Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Friendly mistake

"Zapamiętajcie jedną prostą rzecz, tylko ty decydujesz o tym kim jesteś, nikt nie powinien mieć na to wpływu, nigdy"

Sharon

*piąty z maratonu.

- Męski wypad w sylwestra? - pyta Allison.

- Coś jest nie tak - od razu odzywa się Scarlett. Połączyłam dwie najbliższe mi dziewczyny i teraz jesteśmy w tym trzy razem. Zdecydowanie nie tęsknie za samotnością.

- Calum zachowywał się dziwnie, mówiłam wam, że zapomniał o prezencie? - to nie tak, że Scarlett jest dziewczyną, która marzy o czymś drogim i wystawnym i, żeby wyrwać się ze swojego beznadziejnego życia, to normalne.

- Czy wasi chłopacy to dupki? - wybuchamy ze Scarlett śmiechem.

- Kupiłam mu zestaw młodego basisty, znaczy wiecie wszystkie te pierdoły do grania nowe struny i inne takie - kiwamy głową, jednak wiem, że obie nie miałyśmy pojęcia o tym, że Calum gra.

- Oczywiście gorąco mi podziękował, ale nie dostałam nic w zamian - ja nie mogę powiedzieć. Mój prezent nie był planowany, a raczej bardzo spontaniczny, ale to nie tak, że rozstaje się z tą kurtką. Śpię z nią pod poduszką. Nie no żart, wisi na wieszaku zamiast mojego szlafroka. Myślę, że by mu się to spodobało.

- Co się uśmiechasz, Sharon? - nawet nie zdawałam sobie sprawy, że to robię.

- Nie kupił mi nic, ale oddał mi swoją kurtkę - znajdujemy się na plaży i łapiemy promienie słońca. Czekam już na ich powrót, wyjechali z samego rana, a potem mamy zaszyć się w mieszkaniu Luka na całą noc.

- Co was tak właściwie łączy? - wzruszam ramionami.

- Gdybym to ja wiedziała - i naprawdę, co raz bardziej chciałabym znać odpowiedź na to pytanie. Jednak myślę, że on za każdym razem ładnie nas podsumowuje.

Godzinę później chłopaki znajdują się już z nami na plaży. Calum od razu zabiera gdzieś Scarlett.

- Zmiana planów - szepcze do mnie Luke, gdy Mike, Ashton i Allison są pogrążeni w rozmowie.

- Co wymyśliłeś? - uśmiecham się do niego szeroko.

- Idziemy na imprezę na tej dzikiej plaży, będą fajerwerki, kąpiel nago w morzu - wiem, że powinnam tego chcieć. Powinnam chcieć spędzić jak najwięcej z całą jego paczką, ale tak planowaliśmy, że zostaniemy.. Jednak nie kłócę się z nim o to.

- W porządku - uśmiecha się do mnie lekko i wciąga mnie na swoje kolana.

- Po co pojechaliście tak daleko? - Luke wskazuje palcem na Caluma i Scarlett, którzy wracają do nas o wiele bardziej zadowoleni niż odchodzili.

- Pamiętał! - krzyczy zbyt radośnie i pokazuje na swoją szyję. Podchodzi do mnie, żeby pokazać mi, co ten najlepszy na świecie chłopak wymyślił i ma racje to jest piękne.

- Oznakowana - prycha gdzieś obok Mike.

- I bardzo dobrze! - biegnie z powrotem do swojego chłopaka, mocno go całując.

- Jesteście wszyscy obrzydliwi - Allison mówi to bardziej żartem niż serio.

- Mam nadzieję, że ty też się dzisiaj pojawisz! - rzuca Scarlett do mojej przyjaciółki. Normalnie spędzałyśmy sylwestra u niej w domu pijąc wino. Nie powiem, że się nim nie upiłam, no cóż, teraz moja tolerancja wzrasta.

- To do zobaczenia później - mówi im Luke gdy pomaga mi wstać z piasku.

- Nie spóźnijcie się! - on tylko kiwa głową. Zbieram moje rzeczy i idę z nim do jego samochodu.


- Mamy tylko cztery pieprzone godziny dla siebie - i po chwili jestem już przyciśnięta do boku samochodu i pocałowana jakbyśmy nie widzieli się od tygodnia.

- Chce mieć już cię w łóżku, nagą, pod sobą - śmieje się w jego usta, gdy przyciąga mnie jeszcze bliżej do siebie.

- Jedźmy! - wyciskam na jego ustach słodki pocałunek i wskakuje do samochodu. Całą drogę do mieszkania pieści mój kark.

- Dlaczego jednak idziemy na imprezę? - to nie tak, że nie chce tam iść, nie no dobra, miałam coś lepszego w planach, mówiłam już z resztą.

- Bo ty chcesz się, kurwa nauczyć zabawy.

- Nie będę jak frajer siedział w taką noc w domu - kiwam tylko głową, on tak łatwo zmienia swoje postawy, że nad nim nie nadążam. To nie ja zaproponowałam, żebyśmy zostali, podobała mi się ta wizja imprezy, ale drugi pomysł urzekł mi bardziej.

Wysiadam z samochodu, a on popędza mnie do swojego mieszkania. Jack wraca dopiero za kilka dni, bo dostał wydłużony urlop w barze, mogli sobie na to pozwolić dzięki pracy Luka.

- Łóżko, teraz - warczy w moje usta.

- Po co łóżko? - ciągnę go za sobą na kanapę, tak, że upada prosto na mnie.

- Cóż równie dobrze mógłby to być blat kuchenny - chichoczę gdy pozbywa się swojej koszulki, a ja od razu kładę dłonie na jego klatce piersiowej.

- Ile cię nie widziałam?

- Jakieś pieprzone dwanaście godzin - uśmiecham się szeroko, on podchodzi do mnie i zdejmuje moją koszulkę, zostawiając mnie w górze od stroju.

- Cóż to nie będzie nam potrzebne - rozwiązuje moją górę od stroju i szeroko się uśmiecha.


Nie ma mowy, żebyśmy zdążyli na imprezę na plaży, ale Luke mówi, żebym się tym kompletnie nie przejmowała. Biegniemy jeszcze do mnie do domu, żebym mogła się przebrać. Cóż prysznic wzięliśmy u niego wspólnie. Są uroki mieszkania bez rodziców, ale na pewno nie jest to radosne, z przyczyny tego. Przebieram się w sukienkę, którą dostałam od Allison w prezencie świątecznym i na wszelki wypadek zabieram jego kurtkę, gdyby zrobiło się zimno.

Potem pukam do Allison z pytaniem czy jest gotowa, a ona wychodzi wyglądając olśniewająco.

- Dalej idziemy pieszo? - pytam Luka, a on tylko kiwa głową, nie odrywając ode mnie wzorku.

- Chodźcie gołąbeczki! - Allison idzie przed nami, jednak szybko ją doganiamy, Luke zarzuca rękę na moje barki i prowadzi swobodną rozmowę z Allison, nie wiem czy on zdaje sobie sprawę z tego jak łatwo mu to przychodzi.





- Spóźniliście się - warczy Mike, co nie jest wcale zaskakujące.

- Ciebie też miło widzieć - odgryza się Luke, a Mike odchodzi.

- Obiecałem mu, że się z nim napije, znajdę cię później dobrze? - kiwam głową, a on całuje mnie w czoło. Pieprzony troskliwy gest, nie potrzebuje go w momencie gdy zostawia mnie tu samą, no nie samą, ale bez niego, a jestem tu z jego powodu. Nienawidzę tego, że jestem taką dziewczyną. Zazdrosną, terytorialną, chcącą spędzać z nim każdą chwilę.

- Nie mieliście spędzić tego dnia inaczej? - nie chce o tym rozmawiać.

- Znajdźmy Scarlett i Caluma - ta dwójka jest nierozłączna. Chociaż jedna chyba nie dzisiaj, bo gdy Calum tylko nas zauważa zostawia Scarlett samą.

- O co tutaj chodzi? - Scarlett się nie uśmiecha.

- Męski dzień, nie pytaj, też nie rozumiem - Allison patrzy na nas z nie dowierzaniem.

- Pieprzyć ich, chodźmy się napić! - patrzymy na siebie ze Scarlett, aż w końcu każda z nas posyła sobie uśmiech i idziemy się napić.

- To my mamy babską noc! - śmiejemy się całą drogę do beczki z piwem.

Pijemy, śmiejemy się i zacieśniamy nasze więzi. Tak jak zostawili nas półtorej godziny temu, tak dalej się nie pojawiły. Jednak zdaje się nas już to nie obchodzić, trochę wypiłyśmy i jest nam zdecydowanie wesoło. Kończy się na paleniu wspólnie skręta i moczeniu nóg w morze. Zaczyna się robić chłodno, ale Luke ma kurtkę, bo nie chciał, żebym trzymała ją w ręce. Pojawiają się obok nas jacyś faceci i zapraszają na kolejną dawkę alkoholu, no cóż zgadzamy się. Jak widać wisiorek od Caluma nie działa otrzeźwiając.

Śmiejemy się z facetami, bez znania nawet ich imion, to mnie omijało gdy siedziałam cały czas w domu z książką? Naprawdę byłam frajerką. No cóż oczywiście ta dobra zabawa szybko się kończy gdy Calum odciąga od nas Scarlett.

- Jesteś do chuja poważna? - ona się śmieje, jest zdecydowanie pijana.

- Zostawiłeś mnie i poszedłeś robić nie wiadomo, co - dokładnie, ma racje.

- Nosisz moje pieprzone imię na szyi!

- Nawet jestem twoją pieprzoną dziewczyną, a ty znikasz! - cóż przysłuchałabym się tej rozmowie do końca, bo nigdy nie słyszałam jak się kłócili, ale nie jest mi to dane, gdyż drugi samiec alfa dodaje swoje trzy grosze.

- Co tu się, kurwa dzieje? - jego spojrzenie zatrzymuje się na kolesiach dookoła nas. Allison wycofuje się i widzę, że prosi Ashtona, żeby poszedł z nią po piwo.

- Bawiliście się w jakąś orgię, że wszyscy zniknęliście? - pytam go pół żartem pół serio.

- A wy? Podrywałyście tych facetów? - jest wściekły i bardzo dobrze.

- Teoretycznie to oni poderwali nas - zbliża się do mnie, a ja się odsuwam. Cóż często w to gramy.

- Nie graj w tą grę, bo zawsze kurwa przegrasz - nie odsuwam się już stoję po prostu osłupiała.

- Gdzie byłeś? - nie przysuwa się, stoimy w bezpiecznej odległości.

- Pieprzyłeś kogoś, w ten sposób wygrałeś? - szyderczy uśmiech gości na jego twarzy, a papieros w dłoni.

- Cóż panno zazdrosna, nikogo nie pieprzyłem - przysuwa się teraz do mnie.

- Obiecałem Mikowi pieprzony męski wieczór, bo podobno spędzam za dużo czasu z tobą i jak widać, kurwa spędzisz ten czas z kimkolwiek.

- Mogłeś po prostu powiedzieć - mówię cicho.

- Nie muszę ci wszystkiego do chuja mówić! - zaciąga się mocno papierosem i stawia ostatni krok, tak, że stoimy twarzą w twarz.

- Cóż, więc jak mogę rozmawiać z kim chce - łapie mnie za biodra i przyciąga do siebie.

- Więc ja może powinienem iść kogoś wypierzyć.

- Pieprz się! - zaczyna się śmiać.

- Tak, właśnie to zamierzam zrobić - odpowiada i łapie mnie za kark, co zawsze powoduje, że muszę na niego spojrzeć.

- Drżysz - mówi ze spokojem.

- Masz kurtkę - nie wiem dlaczego po prostu mu odpuszczam. Gasi papierosa i zdejmuje kurtkę, żeby zarzucić mi ją na ramiona.

- Skończyliśmy to gówno i możemy spędzić resztę nocy razem? - pytam pochylając się na de mną.

- Nie rozumiesz czemu jesteś czasem takim kutasem - uśmiecha się i wyciska pocałunek na moim czole.

- Nie mogę stracić wizerunku, a teraz chodź - bierze mnie za rękę i odciąga od imprezy. Nie powinnam z nim iść i gdy to do mnie dociera postanawiam mu się postawić.

- Mieliśmy spędzić inaczej ten dzień - puszczam jego rękę i zaplatam je pod piersiami.

- Nie zawsze możemy spełnić swoje jebane marzenia, Sharon.

- Też tego chciałeś - odpowiadam.

- Czy chciałem cię pieprzyć całą noc? Pewnie. Czy chciałem upić się z kumplami? Zawsze, masz odpowiedź - obracam się do niego plecami i czekam na łzy, ale one nie nadchodzą, jedyne co czuję to wściekłość.

- Pieprz się!

- Jesteś zbyt banalna, Sharon.

- Nie rozumiem cię! O co tobie chodzi? Wiecznie bawisz się ze mną w ciepło zimno! - mam dosyć tej huśtawki emocjonalnej.

- Miałem ochotę spędzić z tobą resztę tej pieprzonej nocy, miałem ochotę spędzić z tobą całą pieprzoną noc, ale kurwa nie żyje w twoim świecie i czasem muszę zrobić coś innego niż kochać się z dziewczyną! - obracam się do niego i otwieram szeroko oczy.

- Zapomnij o tym, co przed chwilą powiedziałem, kurwa - łapie się za włosy i mocno szarpie. To mi wystarczy.

- A więc spędź resztę nocy ze swoją dziewczyną - to dalej nas nie zdefiniowało, ale trochę dało mi nadzieje. Całuję go w brodę i przytulam go do siebie.

- Nie wyobrażaj sobie niczego, kurwa - sięga po papierosy z mojej kieszeni, ale zatrzymuje jego rękę i kładę sobie na plecach, a on od razu przenosi ją na tyłek i ściska go.

- Cokolwiek - mówię w jego usta, a on mocno mnie całuję, pieszcząc, a może atakując swój język swoim. Jęczę w jego usta, gdy tym razem obie jego ręce lądują na moim tyłku.

*****

Skoro rozdział ma prawie 2000 słów, to zdradzę małą tajemnicę.

(PS gdybym była okropną osobą rozdzieliłabym to na dwa rozdziały i zakończyła maraton)

Sharon wydaje się, że Luke coś czuje, no cóż nie oszukujmy się, tak jest, dlatego, Sharon mu odpuszcza i pozwala na te gówna, które mówi, ale czy czucie czegoś coś zmienia? Wydaje mi się, że jedynie psuje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro