Good boyfriend
"Niektórzy są stworzeni do wszczynania pożarów inni do ich gaszenia, czasem role się odwracają i okazuje się, że o wiele łatwiej jest być ogniem niż lodem"
Lucas
Zabieram dzisiaj moja dziewczynę na wystawę, a może to ona zabiera mnie? A może wcale nie jest już moja dziewczyną? Jedzie na szczęście Allison, która mam nadzieję pomoże mi rozluźnić atmosferę. Nie wierzę, że potrzebuję kogoś, żeby pomógł mi z Sharon. Zawsze lubiłem gdy byliśmy tylko my, jednak czasem potrzeba małej pomocy.
Przyjeżdżam po dziewczyny z samego rana. To taka surrealistyczna wizja mojego życia. Pewnie nie chcecie o tym słuchać albo po prostu się domyślacie, ale z Chloe było inaczej. Nigdy się nie starałem to ona zawsze biegała dookoła mnie, a ja przyznam się szczerze, że tego potrzebowałem. Jednak teraz chce dać coś z siebie, chce sprawić, że Sharon mi uwierzy, nie oceni, będzie ze mną. Może ją testowałem, może ją zraniłem, może nigdy nie dotrzemy na sam szczyt, ale droga jest czasem lepsza od celu.
Allison biegnie do przednich drzwi i przepychają się z Sharon przy nich. Kurwa, nie wierzę, że coś tak głupiego powoduje mój uśmiech.
- A proszę bardzo siedź sobie obok niego! - mówi przez śmiech Sharon, gdy Allison jednak odpuszcza i wsiada na tylne siedzenie.
- Mam nadzieje, że nic się tu nie działo - dotyka siedzeń, a my z Sharon wybuchamy śmiechem.
- Cóż jesteśmy grzeczni - mówię gdy obracam głowę w stronę mojej dziewczyny, byłej dziewczyny, przyszłej dziewczyny, cholera nienawidzę definicji. Sharon obraca głowę w moją stronę.
- Dzień dobry - mówi z uśmiechem, który tak lubię.
- Dzień dobry - patrzymy przez chwilę na siebie.
- Pocałujcie się wreszcie, to nie tak, że nigdy tego nie widziałam - Sharon przysuwa się do mnie i składa pocałunek na moim policzku. To więcej niż nic, prawda?
Wyjeżdżam z jej podjazdu i kieruje się na drogę, która prowadzi do Cairns. Allison zaczyna z tyłu śpiewać, a ja nie mogę się powstrzymać przed dołączeniem do niej. Sharon patrzy na nas z zainteresowaniem, a potem wyciąga z plecaka aparat i robi nam zdjęcia.
Nie mogę się powstrzymać i dotykam karku Sharon, jak te parę pierwszych razy, które jechaliśmy samochodem. Ona obraca się do mnie i posyła mi delikatny uśmiech, co zdecydowanie znaczy, że jej się podoba. Pieszczę go palcami, a uśmiech Sharon nie schodzi z twarzy, może się nam uda. Może nie będzie tak źle. Może niektórym ludziom zależy na, niektórych pomimo wszystko.
Jack powinien być moim dowodem na to. Jednak Jack może być wyjątkiem od reguły, w końcu jest moją rodziną, prawda? Cholera i mimo wszystko w stu procentach.
Wysiadamy z samochodu, a właściwie ja z niego wybiegam, żeby otworzyć dziewczyną drzwi. Sharon wyskakuje z niego z szerokim uśmiechem, a potem niespodziewanie dotyka mojej twarzy.
- Ogoliłeś się - wodzi palcami po mojej brodzie, policzkach i gardle.
- To nic takiego - wzruszam ramionami. Chociaż ma rację to duża sprawa, bo nie robię tego za często. Zrobiłem to właśnie na tą okazję.
- Lubię cię z zarostem - praktycznie szepcze jakby się tego wstydziła.
- Dobrze, Sharon - zaskakuje ja tak samo jak sobie po czym biorę ja za rękę i idziemy do galerii na wystawę.
Wchodzimy do galerii i nagle zastanawiam się czy nie jestem źle ubrany na tą okazje. Sharon jest ubrana w dokładnie tą samą sukienkę, którą miała sylwestrowej nocy. To mnie nakręca, ale to nie ten etap związku prawda?
Postanowiłem sobie jedno, że nigdy nie zmienię się dla grzecznej dziewczynki. Nie będę facetem, który chce być lepszy dla kogoś takiego, bo inaczej ona go zastąpi. Może dostać wybrakowana wersję mnie, bez rodziny, bez konkretnych planów na przyszłość i bez pieniędzy, ale nigdy nie dostanie idealnego mnie - takiego jakiego powinna mieć.
Parę minut po wejściu jakieś mężczyzna, chyba właściciel galerii, zaczyna opowiadać o wystawie.
- Młodzi ludzie wkładają w swoją pracę cały swój wolny czas, możecie tutaj zobaczyć dokładnie każdy rodzaj sztuki.
- A teraz zapraszam do oglądania - patrzę na Sharon, gdy ona ani na chwilę nie puściła mojej ręki. Czuję się przez to pewniej. To nie jest miejsce w którym bywam, jako dupek z Mission Beach, myślę, że gdyby nie Sharon mogłoby mnie tu w ogóle nie być, ale jestem i zamierzam zachowywać się jak na to przystało.
- Gdzie jest twoja praca? - mówi do niej Allison, a ja staję jak wryty.
- Twoja praca? - pytam ją.
- No tak! Nie wiedziałeś?! Przecież powiedział, że to wystawa młodych artystów - Sharon wzrusza ramionami.
- Pokaż mi - jej oczy robią się większe, ale bez żadnych protestów ciągnie mnie za rękę do miejsca w, którym jest jej praca.
- To ja - mówię tak samo jak nagle się dowiedziałem.
- Raczej twoje plecy - Allison klepie mnie w ramię.
- Luku Hemmingsie nie zostaniesz przez to modelem - biorę Sharon za rękę i obracam ją twarzą do siebie.
- Dlaczego? - zaczyna się rumienić.
- Bo to moje najlepsze zdjęcie i stoisz w oknie w moim pokoju, paląc zakazane papierosy, a za oknem jest milion odcieni nieba - nie mogę się powstrzymać i biorę jej twarz w dłonie i całuję. Delikatnie, ale wyraźnie podkreślając ile to dla mnie znaczy.
- Mogę ci robić więcej zdjęć skoro to cię tak nakręca - mówi do mnie, a ja całuje ją jeszcze w czoło.
- Możesz robić ze mną cokolwiek chcesz - i tak mijają kolejne dwie i półgodziny, podziwiając pracę równie zdolnych ludzi, co Sharon. Jednak uznaje moją dziewczynę zdecydowanie za najlepszą.
Potem rozdzielamy się. Allison mówi, że chce iść na zakupy, a ja zabieram Sharon na obiad. Cóż nie spodziewajcie się fajerwerków, dalej jestem sobą, chociaż trochę ostatnio to zanika. Nie wiem dlaczego pokazuje to akurat w pieprzonym obiedzie, gdzie powinienem zabrać ją do najdroższej restauracji w cairns.
- Cieszę się, że tu że mną jesteś - całuje mnie w brodę, gdy przekraczamy drzwi jakieś podrzędnej restauracji.
Epizod w życiu grzecznej dziewczynki taki facet jak ja. Więc niech nacieszy się hamburgerami i cola, żeby potem frajer z który będzie mógł ją rozpieszczać restauracjami, a ona będzie wzdychać " to takie cudowne! Nikt nigdy czegoś takiego dla mnie nie zrobił!".
- A więc co zamawiasz? - pytam ją gdy siadamy w boksie z menu.
- Ty wybierz - kładzie rękę na moim kolanie, a ja składam zamówienie. Dziesięć minut później kelnerka przynosi nam nasze jedzenie w postaci dwóch dużych hamburgerów, całej masy frytek i coli.
- To jest pyszne! - krzyczy Sharon już po pierwszy gryzie.
- Cały czas mnie zaskakujesz - mówię gdy wyciągam do niej dłoń, żeby zetrzeć jej sos z kącika ust.
- To podobnie jak ty mnie - mówi i przygląda się mojej twarzy.
- Pocałuj mnie - mówi cichutko, a ja od razu wciągam ją na swoje kolana i całuję.
- Dziękuje - mówię nagle tak, że zaskakuje nas oboje.
- Za co?
- Za ten wyjazd, za ciebie, za to zdjęcie, za to, że nie przeszkadza ci to kim jestem.
- W końcu to zrozumiałeś! - śmieje się i całuje mnie w brodę, po czym schodzi z moich kolan.
- Moja dziewczyna - wciągam ją z powrotem na swoje kolana i zaczynam karmić frytkami.
- Cóż chyba najpierw powinieneś zapytać mnie o zdanie - mówi gdy wkłada frytkę do moich ust i odgryza kawałek.
- Sharon zostaniesz moją dziewczyną? - uśmiecha się szeroko.
- No nie wiem - kładę rękę na jej kolanie.
- Nie drocz się ze mną.
- To zależy od tego czy to będzie na wyłączność - mówi jedząc kolejną frytkę.
- Oczywiście, kurwa, a jak inaczej? - ściskam jej kolano.
- To w porządku - zjadam od niej kolejną frytkę, a ona specjalnie brudzi mnie sosem, żeby potem scałować to miejsce i tak mija wyjazd na jej wystawę.
Chodź raz byłem grzecznym chłopcem.
Tego ode mnie chciała, to to dostała.
Nie wierzę, że zrobiłem coś takiego dla kogoś, ale przede wszystkim jak proste było to z daleka od Mission Beach, a jak trudne będzie na miejscu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro