20.alcohol is not my friend
"Pij tak, żeby pamiętać, co robisz, bo może cię ominąć najlepsza część imprezy"
Sharon
Minął tydzień odkąd nie rozmawiałam z Lukiem. Kolejny tydzień, gdzie praktycznie nie chodziłam do ojca do warsztatu. Najbardziej jestem zła na siebie, o to, że pomimo tego jak bardzo jestem wściekła na to jak mnie potraktował i tak nie chciałabym go tak łatwo odpuścić. Przez ten krótki czas, przeżyłam z nim kilka najlepszych momentów w moim życiu. Moje łóżko wydaje się bardziej puste niż kiedyś, a życie wcale nie bardziej pewnie. Dzisiaj jest sobota, kolejną, którą spędzam na imprezowaniu z jego znajomymi. To już wpadło w zwyczaj. Dzisiaj bawimy się znowu na plaży, tam gdzie po części wszystko się zaczęło. Michael przyszedł po mnie. Przez cały tydzień łapał mnie za rękę i całował gdziekolwiek byliśmy.
- Hej - mówię do niego, a on zamiast odpowiedzieć po prostu mnie całuje. To miłe mieć takie zainteresowanie, czuć się pożądaną. Jednak naczytałam się za dużo romansów, żeby to mi wystarczało. Wiem, że tak bardzo chciałam żyć i uwierzcie czuje się żywa bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, ale czegoś mi brakuje. I nie mówię tu wcale o innym chłopaku, a o uczucia przepełnienia. Dobra wiąże się to z innym chłopakiem, ale nie w stu procentach.
Dochodzimy na plażę, gdzie znowu jest tum obcych mi ludzi. Mike obiecał, że przedstawi mnie paru osobą. Jednak moje oczy od razu skupiają się na Luku i Chloe. Ona się do niego uśmiecha gdy przy bliższa się do niego by go pocałować, a on po prostu pali papierosa. Więc ona składa pocałunki wszędzie dookoła. On nawet jej nie dotyka. Jakby wcale go tu nie było. Nasze spojrzenia krzyżują się dosłownie na moment, po czym wracam spojrzeniem na Mika.
- Piwo? - kiwam głową, gdy on wyciąga dla mnie piwo i znowu bierze mnie za rękę, żeby zaprowadzić mnie do reszty swoich przyjaciół. Scarlett mnie przytula, a Ashton bacznie obserwuje. Nie do końca rozumiem, o co chodzi z tym spojrzeniem, ale nie kwestionuje tego. Jego milczenie jest przerażające.
Mike siada na kamieniu i wciąga mnie między swoje nogi.
- Tak, dobrze pachniesz - mówi mi i całuje mnie po szyi. Luke w końcu podchodzi od nas ze swoją dziewczyną i dopiero teraz obejmuje ją ramieniem. Czuję jakbyśmy grali w jakąś grę, na którą nie jestem pewna czy jestem gotowa. Ale jeśli nie spróbuję to się nie przekonam.
- Chodź ze mną po imprezie - Michel szepcze do mnie, a mi wszystko staje w gardle. Na to się nie pisałam. To za dużo, za szybko. Zamiast tego zabieram mu papierosa z ręki i zaciągam się nim, mocno kaszląc. To kolejny pierwszy raz, kolejny pierwszy raz z nim. Luke mi się przygląda po czym uśmiecha, jednak szybko przenosi uśmiech na Chloe. Łapię ją mocno za biodra i całuję. Tak to jest zdecydowanie gra. Jestem bardziej świadoma niż kiedykolwiek oddechu Mika na mojej szyi. Dlatego obracam się do niego i całuję chłopaka z, którym tu przyszłam. Czuję jakby cała nasza trójka grała w tą grę i dokładnie wiem komu najbardziej się podoba. Czasem czuję jakbym prowokowała Mika, ale on też prowokuje mnie. Czy tak właśnie wygląda nastoletnie pożądanie? Nie przejmuje się gdy on jęczy mi w usta, szepczą, co jeszcze chciałby ze mną robić. Moje w kółko powtarzanie nie jestem gotowa, na razie na niego działają.
Po raz kolejny zaciągam się papierosem i pierwszy raz w życiu czuję się wolna. Nie potrzebuje do tego Luka, ani nikogo.
- Proszę, proszę grzeczna dziewczynka się rozkręciła - przewracam oczami, a Mike się śmieje. Obracam się do autora tych słów i pokazuje tej suce najbardziej promienny uśmiech na świecie.
- Mam nadzieję, że też się tak dobrze bawisz - ten komentarz jest jak najbardziej na miejscu, bo Luke zniknął gdzieś w tumie ludzi. Biorę kolejne piwo od Mika i wiem, że ten wieczór będzie najlepszym wieczorem w mojej imprezowej historii.
- Uważaj na siebie - mówi Scarlett, która wygląda na zatroskaną. Po czym też znika z Calumem w tumie ludzi. Ashton siedzi obok mnie i Mika, ale się nie odzywa. Nie rozumiem dlaczego jest taki wycofany.
Trzy piwa później i kolejne dwa papierosy. Ciągnę Michela za sobą, że wykąpał się ze mną w morzu. Nie mam wysokiej tolerancji alkoholowej.
- Wiedziałem, że się w końcu rozluźnisz - przyciągam go do siebie i daje szybkiego całusa, po czym wbiegam do wody, a on biegnie za mną. Nagle czuje jego ręce na moich pośladkach, a potem na moich biodrach. Jestem przyciśnięta do jego ciała i mocno całowana. Odrywa się od niego, żeby pobiec dalej, ale nie wychodzi mi to zbytnio.
Po chwili zostaje przerzucona przez ramię i tylko piszczę. Jakbym straciła rachubę w całej sytuacji.
- Co robisz? - pytam nie przestając chichotać. Moje włosy zakrywają mi twarz, muszę trzymać je rękami, żeby widzieć dokąd w ogóle jestem niesiona.
- Mike! - piszczę gdy on przyśpiesza.
- Nie jestem, kurwa Mikiem - zamyka się już i przez chwilę nie odzywam. Jednak po chwili moja euforia wraca. To się chyba nazywa bycie pijanym, ale w tym momencie nie jestem tego pewna.
- Lukey!! - piszczę i chichocze zarazem.
Luke:
Nie wiem dlaczego to kurwa robię. Ale nie mogłem już na to dużej patrzeć. Ona nie zna granic, a Mikowi to najwidoczniej pasowało.
- Do domu - mówię głośno i wyraźnie. Ona nawet nie zdaje sobie sprawy jak źle będzie się czuła rano.
- Nie!
- Pozwól mi się bawić - myślę, że i tak pozwoliłem już za długo. Dlaczego nagle udaje faceta, który jest przyzwoity?
- Puść mnie! - uderza w moje plecy, tymi malutkimi dłońmi, a ja powstrzymuje się przed ugryzieniem jej w pośladek, kurwa.
- Nie, kurwa - mocniej zaciskam dłonie na jej łydkach. A ona dalej się śmieje. Gdyby nie to, że mam obie ręce zajęte zapaliłbym w tej chwili papierosa.
- Chce na dół - nie reaguje po prostu niosę ją dalej. Sharon w końcu przestaje się wiercić. Po chwili jej dłoń jest na moim tyłku, a potem dostaje, kurwa klapa. Ona jeszcze bardziej chichocze. Teraz już jej obie ręce są na moim tyłku i one nie tylko tam spoczywają, a zaczynają go masować. Ona po prostu się śmieje. Ona więcej kurwa na pije, nigdy więcej nie dopuszczę jej do alkoholu. Kurwa, mać, ona nie jest moja. Jest Michela. Ciekawe czy już się z nim pieprzyła. Wyrzucam ten obraz z głowy. Czuję jej palce na linii moich spodni. Jeździ nimi w tą i z powrotem, żeby potem kilka z nich włożyć za spodnie, a potem za majtki. Teraz chichocze ciszej, jakby to była jakaś nasza mała tajemnica. Zaczyna pieścić mój nagi pośladek, po czym go ściska. Jej chichot jest prawie nie słyszalny i żałuję, że nie jestem tak samo pijany jak ona, bo kurewsko podoba mi się to, co robi. Ciekawe jak zareaguje gdy opowiem jej o tym rano.
Uśmiecham się, ale w końcu opuszczam ją ze swojego ramienia, bo dużej tak nie wytrzymam.
- Kurwa, nie, Sharon - wydyma wargi w podkówkę gdy odstawiam ją na ziemie. Wygląda kurewsko uroczo.
- Nie jesteś przekonywujący - podchodzi do mnie, ale ja ją zatrzymuje.
- Śpisz na kanapie - jeszcze parę kroków i będziemy u mnie w mieszkaniu.
- Idę do domu - odpowiada sennie.
- Nie, kurwa - biorę ją na ręce i zanoszę do mieszkania. Rzucam ją na kanapę, a ona piszczy. Dobrze, że Jack ma nocną zmianę. Dopadają mi resztki przyzwoitości więc pisze do jej rodziców, że z nią w porządku i wróci rano. Mam nadzieje, że mi zaufają. Nie mają kurwa wyjścia.
- To Mike powinien się tobą, kurwa zajmować - właściwie to nie zapytałam go nawet o zdanie, po prostu ją stamtąd zabrałem.
- Nie chce, żebyś tak mnie traktował - mówi cichutko do poduszki. Klękam nad nią i zdejmuje jej buty.
- Brakowało mi ciebie, przez ten tydzień - wyciągam koc z szafki i ją przykrywam.
- Luke, proszę - nie mam pojęcia o co mnie prosi, ale wiem jedno. Rano nie będzie nic z tego pamiętać. Wychodzę na balkon, żeby odpalić papierosa. Ta dziewczyna będzie moją zgubą.
****
Proszę zostawicie po sobie coś.
Mile widziane są przede wszystkim komentarze :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro