Strach
Strach objął ją swoimi ramionami. Otoczył czule, niczym matka własne dziecko. Jej wzrok skierowany był w przepaść znajdującą się tuż przed jej stopami. Od upadku dzielił ją jedynie jeden mały krok. Niby nic nieznaczący, a jednak mogący pozbawić ją życia.
W pewnym momencie jej myśli wypełnił spokój, a ona sama zamknęła oczy, jak gdyby miała zapaść zaraz w sen. Oddech stał się wolniejszy, a ciało przeszły przyjemne dreszcze. Chłopak objął ją w talii i przygarnął do siebie, chcąc zastąpić lęk, goszczący w jej umyśle.
— Oddychaj. Nic nie mów. Jestem przy tobie.
Jej nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, a powieki stawały się coraz cięższe. Wiedziała, że po tym, co zrobiła już nigdy nie otworzy oczu. Nieważne, czy postawi ten nic nieznaczący krok, czy zostanie tak, jak teraz, w jego ramionach.
Ona wiedziała.
On nie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro