Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Family tickets

" Nie wiem czy będąc w moim domu udajesz, czy taki właśnie mógłbyś być, gdyby.. Cholera, co ja tak właściwie o tobie wiem?"

Sharon

- Halo, Halo- wołam gdy wchodzę do warsztatu.

- Mama mówi, że macie rzucić wszystko i przyjść na obiad! - tata odkłada narzędzia i szeroko się uśmiecha. Tak ja też mam taki uśmiech na myśl o pysznościach mamy.

- Dalej, Luke -pogania go, ale on dalej wykonuje swoją pracę.

- Nie jestem głodny - jestem prawie pewna, że powstrzymał się przed dodaniem do tego zdania słowa "kurwa".

- W ramach godzin pracy, dalej! - on kręci w niedowierzaniu głową. W końcu wychodzimy z moim ojcem z garażu. Tata prawie biegnie do domu, gdzie my idziemy z tyłu. Bardzo z tyłu.

- Naprawdę jestem głodny - mówi gdy przyciąga mnie do siebie. Mój wzrok jest skupiony na drodze przed nami, czy ojciec się przypadkiem nie obraca. Tak, to co mamy dalej jest tajemnicą i aż dziwie się, że rodzice na nic nie wpadli.

- Ale ciebie - szepcze mi do ucha, przygryzając jego płatek.

- Przestań - odpycham go od siebie.

- Nie chcesz, żeby się o nas dowiedzieli? - to pytanie jest bardzo pod chwytliwe, więc zadaje takie samo.

- Chcesz stracić pracę? - poddaje się i odsuwa się ode mnie na bezpieczną odległość.


****

- Luke! - czasem myślę, że entuzjazm Cama na widok Luka jest równie wielki jak mój.

- Cześć, młody - gdy odzywa się do mojego brata, czuję jakby jego zła aura znikała, to niesamowite, jaki Cam ma na niego wpływ. Zaważyłam to od razu. Tylko nie wiem czego się po nim spodziewać, skoro jest w fazie nie powstrzymywania się.

- Dawno cię nie było - Cam patrzy na niego z dołu, unosząc mocno głowę do góry, a Luke zamiast korzystać z przewagi pochyla się do niego.

- Miałem dużo roboty - tak dużo roboty w niszczeniu siebie, bo na to uważa, że zasługuje.

- Zagrasz potem ze mną w siatkówkę? - Cam nie zdaje sobie sprawy, że bycie w tej szczęśliwej rodzinie jest dla niego niezręczne, ja na początku też tego nie widziałam.

- Muszę wrócić do pracy - odpowiada krótko, gdy nagle odzywa się mój ojciec.

- Możesz zostać - myślę, że jestem tak samo zaskoczona jak Luka. Nie do końca rozumiem motywy mojego ojca, co do Luka.

- Chciałbym dokończyć pracę - widzę, że walczy z moim ojcem na spojrzenia, co nie skończy się dobrze, dla Luka.

- Nie rób przykrości Camowi - Luke w końcu się poddaje, a oczy Cama rozjaśniają się. Co ten mały w nim widzi? Co ja w nim widzę?

- A teraz zjedzmy coś - mówi mój ojciec i idziemy do stołu. Luke celowo ociera się o moje piersi i pokazuje mi krzywy uśmieszek. Tak wcześniej nie zrobił by tego tutaj. Co jeszcze mnie czeka? Macanko pod stołem? Nie wiem czy w ten sposób go obrażam czy szykuje się na najgorsze, ale czy w sumie to nie to samo?

Może ja też go za nisko cenię?

- Już podjąłeś decyzje, co chcesz studiować? - moja mama pyta go.

- Powiem prawdę - wszyscy patrzą na niego uważnie, jakby miał zaraz powiedzieć coś okropnego.

- Nie chodzi o kierunek, chodzi po prostu o to, że za cholerę nie mogę tu zostać i wszyscy to wiedzą, nikt mnie tu też nie chce - nie słychać w tym żalu, po prostu prawdę.

- Mój brat twierdzi, że studia są najprostszym rozwiązaniem. Ma dziewczynę w Syndey i na początku zamieszkamy z nią - otwiera się przed moją rodziną, jakby ich zdanie miało znaczenie.

- Masz dobrego brata - zauważa moja mama.

- Jest najlepszy - jego twarz teraz promienieje. Nikt nie wspomina o tym, że to jego przyrodni brat, Luke i Jack też wyglądają nie zwracać na to uwagi. Dziwi mnie, że nie ma w życiu rodziców, ale Jacka tak. Ale dobrze, że go ma, dobrze jest mieć kogoś kto wywołuje na twojej twarzy taki szczery uśmiech. Gdzieś przez głowę przechodzi mi myśl, że też chciałabym należeć do tego nielicznego grona.

- Gdybyście czegoś potrzebowali zawsze pomożemy - Luke tylko kiwa głową, wiem, że nie lubi pomocy i już sama praca u mojego ojca to wyzywanie.

- Przyjdźcie na święta, zawsze jest za dużo jedzenia! - dlaczego oni go tak lubią? Co jest w nim takiego, że siedzi obok ich siedemnastoletniej córki i w ogóle nie wydaje się dla nich zagrożeniem? To aż nieprawdopodobne.

- Dziękuje, ale jedziemy z Jackiem do jego dziewczyny - moja mina blednie, to znaczy, że jak długo go nie zobaczę? Nie wierzę, że się tym przejmuje, cokolwiek mamy nie jest czymś w rodzaju "tęsknie za tobą". Czy jestem rozczarowana? Nie do końca, pierwsze relacje nie powinny być wielkimi miłościami, bo to ograniczające.


****



Po obiedzie Cam od razu odciąga Luka od stołu. Zabiera z korytarza piłkę i ciągnie go na plażę. Żaden z nich nie zaprasza mnie na ich męską grę, a ja nie pytam, bo wiem jak Luke ceni sobie przestrzeń, którą tworzy.

- To dobry dzieciak - mówi moja mama gdy zaczyna zmywać naczynia, a ja przyglądam się moim dwóm ulubionym chłopakom z okna.

- Mamo on jest już dorosły - karcę ją za nazywaniem go dzieckiem.

- Widzę w nim zagubionego chłopaka, dobrze, że pracuje w warsztacie i, że się zaprzyjaźniliście - gdyby tylko wiedziała jak bardzo. Właściwie to jestem ciekawa jaka była by ich reakcja. To było twardą granicą wyznaczoną przez mojego ojca.

- Lubię go - mówię z uśmiechem.

- On ciebie też - nie patrzę na mamę, ale mój uśmiech się poszerza. Lubić, uczuć, wyzywać u nas zamyka się to w jednym pojęciu.

Do kuchni wpada mój brat, żeby zaciągnąć mnie do grania z nimi. Bez żadnego protestu wychodzę na plażę.

- Mówiłem ci, że dziewczyna nie da nam rady - mówi Luke do Cama, gdy ten ciągnie mnie za rękę.

- Grzeczna dziewczynka - bezgłośnie mówi do mnie Luke, popycham go biodrem, a on tylko się śmieje.

- Przekonajmy się! - krzyczę głośno. Oni stają po jednej stornie prowizorycznego boiska, a ja po drugiej.

Odbijamy piłkę w tą i z powrotem, co powoduje nie małą radość u mojego brata. Cam wygląda przy boku Luka jak maskotka. On ma ledwo metr pięćdziesiąt, gdzie Luke sięga prawie dwóch metrów.

Chłopaki oszukują odbijając między sobą za długo. Gdy w końcu podają mi piłkę buntuje się i nie odbijam ich do nich z powrotem. Zaczynają szeptać coś między sobą.

- Nie grasz uczciwe, Shar - Cam jak był młodszy nie lubił mojego długiego imienia, więc skrócił go do czterech liter. Luke uśmiecha się na to przezwisko.

- Oszukujecie! - krzyczę gdy oboje do mnie podchodzą. Luke od razu przerzuca mnie sobie przez ramię, a Cam chichocze.

- Wrzuć ją do wody! - krzyczy mój brat.

- Ty zdrajco! - Cam biegnie za nami i sam wpada do wody, a Luke wrzuca mnie obok niego.

- Pożałujecie tego! - następne pół godziny spędzamy na wzajemnym chlapaniu się wodą, cały czas się śmiejąc. Nasze ubrania są przemoknięte gdy wracamy na plażę.

- Dobra muszę iść, młody - Cam robi niezadowoloną minę, ja także, ale on zdaje się mnie nie zauważać.

- Przyjdziesz jeszcze? - Dopiero teraz patrzy na mnie i dosyć entuzjastycznie kiwa głową.

- Gdzie idziesz? - Pytam go gdy Cam wchodzi do domu.

- Impreza na kempingu - on nie proponuje, żebym poszła ja tez nie odzywam się słowem. Kierujemy się do mojego domu, daleko za Camem. Nic nie mówimy. Przed wejściem mówi cicho moje imię.

- Sharon - obracam się do niego z nadzieje, ze powie, cokolwiek. Jednak on łapię mnie za kark, co powoduje, ze muszę na niego spojrzeć.

-Idę - kiwam głową, a on wymija mnie i chwyta klamkę od drzwi. Nagle zaczyna się śmiać.

- Żałuj, że nie możesz zobaczyć swojej jebanej miny - nie ruszam się z miejsca. To on podchodzi do mnie i całuje mnie tak jak on najbardziej lubi. Pocałunek jest krótki, ale treściwy.

- Idę - tym razem bez zawahania wchodzi do domu. Słyszę jak trzaskają drzwi od frontu.

Rozumiem co robi, trzyma mnie na dystans, bo tak uważa, że powinien robić, że do tego się nadaje, że nie chce nic więcej. Zamierzam coś z tym zrobić, pokazać mu, że nie zamierzam go ograniczyć. Co ja mówię, to bzdura, chce to zrobić, ale w ten dobry sposób.

Gubię się w tym, czego chce.


*********

Pierwszy raz tak długo nie było rozdziału, więcej niż 24 godziny, eh!

Napisałam dzisiaj super uroczy rozdział, ale do niego jeszcze trochę.

Wiem, że to dziwne, ale czasem piszę coś do drugiej części, no cóż przynajmniej nie będziecie musieli na nią czekać:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro