Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Two diffrent lifes, choose one

"Została mi jedna tajemnica, ale taka, która po raz drugi może zaważyć na moim życiu"

Lucas

Nigdy nie byłem fanem udawania, to pewnie zasługa moich rodziców, no cóż, co prawda nie wiem czy powinienem ich tak nazywać. Sharon nie drążyła do tej pory tematu i jestem jej za to bardzo wdzięczny. Nie wiem czy był bym w stanie o tym rozmawiać. Ale zawsze przychodzi taki moment, że w końcu prawda wychodzi na jaw, prawda? A więc dopadł mnie ten dzień dzisiaj. Nie mogłem przed tym uciec, nie wiem czy dłużej chciałem. Nigdy z nikim o tym nie rozmawiałem. Moi przyjaciele wiedzieli tyle ile musieli, bo właściwie to na własne oczy widzieli pewną scenę. Tak to jest jak się mieszka w małym miasteczku, a dzisiaj oczywiście gdy wszystko w moim życiu nagle przestało być tak beznadziejne gdy Mission Beach okazało się do zniesienia, no cóż, wydarzyło się coś co wyprowadziło mnie z równowagi.

Wraz z ojcem Sharon pojechaliśmy do klienta, któremu popsuł się samochód. Kawałek już za MIssion Beach. Nie wiedziałem do kogo jedziemy, ale gdy już znaleźliśmy się na miejscu wiedziałem, że nie skończy się to dobrze.

Nie, nie byli to moi rodzice, myślę, że spotkanie  z nimi było by prostsze. Był to jeden  z miastowych awanturników. Jednak ojciec Sharon, szanuje wszystkich, więc pojechaliśmy, żeby odholować  jego samochód do warsztatu.

Nie musiałem długo czekać aż usłyszałem coś gównianego. Na początku tylko na mnie patrzył z tym debilnym uśmiechem jakiego mają w zwyczaju używać wszyscy faceci w tym mieście.

- Naprawdę zatrudniłeś syna dziwki? - nim ojciec Sharon zdążył zareagować, już byłem przy kolesiu i okładałem go pięściami. To jest moja matka, nienawidzę gdy tak o niej mówią, może i nie zrobiła nic, żeby być dobrą mamą, ale nią jest, a ja nie jestem taki jak ona. Nie wiem ile razy biłem się w jej imieniu, ale ten koleś nawet nie protestuje. Cofam to, właśnie dostałem w nos. Po chwili ojciec Sharon odciąga mnie od niego i zamiast mnie tu zostawić czy krzyczeć na mnie czy zrobić, cokolwiek innego, każe mi wsiąść do samochodu.

- Chyba będziesz musiał sobie sam poradzić - mówi do niego i wsiada od samochodu i tak po prostu stamtąd odjeżdżamy. Nie wiem czy kiedykolwiek byłem komuś za coś tak wdzięczny, wiem Jackowi, ale on jest moją rodziną, przynajmniej po części.

- Dziękuje - mówię cicho i gapię się na drogę przed nami.

- Nigdy nie bij nikogo za to, że nie szacunku, pokaż, że jesteś od tego silniejszy - nie jestem od tego silniejszy, nigdy nie byłem. Dlatego tak żyję, proszę bardzo wiecie.

- Ale co ważniejsze, nie wdawaj się w bójki gdy jesteś z moją córką! Na litość boską! Sam miałem ochotę go uderzyć za to, co powiedział. Twoja mama popełniła błąd - tak ja nim jestem.

- Ale nikt nie ma prawa jej tak nazywać - nie dziękuje mu, tylko kiwam głową. Ma rację jestem błędem. On zamiast skończyć kontynuuje.

- Niech żałują, że nie widzą jak sobie z Jackiem radzicie. Wyjeżdżasz na studia, to co ci zrobili cię nie pokonało? - i teraz pojawiają się we mnie wyrzuty sumienia, bo okłamuje go. Nie mówię mu, że spotykam się z jego córką, bo to był warunek jego pracy. Nie oddaje mu takiego szacunku jakim on mnie darzy i nagle chce mi się z tego powodu rzygać.

Podjeżdżamy pod warsztat i od razu zauważam Sharon opierającą się o ścianę. Wysiadam z samochodu, a Sharon dalej z uśmiechem stoi w tym samym miejscu. Jej ojciec otwiera warsztat nie obracając się za nami. Gdy Sharon mnie zauważa, jej mina się zmienia.

- Co ci się stało? - podchodzi do mnie i dotyka opuszkami palców mojej twarzy.

- Kto ci to zrobił? - nagle pojawia się jej ojciec.

- Luke walczył w obronie matki - Sharon chyba nie wierzy w to, co słyszy.

- Sharon nie pozwalaj mu na to - bo tak robią przyjaciele, prawda? Wkurwiam się na siebie jeszcze bardziej, kurwa ostatni raz biłem się rok temu gdy usłyszałem dokładnie ten sam tekst od jakiegoś z bogatych dzieciaków. Biłem się o szacunek do mojej matki miliony razy, a ona nigdy nie zrobiła nic, gdy facet, który myślałem, że jest moim ojcem wyzywał mnie od bękarta.

- Boli? - łapię ją za nadgarstek i odciągam jej rękę od mojej twarzy. Ona się odsuwa, ale zamiast tego biorę ją za rękę i prowadzę do stolika. Opieram się o niego tyłkiem i stawiam ją między moimi nogami.  Nie obchodzi mnie, co jej ojciec powie.

- Opowiem ci coś, dobra? - kiwa głową i przeczesuje ręką moje włosy.

- To jest historia, której kurwa nigdy nie opowiadałem, ale mam dosyć - zostawia rękę we włosach na moim karku.

- Wysłucham cię - ciekawe tylko, co potem powie, też nazwie moją matkę dziwką? A może nie będzie chciała się ze mną spotkać, bo nie będę pasował do jej wizerunku? Kurwa, nic mnie to nie obchodzi.

- W jedenaste urodziny, moja mama zniknęła na cały dzień, mieliśmy je świętować jak, co roku, torem, świeczkami i innymi takimi gównami. Wróciła w środku nocy kompletnie pijana - nie to nie jest to, co sobie wyobrażacie.

- Nie spaliśmy z Jackiem i to my zaprowadziliśmy ją do łazienki, a potem do łóżka. Ojciec był wściekły, chociaż tak naprawdę to nie jest mój ojciec, ale to już chyba wiesz - patrzę w jej oczy, ale po za zainteresowaniem nie widzę nic.

- Nie zdradziła go tej nocy, zdradziła go dwanaście lat wcześniej, z jego bratem - jej usta otwierają się w szerokie "o".

- To nie ona nam o tym powiedziała, wszyscy w mieście mówili o tym następnego dnia, więc nie wiem dlaczego tego nie wiesz aż do dzisiaj - naprawdę to mnie zastanawia.

- W każdym razie upiła się w barze i wszystko wyśpiewała barmanowi i całemu barowi. Ojciec potem w kółko opowiadał tą historię, brzmi ona mniej więcej tak, a więc słuchaj - prycham, bo nienawidzę tego.

- Brat ojca jest rok młodszy od mojej mamy i cztery lata młodszy od mojego ojca. Przepraszam, wiem, że to nie mój ojciec, ale cholera, mieszkałem z nim, wychowywał mnie, nie wiem - zaczynam się gubić.

- Ciii, opowiedz to jak chcesz - łapie ją za biodra i opieram policzek o jej ramię.

- Ojciec był w jakiś podróży, a matka była samotna no i tak doszli do tego, że ze sobą spali, a potem okazało się, że jest w ciąży. Ojciec nigdy się nie dowiedział, bo wrócił parę tygodni później, a matka go po prostu oszukała, że stało się to przed jego wyjazdem.

- Nie wiedziałem o tym, ojciec o tym nie wiedział, dowiedział się wtedy kiedy dowiedziało się o tym pieprzone miasto! - krzyczę, a ona znowu przeczesuje moje włosy. To naprawdę mnie uspokaja.

- Uwielbiałem wujka, cholera był świetny i zawsze się z nami bawił - pozwalam sobie na mały uśmiech.

- Całe miasto zaczęło na nas dziwnie patrzeć, wyzywać matkę, ale prawdziwy koszmar odbywał się w dom. Ojciec nie mógł na mnie patrzeć, krzyczał, przeklinał, matka płakała, ale go nie powstrzymywała - pierwsze tygodnie były okropne.

- Potem przyjechał jego brat. Miał kiedy, nie było go od dwóch lat i przyjechał! - znowu prycham.

- Przyjechał, żeby powiedzieć, że się żeni! Ojciec dostał szału i wytargał go za ciuchy z domu. Pobił go na pieprzonej ulicy przy całej masie świadków, a jego przyszła żona stała przed domem i płakała. Widzieliśmy to z Jackiem z okna. Matka płakała, ale nie zareagowała - teraz najgorsza część historii.

- On wiedział, Sharon - przykłada swoje czoło do mojego.

- Moja matka mu powiedziała, ale go nie obchodziło, że jestem jego pieprzonym synem! - przytula mnie, a ja jej nie odpycham tego właśnie potrzebuje.

- Prawdziwy tata mnie nie chciał, ten co mnie wychowywał mnie nienawidził, byłem nikim, pieprzonym bękartem, synem dziwki - zatrzymuje się.

- Nigdy nie myślałem tak o matce, nie jestem taki  - mocniej mnie obejmuje.

- Wtedy zacząłem być niezłym kutasem, biłem się ze wszystkimi, robiłem gówniane rzeczy, wybiłem parę szyb, a matka się ode mnie odsunęła.

- Ojca cały czas do dziś nie ma w domu, a matka mnie nie widziała. Został mi Jack - to już prawie koniec, będzie mogła odejść.

- Wiesz, co jest śmieszne, że i tak z Jackiem łączą nas pełne więzy krwi, z facetem, który mnie wychował też, ale tylko Jack został - znowu patrzy mi w oczy, czuję jak się rozpadam pierwszy raz. Pierwszy raz chciałem komuś o tym powiedzieć.

- Wyglądamy z Jackiem jak oni w młodości rozumiesz to? To jeszcze bardziej wkurzało ojca, spalił wszystkie zdjęcia, a potem krzyczał.

- To nie jest twoja wina - wiem to, ale to zawsze było za mało.

- Teraz wiesz, jestem popieprzony, bo swoim pojawieniem zniszczyłem małżeństwo rodziców, bo żaden z braci mnie nie chciał, bo własna matka się ode mnie odsunęła, bo wynoszę ojca z baru gdy się upije, bo bronię matki, bo rozbiłem parę szyb, pobiłem parunastu kolesi i zacząłem przygodę z alkoholem w wieku trzynastu lat. To właśnie ja!

- I zobacz gdzie jesteś teraz, pniesz do przodu. Masz prace, pomagasz bratu, mówisz mi to, masz zaufanych przyjaciół - czuję jakby mnie ceniła.

- Idziesz na studia! Oni powinni żałować, że ktoś taki jak ty nie jest w ich życiu!

- Nie mam nic, jestem nikim - bierze moją twarz w swoje małe dłonie.

- Nie potrzebujesz ich, może i lubisz się zabawić, ale kto tego nie lubi? Hej, nawet ja tego chciałam! To normalne, Luke.

- Jack cię nie zostawił, a nie musiał zostać, pomyśl o tym, to coś znaczy - ma rację, wiem o tym.

- Ja też tu jestem, mimo, że jesteś czasem dupkiem, ale jestem tu - pociera moją twarz kciukami.

- Nigdzie się nie wybieram, dobrze?  - całuje ją, wszystkim co mam całym sobą. Potrzebowałem tego, potrzebowałem być ważnym dla kogoś kto jest tak dobry, kto jest kimś kim ja nie jestem. Nie jestem przegrany, ale dalej jestem w Mission Beach.

- I jestem dumna z ciebie, że pomimo wszystko szanujesz rodziców, nie musisz wiesz? - kiwam głową.

- Nie powinienem - prawie szepcze.

- Masz rodzinę, cholera masz nawet dwie! - znowu ją całuje. Mam rodzinę, mam ją i jej rodzinę. Kurwa, powinniśmy powiedzieć jej ojcu..

*********

Czekaliście na to, co?

Kurde piszcie swoje wrażenia, co do przeszłości Luka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro