73
- Witajcie, witajcie. Siadajcie i opowiadajcie z czym do mnie przychodzicie. - znajdowaliśmy się w gabinecie doktora Lee, który na ścianach miał mnóstwo dyplomów, więc wierzyłem, że dobrze wybraliśmy. Sam człowiek był dość specyficzny, dziwny. Usiadłem z Tianą na fotelach naprzeciwko jego biurka i z początku byliśmy niepewni. Żadne z nas nie wiedziało jak zacząć. -Śmiało, miałem tyle par z różnymi problemami.
- Tyle, że my nie do końca wiemy jakie mamy kłopoty. Kłócimy się i na następny dzień się godzimy. Nieufność, sądzę, że to jest też głównym powodem naszej wizyty. - dziękowałem brunetce, że rozpoczęła rozmowę. Nie byłem dobry w tych sprawach i nigdy bym nie powiedział tego w jakiś logiczny sposób.
- Planujecie jakoś swoją przyszłość? - czekałem, aż moja towarzyszka odpowie, jednakże nie wyglądało, aby miała zamiar to zrobić.
- Budujemy dom, chcemy pojechać razem na wakacje. Wpierw z rodziną Tiany w Apeniny pod koniec stycznia, a potem sami w Alpy i na wyspy Dziewicze.
- Cóż, to sporo planów. Czyje były pomysły?
- Moje.- odpowiedziałem, odzywając się po raz drugi.
- Tiana jak rozumiem się na to wszystko zgodziła? - zapytał się jakby mnie, choć pytanie było skierowane do brązowookiej.
- Tak, oczywiście.
- Dobrze, a czy nie uważacie, że nie lepiej planować stopniowo? Zawalacie sobie głowę tymi szalonymi pomysłami. To w pewnym sensie jest dobre, bo to oznacza, że macie zamiar ułożyć ze sobą przyszłość, lecz spontaniczność też jest elementem w związku. Dobrze, zróbmy tak -najpierw porozmawiam z Harry'm na osobności. Dowiem się czego oczekujesz, czego chcesz, a co chciałbyś zmienić. Potem się wymienicie i na koniec zobaczymy co z tego wyszło. Tiana, zapraszam cię do poczekalni. - dziewczyna posłusznie wyszła, posyłając mi uspokajający uśmiech. Cóż, niewiele to dało. Pierwszy raz byłem na tego typu spotkaniu. Nie mówiłem o swoich uczuciach mamie, a co dopiero nowo poznanemu mężczyźnie.
- Nie wiem czy...
- Harry, zajmuję się tym od pięciu lat nie licząc studiów. Przed tobą było takich wielu, każdy pękał i mówił, więc dawaj i wal, a nie się czaisz jak kobieta z okresem. - podniosłem brew do góry zdziwiony jego wypowiedzią.-Powiedz mi wszystko-twoje oczekiwania, twoje wątpliwości.
- Szczerze, problemy towarzyszyły nam od samego początku. Tiana zaczęła u mnie pracować w drugim tygodniu września i wyróżniała się tym, że nie traktowała mnie tak jak każdy inny. Grzebała mi w komputerze, drażniła mnie, droczyła się ze mną. Na naszej pierwszej delegacji uderzyłem ją.
- Uderzyłeś? - był zaskoczony, ale nie zniesmaczony. W końcu był psychologiem i nie mógł oceniać swoich klientów. Byłem mu za to wdzięczny, choć zdawałem sobie sprawę z tego, iż zapewne w jego głowie rzucał we mnie obelgami.
- W twarz. Była odpowiedzialna za prezentację, a na spotkaniu biznesowym zamiast jej pracy zobaczyliśmy zdjęcia pornograficzne. Myślałem, że to ona, co jednak okazało się nieprawdą.
- Kto to zrobił? - ciągle pisał coś w swoim notatniku, aż bałem się jakie były tego wyniki.
- Mój były pracownik - Tom Smith.
- Czemu to zrobił?
-Nie lubił jej, a poza tym kiedy zaczęła ze mną pracować to odesłałem go do oddziału w Liverpoolu.
- Rozumiem. Od początku waszej znajomości brakowało zaufania.-niepewnie kiwnąłem głową, obserwując jak zapisuje coś na kartce. - Co się działo jak już pojawiło się między wami jakieś uczucie?
- Ciągle się kłóciliśmy. Najczęściej to przeze mnie.
- Dokładniej, co robiłeś?
- Krzyczałem, denerwowałem się w sumie o nic. Kiedyś zostawiłem ją na autostradzie. Zdarzył się tam wypadek i kobieta zginęła. Spanikowany stwierdziłem, że to Tiana i wtedy zrozumiałem, że ją kocham.
- Nietypowo, ale zawsze coś. Opowiadaj dalej.
- Tom nawet pomimo tego, że go zwolniłem to nadal uprzykrzał nam życie. Wprawdzie to robi to nadal. Mój ojciec i on wysłali przerobione zdjęcia Tiany z jakimś kolesiem.
- Posądziłeś ją o zdradę.
- Tak. - westchnąłem, ponieważ nie chciałem wspominać tych rzeczy, których żałowałem najbardziej.
- I znów pojawia się ta nieufność. Czego oczekujesz w waszym związku?
- Wsparcia, cholernego wsparcia. Miałem problemy z alkoholem i wiem, że chciała dla mnie dobrze, lecz więcej mnie upominała niż wspierała.
- Pijesz?
- Piłem, ale tylko wtedy, gdy miałem gorsze dni. Kiedy pokłóciłem się z Tianą lub z kimś innym to pierwsze co to brałem za butelkę whiskey.
- Jasne, mów dalej.
- Chciałbym, żebyśmy zaczęli się dogadywać w większej ilości spraw.
- Tiana angażuje się wystarczająco w wasz związek?
- Tak, robiła to czasem bardziej niż ja.
- Nie uważasz, że trochę ją idealizujesz?
- Nie rozumiem. - zmarszczyłem brwi, ponieważ niezbyt zgadzałem się z tym do czego dążył. Młoda kobieta była przy mnie w każdej chwili - jak na przykład podczas rozprawy sądowej. Byłem wobec niej nie w porządku, natomiast ona starała się spędzić ze mną chociaż minutę.
- Chodzi mi o to, że w twoim przekonaniu jest tak, iż to ty powodowałeś konflikty, jej zaangażowanie było większe i pewnie jeszcze coś. Na stówę także popełniała błędy.
- Może faktycznie tak jest, lecz nie mogę powiedzieć, że była gorsza ode mnie. Naprawdę zawalałem więcej razy niż ona.
- Okej, niech będzie. Co chciałbyś zmienić?
- Pragnąłbym większego wsparcia, zrozumienia. Mniej kłótni i wytykania sobie wszystkich wpadek.
- Czy wykonujesz jakieś działania w kwestii tego alkoholu?
- Tak, nawet za dwa dni mamy wizytę u mojego lekarza.
- Razem?
- Tak. - potwierdziłem, a jego mina nie wykazywała nic dobrego.
-Uważam, że gdybyś sam poddał się leczeniu i pokazał jej, że nie jesteś uzależniony to byłoby to bardziej efektowne. To nie ona ma problem tylko ty. Twoim obowiązkiem jest pójście na tę terapię, a nie jej. Tiana będzie z ciebie dumna jak sam sobie poradzisz z tym gównem. - ze zrozumieniem kiwnąłem głową i nareszcie zaczęło mi coś świtać. Jaki ja byłem wdzięczny temu facetowi, chociaż dopiero zaczął nam pomagać.
- Masz jakieś obawy co do waszego związku?
- Boję się, że mnie zostawi, że będzie miała już dość i stwierdzi, iż to bez senesu.
- Harry?
- Tak?
- Kochasz ją?
- Bardziej niż możesz sobie to wyobrazić.
- Czy są jeszcze inne czynniki, które negatywnie wpływają na waszą relację?
- Nie, raczej nie. - wszystko co powinienem ujawnić już wyszło na światło dzienne. Miałem się już zbierać i pozwolić teraz Tianie się wykazać, aczkolwiek coś mi się przypomniało. - Chociaż jest coś jeszcze. Moje stosunki z ojcem nie są dobre i on także nie trawił Tiany.
- Rozumiem. - wstałem z krzesła i nie żegnając się z nim, wyszedłem na korytarz. Brunetka natychmiast podniosła głowę, a potem całe ciało i zapytała czy wszystko w porządku.
- Jest dobrze, kochanie.
- Na pewno?
- Na pewno. - uśmiechnąłem się w jej stronę, a następnie pocałowałem krótko w usta. Zacząłem wierzyć, że ten młody lekarz w końcu nam pomoże. Po zwierzeniu mu się ze wszystkiego, poczułem się o wiele lepiej. Andrew zawołał do swojego gabinetu bruneta, a ona nie przypominała takiej skrępowanej jak ja byłem parędziesiąt minut temu.
✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰
Hej, hej, hej misie! ♥
Mam nadzieję, że zostawicie po sobie komentarz :)
Zapraszam na The Babysitter Of My Child ♥
Kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro