chwilę później przestając kaszleć.
— Przepraszam — wymamrotał, rozglądając się po wszystkich, którzy na niego patrzyli. Miał nadzieję, że udało mu się ukryć swoje zażenowanie i zniechęcenie do całego przedstawienia.
— Oczywiście, że planujemy ślub — Neymar wreszcie odpowiedział na pytanie. — A potem chcemy mieć dużą rodzinę, prawda, Leo? — tym razem zerknął na Messiego i uśmiechnął się do niego figlarnie.
W tym momencie Leo miał ochotę powiedzieć mu, jak bardzo go nienawidził, ale nie mógł tego zrobić, niestety. Jedyne co, to wpatrywał się w Brazylijczyka, zaciskając palce na swoich udach pod stołem.
— Co najmniej trójka dzieci — kontynuował młodszy mężczyzna, ignorując mordercze spojrzenia Messiego. — Leo uwielbia dzieci.
Argentyńczyk czuł, jak czerwienił się coraz bardziej, a wszyscy dookoła patrzyli na nich z uśmiechami na twarzach, myśląc, że byli najszczęśliwszą parą na świecie. Tak bardzo żałował, że nie powiedział swoim rodzicom już dawno o ich zerwaniu. Teraz to będzie jeszcze trudniejsze. Ślub i dzieci?! Czy on oszalał?!
— O Boże, będę babcią — uśmiechnęła się Celia i, cholera, była taka szczęśliwa. To przestawało być zabawne, a raczej nigdy nie było. A teraz tym bardziej, ponieważ jego mama liczyła na wnuki.
Lionel, chcąc powstrzymać Neymara, tym razem zacisnął dłoń na jego udzie. Owszem, mogli trochę podkoloryzować ich udawany związek, aby nikt nie miał wątpliwości co do tego, czy nadal byli razem, ale na litość Boską! Trochę umiaru!
— To szybciej mnie podnieci niż zniechęci — szepnął Brazylijczyk, tak aby tylko Leo go słyszał i puścił mu ukradkiem oczko. Starszy z nich z trudem powstrzymał niezadowolony jęk i cofnął rękę, nie mając zamiaru dawać mu żadnej satysfakcji.
Neymar zaśmiał się pod nosem, widząc, jak Messi z trudem stara się utrzymać pozory. W jego oczach migotało złośliwe światło, które sugerowało, że to jeszcze nie koniec jego planu. Leo miał już zwyczajnie dosyć.
Temat ich związku co jakiś czas powracał. Ktoś o coś pytał, albo to Ney po prostu się wtrącał. Przez bitą godzinę Leo praktycznie się nie odzywał. Jedyne, co robił, to czasami kiwał głową, by potwierdzić słowa Neymara, chociaż prawda była taka, że ani trochę się z nimi nie zgadzał. Wymyślał coraz to bardziej absurdalne rzeczy, a Lionel czuł się jak aktor grający w najbardziej surrealistycznej sztuce, której scenariusz ciągle się zmieniał, a on sam nie wiedział, kiedy to wszystko się skończy. Nie mogąc znieść już tej farsy, postanowił wykorzystać okazję do ucieczki.
— Muszę skorzystać z toalety, zaraz wrócę — powiedział z niewinnym uśmiechem na twarzy.
— Oh, a ja muszę odebrać telefon. Również przepraszam — rzucił nagle Neymar, a Leo miał ochotę uderzyć się w twarz. Dlaczego on wszystko mu utrudniał?!
Mały Argentyńczyk jak najszybciej chciał oddalić się od tego całego chaosu, a szczególnie od swojego byłego narzeczonego, ale to najwidoczniej nie było mu pisane. Zanim się obejrzał, oboje wylądowali za drzwiami jednego z pokoi i nie, nie była to łazienka.
— Oszalałeś?! — jęknął poirytowany Leo. — Miałeś mi tylko pomóc, a nie wszystko pogarszać!
— Przestań się tak spinać — Santos wywrócił oczami z uśmiechem. — To są tylko żarty. To śmieszne, bo nic z tego, co mówię, nie jest prawdą, a oni wszyscy myślą, że jesteśmy najszczęśliwszą parą na świecie — zaśmiał się.
— Śmieszne?! To nie jest śmieszne, Ney! Moja mama myśli, że będziemy mieć troje dzieci!
— Okej, może z tą trójką przesadziłem. Co powiesz na dwójkę? — żartobliwie zasugerował Neymar.
Ale Lionel nie był w nastroju do żartów. Jego nerwy były na skraju, a cała sytuacja zaczęła go przytłaczać. Czuł się jak w pułapce, a każde kolejne kłamstwo sprawiało, że czuł się coraz bardziej zakłopotany. Pragnął, aby ten wieczór się skończył i aby mógł wrócić do normalności.
— Nie chcę mieć z Tobą ani pół dziecka — warknął mniejszy z nich. — Skończ podsycać sytuację, proszę.
— Jesteś mi winien przysługę, Leo, przypominam. Podobnie jak Ty, nie chcę brać w tym udziału, ale jeśli już mam, to chcę to urozmaicić.
— Ale robisz to wbrew mnie!
— Co to za różnica? To i tak nie jest prawdą! — westchnął Ney. — Jutro wszystko wróci do normy. Wyluzuj.
— Od jutra zacznę dostawać sms–y od moich rodziców z pytaniem o datę ślubu i imiona dla dzieci!
— Więc jakieś wymyśl — wzruszył ramionami Brazylijczyk, po czym odsunął się od Leo, chcąc najwidoczniej wrócić do reszty gości.
— To Ty skończ z tą całą szopką — Lionel złapał jego nadgarstek. — Rozumiesz, że to zaczyna wymykać się spod kontroli?
— Co zaczyna wymykać się spod kontroli? — nagle zaskoczył ich Jorge, ojciec Leo, który stanął w drzwiach pokoju, w którym się znajdowali.
Na twarz Messiego od razu wkradło się zakłopotanie, bo nie sądził, że zostaną nakryci, dlatego też nie miał w głowie żadnej wymówki. Nie to co Neymar.
— Problem z pęcherzem. Leo coraz więcej czasu spędza w łazience. Będziemy musieli iść z tym do lekarza — wymyślił na poczekaniu, a wyraz twarzy starszego mężczyzny niemal natychmiast się zmienił. Spojrzał na Neymara wzrokiem mówiącym „naprawdę?", ale nic nie powiedział.
— To może być coś poważnego — stwierdził Jorge.
— Zajmiemy się tym — oznajmił Ney, obejmując ramieniem Lionela, a ten trudem powstrzymał się od odepchnięcia go.
— Mam nadzieję... tak czy inaczej, chcieliśmy spytać, czy zostaniecie może na noc?
— Nie — odparł Leo bez zastanowienia.
— Jasne — w tym samym momencie rzucił Brazylijczyk z uśmiechem na twarzy.
Para udawanych narzeczonych spojrzała na siebie wymownie. Lionel nie miał zamiaru spędzać tutaj nocy; przecież oboje zgadzali się tylko na wieczór, że ta cała szopka potrwa kilka godzin, a potem rozejdą się do swoich domów i zapomną, że coś takiego w ogóle miało miejsce. Co nagle zmieniło się w myśleniu Neymara? No tak, już zdążył zapomnieć, że to on pisał scenariusz. Miał nadzieję, że postać Leo wbije sobie widelec w tchawicę i umrze, by nie musieć brać w tym dalej udziału.
— Cóż, mieliśmy w planach wracać, ale jest już dosyć późno, prawda? Chyba nie chcesz zasnąć za kółkiem? — spytał teatralnym głosem młodszy mężczyzna, przyglądając się Messiemu.
Według Leo to wcale nie był taki głupi pomysł. Zasnąłby i roztrzaskał ich dwójkę na jakimś pobliskim drzewie. W tym momencie wszystko było lepsze od spędzenia dodatkowego czasu z Brazylijczykiem.
— Zostaniemy — dodał po chwili Ney, decydując za ich dwójkę.
Świetnie. Nawet w udawanym związku nie miał nic do powiedzenia.
— Cudownie! Leo, pamiętasz, gdzie jest Twój pokój, prawda? — chciał się upewnić Jorge.
— Ale tam jest jedno łóżko — zauważył Lionel.
— A po co Wam więcej? — uśmiechnął się do swojego syna, po czym zostawił parę samą.
Messi odprowadził mężczyznę wzrokiem, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. To wszystko brzmiało jak jakiś nieśmieszny żart. Nie tak miał wyglądać dzisiejszy wieczór. Jasne, miało być absurdalnie; w końcu mieli udawać parę! Ale żadna z tych rzeczy, która wydarzyła się do tej pory, nie została uzgodniona i przedyskutowana. Miał wrażenie, jakby wszystko działo się przeciwko niemu. A najgorsze było to, że Neymar bawił się świetnie.
— Chyba będziemy musieli się jakoś pomieścić — rzucił nagle Ney blisko ucha starszego i uśmiechając się do niego figlarnie, wyminął go i wrócił do reszty gości.
‿‿‿‿
Wieczorna toaleta była chwilą, która dała Messiemu trochę czasu na zastanowienie się nad absurdalnością całej sytuacji. Stał przed lustrem, patrząc na swoje odbicie, podczas gdy myśli krążyły wokół zamieszania, w jakie się wplątał. Naprawdę był pewny, że ten dzień nie skomplikuje się jakoś wyjątkowo bardzo, mimo że przecież znał Santosa na wylot. Po prostu nie spodziewał się, że chęć utrudnienia mu życia będzie dla niego silniejsze od wstydu.
Jedyne, z czym Leo nie miał nawet najmniejszego problemu, był ich pocałunek.
Bo tak, Ney miał rację — podobało mu się. No cóż, nic dziwnego. Nie czuł niczyjej bliskości od trzech miesięcy, czasami tęsknił za słodkimi pocałunkami, jakimi darzył go Brazylijczyk. Zawsze był wrażliwy na jego usta, na jego dotyk. Więc tak, odwzajemnił pocałunek i tak, podobało mu się. I mógł przeżyć to, że to było częścią planu. Ale to wszystko, co działo się później? Rozumiał, że był winien Neymarowi przysługę, ale nawet jego prośba nie była tak niedorzeczna, jak to, na co wpadł jego były partner.
Mógł po prostu od razu powiedzieć prawdę rodzicom. Teraz na pewno uniknąłby całej tej sytuacji, a jego życie byłoby spokojniejsze.
Zastanawiał się, czy to wszystko było naprawdę konieczne. Dlaczego Neymar nie mógł po prostu zatrzymać się na udawanej miłości? Dlaczego musiał robić z tego całą produkcję?
Wyszedł z łazienki, zamykając za sobą drzwi. Kiedy wszedł do swojego pokoju, Ney siedział już na łóżku, odświeżony, gotowy do spania. Poderwał głowę do góry, gdy tylko usłyszał kroki mniejszego mężczyzny i uśmiechnął się do niego jak zwykle, pełen pewności siebie. Leo natomiast spojrzał na niego z mieszanką irytacji i czegoś, co nieomal zaczynało przypominać zażenowanie. Czuł się jak główny bohater jakiegoś dziwnego filmu, którego nie chciał oglądać.
— Całkiem spore to łóżko — stwierdził Neymar, jako pierwszy przerywając ciszę między nimi.
— Możemy po prostu przeboleć tę noc bez gadania? — zapytał Leo, a jego ton głosu wcale nie należał do najmilszych. Miał po prostu serdecznie dosyć. Przynajmniej na dziś.
— Przecież ja nic...
— Zamknij się, dobrze? Proszę... zamknij — poprosił tym razem i westchnął ciężko. — Tutaj jesteśmy sami. Nie musimy już niczego udawać. Dlatego, proszę, daj mi w końcu spokój — dodał. — Wynagrodzę Ci to jakoś, a teraz pozwól mi w spokoju zasnąć.
Stracił jakąkolwiek ochotę na żartowanie i przekomarzanie się. W zasadzie to nie miał do tego humoru od samego początku, ale najpierw było to dla niego na tyle niedorzeczne, że nie umiał przejść obok tego obojętnie. Teraz? Teraz chciał wreszcie odpocząć.
Santos jednak nic nie odpowiedział. W ciszy obserwował ruchy Argentyńczyka, który krzątał się jeszcze chwilę po pokoju, po czym położył się na jednym końcu łóżka, jak najdalej od Ney'a i zgasił małą lampkę. Nie chciał nawet wiedzieć, co teraz siedziało w głowie Neymara. Miał tylko nadzieję, że tym razem nie przerwie ciszy, która trwała między nimi, bo naprawdę, jedyne, na co Leo miał teraz ochotę, to sen. Wiedział jednak, że szybko nie zaśnie. Emocje wciąż nim targały, nadal myślał o tym wszystkim, co wydarzyło się w ostatnich kilku godzinach, o słowach jego byłego narzeczonego, które kiedyś miały sens. Bo tak, planowali ślub, chcieli dzieci. Czasami Messi przyłapywał się na myśleniu, że było mu smutno, bo im nie wyszło. Zawsze chciał być szczęśliwy, mając męża i ich mini-wersję, która umilałaby im życie każdego dnia. Nie chciał się w to zagłębiać, bo przecież nie byli już razem i ich niegdyś wspólne plany na przyszłość straciły jakąkolwiek wartość, ale Ney o tym wszystkim wspomniał, a Leo trudno było uwierzyć, że jego marzenia o założeniu rodziny legły w gruzach.
Lionel westchnął cicho pod nosem, odpędzając od siebie te myśli i przestając patrzeć tępo w ścianę przed sobą, przymknął wreszcie oczy. To będzie trudna noc, szczególnie gdy wiedział, że obok niego leżał jego były narzeczony, przez którego tak właśnie się czuł. Tak, to od niego to wszystko się zaczęło, ale nie zgadzał się, by rzeczy poszły o kilka kroków za daleko. Mieli tylko udawać parę, nie zagłębiając się w szczegóły, a skończyli w jednym łóżku. To nawet brzmiało jak jakiś kabaret, jak każda argentyńska telenowela, którą Messi kiedykolwiek obejrzał.
— Przepraszam — usłyszał nagle za plecami, a serce Leo zabiło mocniej.
Poruszył się jedynie na materacu, ale nic nie odpowiedział.
— Powinienem posłuchać Cię, gdy mówiłeś, bym przestał, ale... za dobrze się bawiłem — przyznał, wzdychając. — Zauważyłem, że dla mnie to były jedynie żarty i zabawa, ale nie dla Ciebie. Przepraszam, że zepsułem Ci ten wieczór jeszcze bardziej.
Messi starał się zapanować nad falą emocji, która w nim kipiała. Słowa Neymara brzmiały jakby były prawdziwe, ale czy można było mu naprawdę ufać po tym, co stało się wcześniej? Czuł się jak na huśtawce, nie wiedząc, czy w kolejnej chwili nie zostanie znowu zepchnięty na samo dno.
— Chciałem po prostu trochę rozruszać atmosferę. Nie myślałem, że to aż tak cię dotknie — dodał Ney, przysuwając się nieco bliżej. — Powiedz coś, Leo.
— Co? — wymamrotał niechętnie, ale tym razem nie tak niemiło jak przedtem.
— Nie wiem, cokolwiek, że mi wybaczasz, czy coś.
— Robiłeś o wiele gorsze rzeczy, więc nawet nie widzę sensu traktować tego jak jakąś wielką sprawę, ale po prostu... denerwuje mnie to, że zawsze musisz postawić na swoim kosztem samopoczucia innych osób — mruknął. — Dobrze wiesz, że nie lubię działania przeciwko mnie. To moja rodzina, Ney, co oni sobie teraz o mnie pomyślą? Są przekonani, że będę miał trójkę dzieci. To absurd, bo teraz nie będę miał ani jednego.
— Cóż... może kiedyś będziesz miał — powiedział Neymar.
Leo wzruszył jedynie ramionami. To i tak nie był największy problem w tym wszystkim. Cała ta szopka nigdy nie powinna się wydarzyć i żałował, że to od niego się zaczęło.
— Leo... odkręcimy to wspólnie, okej? Pomogę Ci powiedzieć prawdę Twoim rodzicom — zaproponował Santos.
Messi pokręcił głową.
— Nie... nie trzeba. Zresztą, wyjdziemy na większych wariatów niż faktycznie jesteśmy — parsknął. — Za tydzień powiem, że zerwaliśmy czy coś. Obiecuję, że nikt nie będzie do Ciebie dzwonił i zasypywał Cię niewygodnymi sms–ami.
Neymar zaśmiał się krótko, a chwilę później między nimi znowu zapadła cisza.
— Tak czy inaczej... przepraszam jeszcze raz.
— Okej — odparł tym razem Argentyńczyk i nakrył się bardziej kołdrą.
Następne chwile były jak wieki. Oboje leżeli w ciszy, każdy zanurzony w swoich myślach. Messi starał się uspokoić i nie skupiać na oddechu Neymara, który wydawał się być tak głośny i tak blisko niego.
— Leo? Mogę być szczery? — zapytał nagle Santos.
— O co chodzi?
— Podobał mi się ten pocałunek — rzucił pewnie, a serce Lionela jeszcze bardziej przyspieszyło rytmu.
Nie spodziewał się takiego wyznania w środku nocy. Leo poczuł, jak w jego żyłach zakrążyła fala ciepła i zdumienia.
Wreszcie odwrócił się przodem do Brazylijczyka, a jego spojrzenie spotkało się z jego intensywnym spojrzeniem.
— Co? Czemu wyglądasz na takiego zdziwionego? — zaśmiał się lekko. — Zawsze Ci mówiłem, że dobrze całujesz.
— Tak, ale... tym razem to było udawane — mruknął, wzruszając ramionami. — Więc po co to mówisz?
— Czyli powinniśmy się pocałować naprawdę, żebym mógł Ci to powiedzieć? — uniósł brew, a wzdłuż kręgosłupa Messiego przeszedł dreszcz. — Przyznaj, Leo, Tobie też się podobało.
— No i co? — wymamrotał cicho. To nie było wielką tajemnicą.
— To oznacza, że mógłbyś znowu to zrobić, prawda? — zapytał Neymar, opuszczając wzrok na usta byłego partnera.
Lionel spojrzał na niego zdziwiony, ale w jego oczach błysnęła iskierka zainteresowania.
— Dlaczego miałbym to robić? — zapytał ostrożnie.
— Bo może chcesz sprawdzić, czy tym razem też Ci się spodoba? — Neymar zbliżył się jeszcze bardziej, a Leo poczuł jego ciepłe oddechy na swojej skórze.
Messi otworzył usta, ale nie wydobył z nich żadnego dźwięku. Jego serce biło coraz szybciej, a myśli krążyły w chaosie. To było tak niespodziewane, a jednocześnie fascynujące. Neymar był zdecydowany, dominujący, ale zarazem delikatny w swoich działaniach. Zbliżył się jeszcze bardziej, unosząc dłoń, by lekko przejechać palcami po ustach starszego mężczyzny. Leo instynktownie wstrzymał oddech, czując pulsujące napięcie między nimi.
— Ney...
Neymar jednak przerwał mu, złączając ich usta w czuły pocałunek. Messi poczuł, jak fala gorąca przeszyła go od stóp do głowy. To było zupełnie inne niż wcześniej, tym razem prawdziwe, intensywne i pełne emocji. Leo odpowiedział na pocałunek, zamykając oczy i pozwalając się ponieść tej chwili.
Wtedy Ney objął go mocniej, przytrzymując blisko siebie, jakby chciał go wchłonąć. Jego usta szukały każdego zakątka, eksplorując teren, który znały tak dobrze. Messi, chociaż chwilę temu nie był pewny, czy powinien na to pozwolić, teraz nie potrafił się opierać urokowi, jaki Brazylijczyk na niego wywierał. Nie były to już udawane pocałunki dla publiczności. To była prawdziwa eksplozja uczuć i pragnień, które tłoczyły się z obu stron. Leo czuł, jak każde kolejne muśnięcie wzbudzało w nim coraz większe pragnienie. Niechęć i zażenowanie, które jeszcze niedawno nim targały, stopniowo ustępowały miejsca fali pożądania. Neymar był jak magnes przyciągający go ku sobie, w dodatku jego dominująca pewność siebie mieszała się z nieśmiałym uleganiem Messiego, tworząc pikantną mieszankę, której żadne z nich nie mogło zignorować.
Ciało Leo reagowało na każdy dotyk, a Ney zdawał się doskonale odczytywać jego reakcje. Jego dłonie błądziły po skórze Argentyńczyka, sprawiając, że pulsował od nagłego podniecenia. Z każdą chwilą ich pocałunek stawał się coraz bardziej intensywny, jakby obaj odnaleźli się w przestrzeni, w której mogli być sami ze sobą.
Kiedy oderwali się od swoich ust, Leo uchylił powieki i przyjrzał się dużymi, przeszklonymi oczami Neymarowi, który teraz wisiał nad nim i gładził jego biodro. Ich oddechy nadal się ze sobą mieszały, gdy byli tak blisko siebie, doskonale czując swoje wzajemne ciepło. Lionel nie miał nawet czasu, aby pomyśleć o tym, co teraz działo się w jego umyśle, co tak naprawdę czuł. Brazylijczyk niegdyś był jego najbliższą osobą, kimś, kto znał go na wylot, kto widział go w każdej odsłonie, kto darzył go tak ogromnym uczuciem jak nikt inny i ze wzajemnością. Czy teraz czuł coś podobnego? Sam nie był w stanie powiedzieć. Ich związek się rozpadł, nie było już dla nich ratunku, a żaden z nich nie chciał tego ratować. Jednak Leo nadal brakowało bliskości, której zawsze dostarczał mu jego narzeczony.
— No i co? Chyba znowu nie było tak źle — uśmiechnął się Ney, odgarniając kosmyki włosów Lionela z czoła.
Leo otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale wtedy drzwi do pokoju otworzyły się niemal z hukiem.
— O Boże! Przepraszam, pomyliłam pokoje! — to była Maria, siostra Messiego, która mimo że złapała ich na intymnej chwili, nadal stała w przejściu i wpatrywała się zszokowana w dwójkę mężczyzn.
Neymar czym prędzej rzucił się na łóżko obok mężczyzny, nie chcąc ich dłużej stawiać w niekomfortowej sytuacji i przykrył swoje półnagie ciało.
— Nic nie robiliśmy — zaprzeczył niemal od razu, ale kobieta nic nie powiedziała, tylko wymieniła z dwójką ostatnie spojrzenia, po czym zamknęła drzwi z trzaskiem.
Messi przetarł twarz z zażenowania, wzdychając ciężko, po czym spojrzał na Ney'a leżącego obok. Ten, gdy tylko spojrzał w jego oczy, roześmiał się, a Leo nie mógł powstrzymać cisnącego mu się na twarz uśmiechu.
— Pomyślałbyś, że tak zakończyłby się ten wieczór? — zapytał młodszy, unosząc brew.
— Cóż, tak naprawdę, to wieczór się jeszcze nie skończył — śmiał zauważyć Messi, zagryzając wargę.
— Co masz na myśli?
— Masz ochotę jeszcze trochę poudawać? — skoro ich spotkanie już było pełne niedorzeczności, to dlaczego nie wykorzystać tego jeszcze bardziej?
— O, proszę, ktoś tu się zrobił odważny — zaśmiał się ponownie, a Leo przewrócił oczami. — Ale to dobrze, bo wbrew pozorom, nie chcę jeszcze z Tobą zrywać — puścił mu oczko, a następnie chwycił nadgarstek starszego i przyciągnął go do siebie.
Messi nie stawiał już oporu. Gdy ich usta ponownie się złączyły, zgubił się w tej burzliwej fali pożądania. Tym razem było to już zupełnie coś innego. Ich języki splatały się w gorącym tańcu, a dotyk był bardziej zdecydowany. Z każdym pocałunkiem rozkwitało w Leo pragnienie, a cała sytuacja zdawała się wciągać go w wir zakazanej rozkoszy.
Nie sądził, że skończy w ten sposób i być może jutro przestanie mieć to jakiekolwiek znaczenie i faktycznie ich ścieżki znowu się rozdzielą.
Ale traktował to jako przyszłość.
A w tej chwili dla Messiego liczyło się tu i teraz.
‿‿‿‿
hejka!! w koncu do was wracam. mialam dodac ten one shot jeszcze przed nowym rokiem, jesli mam byc szczera, ale ciagle mi cos wypadalo, czy to cos z rodzina, czy praca albo zwyczajnie odpoczywalam i spalam, bo do dzisiaj czuje sie, jakby mnie ktos wzial, przezul i wyplul XD
tak czy inaczej, mam nadzieje ze wam sie podobalo <3 mozecie pisac, z jakim paringiem chcielibyscie nastepny one shot, a ja wezme to pod uwage!!
no, a teraz wracamy do messiego i cristiano. do zobaczenia!!
ps. a ta okladke i tak zmienie bo mi sie nie podoba XD
twitter: @ smieszkujemy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro