Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

42. Dostrzeż to, co dobre.

"Po raz pierwszy czuję, jakby świat nie stał na głowie, jakby wszystko było we właściwym miejscu, no może tylko niewłaściwym czasie"

Sharon Stone


Nie siedzieliśmy za długo z April, ale Luke oddał im ich sypialnie, a my mamy nierozkładaną kanapę. Przez godzinę wierciliśmy się i próbowaliśmy ułożyć wygodnie. Luke przyniósł pościel z sypialni, ale ona notorycznie z nas spada albo dziwnie się zawija. Jego stopy wystają poza kanapę. Może dlatego śpi w skarpetkach, a to całkiem zabawny widok. W końcu wciąga mnie na siebie, co sprawia, że moje piersi przyciskają się do jego piersi. Jego dłonie wsuwają się pod moją koszulkę, którą wzięłam, jako piżamę. Czuję jego usta na mojej szyi, gdy moja głowa chowa się w zagłębieniu jego szyi.

– Gdzie są moje dresy, które ci pożyczyłem? – pyta ni stąd ni zowąd.

Unoszę głowę, aby spojrzeć mu w oczy.

– W domu. Zapomniałam – wyciągam dłoń, aby przeczesać mu włosy – Jutro ci przyniosę.

Nie odpowiada, zamiast tego jego wargi muskają moje, a jedna z dłoni wsuwa się pod gumkę od moich spodenek do spania. Włosy stają mi dęba, zarazem z ekscytacji, jak i przerażenia. Nasze spojrzenia się krzyżują, gdy jego palce delikatnie przebiegają przez moją skórę. Całuję go pierwsza, ale z tej porywczości nie trafiam w jego usta, a co najwyżej jego kącik. Nie zniechęcam się.

– W kółko myślimy o przyszłości, a zapominamy o tu i teraz. Nie chcę za cztery miesiące zastanawiać się, czy mogliśmy zrobić więcej – a teraz nie chcę myśleć o tym, co zrobimy za te cztery miesiące. Chcę być tu i teraz. Czuć tu i teraz. W końcu udaje mi się trafić w jego usta. To nie pierwszy nasz tak dziki pocałunek, ale pierwszy, przy którym jego dłoń ściska mój nagi pośladek. Pierwszy, który ja tak zachłannie inicjuję. Nasze języki tańczą ze sobą, gdy on podszczypuje i ściska moje ciało. Wiercę się, chcąc znaleźć lepszy kąt do pocałunku, ale gdy moja noga wsuwa się pomiędzy jego nogi, czuję wypukłość. Cóż, to chyba ten słynny penis, o którym czyta się w książkach. Penis we wzwodzie bym nawet powiedziała. Cóż, tajemnicą nie jest, że podniecenie mężczyzn jest łatwiejsze do wyczucia. Gdy moje kolano naciska mocniej, jakbym chciała sprawdzić sama nie wiem co, Luke przerzuca nas tak, że to ja jestem na dole, a on na górze. Czuję jego uśmiech przy moich wargach i odwzajemniam się tym samym. Jest mi gorąco. Wyobrażam sobie różne scenariusze, co mogłoby się jeszcze wydarzyć , jak mogłaby potoczyć się reszta tej nocy, ale trudno skupić mi się na wyobrażeniach, gdy on całuje mnie po szyi.

– Luke... – nie wiem, co chcę powiedzieć. Po prostu poczułam potrzebę powiedzenia jego imienia.

Jednak to go ostudza.

– April śpi w pokoju obok – cholera, jak mogłam o niej zapomnieć? Pierwszy raz byłam tu i teraz. Moje serce wali, jak szalone, a każde jego przeciągnięcie dłoni po mojej skórze wydaje się milion razy intensywniejsze, niż zazwyczaj. Zachowuję się dziko, gdy to ignoruję i znów złączam nasze usta. Luke ciągnie za moją dolną wargę, a mi z ust ulatuje jęk, gdy mocniej ściska mnie w tali. Dokładnie w tym samym momencie ociera się o moje udo, a moje oczy przybierają wielkość podstawki do herbaty. Mruczy w moje usta, a ja robiąc się nagle odważną chcę wsunąć dłoń w jego spodenki. Zobaczyć, o co tyle zamieszania.

– Kurwaa – przeklina cicho - Nie tak – mówi uparcie – Nie na tej obskurnej kanapie. Nie, gdy za ścianą jest dziewczyna brata - szepcze do mojego ucha.

Odsuwam dłoń i robię to w idealnym monecie, ponieważ drzwi wejściowe się otwierają i do mieszkania zatacza się Jack. Widziałam takiego Luke'a, dokładnie takiego samego, pozbawionego nadziei, gdy krzyczałam mu, że jest inaczej. Emocje opadają, czuję tylko żal. Luke podnosi się z kanapy. Nic nie mówi, po prostu prowadzi go do sypialni. Słyszę szept April, która musiała się przebudzić. Luke dostał realną szanse. Realnych ludzi, którzy pokazali mu zmianę. Realną, perspektywiczną prace, może wręcz fach w ręce. Poznał inną dziewczynę, która w nim to zobaczyła. A Jack co? Allison wmawia mu, że nie zasłużył na więcej. Nie wiem ile czasu mija nim Luke wraca do salonu i opada na fotel.

– Śpij, Sharon – jego głos jest pełen frustracji.

– Przytul mnie, proszę – wyciągam do niego dłoń, wiedząc, że tak naprawdę proszę go o więcej. Myślę, że on też to wie, gdy dołącza do mnie na tej niewygodnej kanapie.

– Są na odległość od dwóch lat, Sharon. A ja w tej chwili nie mogę ani tu zostać, ani stąd wyjechać – ciarki przechodzą całe moje ciało – To miasto wie, jak zrobić z jego mieszkańców niewolników – tym razem nawet ja nie mam lepszego argumentu, niż miasto, a to przykre, bo to mówi o mojej bezsilności, a do tej pory udało mi się uciekać od niej. No właśnie, ale ucieczka  oznacza, że kiedyś to cię dogoni. Kiedyś z odległego, stało się blisko.

*

Budzę się przy dźwiękach gitary. Gdy tylko otwieram oczy dostrzegam Luke'a siedzącego na fotelu i brzdąkającego na gitarze. Nie widzi, że się obudziłam, więc zaczyna coś nucić pod nosem. Wczoraj było tyle zamieszania, że nawet o tym nie porozmawialiśmy. Chcę go trochę posłuchać, bo ma naprawdę przyjemny głos. Pewnie to za mało, ale to nie moja artystyczna broszka. Luke podnosi głowę i dostrzega, że nie śpię.

– Hej – mówię pierwsza.

– Cześć – odstawia gitarę.

– Proszę, graj dalej – zamykam oczy, jeśli to miałoby pomóc mu w graniu.

– Chodź tutaj – wyciąga do mnie ręce, a ja przez chwile tracę swoją pewność siebie z nocy – April i Jack gdzieś poszli. Jesteśmy sami – mogłabym się nad tym zastanawiać, ale tym razem tego nie robię. Niezgrabnie podnoszę się z kanapy i czuję w plecach, jak bardzo jest niewygodna. Moją kolejną myślą, jednak jest, że było warto. Gramolę się na jego kolana. Chwile zajmuje mi znalezienie wygodnej pozycji, więc gdy przestaję się wiercić. Luke z powrotem sięga po gitarę.

– Chciałaś, żebym nauczył cię grać..

– Co do tego... – przeczesuję palcami jego włosy, które są w kompletnym nieładzie. Luke jest kompletnym przystojniakiem, o czym zaskakująco rzadko pamiętam – Macie z chłopakami zespół?

Nie patrzy na mnie, a przed siebie. Chyba się tego nie wstydzi, co nie?

– Calum się uparł. Uznał, że wszyscy jesteśmy w tym nieźli, więc gdy pojedziemy do Sydney moglibyśmy coś na tym ugrać – wyrzuca z siebie na jednym oddechu – To głupie i raczej niedochodowe – próbuje sam siebie zniechęcić do tego pomysłu.

– To było fajne. Podobało mi się – może powinnam powiedzieć coś więcej albo inaczej – Kto napisał piosenkę?

Odchrząkuje.

– No ja, kurwa, ale nie chciałem śpiewać – tłumaczy – Fajnie jest dzielić coś dobrego z chłopakami – obraca się bardziej w moją stronę – Lubię pisać i grać – dodaje – Ale wystawianie tego na opinie publiczną. Wiesz, jak działa to miasto, kurwa – sfrustrowany pociera swoje czoło.

– No to możecie to robić tylko dla siebie, a gdy wyjedziecie... – moja dłoń przestaje przesuwać się po jego włosach – Wtedy zaczniecie się tym dzielić – może nawet moja dłoń zaciska się w jego włosach – To co? Pokażesz mi, jak się gra? – wróćmy do tu i teraz, jeśli to jest możliwe.

Gdy to proponuję April i Jack wchodzą do mieszkania obładowani zakupami.

– Cześć – wita się ona – Będziemy robić śniadanie? Zjecie?

– No pewnie. Pomóc ci? – oferuję.

– Cała Sharon – śmieje się Jack – Możesz sobie posiedzieć.

– Chciałem zabrać Sharon potem na nurkowanie. Chcecie jechać z nami? – nie spodziewałam się tego. Nie wyjazdu, ale tej propozycji – Może on też potrzebuje dobrej rzeczy w życiu – szepcze mi na ucho. To moja rada, a on chce jej użyć na bracie. Czyżbym powinna zostać nauczycielką?

– Nurkowanie, Luke? – Jack nie dowierza we własnego brata.

– Ja chętnie – zgłasza się April – Cholera, mieszkałam tu tyle czasu, a nigdy nie widziałam rafy! – mała, wielka rzecz – Nie musisz jechać, jeśli nie chcesz – zwraca się do Jacka.

– A co mi tam – nie wiem, co się pomiędzy nimi wydarzyło. Widać dystans pomiędzy nimi, ale chyba świat się dla nich nie skończył, a raczej dla ich związku.

*

Luke szuka miejsca, skąd najlepiej wypłynąć na Ribbon Reef. Okazuje się, że najlepszy jest port w Cairns. Zaglądam mu przez ramię, aby zobaczyć koszt tej atrakcji. To nigdy nie było tanie. Nie chcę go pytać, czy stać go na to. Wiem, że dostał drugą wypłatę od ojca i że nie wydał jej na litry alkoholu. Chce to zrobić. To to zrobimy i tyle.  Powinnam się cieszyć, że na to chce wydać swoje pieniądze.

Do Cairns jest niespełna godzina drogi. Musimy wskoczyć do mnie do domu po strój i abym pokazała się żywa mamie. Mama wciska mi dodatkowe pieniądze, jakby cieszyła się z tej podróży. Gdy wychodzę z domu dostrzegam Allison siedzącą przed jej.

– Hej – zatrzymuję się na chwile. Chyba tego nie przemyśleliśmy albo nikt z nas się nią nie przejął. Gapi się na samochód, w którym pewnie może dostrzec Jacka i April.

– Dokąd jedziecie? – nawet nie odpowiedziała na moje ‚hej'.

– Oglądać rafę koralową – w innej sytuacji bym ją zaprosiła, w tej nie chcę psuć tego dnia.

– Są razem? – pyta prosto z mostu. Nie chcę z nią o tym rozmawiać, a na pewno nie w ten sposób, jakby traktowała mnie, jako źródło informacji.

– Pogadamy później, do zobaczenia – nie wiem, czy zachowuję się w porządku. Nie wiem już, czy chcę stać po jej stronie. Sama muszę to przemyśleć, ale nie dzisiaj.

Wskakuję do samochodu. Panuje tu grobowa cisza. Pewnie gapili się na naszą małą pogawędkę.

– Czy możemy o tym nie rozmawiać? – właściwie tego nie robimy, więc nie wiem o co chodzi April – Słyszę, jak myślicie. Przysięgam – jest zirytowana, a ja wcale się jej nie dziwię – Wiecie, myślałam o tym intensywnie – aha, więc jednak będziemy – Na początku obwiniałam ją, ale potem zrozumiałam, że ona nie ma nic do stracenia, może, co jedynie zyskać cudzego faceta. Nie chciałam winić Jacka, bo go kocham – wyraźnie słyszymy czas teraźniejszy – Ale szybko uświadomiłam sobie, że to nie ona mnie rani, tylko on. Gdyby on nie odpowiadał, nie reagował, powiedział, że nie będzie w tym uczestniczył, to nawet bym tego nie komentowała. Czy gdyby go nie kusiła to nie byłoby problemu? – ktoś musiał postawić jej to pytanie – Jest wolna, może robić, co chce. To on powinien nie dać się skusić, jeśli faktycznie mnie kocha.

– April... – wtrąca się Jack.

– Daj mi dokończyć – klepie go w udo. To pierwsze ich spoufalanie, jakie widzę – Nigdy nie utrudniałabym chłopakowi kontaktów z innymi dziewczynami. Zwróciłam uwagę, że nie podoba mi się forma tej relacji. Ale on mógł z tym zrobić, co chce. Tak samo, jak z zakazami, więc mu ich nie dałam. Gdyby chciał to i tak by mnie zdradził. Nawet gdybym beczała do słuchawki albo jej groziła, że ma się od niego odczepić – nie wiem, czy słyszałam coś mądrzejszego. Traktuje Jacka, jak człowieka, równego jej człowieka, a nie jej drugą połówkę, która będzie robić to, co pierwsza połówka chce. Może dlatego ta prawda o znalezieniu drugiej połówki to bujda – Jack podjął decyzje. Ona go namawiała, a ja miałam zniechęcać? Do licha jasnego, sam powinien się zniechęcić – teraz jest już zła. Dziwię się, że dopiero teraz.

– W ogóle, kurwa, nie rozumiesz – to słyszałam zazwyczaj z ust Luke'a.

– Rozumiem lepiej, niż myślisz – nawet na niego nie patrzy – Z resztą popatrz, nie zmusiłam cię, żebyś wsiadł do tego samochodu, nie zachęciłam, a ty i tak tu jesteś, bo ja tu jestem. Ona siedzi tam pod tym domem i jest wściekła, że nie jest pierwszym wyborem. Nigdy nim nie była. Gdybym była tu cały czas, nawet byś na nią nie spojrzał. Myślę, że bardziej zraniłeś ją, niż mnie – mówi tak pewnie i przemyślanie, jakby nic nie mogło tego podważyć.

– Nic nie wkurwia mnie bardziej, niż twoja pewność, co do nas! – wrzeszczy.

– A mnie nic, niż ta twoja niepewność! – odpowiada krzykiem – Niż to twoje branie dostępnej opcji! Ciebie winię, nie ją! – kontynuuje krzyk – Nie masz pojęcia, jak bardzo chciałabym winić ją, nie masz nawet pojęcia – obracam się przez ramie i widzę łzy lecące po jej policzkach.

– Hej, kurwa – odzywa się Luke – Nie musimy jechać.

– Jedziemy – mówi ona cała zapłakana.

– Tak, jedziemy – powtarza jego brat.

Czy ktoś może mi wytłumaczyć, czemu ta dwójka się ze sobą męczy? Czemu April zachowuje się, jakby nic lepszego nie było jej pisane, niż Jack? A on jakby wiedział, że to ona jest wszystkim czego chce? O co tu do licha chodzi?

Luke włącza muzykę z telefonu. Milczymy całą drogę do Cairns.

*

Nie stać nas na nurkowanie z butlami, ale na pierwszy raz dla nich wystarczy spokojnie maska i fajka wodna. Płyniemy już małym statkiem, kutrem, jakkolwiek się to nazywa w miejsce rafy. Luke stoi za moimi plecami. Nie jest na tyle ciepło, abyśmy się do siebie przykleili. Cieszę się nim tulącym do mnie. Jego usta muskają moją szyje.

– Jesteś podekscytowany? – pytam go, bo ja bardzo w szczególności, że chcę zobaczyć jego minę i radość.

– Bardzo – jego usta jeszcze raz muskają moją szyję.

Jack i April stoją niedaleko, oboje opierają się o łódź i ze sobą nie rozmawiają. Myślę, że przede wszystkim za sobą tęsknili, cokolwiek się wydarzyło to tęsknili i chyba bardziej mnie to przeraża, niż zachwyca. Może dobrze, że możemy na nich popatrzeć. Chciałabym dzięki temu uniknąć ich błędów.

Facet, który nas wiezie mówi, że dotarliśmy na miejsce. Pokazuje nam, jak powinniśmy ubrać nasz sprzęt, aby woda nie wpływała za okulary. Tłumaczy, że rurka musi być wychodzić na zewnątrz, bo inaczej nie ma żadnego sensu. Jack pierwszy wskakuje do wody, a April idzie jego śladem. Po chwili wszyscy już w niej jesteśmy. Zanurzamy głowy i dostrzegamy podwodny świat. Przepływają pod nami ławice kolorowych, pięknych ryb, których nie znam nazw. Luke łapie mnie za rękę pod wodą, jakby przypominał sobie, że jest tu z nim. Rafa koralowa rozprzestrzenia się pod nami, jest zdecydowanie magiczna, ale czuję, jakby prawdziwa magia działa się pomiędzy nami. Podziwiam coś pięknego, czuję coś pięknego, wyglądając przy tym, jak zmokła ryba i to będzie szalone, co powie, ale myślę, że go kocham. Kocham kogoś kogo wszyscy mówią, że nie powinno się kochać. Nie wiem, jak długo pływamy od miejsca do miejsca, aby podziwiać dziką naturę. Wiem, że gdy wychodzimy z wody wszystko, na czym skupiam swoja uwagę to Jack, który całuje April.

– Chyba zrozumiał – szepcze do mnie Luke.

Myślę, że ja zrozumiałam więcej, dlatego to ja go całuję. Jest zaskoczony, ale odpowiada tak, jakby czuł to samo. W tej chwili buzują w nas same pozytywne emocje i chciałabym, żeby zostało tak, jak najdłużej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro