This is fucking illusion
"Zdjęcia mogą zarazem być przypomnieniem zarazem najgorszych jak i najlepszych rzeczy i nie mówię tu o serii zdjęć, a o jednym"
Lucas
To co robię jest daleko od czegoś mądrego. Wiem, że takiej dziewczyny jak Sharon nie powinno się zostawić, ale ja ją zostawię i to nie podlega dyskusji. Jednak jej wydaje się to nie przeszkadzać. Wie, że wyjadę, wszyscy to wiedzą. Calum powiedział mi, że rozmawiała o tym ze Scarlett i nawet nie zareagowała. Dobrze dla niej.
Nie chce się trzymać od niej z daleka. Ona pokazuje mi normalność, ja jej trochę życia. Dwoje niedoświadczonych ludzi w dwóch kompletnie przeciwnych rzeczach.
Wysiadamy pod jej domem. Wszyscy są zdziwieni, że tak szybko wróciliśmy. Chociaż chyba bardziej ich dziwi, że znowu idziemy do ciemni.
- Luke! - Cam krzyczy do mnie. Czuję, że ten dzieciak mnie naprawdę lubi.
- Cam! - odkrzykuje do niego.
- Popływasz ze mną kiedyś? - jestem skłonny się zgodzić.
- Powiedz kiedy - czochram mu włosy, a on uśmiecha się. Dopiero teraz zdaje sobie sprawę, że mają z Sharon identyczne uśmiechy.
- Jutro? - tego się nie spodziewałem.
- Pewnie - zostawiam go i idę za Sharon do ciemni. Lubię to miejsce nie wiem dlaczego.
- Opowiedz mi coś o swoim mrocznym sekrecie - na chwile zamieram.
- Mówię o twoim śpiewaniu i grze - no tak słyszała to. Ona rozwija rolkę ze zdjęciami gdy ja siadam na stołku.
- Nic specjalnego - wzruszam ramionami, ale ona nie może tego zobaczyć, po stoi do mnie plecami.
- To nie brzmiało jak coś nie specjalnego - uśmiecham się. Komplementy to nie coś co często słyszę.
- Zagrasz coś kiedyś dla mnie? - spogląda na mnie przez ramię.
- Nie ma, kurwa mowy - wyciągam ręce, żeby ją do siebie przyciągnąć, ale nie muszę, bo ona sama się do mnie przybliża.
- Proszę - stoi milimetry od moich ust.
- Nie - pochylam się, a ona się odsuwa. Podoba mi się to, że robi się odważniejsza.
- Proszę - przyciągam ją do siebie.
- Zobaczymy - całuję ją i za każdym razem jest, co raz lepiej. To coś innego niż z kimkolwiek innym. Myślę, że może chodzić o to, że oboje szukamy czegoś czego nie znajdziemy w tym mieście. Widzę jej spojrzenie, które nie daje mi spokoju. Jest w nim coś innego, ja też mam to spojrzenie. Może dlatego mnie do siebie przyciągnęła. Sharon przysuwa się do mnie jeszcze bliżej, a ja obejmuje ją ramieniem. Kładę jej dłoń na pośladku, a ona z zaskoczenia podskakuje. Jednak po chwili znowu stoimy blisko siebie.
- Ty już zmacałaś mój tyłek - szepcze w jej usta, po czym znowu ją całuję. Ściskam jej pośladek, a ona wydaje z siebie zduszony jęk. Uśmiecham się w jej usta i kładę drugą rękę na drugim pośladku. Wkładam dłonie w kieszenie jej spodni i mocniej ściskam.
- Podoba mi się - ona nic nie mówi, czuje jak się spina.
- Chcesz znowu dotknąć mojego? - teraz się uśmiecha i pochyla się, żeby mnie pocałować.
- Powiedziałeś coś.. - kurwa, wiedziałem.
- Gdy byliśmy na grillu - tak rozmowy z tamtego czasu mogą nie być na moją korzyść.
- Nie mam ochoty być nauczycielem dziewicy - ja pierdole. Nie może to jest złe słowo, bo na pewno nie pasuje do sytuacji.
- Nie wiem co tu robimy - kontynuuje i wyczuwam, że to moja pierwsza poważna rozmowa w życiu. Oczywiście, kurwa, że odbywam ją z grzeczną dziewczynką.
- Mogę ci zadać pytanie? - odsuwa się trochę ode mnie, ja na razie nie skomentowałem tego, co powiedziała przed chwilą, ale to wiecie. Przyciągam ją do siebie, żeby nie móc stracić połączenia.
- Jak to ma działać? Powiedziałeś, żadnego Michela, ja powiedziałam, żadnej Chloe, ale co z resztą świata? - ona jest śmiertelnie poważna, a ja kurewsko przerażony.
- Kurwa - znowu chce się ode mnie odsunąć, ale jej na to nie pozwalam.
- Nie wyobrażaj sobie czegoś czego nie ma - mocniej ściskam jej biodra.
- Ale mówiłem kurwa, poważnie. Gdy jesteś ze mną, żadnego Mika, żadnego innego frajera - nie wiem co robię.
- A co z tobą? - pyta tak cicho, że ledwo ją słyszę.
- Myślę, że mogę mieć z tobą pełne ręce roboty - znowu przenoszę jej ręce na pośladki i ściskam. Wiem, że moja odpowiedź jest wymijająca, ale jeśli ona szuka u mnie miłości, a może propozycji zmiany mnie w tym mieście to to nie nadejdzie. Jestem tutaj takim jakim mnie stworzyli i ona musi się z tym pogodzić.
- A co do.. - musiała do tego wrócić, prawda?
- Chcesz, żebym odebrał ci dziewictwo? - pytam ją żartem, a ona się spina.
- Jestem w stanie się raz poświęcić i robić małe kroczki - zabieram jedną dłoń z pośladka i przejeżdżam kciukiem po jej policzku.
- Nie chcesz się dzielić, Lukiem Hemmigsem, kochanie? - próbuje trochę rozluźnić atmosferę.
- Wezmę tyle ile mi dasz, dam ci tyle ile mogę, czy to sprawiedliwe? - na pewno bardzo mądre.
- Kurewsko sprawiedliwe - a potem ją całuję i więcej już nie rozmawiamy. Udaje jej się wywołać wszystkie zdjęcia, a ja przyglądam się im z podziwem.
Gdy później tego dnia, o wiele później niż była godzina policyjna Sharon idziemy do drzwi, zastajemy w nich dziewczynę. Może być w moim wieku. Ma długie blond włosy i nogi do nieba. Oczywiście, że się jej kurwa przyglądam, jestem tylko facetem. Ona robi dokładnie to samo ze mną.
- Luke Hemmings - mówi, na co odzywa się Sharon.
- Luke to jest Allison, moja przyjaciółka - wyciągam do niej rękę.
- Mnie najwidoczniej nie trzeba, kurwa przedstawiać - od razu po wyjściu odpalam papierosa. Sharon spogląda na moją dłoń, ale nic nie mówi. Dzięki, kurwa bogu.
- Co tutaj robisz? - na pewno nie bawię się w przesłuchanie, nawet jej ojciec tego nie zrobił.
- Wywoływaliśmy zdjęcia - odpowiada za mnie Sharon. Oczy Allison robią się większe.
- Będę spadał - nie wiem, co teraz powinienem zrobić. Nie jestem z nią w związku. Mógłbym tak po prostu odejść i właśnie to powinienem zrobić. W końcu jestem na ganku jej pieprzonego idealnego domu. Sharon spogląda na mnie. Łapię ja za brodę i całuje w czoło, daje powód do gadania jej przyjaciółce, ale nie jej rodzicom.
Przyjaźń tak, dotykanie nie. Czy jej ojciec nigdy nie był pieprzonym nastolatkiem? Kręcę w niedowierzaniu głową i idę z uśmiechem do samochodu.
Dzisiaj po raz pierwszy od dłuższego czasu, nie tak bardzo nienawidziłem Mission Beach i kurewsko mnie to przeraziło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro