I need a space
"Wiedziałam, że ma wiele twarzy, wiedziałam, że nie poznałam jeszcze każdej, ale przede wszystkim wiedziałam, że niektórych z tych twarzy nie lubię, więc co mnie przy nim trzymało?"
Sharon
- Gdzie jest Luke? - to pierwsza rzecz, którą słyszę gdy docieram na plaże. Wszyscy leżą i łapią promienie słońca, oczywiście popijając piwo. Cały czas mam wrażenie, że to co widzę to tak naprawdę lekka wersja ich zabawy. Nie mylę się gdy Mike wyciąga skręta i drugiego dla Ashtona. To nie jest coś, co robi każdy, prawda?
- W pracy? - układam się obok Caluma, tylko po to, żeby Scarlett zamieniła się z nim miejscem.
- Myślałam, że nie przyjdziesz! - mówi radośnie, jak zawsze.
- Nudziłam się - wyjmuje z torby aparat i zaczynam fotografować morze, a potem ich. Zdjęcia z wyjazdu cały czas leżą w rolkach w ciemni, nie ruszone.
- Piwo? - pyta Mike, a ja kiwam głową.
- Skręta? - kręcę przecząco głową. Jedyny raz gdy to zapaliłam było z Lukiem. Wszystkie pierwsze razy były z Lukiem.
- Naprawdę czasem zastanawiam się co ty tu robisz, Sharon - Micheal przygląda mi się uważnie, a ja decyduje się na szczerość.
- Byłam samotna póki was nie poznałam - on dalej na mnie patrzy.
- I wybrałaś ludzi, którzy są niżej w drabinie społecznej od ciebie?
- Kogo to obchodzi? - upijam pierwszy łyk piwa, a on wyszczerza zęby w uśmiechu.
- Lubię ją - mruczy pod nosem gdy stuka się z Ashtonem piwem.
Półtorej godziny później w końcu pojawia się Luke. Od razu wiem, że to on nawet jeszcze przed tym jak otworzę oczy, żeby na niego spojrzeć. Przede wszystkim czuję też zapach jego papierosów.
- Oddawaj - mówię i wyciągam do niego dłoń, żeby podał mi papierosa. On ubiera swój szyderczy uśmiech i parska śmiechem. Siada obok mnie na ręczniku, ale nawet mnie nie dotyka. Jego ręką jest za moimi plecami, gdy on siedzi obok mnie, nie stykając się ze mną nawet udem. Od kiedy to on odmawia mi dotyku? Jak beznadziejna była dla niego ostatnia noc? Co takiego zrobiłam, że teraz się mnie brzydzi?
Próbuje mu zabrać papierosa, żeby samej się nim zaciągnąć. Jednak on odsuwa się jeszcze bardziej i mówi.
- Kup swoją własną pieprzoną paczkę, może i są za pieniądze twojego ojca, ale na nie zapracowałem - nawet na mnie nie patrzy gdy wypowiada te słowa. Jego przyjaciele nie wyglądają na oszołomionych.
A mi jest wstyd, czuję się upokorzona i właściwie nie wiem przez co. Przez dzisiaj, przez wczoraj? Czy przez to, że łudziłam się, że możemy z Lukiem być czymkolwiek byśmy chcieli?
- Micheal mogę? - pytam gdy on wyciąga swoją paczkę z kieszeni. Z ogromny uśmiechem podaje mi ją, żebym wyjęła papierosa. Potem sięgam do kieszeni Luka, żeby wyjąć zapalniczkę. Gdy tylko moja ręka ląduje w jego kieszeni, on się wzdryga i po raz pierwszy tego dnia patrzy na mnie. Wyciągam zapalniczkę i odplam papierosa, żeby dmuchnąć prosto na Luka.
- Nie martw się jutro będę miała swoją - prycha i wyrywa mi swoją zapalniczkę z ręki. Nie jestem uzależniona. Papierosy, które mu zabierałam - miało to być dla jego dobra, może zmniejszyć jego uzależnienie, a nie samej czerpać przyjemność z tego. Tym razem robię mu po prostu na złość, że nic z tych rzeczy nie było dla niego, ani przez niego.
Nie mogę powiedzieć, że to jak mnie traktuje nie boli. Nie rozumiem co się stało, ale brakuje mi odwagi zapytać, dlatego po prostu tu jestem. Słuchając jego zgryźliwego tonu i braku dotyku. Może po prostu stracił mną zainteresowanie?
Każda myśl kończy się pytaniem, co zrobiłam źle.
- Tak idź wykorzystaj Micheal, znowu - teraz już wszyscy wsłuchują się w to, co on.
- Zamknij się, stary - odzywa się Mika. Broniąc mnie, siebie czy kogo?
- Czy wy się właśnie kłócicie o cholernego papierosa? - Ashton zawsze odzywa się w kluczowych momentach, takich jak ten.
- No i kurwa, co z tego? - nie wiem czy to jest jego normalna twarz, a nie jednak wiem.
- Luke Hemmings wrócił! - krzyczy Mike i wybucha śmiechem. Calum dołącza do rechotu Mika, a Ashton przewraca oczami.
- Długo zastanawialiśmy się gdzie zniknąłeś - kontynuuje.
- Shoron! - tym razem krzyczy Scarlett.
- Nie dałaś mu rady - jeszcze głośniejsze śmiechy całej czwórki. Gdy Luke tylko marszczy brwi, a ja mam ochotę zrobić to samo, bo nie mam pojęcia co się dzieje.
- To była jakaś chora gra, tak? - może oni mnie tak naprawdę nie lubią? Czy mogę znowu być niewidzialna? Chce wrócić do domu, do Allsion, spędzić cały czas wolny z mamą i bratem. Proszę. Nie wiele mi brakuje do rozpłakania się w tym momencie.
- Boże, nie Sharon, po prostu zakopałaś tego groźnego tygrysa - oni dalej się śmieją, a Luke odpala kolejnego papierosa.
- Grzeczne dziewczynki nie mają władzy - znowu do tego wracamy tak? Czuję jakbyśmy wrócili do początku naszej znajomości, chociaż nie tym razem jest gorzej, bo wiem, że ma inną stronę i tylko tamtą chciałam oglądać. Ale nie można chcieć tylko najlepszej części z człowieka prawda?
To jego wina! To on stale pokazywał mi tego drugiego siebie! Co się zmieniło?
Nie wiem czy kiedykolwiek chciałam bardziej, żeby coś wróciło, a może nigdy się nie pojawiło.
Luke Hemmings nigdy nie jest dobrym wyborem, a to dopiero początek zbierających się we mnie łez.
- Muszę iść do domu - zabieram moją torbę i nawet nie zakładając na siebie ubrań, po prostu ich zostawiam bez słowa wyjaśnienia.
- Sharon! - wiem czyj to głos, czuję ulgę. Goni mnie..
Jednak wcale nie. Wstał z mojego ręcznika i po prostu go do mnie rzucił.
- Zapomniałaś - to wszystko co mówi, za nim z moich oczu lecą łzy.
Nigdy nie uprawiajcie seksu z kimś kto jest zdolny do wszystkiego, ale przede wszystkim nigdy nie wychodźcie ze skorupy grzecznej dziewczyny, bo to jak ze ślimakiem jego skorupa jest bezpiecznym miejscem, dlatego do niej wracam.
************
JAK MYŚLICIE, CO ODBIŁO IDEALNEMU LUKOWI?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro