Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

51

O siedemnastej powoli szykowaliśmy się na kolację, którą zorganizował Harry. Ubrałam czarną sukienkę sięgającą trochę nad kolanami z wyciętymi fragmentami na biodrach. Na nogi założyłam zwykłe, czarne szpilki, a makijaż zrobiłam taki jak zawsze.

- Kochanie!

- Już wychodzę! - skończyłam tuszowanie rzęs i poprawiwszy włosy, opuściłam łazienkę. Brunet czekał na mnie na łóżku widocznie zniecierpliwiony. Powinien się pomalutku przyzwyczajać do tego, iż spędzałam tam wiele minut.

- Wyglądasz pięknie, ale czy muszę tyle przecierpieć, aż wyjdziesz z toalety?

- Następnym razem się pośpieszę, obiecuję. - oparłam ręce na jego klatce piersiowej i wyciągnęłam szyję, aby dotknąć jego ust.

- Nie obiecuj mi gruszek na wierzbie. - wywróciłam oczami, chwytając moją torebkę. Styles wyjął kartę z miejsca zasilania całego apartamentu, otwierając przede mną drzwi. Uśmiechnęłam się, gdy po zamknięciu naszego pokoju położył dłoń na moim biodrze, całując przelotnie w bark.-To będzie naprawdę udana kolacja.

- Mam taką nadzieję, a po co ci ta teczka?

- Zobaczysz. - mruknął, schylając się po całusa. Weszliśmy do windy, w której pozwoliliśmy sobie na chwilkę przyjemności w postaci buziaków, a następnie wsiedliśmy do samochodu. Jechaliśmy około dwadzieścia minut, gdyż na drogach było mniej samochodów niż o czternastej czy piętnastej. Lokal był uroczy i położony w fantastycznym miejscu. Harry już wcześniej zarezerwował stolik, więc kelnerka nas jedynie do niego zaprowadziła. Na sam początek zielonooki zamówił butelką najlepszego wina, a potem zostaliśmy sami. Po kilku minutach rozmowy wybraliśmy sobie dania. Zjedliśmy je w miłej atmosferze, dzięki także klimatowi całej restauracji. Po skonsumowaniu przepysznego jedzenia, Harry zaczął wyjmować papiery ze swojej teczki. Rozłożył je na całym stoliku i przeniósł swoje krzesło obok mnie.

- Co to takiego?

- To są plany mojej, a raczej naszej willi.

- Plany? Willi? Naszej?

- Mam zamiar wybudować piętnaście minut od centrum Londynu na pustej ziemi willę. To są jej plany. Tutaj byłaby nasza sypialnia. - wskazał palcem na pewne miejsce na papierze, obejmując mnie w pasie. - A tutaj James'a.

- James'a?

- Jesteście do siebie przywiązani i wiem, że jeśli się do mnie wprowadzisz to będziesz do niego latać co dwie minuty, a to jest bez sensu. Dlatego postanowiłem zrobić dla niego miejsce w naszym domu.

- Harry.. - wzruszona wpierw go objęłam, aczkolwiek potem pocałowałam, że nie zdążył wcześniej wziąć tchu. Byłam tak cholernie szczęśliwa z tego co dla nas zrobił i czułam się głupio, że ciągle go jedynie ochrzaniałam. - Kocham cię, bardzo mocno.

- Ja ciebie też, kochanie. Więc? Zamieszkasz ze mną? Willa powinna być gotowa za trzy miesiące, bo zatrudniłem mnóstwo osób, więcej niż przy większości moich budowlach. Czterech architektów, połowę działu budowniczego i oczywiście dekoratorów wnętrz. Powiedziałem im twoje ulubione kolory i moje, więc wszystko będzie w porządku.

- Oczywiście, że z tobą zamieszkam. Głupio mi trochę.

- Dlaczego?

- Bo się tak starasz, a ja tylko cię dobijałam. Przepraszam.

- Nie wracajmy do tego co było, teraz jest teraz i tyle. Dałaś mi swoje serce to bardzo wiele. -wydęłam wargę wciąż czując się źle. Mimo jego zapewnień nie byłam przekonana i zżerały mnie wyrzuty sumienia. - Hej, skarbie! Nie przejmuj się, ponieważ nie mam do ciebie żalu, a poza tym sam nie byłem aniołkiem. Mam zamiar kończyć ten wieczór na bardzo, ale to bardzo niegrzecznych rzeczach. - warknął szeptem, przygryzając płatek mojego ucha. Jego ręka pięła się ku górze pod moją sukienkę. 

- Głowa mnie boli, może jutro?

- No jak to jutro! - jęknął, odsuwając się ode mnie. Drażniłam się z nim, gdyż nie bolał mnie nawet mały palec. - Sprawię, że przestanie cię boleć. Preferujesz ścianę w salonie, prysznic, łóżko czy może jakieś abstrakcyjne miejsce jak barek?

- Masz sporo niespełnionych fantazji erotycznych, co?

- Dokładnie i zamierzam każdą spełnić z tobą.-bąknął, przyssawszy się do mojej szyi.

- Łaskoczesz! - doskonale wiedział, że miałam tam łaskotki i specjalnie kręcił głową, by jego włosy miziały moją odkrytą skórę. Starałam się go odepchnąć, lecz na marne. Zrobił mi trzy malinki na obojczykach, planując jeszcze więcej.-To wracamy do hotelu skorzystać z tego barku?

- Kocham cię.

Do hotelu wróciliśmy w zawrotnym tempie z uwagi na to, że Harry pośpieszał szofera. Biedaczek tak się napalił na ten barek, iż nie mógł 25 minut wytrzymać. Ciągnąc mnie za rękę, wepchnął do windy, a potem do apartamentu. W drodze do wcześniej wspomnianego barku rozpinał swoją koszulę i trudził się z zamkiem mojej sukienki.

- Co masz pod spodem?

- Bieliznę.

- To wiem, ale jaką?

- Czarną, koronkową. - oblizał wargi, szarpiąc się z okropnym zamkiem kreacji. Kiedy nareszcie udało mu się ją zdjąć, posadził mnie na meblu, przesuwając wszystkie butelki na bok. Pocałował mnie krótko w usta, a następnie zajął się innymi miejscami. Swoją ścieżkę mokrych buziaków rozpoczął od żuchwy, a skończył na linii majtek. Zabrał swoje ręce z moich bioder, aby zająć się swoimi spodniami. Został w samych bokserkach, podczas gdy ja miałam na sobie komplet-górę i dół.

- Gołąbeczki, słyszałem, że wróciliście! Otwórzcie mi! - westchnęłam, słysząc głos Louis'a. Uwielbiałam go, lecz strasznie się do nas przyczepił od kilku dni. Nie miałam mu tego za złe, ponieważ był samotny i tak też pewnie się czuł.

- Nawet o tym nie myśl.

- Harry, będziemy mieć jeszcze wiele okazji na miłość. On nikogo nie ma.

- Masz za dobre serce.

- Te serce cię pokochało.

- Wiem, kochanie. Pójdę mu otworzyć, a ty się przebierz. - kiwnęłam głową, zbierając nasze rzeczy. Przebrałam się w swoje dresy, które ze sobą wzięłam i wróciłam tym razem do dwóch mężczyzn.

- Jak było na kolacji?

- Cudownie, a ty opowiadaj o Carlos'ie.

-Przystojny, ale nie w moim guście. Posłuchajcie-wybaczcie mi, że was tak męczę. Jak wrócimy do Londynu znów wrócę do bycia normalnym Tomlinsonem, teraz jestem z dala od rodziny i nie mam z kim pogadać.

- Wszystko rozumiemy i naprawdę nam to nie przeszkadza. Po powrocie zapoznam cię z moim bratem. Sądzę, że się dogadacie.

-Ile lat ma Will?

- Dwadzieścia jeden. - uśmiechnęłam się, siadając na kolanach bruneta. Zasiedliśmy na kanapie przed telewizorem, który cicho grał w tle.

- Trochę młody.

- Oj, wiek to tylko liczba. Poza tym jesteś starszy jedynie o trzy lata.

- W sumie racja. Cieszę się, że nie zrobiłaś z tego jakieś afery. Kiedyś jego była zakazała mu się ze mną zadawać. Musiałem to ukrywać przed Chris'em, bo nigdy nie pozwoliłby mi na zadawanie się z nim.

- Po pierwsze - mam brata homoseksualistę, dlatego cię rozumiem i nie jest to dla mnie nowość. Po drugie - lubię cię za twój charakter i za całego siebie, a nie za to jakiej jesteś orientacji. Po trzecie - Chris to tępy gnój, więc nie ma co się dziwić.

- Dziękuję, Tiano.

- Nie ma za co, Louis.

- Jak rozpoznałaś, że Carlos jest gejem? - do rozmowy wtrącił się brunet, który przedtem był zajęty moją szyją, a nie konwersacją.

- Po sposobie poruszania się i patrzenia. Nie obejrzał się za kobietą, która w króciutkiej sukience wychodziła ze stołówki. Każdy facet by zerknął.

- Ja nie spojrzałem.

- Spróbowałbyś. - prychnął, całując moje ramię.-Poza tym jego "piękna pani" nie brzmiało na podryw, a na normalny, grzecznościowy zwrot. Dodatkowo gapił się na Niall'a jakby był ósmym cudem świata.

- To ma sens.

- Gratuluję spostrzeżenia.

-Żyjąc dwadzieścia lat pod jednym dachem z Will'em sporo się nauczyłam. I sporo cudzych bokserek znalazłam w szczelinach kanapy.

✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰✰





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro