Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Niall's POV:

~ 14 luty, sobota

- Coś nie tak, Kylie? - zapytałem spoglądając w stronę brunetki i układając po kolei segregatory na półce.

Dziewczyna odwróciła się w moją stronę z teczką w dłoni.

- Co masz na myśli? Wszystko jest dobrze - oznajmiła odkładając ostatnie papiery na półkę.

- Wczoraj nie przyszłaś na spotkanie, dzisiaj praktycznie ze mną nie rozmawiasz. Nie wmawiaj mi, że wszystko jest w porządku - mruknąłem opierając się o biurko. - Zrobiłem coś? Jeśli tak to mi po prostu powiedz.

- Mówiłam ci, że wczoraj coś mi wypadło, a dzisiaj. - przerwała odwracając się w moją stronę. - Dzisaj mam zły dzień.

Westchnąłem i zacząłem powoli kierować się w stronę Kylie.

- Spotykamy się, wiem, że coś się dzieję, czemu nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi? - zapytałem, a dziewczyna wyminęła mnie zajmując jedno z miejsc na kanapie.

- Zayn stwierdził, że widział moją mamę w obecności jakiegoś faceta i dwójki dzieci - oznajmiła.

Zająłem miejsce obok Kylie lekko zszokowany wyznaniem brunetki.

- Co? Kiedy? Twoja mama przypadkiem nie wyjechała?

- Dwa dni temu w wesołym miasteczku. Nie mam pewności czy Zayn mówi prawdę, było ciemno może się pomylił.

- Po co Zayn miałby cię kłamać? Przyjaźnicie się z tego co pamiętam, prawda?

- Tak, ale...

- Ale się masz tym nie przejmować. Dzisiaj są walentyki, Kylie - mruknąłem chwytając jedną z dłoni dziewczyny.

Brunetka skrzywiła się na co się zaśmiałem.

- Nie lubię walentynek - oznajmiła. - Ludzie, którzy się kochają powinni każdego dnia okazywać sobie uczucia, a nie akurat czternastego lutego, który dzień jest dniem jak codzień.

- Coś w tym jest. - zaśmiałem się. - Jednak ja kocham to święto, dosłownie, dlatego zapraszam cię na typową kolację przy świecach.

- Brzmi kusząco. - zaśmiała się. - Zgadzam się. Dziękuję, że jesteś.

Po chwili dziewczyna zamknęła mnie w mocnym uścisku na co automatycznie odwzajemniłem gest.

- Mówiłem ci, że ładnie pachniesz? - zapytałem lekko się uśmiechając.

- Zepsułeś tą chwilę, Horan. - zaśmiała się wstając z kanapy.

__________________

Kylie's POV:

Wybiła godzina szesnasta, kiedy mogłam bez żadnych konsekwencji wyjść z pracy. Na szczęście Niall zgodził się, abym wyszła wcześniej przez co miałam więcej czasu na znalezienie odpowiedniego prezentu dla Horana. Mimo, iż nie bardzo lubiłam obchodzić to święto to jednak zaangażowanie Nialla zachęciło mnie do działania.

Zabrałam torebkę z biurka i ruszając w stronę wyjścia chwyciłam czarny płaszcz z wieszaka. Kierując się w stronę windy zauważyłam Nialla rozmawiającego z Kendall. Automatycznie się wycofałam i stanęłam za dość wysoką i dużą półką z książkami. Nie miałam w zwyczaju podsłuchiwać osób, które w pewnym stopniu coś dla mnie znaczą, jednak interesowało mnie życie mojej przyjaciółki i "chłopaka" w jednym.

- Miałeś czas do dzisiaj - oznajmiła Kendall zakładając ręce na klatkę piersiową. - Nie tak się umawialiśmy.

- Daj mi czas do pokazu, a przysięgam, że powiem jej wszystko.

- Niall, wiesz co ty w ogóle robisz? - zapytała. - Kylie jest dobrą osobą i nie zasługuje na takie traktowanie. Obiecałam ci, że będę milczeć, jednak ja też ci stawiłam warunek, którego do tej pory nie wykonałeś.

- Kurwa, Kendall. - rozejrzał się dookoła na co automatycznie odwróciłam głowę. - Jesteśmy dorośli, tak?

- Ty dalej jesteś dzieckiem, Horan. Bawisz się.

Po słowach Kendall usłyszałam stukanie obcasów. Momentalnie ruszyłam z miejsca kierując się w drugą stronę. Stanęłam na przeciwko windy na krótką chwilę zamykając oczy.

- O, Kylie! - usłyszałam krzyk Kendall. Automatycznie się odwróciłam z lekkim uśmiechem na twarzy. - Idziesz już do domu?

- Tak. Wychodzę dzisiaj trochę wcześniej.

- Możemy porozmawiać, teraz? - zapytała, a w tym samym momencie ujrzałam podbiegającego Nialla w naszą stronę. - To bardzo ważne.

W pewnym stopniu byłam zdezorientowana całą sytuacją jaką miała miejsce kilka chwil temu. Z jednej strony byłam wściekła, że Niall wraz z Kendall mają przede mną jakiekolwiek tajemnice, jednak to co usłyszałam trochę mnie zaniepokoiło.

- Muszę już chyba iść, pogadamy innym razem, Kendall. - uśmiechnęłam się zawieszając wzrok na Horanie.

- Widzimy się o dziewiętnastej - oznajmił blondyn wkładając dłonie do kieszeni spodni.

Przytaknęłam, a w tym samym momencie usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi windy. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do środka. Nacisnęłam odpowiedni guzik, po czym odwróciłam się dopiero, gdy byłam pewna, że drzwi całkowicie się zamknęły.

Westchnęłam i oparłam się o jedną z czterech ścian. Nie bardzo widziałam co mam o tym wszystkim myśleć, jednak nie chciałam psuć dzisiejszej kolacji z Niallem. Ostatecznie postanowiłam porozmawiać z Horanem następnego dnia, gdy będę wiedziała o co konkretnie chcę zapytać.

________________

Piętnaście minut później ujrzałam nadjeżdzający samochód. Cieszyłam się, że Zayn zgodził się mi pomóc w wyborze prezentu dla Horana. Moim pierwszym pomysłem był krawat, dlatego uznałam, że kto inny będzie wiedział co lubi mężczyzna jak nie mężczyzna.

Malik uchylił szybę, a ja mogłam ujrzeć bruneta z szerokim uśmiechem na twarzy oraz różą w dłoni.

- Cześć. - przywitałam się lekko uśmiechając.

- Cześć. - po chwili Zayn wysiadł z samochodu stając na przeciwko mnie. - Proszę, to dla ciebie. Wiem, że nie lubisz walentynek, jednak, gdy byliśmy mali zawsze kupowałem ci różę, którą najczęściej łamałaś, ale nie chciałem psuć tradycji.

Zaśmiałam się i odebrałam kwiat od Malika.

- Dziękuję. - mruknęłam. - I dziękuję, że zdecydowałeś się ze mną pojechać.

- Nie ma sprawy. Szczerze byłem lekko zaskoczony twoim telefonem, ponieważ przypuszczałem, że w najbliższym czasie nie dostanę od ciebie żadnego znaku życia.

- Ugh, przepraszam za moje zachowanie. Po prostu miałam głupią nadzieję, że mogłoby być tak jak dawniej. Co ja gadam, ona zapewne ma nową rodzinę, męża, dzieci, a ja bym miała podejść i wszystko zepsuć?

- Kylie, to nie twoja wina, rozumiesz? To twoja mama odeszła zostawiając cię z chorym ojcem. To ona powinna się wstydzić, nie ty - oznajmił. - A teraz na poprawę humoru zapraszam cię na obiad do jakiejś taniej knajpki z chińskim jedzeniem, co ty na to?

- Na dziewiętnastą jestem umówiona z Niallem.

- Jest dopiero szesnasta, Kylie. Zdążymy kupić krawat, zjeść i wrócić do domu, abyś mogła się przebrać - oznajmił, a ja po krótkich namysłach zgodziłam się.

- Ale jeśli nie zdążymy, przysięgam, że cię zamorduje. - zaśmiałam się.

__________

Niall's POV:

- Kochanie! - usłyszałem głos mojej partnerki dochodzący z sypialni. Westchnąłem i wstałem z kanapy biorąc pod uwagę to, że za niecałą godzinę muszę być już pod domem Kylie.

- Co się dzieję? - zapytałem powoli wchodząc po schodach, które prowadziły na pierwsze piętro.

- Muszę wyjść - oznajmiła wychodząc z sypialni. - Przepraszam, wiem, że mieliśmy razem spędzić ten dzień, ale muszę po prostu wrócić do pracy i trochę narobić.

Przez chwilę nie wiedziałem co powiedzieć, jednak fakt, że Lara wychodzi ułatwił mi całą sprawę. Nie musiałem się tłumaczyć, jednak ciekawiło mnie gdzie niesie moją partnerkę o tej godzinie. Lara nie miała w zwyczaju wychodzenia wieczorem do pracy, nigdy tego nie robiła. Mimo mojego niepokoju, postanowiłem nie brnąć w szczegóły.

- Cóż, możemy nasze Walentynki zrobić jutro. Co ty na to? - zapytałem stając na przeciwko Lary.

- Świetny pomysł - stwierdziła lekko się uśmiechając.

- Kocham cię, wiesz o tym? - mruknąłem po chwili złączając nasze usta w głębokim pocałunku. Nie mogąc się powstrzymać przyparłem moją partnerkę do ściany, która automatycznie pisnęła. Dziewczyna chwyciła rąbek mojej koszulki przekładając ją przez głowę.

W tamtym momencie zapomniałem na krótką chwilę o wszystkim co łączyło mnie z Kylie. Jednak wiedziałem, że jeśli chcę coś zbudować z Harrison muszę oddalić się od Lary, z którą już od jakiegoś czasu nie łączy mnie nic szczególnego.

- L-Lara, ja też muszę już się zbierać - oznajmiłem robiąc krok do tyłu. Wziąłem z ziemi koszulkę, po czym przełożyłem ją przez głowę.

- Gdzieś idziesz? - zapytała.

- Obiecałem Liamowi, że dzisiaj go odwiedzę. - skłamałem próbując brzmieć jak najbardziej wiarygodnie.

- No dobrze, widzimy się później, Niall - westchnęła wymijając mnie i kierując się w stronę salonu.

Odwróciłem się za Larą na chwilę zamykając powieki i mając nadzieję, że jak je otworzę to wszystko się skończy.

__________

Pół godziny później byłem już pod domem Kylie. Cieszyłem się na spotkanie z Harrison, ponieważ od jakiegoś czasu nie mieliśmy okazij, aby móc więcej niż godzinę zostać sami.

Oparłem się o siedzenie i przez dłuższą chwilę wpatrywałem się w stronę okien brunetki, gdzie po pewnym czasie moim oczom ukazała się męska sylwetka. Automatycznie poprawiłem się w fotelu i uchyliłem okno, aby mieć lepszy widok. Niestety byłem zbyt daleko, aby dostrzec z kim Kylie jest w domu. Wziąłem do ręki telefon, po czym szybko wykręciłem numer brunetki. Po paru sygnałach usłyszałem głos po drugiej stronie.

- Halo?

- Kylie, skarbie, jestem pod twoim domem - oznajmiłem spoglądając na drugie siedzenie, gdzie leżał prezent oraz bukiet róż dla Kylie.

- Skarbie? Wszystko w porządku, Niall. - zaśmiała się, a ja lekko się uśmiechnąłem.

- Za ile będziesz? - zapytałem.

- Już jestem - stwierdziła, a ja spojrzałem przed siebie widząc Kylie machającą w moją stronę.

Rozłączyłem się i położyłem prezent na tylne siedzenie, po czym wysiadłem z samochodu ruszając w stronę brunetki. Kylie była ubrana w czarną, ołówkową sukienkę, która sięgała jej do połowy ud. Na jej stopach widniały czarne, dość wysokie szpilki, jednak i tak zbyt niskie, aby Harrison była w moim wzroście. Ramiona okrywała jej czarna ramoneska, która idealnie współgrała z tego samego koloru  skórzaną kopertówką. Jej długie, kręcone włosy opadały na jej ramiona. Wyglądała pięknie.

- Skarbie. - zaśmiała się i szybko zamknęła nas w szczelnym uścisku. - Nawet nie wiesz jak bardzo pragnęłam się z tobą spotkać.

- Ja z tobą też - szepnąłem na krótką chwilę odrywając się od brunetki, aby móc złączyć nasze usta. Dziewczyna nie protestowała, a wręcz przeciwnie - pogłębiała pocałunek z każdą sekundą.

- Kocham cię - szepnęła między pocałunkami, a ja jedynie uśmiechnąłem się kładąc dłonie na dół pleców dziewczyny. Brunetka nie była mi dłużna i przewiesiła dłonie przez szyję jeszcze bardziej najpierając.

- Może przeniesiecie swoje okazywanie uczuć gdzie indziej. - usłyszałem znajomy głos i momentalnie oderwałem się od Kylie.

- Poczułam się jak przyłapana nastolatka. - zaśmiała się Kylie, a ja jedynie przewróciłem oczami na uwagę nikogo innego jak Zayna Malika.

- Ma rację, powinniśmy już jechać - stwierdziłem spoglądając w stronę Harrison.

Chwyciłem dłoń brunetki i pociągnąłem ją w stronę samochodu.

- Do zobaczenia, Zayn! - krzyknęła wsiadając do pojazdu. Zamknąłem drzwi za Kylie, po czym okrążyłem samochód zajmując miejsce kierowcy.

____________

- Nie masz dość tego tuńczyka? - zapytałem zwracając uwagę na to, że jest to już czwarta porcja Kylie.

- Nie moja wina, że dają takie małe porcję. - zaśmiała się, po czym nagle odkładając widelec sięgnęła dłonią pod stół. - Zapomniałabym! To dla ciebie.

Spojrzałem w stronę papierowej torebki, po czym przeniosłem wzrok na Kylie, która była lekko wstawiona po drugiej butelce wina.

- No otwórz, nie bój się! - krzyknęła zwracając uwagę kilku klientów restauracji. Odebrałem torebkę od dziewczyny i spoglądając do środka wyciągnąłem średniej wielkości pudełko, które nie wydawało się być ciężkie. Otworzyłem pakunek, a moim oczom ukazał się grantowy krawat z metalową przypinką z napisem "Niall".

- Jesteś nie normalna - stwierdziłem spoglądając w stronę Kylie.

- Liczyłam na coś w stylu: jest super, kocham cię, jedźmy do mnie. - zaśmiała się, a ja byłem lekko zaskoczony śmiałością Kylie, jednak szybko przypomniałem sobie jak działa alkohol.

- Chcesz może się przewietrzyć? - zapytałem widząc w dłoni Kylie kolejną lampkę wina.

- Jeśli ubierzesz krawat!

- Kylie.

- Niall. Proszę! - pisnęła składając dłonie do modlitwy.

- Po prostu chodź. - westchnąłem wstając od stołu. Wyciągnąłem portfel z kieszeni i zgodnie z kwotą wypisaną na paragonie położyłem pieniądze na stolik.

- Despacito! - krzyknęła, po czym wstając z krzesła zaczęła mruczeć coś pod nosem. - Despacito! - powtórzyła, a ludzie na około zabijali Kylie wzrokiem.

Chwyciłem Harrison w pasie i ruszyłem w stronę wyjścia. Postanowiłem się wstrzymać z prezentem dla brunetki, gdyż prawdopodobnie nie zapamiętałaby żadnego momentu z dzisiejszej nocy.

Biorąc torebkę dziewczyny z krzesła ruszyłem w stronę wyjścia. Zbliżała się godzina dwudziesta trzecia, a od ponad godziny musiałem zmagać się z energiczną i śmiałą stroną Kylie.

- Co jeśli wyrastamy z ziemi? - zapytała, a ja wzruszyłem ramionami. - Czy ja kiełkuje?

- Kocham cię, ale już więcej nigdy nie pij. - zaśmiałem się, a dziewczyna zrobiła zaniepokojoną minę.

- Niall, jak będę wtedy kiełkować? - zapytała o mały włos nie staczając się z górki. - Ale dzisiaj stromo!

- Złap się mnie - poprosiłem martwiąc się o to, że Kylie mogłaby ominąć jeden z nich.

- Jestem dorosła i umiem latać! - sprzeciwiła się.

- Wybróbujemy twoje super moce kiedy indziej, co ty na to? - zapytałem, ale nie usłyszałem odpowiedzi. - Wszystko w porządku?

- Czy to nie twoja siostra? - zapytała wskazując palcem na Larę wsiadającą do samochodu z nieznanym mi facetem. - Ona ma mężczyznę!

_______________

W koncu!

Tak, możecie mnie zabić. Rozdziału nie było już bardzo długo, dlatego kara mi sie należy XDD

Ale tak naprawdę znów moją wymówką jest szkoła, oceny. Musiałam trochę się postarać, aby mieć je w miarę przyzwoite, jednak teraz będę mieć więcej czasu na wattpad.

Dedykuję ten rozdział mojej ibff i wiernej czytelnice nightmare4542! ❤

Następny rozdział pojawi się w przeciągu tygodnia jak do tej pory były rozdziały. Chyba, że moja wena postanowi wpaść do mnie wcześniej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro