Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

78

- Kochanie, wychodzę.

- W porządku. - pozwoliłam mu siebie pocałować i wróciłam do mycia podłogi. Całą niedzielę postanowiłam poświęcić na sprzątanie mieszkania. Harry i tak miał wizytę w klinice z doktorem Adams'em. Mogłam spokojnie się zająć czym innym. - Co się tak szczerzysz?

- Nic, po prostu widać, że powoli jest coraz lepiej. - uśmiechnęłam się do James'a, przerywając swoją czynność. Nalałam świeżej wody do miski dla Happy'ego, a do drugiej psiej karmy. Na spacerze już byłam, dlatego to również odhaczyłam z mojej listy. Musiałam jeszcze odkurzyć w sypialniach, umyć całą kuchnię, łazienkę, zrobić pranie, wymyć okna. - Wysłałem już papiery do sądu. Harry powiadomił mnie o Elizabeth. Rozprawa powinna odbyć się jakoś tak w nowym roku, nie musicie, a raczej my nie musimy być na niej obecni.

- Czemu?

- Rozprawa dotyczy fałszerstwa, którego dopuściła się Elizabeth. To ona będzie sądzona, a twoje obecność nie jest tam potrzebna. Dostaniesz wyłącznie zawiadomienie o wyniku sprawy i tyle. Nie mogę cię reprezentować, ponieważ jesteśmy rodziną, dlatego ja również nie muszę tam być.

- No to w sumie lepiej dla naszych nerwów.

- Dokładnie. - na tym zakończyliśmy naszą rozmowę, a ja wreszcie skończyłam myć podłogę w salonie i korytarzu. Potem zabrałam się za pranie i rzeczy jakie znalazłam w koszu lekko mnie rozśmieszyły oraz zdziwiły. Wyjęłam z niego czarne bokserki, które z tyłu miały napis "lepsze z przodu", a właśnie na przodzie było "pięć minut twoich ust i gotowy do działania". Naprawdę nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.

- James!

- Tak?

- Powiesz mi, gdzie to zakupiłeś i co ci strzeliło do głowy?

-"Pięć minut twoich ust i gotowy do działania"? To nie moje.

- Jak nie twoje? W takim razie czyje?

- Jak nie moje, nie twoje, no to zostaje jedna osoba.

- Nie.

- Obawiam się, że jednak tak.

- Chryste Panie. - mruknęłam do siebie, ponownie oglądając trzymaną rzecz. Wrzuciłam ją do pralki jak całą resztę. Wstawiłam pranie i wzięłam się za kuchnię. Wyczyściłam wszystkie blaty, stolik, kafelki, wypakowałam naczynia ze zmywarki, a James grał na Xbox-ie.

- Wróciłem! - rzuciłam szmatkę do wiadra z wodą i płynem, a potem wyszłam do przedpokoju.

- Kochanie, chcesz mi powiedzieć, gdzie kupiłeś sobie te gatki?

- Jakie gatki? Wszystkie mam w jednolitych kolorach.

- Jak to? Znalazłam dzisiaj bokserki z napisem "Pięć minut twoich ust i gotowy do działania".

- Wybacz, skarbie, ale nie mam takich. Poza tym, pięć minut? Błagam, co to jest pięć minut.

- Fujka, ludzie! Kultury trochę, napalone paskudy.

- Nie słuchaj.

- Nie zwierzaj się, po ilu ci staje. - zielonooki wywrócił oczami, jednak krótko pocałował mnie w usta na powitanie.

- Śmierdzisz płynem do mycia podłóg.

- Zazdroszczę ci takiego faceta! - trzepnęłam bruneta w ramię, mówiąc mu, że był okropnie niedelikatny.

- Kocham cię, Tiano.

- Teraz to nawet to nie zadziała.

- Oj, nie obrażaj się.

- Nie obrażam się, ale zrób obiadek, dobrze?

- Manipulantka, kobieta z krwi i kości. - cmoknął mnie w środek ust i wszedł do kuchni, w której chwilkę później usłyszałam huk.

- A! Podłoga jest świeżo umyta!

- Dzięki, skarbie! - zaśmiałam się i postanowiłam teraz wyczyścić łazienkę. Umyłam wannę, prysznic, zlew i całą podłogę.

- Mam dosyć sprzątania na kolejne cztery miesiące. - opadłam na kanapę obok mojego brata, który na luzie oglądał telewizję. - Nie myślisz, że powinieneś coś zrobić?

Spojrzał na mnie przez ułamek sekundy, wracając potem wzrokiem na ekran.

- Nie. - prychnęłam, słysząc jego odpowiedź. Czekaliśmy, aż Styles przyrządzi nam posiłek, komentując serial, który leciał w TV. Co jakiś czas Happy dawał o sobie znak i już miałam przygotowywać się do wyjścia, by go wyprowadzić, aczkolwiek wyprzedził mnie brązowooki. Wstał z sofy, zabierając pieska ze sobą.

- Kochanie, obiad. - weszłam do pomieszczenia, w którym pięknie pachniało różnymi ziołami. Na stole leżały trzy talerze, a na nich ryż z kawałkami kurczaka, warzywami i sosem. Postarał się.

- Pięknie pachnie.

- Mam nadzieję, że będzie smakować. Smacznego.

- Wzajemnie. - usiadłam obok niego i zaczęłam spożywać swoją porcję. Czułam jego palący wzrok, więc zwróciłam na niego swoją uwagę i oczekiwałam wyjaśnienia jego gapienia. - Czekasz na moją recenzję?

Kiwnął głową, dlatego zapewniłam go, że było naprawdę dobre.

W czasie, kiedy kończyliśmy obiad, wrócił James. Happy natychmiast pobiegł do swoich misek, natomiast brat wpierw ściągnął kurtkę.

- Jecie beze mnie?!

- Tak właściwie to skończyliśmy. Smacznego!

- Tylko bez seksów! - opuściliśmy pomieszczenie, zasiadając przed telewizorem. Postanowiliśmy spędzić ten wieczór w najnudniejszy, wszystkim znany sposób - oglądanie filmów, seriali, programów. Ułożyliśmy się w wygodnej pozycji, która prezentowała się tak, że ja leżałam na klatce piersiowej Harry'ego brzuchem do góry, a on opierał się lekko o oparciu sofy, chociaż bardziej leżał niż siedział. Puściliśmy pierwszy możliwy kanał, na którym leciał film i akurat nazywał się "Mumia". - Louis i Will zaraz przyjdą!

- Zero prywatności. - szepnął mi na ucho, delikatnie je przygryzając. Zgodziłam się z nim, wciąż patrząc na ekran.

- Harry, łaskoczesz. - bąknęłam, czując jak jego włosy dotykały moją szyję. Nie odsunął się, a za to jeszcze bardziej się wiercił. - Harry!

- Mówiłem - bez seksów!

- Nie uprawiamy seksu!

- I dzięki Bogu!

- Przysięgam, że jeżeli zamieszkamy już razem, a on wciąż będzie nam przerywać i wchodzić do pokoju to zmienię zamki w drzwiach, tym samym nie wpuszczę go do domu.

- Ej! Równie dobrze wy możecie robić te ohydztwa gdzie indziej!

- Gdzie jak nie we własnej sypialni?!

- W garażu, na tarasie, chociaż nie, bo będę tam jeść! Fujka, można żyć bez seksu! - ich krótką wymianą zdań przerwał dzwonek do drzwi, dlatego wstałam, żeby pójść otworzyć.

- Cześć, siostrunio!

- Hej, Tiana!

- Cześć, wejdźcie. - uchyliłam drzwi szerzej, wpuszczając ich do środka. Zdjęli swoje nakrycia i weszli w głąb mieszkania.

- Hej, wszystkim.

- Hej, co macie w tych torbach?

- Prezenty dla rodziny. Przed chwilą byliśmy w galerii i kupiliśmy już dla każdego. Moglibyśmy zostawić u was prezenty dla Scarlett, Jake'a i taty Will'a? U mnie jest remont, a reszta ląduje w samochodzie. Nie mamy miejsca.

- Jasne, dajcie to. - odebrałam od nich torby, nie zaglądając jak wyglądała ich zawartość. Odstawiłam je w mojej sypialni przy szafie, by o nich nie zapomnieć.

- Szczerze to nie mieliśmy w planach tu przychodzić, ale byliście niedaleko, także wpadliśmy. Jak tam twoja terapia, Harry?

- Byłem dziś u pana Adamsa. Wszystko jest w porządku. - pocałował mnie w czubek głowy, gdy usiadłam z powrotem na swoje miejsce.

- To dobrze. Czuję jedzonko. - obaj zniknęli w kuchni, zapewne, aby wyjeść nam ryż z kurczakiem.

- Boże, ludzie! To wam nie ucieknie! To tylko jedzenie! - James wycofał się z pomieszczenia, w którym przebywali goście z wielkimi oczami i przerażonym wyrazem twarzy. - Nigdy więcej nie gotuj, ponieważ przyciągasz tym same bestie. Obawiam się, że w pewnym momencie zapomną, że talerz to nie jest część dania.

Wyprostowałam natychmiast plecy, gdyż przypomniało mi się coś ważnego. Przecież Will i Louis byli kiedyś u nas po rozprawie sądowej przeciwko Chrisowi. Szybkim krokiem znalazłam się z łazience i wyjęłam z pralki bokserki, które wzbudziły w nas wszystkich zdziwienie.

- Czy ta o to para uroczych gatek, nie należy do któregoś z was?

- Och, tak. To są moje. Louis mi je kupił.-mój brat posłał nam wielki uśmiech, wycierając chusteczką buzię.

- O mój Boże, fu!

- Fujka, a tak mi smakował ten ryż.

- Ja pierdolę, Louis! Z kim ja pracuję?!

✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro