Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15.Kind of something wird

"Gdy uciekasz przed czymś, co cię goni możliwe, że sam wpadniesz w ramiona prześladowcy"

Sharon

- Sharon! - Scarlett krzyczy gdy idę korytarzem. To pierwszy raz od imprezy i obawiam się, że może być niezrecznie. W szczególności jeśli Mike w końcu powiedział Lukowi o pocałunku. Chociaż właściwie, co miałoby go to obchodzić?

- Cześć - mówię z uśmiechem, ale nie do końca jest on szczery.

- Cześć - odpowiadają wszyscy chórem. Oczywiście jest z nimi Chloe, która przewraca na mój widok oczami. To ciebie obejmuje ramieniem, więc czego chcesz ode mnie? Pytam siebie w głowie.

Po chwili mam obok siebie Mika, który daje mi całusa w policzek i nagle już nie zmienia swojego miejsca tylko stoi obok mnie.

- Uciekłaś mi - szepcze do mnie. Szczerze myślałam, że straci mną zainteresowanie gdy nie wygląda tak jak na imprezie, ale jego zachowanie daje mi nadzieję, że nie jestem, aż taka nudna, chociaż może powinnam powiedzieć grzeczna?

Staram się nie patrzeć na Luka, ale i tak czuję na sobie jego spojrzenie.

- Przepraszam - obracam się w jego stronę, żeby na niego spojrzeć, a on posyła mi uśmiech. Chociaż nie do końca potrafię go zinterpretować.

-Idziemy dzisiaj na plażę? - Scarlett pyta Caluma, a on tylko się uśmiecha, co za pewne znaczy, że już wyobraża ją sobie w bikini. O dziwo to Ashton krzyczy najgłośniej, że tak.

- Mam pracę - Luke przeklina pod nosem.

- A ty? - Nie do końca wiem, czego on ode mnie oczekuję.

- Jasne - dostaje kolejnego buziaka w policzek. Mike przeraża mnie o wiele bardziej niż Luke, dlaczego?

- Dlaczego wy będziecie kurwa smażyć się na słońcu, a ja kurwa brudzic smarem? - Scarlett pokazuje mu język.

- Pieprzyć pracę - mówi Ash, który prawie w ogóle się nie odzywa.

- On ma rację, chodź z nami - Nie wiem czy ktoś po za Lukiem pracuje, ale myślę, że czekają na moją reakcje. W końcu on pracuje u mojego ojca. Ale on zaskakuje nas wszystkich.

- Nie mogę - jego przyjaciele stoją z szeroko otworzonymi buziami, jakby nigdy nie słyszeli, że jest odpowiedzialny. W ten sposób wiem, że za tą pracą kryje się coś więcej. Ale chyba nikt tego nie dostrzega.

Słyszę jak Chloe do niego coś szepcze, ale nie udaje jej się to zbytnio i wszyscy słyszą jak pyta go czy chce się zabawić po pracy, a on znowu pokazuje ten swój słynny szyderczy uśmiech. Ciekawe, czy zna ten prawdziwy. Nienawidzę siebie za te myśli.

- To do zobaczenia - mówię im i znikam na korytarzu.

Przebieram się w mój strój kąpielowy, który wybrałam z Allison gdy byłyśmy na zakupach w Syndey w zeszłym roku. To taki nas zwyczaj. Jeździmy tam na największe wyprzedaże raz do roku. Gdy wychodzę z domu widzę moja przyjaciółkę.

- Gdzie się wybierasz? - Pyta jak zawsze z uśmiechem.

- Na plażę - scisna mnie od góry do dołu, po czym kiwa w głowa z aprobatą.

- Luke padnie trupem - zaciskam szczękę, właściwie nie wiem czy ze zlosci czy przerażenia, że po mimo braku Luka będzie tam Mike.

- Luke jest w pracy - siadamy na chwilę na schodach przed moim domem.

- Całowałam się z Mikiem - wrzucam z siebie w końcu. Ona chyba nie wierzy albo jest tak podekscytowana, że aż musi wstać.

- Cliffordem?!?! - Krzyczy do mnie z uśmiechem. Po czym szybko dodaje.

- On jest gorący - mówi z rozmarzonym uśmiechem. W końcu ja jestem od nich młodsza dwa lata, a ona od nich starsza o rok.

- Nie wiem - odpowiadam zgodnie z prawdą. Zawsze jesteśmy ze sobą szczere.

- Sharon, pobaw się trochę, masz tyle lat, że możesz robić głupie rzeczy - uśmiecham się do niej, bo ma rację i to właśnie zamierzam zrobić.

- Mam nadzieję, że ty też się trochę bawisz - Ona zaczyna się śmiać.

- Nic innego nie robię - przytulam ja do siebie, po czym idę na miejsce spotkania. Umówiliśmy się na plaży przy przyczepach, bo tam mają swoją stała miejscówkę.

Czuję lekka niepewność wiedząc, że nie będzie Luka, ale potem przypominam sobie o Scarlett i wiem, że nie będzie źle. W mojej głowie pojawia się pytanie, co pomyślą o mnie ludzie w mieście gdy mnie z nimi zobaczą albo jak zareagują rodzice. Szybko uciszam te myśli i zamierzam cieszyć się tym, co mam.

Gdy docieram do nich oni już leżą, na ręcznikach. Calum smaruje plecy Scarlett, a Ash się opala. Tylko Mike jest cały czas w ciuchach.

- Nie lubię słońca - jęczy z niezadowolenia, zaciągając mocniej czapkę na oczy.

- To co tu robisz? - Pytam z uśmiechem. Stając przed nim, zasłaniając mu słońce.

- Pije alkohol - wskazuje na butelkę obok siebie. Na to nie byłam przygotowana, a powinnam. Potem orientuje się, że obok każdego stoi butelka z piwem. Cóż zapomniałam jak bardzo się różnimy.

- Chcesz? - O dziwo zgadzam się tak po prostu. Rozkładam się na ręczniku obok Scarlett, po czym zdejmuje niepotrzebne rzeczy i zostaje w samym stroju.

- Cieszę się, że tu jesteś - mówi Scarlett, a ja naprawdę czuję, że możemy zostać przyjaciółkami. Chwilę potem już jej obok mnie nie ma, bo Calum i Ashton biegną z nia do wody. Zostaje sama z Mikiem, co może nie być najlepszym pomysłem.

- Jeśli myślałem, że dobrze wyglądałaś w sobotę to dzisiaj jestem w niebie - kładzie się obok mnie, zakładając mi pasemko włosów za ucho. Muszę zacząć nosić je mocno spiete.
- Dziękuje - odpowiadam cichutko jak mysz pod młota. Upijam duży łyk piwa i kolejny, żeby nabrać trochę pewności siebie. To jest to czego potrzebuje przy tych ludziach.

Przez chwilę się na mnie gapi, po czym zaczyna gładzic mój policzek. To miłe. Podoba mi się jego czułość, której bym po nim nie przypuszczała. Ale o to właśnie chodzi ludziom w tym mieście, prawda? Żeby nie spodziewali się po nich dobrego.

Nagle już go obok mnie nie ma, tylko jest niesiony przez chłopaków do wody. Tylko ja zostałam na piasku i zupełnie mi to nie przeszkadza.

- Cześć - słyszę za swoją głową. Obracam się na brzuch, żeby go zobaczyć.

- Co tutaj robisz? - wyciąga z kieszeni papierosa, co wiem, że sprawia, że wy też już wiecie kto to.

- Twój ojciec pozwolił mi wyjść wcześniej jej potem odwiozę cię do domu - oni naprawdę nie mają pojęcia, co? Mówię sama do siebie. Może tylko ja czuję to przyciąganie między nami i ono wcale nie jest prawdziwe.

Wyciąga piwo z plecaka Mika i siada na miejscu na, którym przed chwilą siedział Michael.

- Podoba Ci się tu z nami? - Dla mnie to pytanie jest dwuznaczne.

- Nie obchodzą mnie ludzie w mieście - i to prawda.

- To nie jest odpowiedź na moje pytanie - Nie ma do końca racji.

- Jeśli myślisz, że boję się o moją opinię to tak nie jest. Lubię was - po chwili dodaje.

- Wszystkich - Spoglądam na niego, ale on cały czas patrzy na morze przed sobą.

- I tak podoba mi się - On dalej na mnie nie patrzy. Zauważam, że jego butelka już jest prawie pusta, a pierwszy papieros zmienił się w drugi i dopiero po ocenieniu jego uzależnienia, zauważam, że dalej jest w pełni ubrany. Widzicie moje priorytety?

Czuję jakby czytał mi w myślach gdy po chwili jego koszulka znika. Musiał być w domu, bo ma już na sobie plażowe spodenki.
- Podoba Ci się to, co widzisz? - Przy nim o dziwo dopada mnie odwaga, więc podziwiam go ze szczególną dokładnością. Nie ma na brzuchu kaloryfera, czy ogromnych bicepsow, ale to nie jet to, co lubię.

- Nieźle - mówię po czym patrzę w jego oczy i widzę, że teraz on robi to, co ja przed chwilą.

- Nieźle - szyderczy uśmiech maluje się na jego twarzy. Zaczynam lubić ten uśmiech. On sugeruje, że myśli o czymś intensywnie. Lubię też wiedzę, że wydaje mi się, że widzę go lepiej niż ktokolwiek inny. Nie wiem dlaczego.

Gasi papierosa, odstawia butelkę i po chwili stoi już na de mną. Przyglądam mu się bacznie, kompletnie nie spodziewając się, co zrobi. Dlatego gdy po chwili jestem przerzuca prze jego ramię, a on biegnie e kierunku wody, nie pozostaje mi nic innego niż piszczeć.

- Luke! Luke! - Krzyczę, ale i się uśmiecham.
Po chwili jestem już w wodzie. Nie wahajac się ani chwili łamie go za ramiona i zanurzam pod wodą, ale mu szybko udaje się wyrwać i robi to samo że mną. Nie wiem jak długo trwa nasza podwodna przepychanka. Jednak w którymś momencie oboje jesteśmy nad wodą i stoimy twarzami do siebie, znowu obdarzając się głębokimi spojrzeniami.

- Sharon - mówi ostro i wiem, że to jest ostrzeżenie. Były już do tego trzy okazję. Za każdym razem nam przerwano, a teraz jesteśmy tu z jego przyjaciółmi.

Ona ma dziewczynę.
Powtarzam sobie.
Całowałam się z Michaelem.
Dodaje moja głowa.
Jednak to nie powstrzymuje mnie przed zrobieniem dwóch kroków do niego, gdzie on robi jeden.

Stoimy przed sobą wgapiając się w swoje oczy, żeby po chwili w tym samym momencie spojrzeć na swoje usta.

- Nie powinno cie tu być - mówi jakby to było takie proste.

- Ale mnie też - traktuje to dwuznacznie i wyjątkowo nie wytłumaczę wam, co mam na myśli. Musicie sami się domyślić, ale tylko dzisiaj.

Robię kolejny krok do przodu, ale tym razem zahaczam stopa o drugą stopę i lecę do przodu. Prosto w jego ramiona. On reaguje szybko i łapie mnie na biodra, żebym na niego nie upadła.

- Lubisz na mnie wpadać, co? - Widzę, że powstrzymuje uśmiech.

- Przepraszam - kręci głową.

- Sharon - teraz praktycznie na mnie walczy, gdy jego kciuki pocierają moje kości biodrowe. Czuję córki na cały ciele, aż biorę płytsze wdechy.

- Kurwa, ten kostium - jego dłonie przenoszą się na moje żebra, a ja zdaje sobie z czegoś sprawę. Nie podobam mu się. Podoba mu się wersja mnie praktycznie rozebrana, tak samo zareagował na imprezie.
Pochyla się na de mną, a ja tym razem się odsuwam.

- W ten sposób pasuje do twojego świata?
- Tylko wtedy mnie chcesz? - na jego twarzy pojawia się prawdziwe zmieszanie.
- Co kurwa?
- O czym ty pierdolisz?
- Impreza, plaża ubrana ci się nie podobam? - Nie wiem co we mnie wystąpiło. To jest chyba strach i głupota .
Wybiegam z wody i bez słowa wyjaśnienia biorę swoje rzeczy i idę do domu.
- Zaczekaj, kurwa! - Krzyczy za mną, ale ja się nie obracam. Możemy pokazać sobie wolność, ale na pewno nie zamierzam być jego zabawka gdy wyglądam gorąco. Jak głupio to brzmi?
- Odwiozę cię! - Nie reaguje i idę dalej, a on mnie nie goni.

*********

Te rozdziały w tym opowiadaniu wychodzą mi cholernie długie XD

Swoją drogą mówiłam o rozdziale raz w tygodniu, a jednak są codziennie, nie dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro