isolated from the world
" W szczególności te najpiękniejsze bańki mydlane szybko pękają"
Sharon
*trzeci rozdział maratonu.
Rano zostajemy złapani przez moją mamę. Kompletnie wytarzani w piasku i cierpiący na zbyt jasne promienie słoneczne.
- Przyniosłam wam dzieci śniadanie - Luke skrępowany dziękuje, nigdy go takim nie widziałam, aż mam ochotę się roześmiać.
- Mam nadzieję, że to ta zimna noc skłoniła was do takiego przytulania - rumienie się.
- Powinienem iść - zawsze ucieka gdy robi się dla niego nie wygodnie. Łapię go za kolano i nie pozwalam wstać z koca.
- Zjesz śniadanie, a potem idziemy do ciebie - odsuwa się ode mnie na bezpieczną odległość i zaczynamy jeść, to co przygotowała moja mama.
- Muszę wziąć prysznic - mówię gdy wracamy do mojego domu. Tata nie jest nami zainteresowany.
- Może pojadę do domu? - jego nagła niepewność jest urocza.
- Idź do Cama - kiwa głową, a ja znikam w swoim pokoju po czyste rzeczy.
Pół godziny później wchodzę do salonu, gdzie trzej najważniejsi mężczyźni w moim grają w grę planszową. Nie mogę się powstrzymać, więc zanim mnie zauważą wracam do pokoju po aparat i robię im kolejną serię zdjęć.
- Dzień dobry - mówię do nich i cała trójka posyła mi promienny uśmiech. Wtedy zauważam na stole dwa piwa, a chwilę potem Luka upijającego z jednego łyk.
- No co, jest dorosły - mówi mój ojciec, a ja mam ochotę pocałować chłopaka, który nie jest moim chłopakiem. Bezgłośnie mówię, żebyśmy się stąd zmywali, ale on zamierza mnie torturować i mówi, że chce dokończyć grę.
A więc idę do Allison, która powinna być jeszcze szlafroku. Tak ja też bym była i siedziałybyśmy teraz na jej ganku i piły gorącą czekoladę w środku lata wraz z europejskimi zwyczajami. Ona siedzi tu, ale sama i to w stroju kąpielowym.
- To jakaś nowa tradycja? - pytam ją gdy siadam obok.
- Ty mi powiedz - jej uśmiech zaraża.
- Wiem, że jest dupkiem i ma całą masę problemów, opowiedział mi o sobie, ale Allison..
- Nie zakochaj się w nim - te słowa są bardzo ważne i muszę o nich pamiętać.
- On mi daje to czego nigdy nie miałam - mówię pocierając moje uda.
- Do takich rzeczy najłatwiej się przywiązujemy - nie udaje nam się dokończyć rozmowy gdy na ganku pojawia się Luke. Posyła mojej przyjaciółce uśmiech, a ja żegnam się z nią i idziemy do niego.
- Nie mogę wziąć samochodu, twój ojciec mi zabronił - robi grymas.
- Nie wypiłem nawet całego pieprzonego piwa.
- W tym go słuchasz, co? - patrzy na mnie dziwnie.
- Jesteś w tym ze mną, też go nie słuchasz - gdy odchodzimy na tyle daleko, że nie mogą nas zobaczyć, biorę go za rękę.
- Cóż pogodzę się z konsekwencjami - uśmiecha się, ale nie całuje mnie na środku drogi. Jesteśmy w Mission Beach, a te informacje dalej nie dotarły do ojca, coś tu jest nie tak.
Gdy tylko przekraczamy próg jego mieszkania, nie ma już mowy o powściągliwości. Zostaje przyszpilona do ściany i mocno pocałowana. Od razu wyrwa mi się jęk, który przeciąga się nieskończoność gdy Luke wkłada ręce w moje szorty i łapie mnie za prawie nagie pośladki.
- Pieprzony tydzień robienia tego kiedy chce, jak chce, gdzie chce i głośno - śmieje się i oddaje pocałunek.
- Jack nam znowu nie wejdzie - moje policzki się czerwienią. No cóż mieliśmy małą wpadkę z Jackiem gdy gorączkowo zaczęliśmy zdejmować z siebie ciuchy jednego dnia. Na szczęście nic nie widział.
- Zostajesz na noc? - pocałunek
- A może na dwie? - kolejny pocałunek.
- A może na cały pieprzony tydzień? - tak ten pomysł mi się podoba. Jeśli wrócę do domu na noc, a kilka razy powiem, że śpię u Scarlett to przejdzie.
- Trzy noce i cały tydzień - podnosi mnie za pośladki, a ja owijam nogi w okół niego.
- Dzisiaj zrobimy to tak jak przystało na komedie romantyczną - patrzę na niego pytająco.
- Chyba raczej na dramat - mówię pociągając go za włosy.
- Zabawmy się, wzywam się - to wystarczy.
- Proszę bardzo, zrobimy to po twojemu - cokolwiek to znaczy.
- Siadaj na kanapie, a ja idę zrobić popcorn - i w ten sposób już wiem, dzisiaj on udaje, że taki jest i, że może być chłopakiem z filmu, a ja zamierzam mu na to przez chwilę pozwolić tylko po to, żeby udowodnić mu, że może, a potem zamierzam zrobić to po mojemu, a tak naprawdę w jego sposób.
Przynosi wielką miskę popcornu i zamiast piwa stawia przed nami puszki pepsi.
- Żartujesz, prawda? - uśmiecha się i przyciąga mnie do swojego boku.
- Masz siedemnaście lat - krzywię się na wspomnienie o tym, bo to przypomina o tym, że on wyjeżdża, a ja zostaje.
Cały ten dzień spędzamy na kanapie na zmianę w ubraniu, bez ubrania, aż w końcu kończę tylko w jego koszulce w jego objęciach, gdy w tle leci film, a on wycałowuje moją szyję.
- Dzisiaj jest moja szczęśliwa noc? - już napisałam rodzicom, że mam zaległości, ze Scarlett.
Kolejne dwa dni mijają tak samo. Biegamy pomiędzy jego mieszkaniem, a moim domem. Nie przejmując się światem zewnętrznym. Jesteśmy tylko my. Dzisiaj aż postanowiliśmy wyrwać się z naszej jaskini i udać się na plaże do miejsca gdzie uciekłam z nim pierwszy raz ze szkoły. Mam ze sobą swój aparat, a on nawet wziął gitarę.
Siadamy na kamieniach, gdzie po raz pierwszy widziałam ten uśmiech. Moczę stopy w wodzie, gdy Luke usadawia się wygodnie ze swoją gitarą i zaczyna trochę brzdąkać.
Najlepsze są takie proste chwile, są osobą, która odmieniła twoje życie. Kilka miesięcy temu byłam samotna, nie miałam nikogo, byłam inna. A teraz siedzę tutaj obok drugiego innego człowieka, który jest zagubiony z zupełnie przeciwnych powodów niż ja.
Naglę oprócz dźwięku gitary słyszę jego głos. Jest piękny, głęboki, lekko zachrypnięty. Takiego go jeszcze nie słyszałam zamyka oczy, żeby oddać się temu w całości.
- Teraz jest inaczej, bez pieprzonych znaczeń
Tylko ty na drodze, nic ci nie pomoże
Z nowym przybytkiem wrażeń
Może się okaże, walką pięścią i noże
Nic ci nie pomoże*
- Kurwa - otwieram oczy, a on przygląda mi się kątem oka.
- Jeszcze - mówię jak w transie.
- Wystarczy, to było beznadziejne - mówi i odkłada gitarę. Zamiast gitary teraz to ja jestem na jego kolanach.
- Magiczne - śmieje się przy mojej szyi.
- Zaśpiewasz jeszcze coś kiedyś?
- To wyszło samo z siebie - obracam się tak, żeby siedzieć przodem do niego.
- Cóż więcej rzeczy powinno wychodzić samo z siebie - jego dłonie błądzą po moich plecach, a moje zatapiają się w jego włosach, gdy przyciąga mnie do pocałunku.
- Jak bardzo jesteś otwarta na akcje w plenerze? - to dzika plaża wiedzcie to za nim nas ocenicie.
- Tak długo, aż zrobisz z tego wyzwanie.
- Wyzywam cię, żebyś nas rozebrała - i po prostu to robię. Kochamy albo pieprzymy się na plaży, między kamieniami, narażając swoje skóry na oparzenia słoneczne i wszystko mi jedno, bo robię to z nim. On jest moim wyzwoleniem, ja jego ukojeniem. Obydwoje to czujemy.
*******
* O mój boże, nie oceniajcie mnie za to. Ten tekst napisałam sama, właściwie wiem, że to nie tekst, tylko gówniane kilka zdań, ale Luke w ten sposób będzie pokazywał swoje emocje.
W każdym razie nie martwcie się, walka na pięści i noże to metafora po prostu dwóch kontrast dwóch postaw, eh, nie ważne.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro