Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. Kimkolwiek chcę

"Jeśli chcesz mnie unikać to proszę bardzo, ale to wyzwala we mnie chęć udowodnienia ci kim mogę być. Na pewno nie chcesz to ty mi tego pokazać, nauczycielu zła?"

Sharon

Przez resztę tygodnia ani razu nie widziałam Luke'a. To znaczy, bardziej nie miałam z nim kontaktu. To dziwne, jak ludzie łatwo wchodzą w nasze życia. Nie było go w moim przez całe siedemnaście lat, a potem wskoczył do niego z dnia na dzień i tak szybko jak to zrobił tak samo szybko z niego wyskoczył. Nie powinnam być w szoku ani rozczarowana, jednak obydwa te uczucia przeze mnie przeszły.

On mnie prawie pocałował.

To była myśl, która codziennie gościła w mojej głowie.

Wszystko w moim życiu wróciło do starej rutyny. Tak zwanej samotności. Od czasu do czasu Scarlett poświęcała mi chwilę swojego czasu. Jednak byłam kompletnie ignorowana przez jej chłopaka. Czasem w okolicy pojawiał się też Ashton, ale Mike'a i Luke'a widziałam tylko przelotem. Czy wizja pocałowania mnie była naprawdę aż tak straszna?

Nie wiem, dlaczego, ale nasza sytuacja kojarzy mi się z wilkiem i czerwonym kapturkiem. Ona jest go tak bardzo ciekawa tylko po to, żeby zostać potem zjedzoną. Metaforycznie, ale jednak.

Przepraszam was, jeśli zdradziłam wam zakończenie tej bajki, ale chyba każdy powinien ją znać w oryginale. Tak na wszelki wypadek, gdyby kiedyś zaatakował was wilk. No cóż, pomimo znajomości treści bajki nie powstrzymało mnie to przed zbliżaniem się do niego, a właściwie do jego domu.

- Musisz iść! - Scarlett krzyczy do mnie przez telefon. Jest sobota rano, a ja siedzę z Allison na plaży łapiąc promienie słońca. Allison przygląda mi się z uśmiechem, a ja tylko przewracam oczami.

- Wpadnę po ciebie niedługo i przygotujemy się u mnie! - pierwsza wycieczka do drugiej części miasta.

- O co chodzi? - Allison jak zwykle się uśmiecha, nic jej przed tym nie powstrzyma, a zaraz zacznie jeszcze skakać z radości.

- Jestem zaproszona na imprezę u Hemmingsa - czy to, co on powiedział mogę uznać za zaproszenie? A właściwie czy takie imprezy wymagają zaproszenia?

- Jaja sobie robisz! - Allison aż siada, a ja robię to samo.

- Niestety nie - powinnam się cieszyć? Pewnie tak, ale we mnie jest więcej przerażenia niż radości.

- Idziesz tam i będziesz się świetnie bawić.

Zgadzam się z nią. Cały czas nie wiem, jak zabrać się za wychodzenie się z mojej skorupy. Gdy myślę, że zrobiłam krok do przodu, on prawie mnie całuje i robię trzy kroki wstecz. Nikt o tym nie wie, nawet Allison.

Kilka godzin później przyjeżdża po mnie Scarlett.

- Mamo, wychodzę!

Mama staje przede mną i chyba nie wierzy własnym uszom.

- Dokąd?

Wzdycham, bo nie wiem jak jej to wytłumaczyć.

- Poznałam dziewczynę i śpię u niej, okej? - mieszkamy w małym miasteczku, to nie jest problemem. A skoro zaprosili Luke'a na obiad to nie sądzę, żeby problemem było spanie u dziewczyny, której nie znają.

- Baw się dobrze! - całuje mnie w policzek i tak po prostu wypuszcza. Bez żadnych pytań. Chociaż uśmiech na jej twarzy był wart naprawdę wiele, a jej zaskoczone oczy. No tak Sharon nie ma przyjaciół.

Scarlett przyjechała po mnie swoim samochodem. Nie jest to, żaden nowy model, a nawet jest starszy od mojego samochodu, którego dostałam w zeszłym roku na szesnastkę. Tak naprawdę nie wiem nic o niej. Nie interesuję się ludźmi z miasta. Czekam na dzień, aż będę mogła opuścić to miejsce, ale do tego czasu zostało mi jeszcze trochę czasu. Ponad dwie klasy. Ponad dwa i pół roku.

Jedziemy do drugiej części miasta, tej nieco oddalonej od plaży. Dalej są to domy, jak w większości w Mission Beach, ale trochę mniejsze od tych po drugiej stronie miasta. Są jednopiętrowe i praktycznie nie posiadają ogrodów.

- Wiem, jak to wygląda - posyła mi słaby uśmiech.

- Nie obchodzi mnie to - uśmiecham się do niej i taka jest prawda. Status materialny nie świadczy o tym z jakiej jesteś rodziny.

- Tutaj mieszka Calum - wskazuje na jeden z domów, który jest o wiele bardziej zadbany od reszty. Potem podjeżdża pod dom obok, drugi najbardziej zadbany dom i parkuje pod nim samochód.

- Po drugiej stronie ulicy mieszkał Luke - wskazuje na dom, który wydaje się, że kiedyś był całkiem przytulny i przyjemny. Jednak dzisiaj jest w złym stanie. Na ganku nie ma kwiatów, płot jest porozrywany, farba zmieniła swój kolor na szary. Co tutaj się stało - To nie tak, że wszyscy jesteśmy tutaj złymi ludźmi, Sharon.

- Nigdy tak nie powiedziałam.

Kiwa głową i otwiera drzwi od swojego domu. Gdy tylko wchodzę wiem, że panuje tu rodzinna atmosfera.

- Nikogo nie ma. chodź.

Idę za nią do jej pokoju. Pokój okazuje się dwa razy mniejszy od mojego, ale jest równie przytulny.

- Przygotujemy cię na imprezę! - jej radość jest niepohamowana. Przypomina mi trochę Allison - Nosimy chyba ten sam rozmiar - mówi szukając czegoś w szafie. To prawda jesteśmy zbliżone wzrostem i sylwetkami.

Wyciąga krótką spódniczkę i jakiś krótki top. To nie tak, że nie lubię ciuchów i makijażu, po prostu nigdy nie miałam dla kogo się starać. Nie to, że to się zmieniło, ale chciałabym.

- Ubieraj to! A potem zrobię ci makijaż! - sama rozbiera się przy mnie do bielizny i ubiera na siebie to, co wybrała - Wow dziewczyno, dobrze wyglądasz - ogląda mnie od góry do dołu, a ja to samo robię z nią. Uśmiecham się do siebie, bo mamy na sobie dokładnie takie same spódniczki.

- Dlaczego masz takie dwie? - wzrusza ramionami i idzie po kosmetyki.

- Próbowałam się zaprzyjaźnić z Chloe, ale ona jest nie do zniesienia. Ty wydajesz się inna. Nie wiem, czy pasujesz do chłopaków, ale ja cię lubię - mówi tak nagle, że nawet nie wiem, co bym miała na to odpowiedzieć.

- I jest między tobą, a Luke'm coś takiego, że aż można się wystraszyć - nie wiem, czy potraktować to jako komplement. Scarlett rozczesuje moje włosy, żeby lekko je zakręcić.

- To tylko impreza - mówię do niej.

- Nie chcesz zrobić wrażenia? - nie do końca wiem czego chcę.

- Luke często robi imprezy?

- Tylko gdy jego brata nie ma w domu - stuka coś na telefonie, po czym prawie wybiegamy z jej domu. Gdy wyjeżdżamy całą swoją uwagę skupiam na domu Luke'a. Pamiętam jego rodzinę z czasu, gdy byliśmy dziećmi i nie wydawało się, że kiedyś wydarzy się coś takiego. Z jakiegoś powodu, chcę to usłyszeć tylko od niego. Jak bardzo szalona jestem?

Dojeżdżamy pod bloki, które są ewenementem w Mission Beach. Można by to uznać za osiedle, chociaż właściwie to tylko trzy czteropiętrowe bloki wzdłuż krótkiej ślepej uliczki.

Wygładzam moją spódniczkę, w której czuję się nieswojo. Scarlett posyła mi ciepły uśmiech. Wchodzimy przez otwarte drzwi do budynku i nagle zaczynam się denerwować.

Nic mnie nie powstrzyma. Nie dzisiaj. Dzisiaj jestem wolną Sharon, która może być kimkolwiek zechce. Nic mnie nie powstrzyma, nawet głosik w mojej głowie, który mówi, że powinnam stąd iść, że tutaj nie pasuję. Mogę pasować, gdzie tylko chcę, być kimkolwiek chcę.

Tylko za jaką cenę?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro