Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

You are my girl

" Ile szans to nadzieja, a ile to już głupota? Myślę, że z nim od początku wszystko było głupotą "

Sharon

Spędzam ostatnio więcej czasu z Allison, nadrabiając zaległości i wożąc Cama na treningi.

- I co z nim zrobisz? - Pyta gdy siedzimy na plaży. Ostatnio robię, to co raz częściej.

- Wiem, że mnie zdradził - te słowa wychodzą ze mnie tak po prostu. Wiem, że to zrobił, czuje to pod skórą gdy na mnie patrzy. Może i ja byłam jego, ale on nigdy nie był mój. Gdybym była kimś innym pewnie odegrałabym się na nim i zraniła Mika, ale to nie jestem ja. Byłam tak długo sama bez przyjaciół, że nie naraziłabym tych wspaniałych ludzi własną głupotą. Każdy zasługuje na szacunek i szczerość, a ja na dodatek jestem im wdzięczna na to, że przygarnęli mnie do siebie i, że żadne z nas nie traktuje się z góry.

- Czy nie zawsze śmiałyśmy się z takich dziewczyn, które zrobią wszystko dla chłopaka? - jak można być tak naiwnym? Tak zakochanym, tak...

- A czy nie zawsze chciałaś szalonej miłości jak z tych twoich książek? - Wzruszam ramionami.

- Zdrada to nie szalona miłość - a może właśnie tak? Co ja wiem o miłości? Cholera.

- Sharon - ton jej głosu mnie niepokoi.

- Widziałam go w barze i... - Przerywam jej.

- Ja też widziałam go w barze - sarkazm mi chyba nie wyszedł.

- Czy to tak trudno dobrze się bawić, bez zranienia? - Allison ciężko wzdycha.

- Sharon - nie rozumiem o co jej chodzi.

- Jak mam mu to wybaczyć? - jak mam zapomnieć.

- Co mam zrobić - jęczę żałośnie.

- Allison pomóż mi, doradź - Allison patrzy na mnie pustym wzrokiem.

- Ja tak bardzo chce, żeby było dobrze, żeby on był cały mój - Allison w końcu się odzywa.

- Chloe zaciągnęła go do łazienki, znaczy prawie, w ostatniej chwili się wycofał. - co?

- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? - nadzieja matką głupich.

- Myślałam, że on to zrobił.

- Powiedział tylko, że mnie nie zdradził - w co dalej nie wierzę, bo to Luke, on sam siebie zdefiniował w ten sposób.

- Dlaczego ja o niego walczę, dlaczego pomimo wszystko?

- Bo go kochasz - podrywam się na te słowa.

- Nie, nie prawda - czy na pewno?

- To twoja pierwsza miłość, może się nie ostatnia, ale kochasz go - Cholera jasna.

- Nie - kręcę głową, żeby jeszcze to podkreślić.

- Kurwa - krzyczę

- Kocham Luka Hemmingsa - nie mogę nic z tym zrobić, ale tak jest, cholera jasna.

- Będzie dobrze - ściska moje kolano, żeby dodać mi otuchy.

- On złamie mi serce - A ja mu na to pozwolę.

- Sharon wciąż możesz odpuścić - wydaje mi się, że ona też wie, że jestem już stracona.

- On niedługo wyjeżdża.

- Powinnam się trzymać od niego z daleka, prawda? - To jest bardziej pytanie retoryczne.

- Może on też cię kocha? Widziałam jak na ciebie patrzy, widać, że mu zależy.

- Zależy nie znaczy kochać, powiedział mi, żebym się w nim nie zakochała. - a ja i tak to zrobiłam, skoro on łamał nasze zasady to ja też mogłam prawda?

- To spraw, żeby on zakochał się w tobie - Nie mogę, nie potrafię, nie chce.

- Dlaczego zdałam sobie sprawę z tego teraz?

- Tak to jest z miłością przychodzi gdy się jej najmniej spodziewamy - i w większości przypadków jest nieodwzajemniona.

- Cześć dziewczyny, o czym rozmawiacie? - Luke pojawia się obok nas znikąd, cholera mam nadzieję, że niczego nie słyszał.

- Luke Hemmings - Luke podchodzi do niej i całuje ją w policzek, a potem robi to samo ze mną

- Wystawa w Cairns - to pierwsze co przyszło mi do głowy, bo to już niedługo.

- Fotografia - siada bardzo blisko mnie, ale mam na tyle zdrowego rozsądku, żeby mnie nie dotykać.

- Mogę zabrać się z wami? - Allison i ja otwieramy szeroko oczy i obydwie obracamy głowę w jego stronę.

- Słucham? - jego uśmiech się poszerza.

- Mówiłaś kiedyś, że masz kilka biletów - patrzę na niego, a on na mnie.

- Naprawdę chcesz jechać?

- Po pierwsze nienawidzę Mission Beach - w tym momencie wyjmuje papierosa z kieszeni i odpala.

- Po drugie ty to kochasz, a po trzecie po prostu chce tam być z tobą - działa to na mnie, nie nie działa, działa, nie działa.

- Kim jesteś? - jego uśmiech trochę zbladł.

- Luke Hemmings, miło mi - wyciągnął do mnie rękę, a ja tylko na nią patrzyłam.

- Możemy porozmawiać?

- Tak, możesz jechać - to wszystko, co mówię gdy wstaje i po raz chyba tysięczny przerzuca mnie przez ramię.

- Nie krzyczysz, dobrze - odstawia mnie parę metrów dalej, tak, że nikt z okien mojego domu nie może nas zobaczyć.


- Pomyślałaś o nas? - kocham cię, to pierwsze, co przychodzi mi na myśl, ale nie zamierzam tego powiedzieć, może nigdy.

- Jeśli się zgodzę jak to będzie wyglądać, czego ty chcesz Luke? - czy ja dam radę cieszyć się ochłapami?

- Rozmawialiśmy tyle razy o tym, ty zawsze coś obiecywałeś, a potem co? Mam dosyć niepewności i na dodatek braku zaufania, nie ufam ci - spuszcza głowę, a po chwili wyciąga do mnie rękę. Jednak nie daje się dotknąć, to mnie złamie. A ja chce to zrobić na moich zasadach. Chce być teraz tą silniejszą. Nie mogę sama walczyć, muszę zobaczyć, że to on się stara.

Gdyby nie chodziło o uczucia pewnie pozwoliłabym mu na to wszystko co wcześniej, ale ja nie potrafię po prostu patrzeć jak mnie rani, jak rani siebie. Tak jestem trochę samolubna, ale oboje możemy na tym wygrać, prawda? Chciałabym w to wierzyć.

- Przepraszam za to wszystko, wiem, że spieprzyłem, znowu - ciągnie się za włosy.

- Czego ty chcesz? Czy jesteśmy w stanie połączyć to czego obydwoje chcemy w jedno? - wiem, że to dużo pytań, ale to siedzi w mojej głowie, a ja potrzebuje odpowiedzi.

- Pamiętasz tą książkę, która ci kiedyś czytałam? - najpierw patrzy na mnie pytająco, ale potem się uśmiecha.

- Jak mógłbym kurwa zapomnieć - jakim cudem uwielbiam te "kurwa" wplecione w zdanie.

- Chce tego powoli - tym razem gdy wyciąga rękę daje mu się za nią złapać, splatamy nasze palce. Jego dotyk jest delikatny jak nigdy. Jest to coś innego, coś czego po nim bym się nie spodziewała. Może do niego też w końcu dotarło?

- Czyli nie ma mowy o seksie na zgodę? - powinien dostać za to w twarz, prawda? Ale ja tylko się uśmiecham. A co jeśli brak seksu, będzie powodem do porażki dla nas? Co jeśli...

- Zacznijmy od powoli małych kroczków, od zdobycia swojego zaufania, czy my je kiedykolwiek mieliśmy? Czy to były tylko przebłyski? - widzę w jego oczach, że też tak myśli.

- Zdradziłeś mnie, a ja..

- Kurwa nie zrobiłem tego - nie wiem czy kiedykolwiek w to uwierzę albo czy kiedykolwiek zapomnę, czy wybaczę, czy...

- Nie wierzę ci.

- Sprawie, że uwierzysz - to już mały kroczek do przodu.

- Wiesz, że chce ciebie, prawda? - to ja zadaje to pytanie.

- Ale nie chcesz mojego gówna - robię krok w jego stronę i podnoszę głowę, żeby na niego spojrzeć.

- Chce całego ciebie, razem z twoim gównem, całym, ale chce, żebyś pozwolił mi w nim uczestniczyć - Luke ciężko wzdycha.

- Próbuję..

- I jak ci to wychodzi? - pytam cicho.

- Jesteśmy w tym miejscu, więc trochę niezbyt - odpowiada sucho.

- Luke nie chce, żebyś był kimś kim nie jesteś, chce to zrobić po prostu powoli, rozumiesz? - nie wiem czy on rozumie, on nie rozumie tak wielu rzeczy, które nie wiem jak mu wytłumaczyć.

- A co jeśli potrafię tylko szybko i gwałtownie? - przerabialiśmy już to i jesteśmy tutaj.

- Każdą swoją wadę, możesz zamienić w zaletę - całuję go w brodę, lekko dając mu znak, że jest naprawdę dobrze, że ma szansę.

- Nie zawiodę cię - mówi i pociera kciukiem moją dłoń. Jest inaczej.

- Przytul mnie - mówię, a on dokładnie to robi.

- Nie było nikogo, Sharon i nie będzie - szepcze do mnie, a ja nie potrafię w to uwierzyć.


Wiedzieliście, że wolno i powoli może oznaczać wasze największe przekleństwo?

Kto by pomyślał, że grzeczne dziewczynki potrzebują gwałtowności.

Kto by pomyślał, że to czego powinnam chcieć, nie jest tym czego potrzebuje albo, że miłość sprawia, że dajesz szansę ludziom, którym nie powinieneś?

Powinnam to zrobić od początku wolno i powoli. Powinnam zakochiwać się tak jak na to przystało. Nie zrozumieć, że kocham w tym samym momencie gdy nienawidzę i nie ufam, ale chyba Mission Beach pokazało nam, że wyraźnie wyznaczone ramy są największą bujdą na świecie, prawda?

Nic nie ma właściwiej kolejności, a ja chce teraz dostać, coś na co nie tyle jest za późno, ale nie będzie tak samo satysfakcjonujące jakby było gdyby on tego się zaczęło.

Tylko muszę wiedzieć, że potrafię to zrobić, że my możemy być normalni, że to on może o mnie zabiegać, a ja mogę stawiać limity.

Muszę poczuć kontrolę, którą mu oddałam, bo oddałam mu już swoje serce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro