Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

isolated from the world

" W szczególności te najpiękniejsze bańki mydlane szybko pękają"

Sharon

*trzeci rozdział maratonu.

Rano zostajemy złapani przez moją mamę. Kompletnie wytarzani w piasku i cierpiący na zbyt jasne promienie słoneczne.

- Przyniosłam wam dzieci śniadanie - Luke skrępowany dziękuje, nigdy go takim nie widziałam, aż mam ochotę się roześmiać.

- Mam nadzieję, że to ta zimna noc skłoniła was do takiego przytulania - rumienie się.

- Powinienem iść - zawsze ucieka gdy robi się dla niego nie wygodnie. Łapię go za kolano i nie pozwalam wstać z koca.

- Zjesz śniadanie, a potem idziemy do ciebie - odsuwa się ode mnie na bezpieczną odległość i zaczynamy jeść, to co przygotowała moja mama.

- Muszę wziąć prysznic - mówię gdy wracamy do mojego domu. Tata nie jest nami zainteresowany.

- Może pojadę do domu? - jego nagła niepewność jest urocza.

- Idź do Cama - kiwa głową, a ja znikam w swoim pokoju po czyste rzeczy.

Pół godziny później wchodzę do salonu, gdzie trzej najważniejsi mężczyźni w moim grają w grę planszową. Nie mogę się powstrzymać, więc zanim mnie zauważą wracam do pokoju po aparat i robię im kolejną serię zdjęć.

- Dzień dobry - mówię do nich i cała trójka posyła mi promienny uśmiech. Wtedy zauważam na stole dwa piwa, a chwilę potem Luka upijającego z jednego łyk.

- No co, jest dorosły - mówi mój ojciec, a ja mam ochotę pocałować chłopaka, który nie jest moim chłopakiem. Bezgłośnie mówię, żebyśmy się stąd zmywali, ale on zamierza mnie torturować i mówi, że chce dokończyć grę.

A więc idę do Allison, która powinna być jeszcze szlafroku. Tak ja też bym była i siedziałybyśmy teraz na jej ganku i piły gorącą czekoladę w środku lata wraz z europejskimi zwyczajami. Ona siedzi tu, ale sama i to w stroju kąpielowym.

- To jakaś nowa tradycja? - pytam ją gdy siadam obok.

- Ty mi powiedz - jej uśmiech zaraża.

- Wiem, że jest dupkiem i ma całą masę problemów, opowiedział mi o sobie, ale Allison..

- Nie zakochaj się w nim - te słowa są bardzo ważne i muszę o nich pamiętać.

- On mi daje to czego nigdy nie miałam - mówię pocierając moje uda.

- Do takich rzeczy najłatwiej się przywiązujemy - nie udaje nam się dokończyć rozmowy gdy na ganku pojawia się Luke. Posyła mojej przyjaciółce uśmiech, a ja żegnam się z nią i idziemy do niego.

- Nie mogę wziąć samochodu, twój ojciec mi zabronił - robi grymas.

- Nie wypiłem nawet całego pieprzonego piwa.

- W tym go słuchasz, co? - patrzy na mnie dziwnie.

- Jesteś w tym ze mną, też go nie słuchasz - gdy odchodzimy na tyle daleko, że nie mogą nas zobaczyć, biorę go za rękę.

- Cóż pogodzę się z konsekwencjami - uśmiecha się, ale nie całuje mnie na środku drogi. Jesteśmy w Mission Beach, a te informacje dalej nie dotarły do ojca, coś tu jest nie tak.

Gdy tylko przekraczamy próg jego mieszkania, nie ma już mowy o powściągliwości. Zostaje przyszpilona do ściany i mocno pocałowana. Od razu wyrwa mi się jęk, który przeciąga się nieskończoność gdy Luke wkłada ręce w moje szorty i łapie mnie za prawie nagie pośladki.

- Pieprzony tydzień robienia tego kiedy chce, jak chce, gdzie chce i głośno - śmieje się i oddaje pocałunek.

- Jack nam znowu nie wejdzie - moje policzki się czerwienią. No cóż mieliśmy małą wpadkę z Jackiem gdy gorączkowo zaczęliśmy zdejmować z siebie ciuchy jednego dnia. Na szczęście nic nie widział.

- Zostajesz na noc? - pocałunek

- A może na dwie? - kolejny pocałunek.

- A może na cały pieprzony tydzień? - tak ten pomysł mi się podoba. Jeśli wrócę do domu na noc, a kilka razy powiem, że śpię u Scarlett to przejdzie.

- Trzy noce i cały tydzień - podnosi mnie za pośladki, a ja owijam nogi w okół niego.

- Dzisiaj zrobimy to tak jak przystało na komedie romantyczną - patrzę na niego pytająco.

- Chyba raczej na dramat - mówię pociągając go za włosy.

- Zabawmy się, wzywam się - to wystarczy.

- Proszę bardzo, zrobimy to po twojemu - cokolwiek to znaczy.

- Siadaj na kanapie, a ja idę zrobić popcorn - i w ten sposób już wiem, dzisiaj on udaje, że taki jest i, że może być chłopakiem z filmu, a ja zamierzam mu na to przez chwilę pozwolić tylko po to, żeby udowodnić mu, że może, a potem zamierzam zrobić to po mojemu, a tak naprawdę w jego sposób.

Przynosi wielką miskę popcornu i zamiast piwa stawia przed nami puszki pepsi.

- Żartujesz, prawda? - uśmiecha się i przyciąga mnie do swojego boku.

- Masz siedemnaście lat - krzywię się na wspomnienie o tym, bo to przypomina o tym, że on wyjeżdża, a ja zostaje.

Cały ten dzień spędzamy na kanapie na zmianę w ubraniu, bez ubrania, aż w końcu kończę tylko w jego koszulce w jego objęciach, gdy w tle leci film, a on wycałowuje moją szyję.

- Dzisiaj jest moja szczęśliwa noc? - już napisałam rodzicom, że mam zaległości, ze Scarlett.

Kolejne dwa dni mijają tak samo. Biegamy pomiędzy jego mieszkaniem, a moim domem. Nie przejmując się światem zewnętrznym. Jesteśmy tylko my. Dzisiaj aż postanowiliśmy wyrwać się z naszej jaskini i udać się na plaże do miejsca gdzie uciekłam z nim pierwszy raz ze szkoły. Mam ze sobą swój aparat, a on nawet wziął gitarę.

Siadamy na kamieniach, gdzie po raz pierwszy widziałam ten uśmiech. Moczę stopy w wodzie, gdy Luke usadawia się wygodnie ze swoją gitarą i zaczyna trochę brzdąkać.

Najlepsze są takie proste chwile, są osobą, która odmieniła twoje życie. Kilka miesięcy temu byłam samotna, nie miałam nikogo, byłam inna. A teraz siedzę tutaj obok drugiego innego człowieka, który jest zagubiony z zupełnie przeciwnych powodów niż ja.

Naglę oprócz dźwięku gitary słyszę jego głos. Jest piękny, głęboki, lekko zachrypnięty. Takiego go jeszcze nie słyszałam zamyka oczy, żeby oddać się temu w całości.

- Teraz jest inaczej, bez pieprzonych znaczeń

Tylko ty na drodze, nic ci nie pomoże

Z nowym przybytkiem wrażeń

Może się okaże, walką pięścią i noże

Nic ci nie pomoże*

- Kurwa - otwieram oczy, a on przygląda mi się kątem oka.

- Jeszcze - mówię jak w transie.

- Wystarczy, to było beznadziejne - mówi i odkłada gitarę. Zamiast gitary teraz to ja jestem na jego kolanach.

- Magiczne - śmieje się przy mojej szyi.

- Zaśpiewasz jeszcze coś kiedyś?

- To wyszło samo z siebie - obracam się tak, żeby siedzieć przodem do niego.

- Cóż więcej rzeczy powinno wychodzić samo z siebie - jego dłonie błądzą po moich plecach, a moje zatapiają się w jego włosach, gdy przyciąga mnie do pocałunku.

- Jak bardzo jesteś otwarta na akcje w plenerze? - to dzika plaża wiedzcie to za nim nas ocenicie.

- Tak długo, aż zrobisz z tego wyzwanie.

- Wyzywam cię, żebyś nas rozebrała - i po prostu to robię. Kochamy albo pieprzymy się na plaży, między kamieniami, narażając swoje skóry na oparzenia słoneczne i wszystko mi jedno, bo robię to z nim. On jest moim wyzwoleniem, ja jego ukojeniem. Obydwoje to czujemy.

*******

* O mój boże, nie oceniajcie mnie za to. Ten tekst napisałam sama, właściwie wiem, że to nie tekst, tylko gówniane kilka zdań, ale Luke w ten sposób będzie pokazywał swoje emocje.

W każdym razie nie martwcie się, walka na pięści i noże to metafora po prostu dwóch kontrast dwóch postaw, eh, nie ważne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro