Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Nowy mechanik w mieście

" Czasem po prostu wiesz, że to jest to, a innymi razy droga na około prowadzi cię do właściwego celu podróży."

Sharon

Czy nieszczęścia chodzą parami, czy może całymi grupami? A może to coś innego niż nieszczęście tylko po prostu kara za to, że nie umiem jeździć samochodem? Jest tu. Znowu. A ja nie wiem, co mam o tym myśleć. Przecież już więcej nie wjechałam w niego, ani nawet się do niego nie zbliżałam. Chyba, że nabiłam mu siniaka wjeżdżając w niego wózkiem w sklepie, ale to by był powód, żeby tu przyszedł?

Nie znam go. Nie wiem, czego mogę się po nim spodziewać. Mogę sugerować się opinią, którą ma o nim całe miasto, ale oni nie widzą tak wielu rzeczy.

- Tato! - odzywam się w końcu. Wiem, że dopiero mnie zauważyli, bo byli zbyt zajęci bitwą na spojrzenia.

- Co się stało? - pyta w końcu.

- Przyszłam zawołać cię na obiad - uśmiecham się do niego i w ogóle nie patrzę na Luke'a.

- Nie mogę teraz.

A to dziwne zawsze jest gotowy, żeby zjeść z nami obiad.

- Muszę pokazać Luke'owi, co i jak.

Patrzę na niego pytająco.

- Co? - tylko na tyle mnie stać.

- Luke jest moim nowym pracownikiem.

Słyszę za sobą śmiech Luke'a.

- Dlaczego? - nie wiem, czy to pytanie pasuje do sytuacji ani czy kieruje je do taty, czy do siły wyższych, które najwidoczniej chcą mi uprzykrzyć życie.

Widzicie ludzie tacy, jak Luke nie zadają się z takimi dziewczynami, jak ja.

Plan dnia co do minuty, rodzinne obiadki, daleki plan na przyszłość, wszystko poukładane. Zero zabawy i zero szalonych rzeczy. Taka właśnie jestem. Czasem, gdy myślę, że chciałabym to wszystko rzucić w cholerę, to nie wiem jak. Nie potrafię pozbyć się głosu w mojej głowie, że to jest złe i że powinnam się skupić na tym, co zdefiniuje moją przyszłość.

- I tak szukałem nowego pracownika - dlaczego dla niego to jest takie proste? To jest cholerny Luke Hemmings nikt w całym mieście by go nie zatrudnił. Jednak oczywiście mój ojciec to robi. Jesteśmy szanowaną rodziną w mieście. Mój brat jest dobry pływakiem. Ojciec dobrym mechanikiem. Mama dobrą panią domu. I jestem ja niewidzialna, co pasuje całemu miastu i nie mają o czym gadać. Jednak od czasu do czasu mój ojciec robi właśnie coś takiego pokazując, że nie jesteśmy tacy jak wszyscy. A może tylko on nie jest?

Ojciec chyba widzi moją niezadowoloną minę i prowadzi mnie do swojego gabinetu. Tak, zostawmy Luke'a samego, to wcale nie będzie podejrzane.

- O co ci chodzi dziecko?

Wzruszam ramionami, bo tak naprawdę nie wiem, czym jest mój problem. To nie chodzi o samą opinie Luke'a, tylko o jego spojrzenie. O te dzikie oczy, które są w stanie zrobić wszystko, żeby osiągnąć swój cel. Zobaczyłam to już, gdy w niego wjechałam. A może dużo wcześniej, gdy był jeszcze dzieckiem? W każdym razie te oczy są niebezpieczne.

- To jest Luke Hemmings, dlaczego go zatrudniasz? - same te słowa powodują, że ludzie przechodzą na drugą stronę ulicy. Nie wiem, co on tak naprawdę zrobił. Czasem zastanawiam się, czy to na pewno jego wina.

- Bo każdy zasługuje na szansę i nie wszyscy są tacy jakimi widzą ich ludzie - odpowiada stanowczo - Słuchaj Sharon, powiem to tylko raz, to gówno, które robią mu ludzie w tym mieście jest niesprawiedliwe. To nie jego wina, co wydarzyło się dziewięć lat temu, a tak naprawdę dwadzieścia i to wszystko, co musisz wiedzieć.

Wystarczyłoby, że zapytałabym jakaś starą plotkarę i powiedziałaby mi więcej, ale tego nie robię i nigdy nie zrobię.

- Nie ostrzeżesz mnie przed nim? - chyba właśnie zawiodłam mojego ojca. Widzę to w jego spojrzeniu.

- Nie zamierzasz się do niego zbliżać prawda? - i nie pyta mnie o to sugerując odpowiedzieć. To pytanie jest zadane w takiej formie, że to ja mam się nad sobą zastanowić, jaki jest mój problem do tego człowieka.

- Sharon, pamiętaj o priorytetach.

Kiwam głową. Po chwili wychodzimy z gabinetu. Luke stoi dokładnie w tym samym miejscu, w którym stał z papierosem w ręce. Gdy tylko widzi mojego ojca gasi papierosa.

Dlaczego czuję, że on tu długo nie popracuje?

Wracam do domu i widzę na ganku moją jedyną przyjaciółkę - Allison. Allison jest ode mnie trzy lata starsza i mieszka w domu obok ze swoją babcią i młodszym bratem, który przyjaźni się z moim. Przeprowadziła się tutaj po śmierci rodziców, żeby móc być blisko bratem, nad którym jej babcia sprawuje opiekę.

- Gdzie byłaś? - pyta z uśmiechem. Mimo wszystkiego, co ją spotkało w życiu zawsze jest uśmiechnięta i cieszy się każdą chwilą. Nie martwi się o jutro, nie martwi się o to co powiedzą ludzie. Kolejna osoba tak różna ode mnie.

- U taty. Zatrudnił Luke'a Hemmingsa do pracy - mówię spokojnie, ale Allison zaraz zaczyna się ekscytować. Siada bokiem tak, że teraz jesteśmy twarzą w twarz i widzę na jej twarzy podniecenie. Moja przyjaciółka uwielbia plotki i nasze małomiasteczkowe historie, ale to pewnie dlatego, że wcześniej mieszkała w dużym mieście.

- Niegrzeczny chłopiec, pracujący jako mechanik? - oczy zaczynają jej się świecić. Allison uwielbia flirtować. Jest barmanką w naszym jednym barze, gdzie szlifuje swój flirciarski talent - Wyobraź go sobie w kombinezonie! Te włosy! – po chwili wspomina o czymś, co ludziom bardziej kojarzy się z jego osobą – Widziałam ostatnio, jak wyprowadzał ojca z baru.

- Nie wiem, co się wydarzyło w tej rodzinie, ale...

- Widziałaś, że oni z nimi nie mieszkają? Jack wyprowadził się jak tylko skończył szkołę, a Luke, gdy tylko skończył osiemnaście lat. Jack zarządza barem, w którym pracuję i jest bardzo chwalony przez właściciela, ale za to Luke nawet tam nie jest mile widziany. Wiem też, że Jack nie pozwala mu zajmować się pijącym ojcem, dlatego odbiera go z baru tylko, gdy Jack ma wolne.

- Ale oni wyglądają jak bliźniacy! - tak znowu wracamy do wyglądu tych gorących chłopaków.

- Ich cała grupka to postrach miasta.

Allison nagle wybucha śmiechem.

- Ale co jest strasznego w czterech chłopcach, którzy urodzili się w złych rodzinach? - ma rajce, co w tym takiego strasznego? W tym mieście wszystko ma opinie i etykietkę. Nikt nie wie, co siedzi pod skórą tych ludzi. Pod moją siedzi w wolność, a pod ich może dobre serce?

- To nie są Allison chłopcy.

Ona chichocze.

- Masz racje to gorący faceci.

Kręcę głową w niedowierzaniu po czym w końcu wchodzimy do mojego domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro