Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37. Kompas moralny

"Może nie wszyscy ludzie wokół nas ciągną nas w górę lub w dół,

ale najbliżsi mają duży wpływ na to, czy jesteśmy na górze czy dole"

Lucas

Nadeszła przerwa między semestralna, a my z Jackiem po raz pierwszy jesteśmy na miejscu. Normalnie jechaliśmy do April i wracaliśmy pod koniec, a teraz oboje jesteśmy w naszym przeklętym Mission Beach.

– Czemu nie pojechałeś do April? – robi pompki w salonie, jakby miał nazbyt dużo energii. Nie powiem, żebym zamierzał do niego dołączyć.

– Bo się pożarliśmy – odpowiada tak obojętnie, jakbym nie miał się, czym przejmować – Poza tym dwa tygodnie wolnego w pracy, nie jest takie łatwe do dostania – to kłamstwo i on o tym wie.

– O co? – nie wiem, dlaczego nagle jestem zaciekawiony jego życiem uczuciowym.

– O to, co będę niby robił w Sydney, bo na studia mnie zdecydowanie nie stać – nie wiem, jak to skomentować – Ona powiedziała, że może w takim razie weźmiemy ślub i weźmiemy na nie wspólny kredyt. Na moje pierdolone studia. Ślub dla kredytu. Wyobrażasz sobie, kurwa? – siada na ziemi, widocznie zdenerwowany – Rozumiem, że chciała dobrze, ale nie chcę brać ślub dla kasy, dla kredytu. Co jest trwalszego, niż kredyt? – wkurza się – Mówi, że wtedy moglibyśmy mieszkać w akademiku, bo małżeństwom wolno. Rozumiesz? – to chyba zwyczajnie uderzyło w jego męskie ego – Akademik i małżeństwo! – nie powiem, żebym kiedykolwiek myślał o czymś takim – Powiedziałem, że może powinniśmy się rozstać, skoro chce się ze mną związać kredytem.

– Co, kurwa? – w ogóle nie rozumiem tego, co on teraz do mnie mówi.

– Nie chcę jej tak sobą obarczać. Ona ma stypendium, ale ja za żadne, kurwa, skarby świata go nie dostanę! Mówi, żebym spróbował ze względu na piłkę, ale widziałeś mnie grającego w piłkę? Widziałeś moje osiągnięcia? Nie ma ich! Byłem dobry w tej dziurze, a nie tam! – chowa twarz w dłoniach i wydaje z siebie sfrustrowany jęk – Jeszcze ta cholerna Allison, ona nic ode mnie nie chce, poza tym, żebym przy niej był. Mógłbym do cholery do końca życia pracować w tym pieprzonym barze, a ona...

– I uważasz, że to dobre? – to Sharon zmieniła moje postrzeganie tej rzeczy – Skoro nie myśli, że możesz osiągnąć wszystko, to co o tobie myśli?

– Jesteś takim mądralą, póki tu jesteśmy. Wyjedziemy do Sydney i jak poradzicie sobie z Sharon? Jak my sobie tam poradzimy? – kiedy to on przestał w nas wierzyć? – Może wcale nie chce tego. Może gdybym chciał to wyjechałbym i zabrałbym ciebie, ale tego nie zrobiłem...

– Nie ty tu jesteś tym przerażonym bratem, kurwa – oburzam się, bo nigdy go takiego nie widziałem – Allison nie jest dobra ani dla ciebie, ani dla Ashtona.

– Skoro nie ma mnie na wyłączność to czemu nie może mieć Ashtona? – czy on naprawdę to powiedział? To nie ma jeszcze bardziej sensu, niż cokolwiek innego.

– Ona nie chce ani ciebie, ani Ashtona. Ona chce mieć poczucie, że zniszczy coś dobrego, bo sama jest popierdolona – nie mam, co do tego wątpliwości.

– Nie mów tak o niej – mówi żałośnie.

Robię wielkie oczy, w ogóle go nie poznając. Czemu niby ta dziewczyna tak namieszała mu w głowie?

Drzwi od mieszkania się otwierają i wchodzi przez nie właśnie Allison.

– Hej.

– Czemu nie pukasz, kurwa? – obracam głowę w jej stronę, wcale nie będąc zadowolonym, że ją widzę.

– Bo zawsze macie otwarte – klepie mnie w głowę i siada obok Jacka – A ty, co? Czemu jesteś taki spocony?

– Ćwiczyłem – widzę, jak przysuwa rękę w jej kierunku, jakby miał potrzebę jej dotknąć.

– Prysznic i lecimy? – ściska jego udo, jakby miała do tego, jakiekolwiek prawo.

– Gdzie idziecie, kurwa? – co tu się w ogóle dzieje?

– Jedziemy do Arron Gorge pod namioty, bo już nie chce nam się tu siedzieć.

– Mamy namiot? – dziwię się.

– Nie, ale ja mam. Wszystko zorganizowałam i go porywam – chcę ją zapytać, czy nie wie, że on ma dziewczynę albo o cokolwiek, co mogłoby sprawić, że miałaby chociaż trochę wyrzutów sumienia.

– Prysznic i lecimy – mówi, jakby to było normalne.

Jakim cudem to ja stałem się kompasem moralnym naszej dwójki, do cholery?


***

wiem, że krótki, ale chciałam więcej wspomnieć o relacji Jacka i Allison no i April. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro