Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32. Kazdy ma marzenia

„Nie wiem, czy jestem gotowy na te ciężką prace,
która i tak może skończyć się rozczarowaniem'
Lucas

Po tym, jak spędzamy kilka godzin w mieszkaniu April na spaniu, Scarlett upiera się, aby wybrać się na śniadanie w jakieś ładne miejsce. Jack nie chce iść z nami, bo stwierdza, że to idealny czas na pobycie sam na sam ze swoją dziewczyną. Tak, więc kończymy w jakieś knajpie w okolicy uniwersytetu i przeglądamy memu. Siedzimy w ogródku na zewnątrz, ciesząc się słońcem, którego nigdy nie mamy dosyć. Większości tych wymyślnych rzeczy nie jadłem. W ogóle nie bywam w restauracjach, a Jack z pracy nigdy nie przynosi pyszności, ponieważ zwyczajnie ich tam nie podają. Gdy czekamy za naszymi zamówieniami, Scarlett zaczyna rozmowę.

– Co byście powiedzieli, gdybym poszła na studia? – ściska pod stołem kolano Caluma – Ten wyjazd mnie zainspirował i nawet pogadałam z April, mówi, że jeśli dobrze napiszę egzaminy, to mam nawet szanse.

– I co? – odzywa się Mike – Chcesz studiować to, co ona?

– Może, a może ze specjalnością nauczycielską. Całe życie potrzebowaliśmy nauczyciela, któremu by na nas zależało.. – cóż, jeśli chodzi o okazywanie tego, że jesteśmy ważni to Scarlett jest w tym naprawdę dobra – Dam radę pracować i studiować – przekonuje, potrzebując tego bardziej, niż my.

– Świetny pomysł – Calum całuje ją w głowę – To zdecydowanie fantastyczny pomysł, Scar.

Ona przytula głowę do jego ramienia, ciesząc się, że tak właśnie na to reaguje.

– Czemu ta impreza była taka zajebista? – to pytanie wylatuje z ust Mike'a – Czułem się taki.... – zastanawia się przez chwile – Wolny? – to chyba właściwie słowo – Podobały im się moje czerwone włosy, a nie byłem degeneratem – te drugą część zdani mówi o wiele ciszej – Naprawdę moglibyśmy tu być, kimkolwiek chcemy.

Nawet inżynierem?

Nie mam dużo czasu, żeby się nad tyn zastanawiać, bo podchodzi do nas chłopak, który wręcza nam ulotkę.

– Przyjdźcie! – krzyczy radośnie i rusza dalej.

Mike bierze ją do ręki i zaczyna czytać.

– Koncert Missstream dziś o ósmej – podaje ulotkę dalej mi – To chyba jakiś studencki zespół – raczej poważne zespołu nie rozdają ulotek.

Oglądam ulotkę i podaję dalej.

– Idziemy? – ekscytuje się Calum, gdy tylko bierze ją do ręki – Darmówka... – trzyma te ulotkę wyjątkowo długo.

– Chodźmy! – krzyczy Scarlett – Tu jest tak fajnie! Powinniśmy spróbować, jak największej ilości rzeczy!

– Pewnie. Może poznam kolejną fajną studentkę, która będzie szaleć na punkcie moich włosów – szczerzy się, podekscytowany na samą myśl.

– A ty gdzie zniknąłeś? – Scar w końcu o to pyta – Pytałam Jacka i nie umiał mi odpowiedzieć – nie wiem, czy jest zmartwiona, czy tylko zaciekawiona. Może powinienem pozwolić ocenić swoje działania, komuś innemu, niż sobie.

– Poznałem dziewczynę i spędziłem z nią całą noc.

Calum krztusi się wodą, a Mike chce, żebym przybił mu piątkę.

– Brawo, stary! – ekscytuje się.

Scarlett rzuca mi spojrzenie, mówiące, że jest mną rozczarowana.

– Co do licha, Luke? A co z Sharon? – pyta Calum – Co z nią w końcu? Wy jesteście razem, czy nie jesteście? Czy tego chcesz, czy nie?

– No chyba nie chce – stwierdza Scar – Skoro spędza noc...

– Nie spałem z nią – przyznaję w końcu – Chciała i może ja przez chwile też, kurwa – bo to byłoby proste, bo przespałbym się z kimś, nie będąc sobą. Nie musiałbym w ogóle o tym rozmawiać, po prostu bym to zrobił i bym się dobrze, kurwa, bawił — Chcę być z Sharon – przyznaję przed nimi – Naprawdę chcę, kurwa – nie przekonuje ich, ani siebie, po prostu stwierdzam fakt.

Nasze zamówienie w końcu staje przed nami i gdy to się dzieje, pojawia się coś jeszcze, a raczej ktoś jeszcze.

– Hejka – podnoszę głowę, aby spojrzeć kto tak nas wita radośnie, a to Bridget – Często tu jadam, a pierwszy raz was widzę.

Wszyscy patrzą na mnie, nie wiem, skąd wiedząc, że to ja znam te dziewczynę.

– Cześć, Bridget – po czym zwracam się do przyjaciół – Słuchajcie to jest Bridget, to z nią spędziłem noc.

– Chciałbyś – klepie mnie w ramie, nakłaniając do przesunięcia się na ławce – Mogę zjeść z wami?

– Ależ proszę – Mike głupio się szczerzy.

Przedstawia się wszystkim, wypytując mnie ich, czy może studiują ze mną inżynierię. Wszyscy idą za tym kłamstwem, nie wyłamując się.

– Czy to nie była impreza wydziału? – dopytuje Scar.

– Daj spokój, taka impreza nigdy nie kończy się na wydziale! – Bridget mówi rozbawiona – Często tu jecie?

Wszyscy patrzą na mnie, żebym to ja martwił się własnym kłamstwem.

– Pierwszy raz – i to akurat nie jest kłamstwo.

– A macie dobry gust. Zamówiłeś moją ulubioną kanapkę – szturcha mnie ramieniem – Zaraz zawołam kelnerkę..

Moi przyjaciele siedzą rozbawieni. Gdy kelnerka już przychodzi i przyjmuje jej zamówienie, znając nawet jej imię, ona zaczyna gadać dalej. Bierze do ręki ulotkę, dotyczącą koncertu.

– Ooo – robi wielkie oczy – Są naprawdę nieźli. Myślę, że gdyby nie wyszło mi bycie lekarzem, to mogłabym zostać ich groupie – prawie się krztuszę mrożoną herbatą, którą piję, z resztą nie ja jeden.

– Idziemy tam dzisiaj. Powinnaś iść z nami – Mike chyba bardzo dobrze bawi się moim kosztem.

– Powinnam? – obraca się w moją stronę, chcąc uzyskać moją odpowiedź.

– Jasne – szturcham ją ramieniem, a ona odwzajemnia się tym samym. Gapi się dalej na mnie, aż w końcu pytam, o co chodzi.

– Przepraszam, nie mogę się napatrzeć, jakim jesteś idealnym Australijczykiem.

– Przy tobie przestanę mówić z akcentem – przewracam oczami.

– Ale nie przestaniesz być takim przystojniakiem – czochra mi włosy – No niesamowite, dalej wyglądasz wspaniale.

– Wariatka – mówię pod nosem.

Pozytywna wariatka, a ja takich nie spotykam.

*

Wieczorem docieramy na miejsce koncertu. Znów nie ma z nami April i Jacka, bo stwierdzili, że chcą się zająć swoimi sprawami.

– Ale dużo ludzi! – krzyczy do mnie Calum – I to ma być studencki zespół?! – ma racje, są tu tłumy, dlatego tym bardziej nie rozumiem, czemu jest to darmowy koncert. Jak widać, tylko ja robiłbym na wszystkim kasę.

– Dziwne! – krzyczę do niego.

Nie widzę nigdzie Bridget, ale sama przyznała, że lubi tych facetów zespołu, więc może kręci się gdzieś wokół nich.

Zajmujemy stosunkowo dobre miejsca. Calum bierze Scarlett na swoje ramiona, aby lepiej wszystko widziała, chociaż i tak całkiem nieźle widzimy scenę.

– To mój pierwszy koncert w życiu! – krzyczy Mike i uświadamiam sobie wtedy, że mój też.

Zespół zaczyna grać i dopiero wtedy jakimś cudem Bridget nas znajduje.

– I jak?! – drze mi się do ucha.

– Dopiero zaczęli!

Ona już skacze i tańczy w miejscu, krzycząc słowa piosenek. Słoń nadepnął jej na ucho i zdecydowanie jest źle, skoro słyszę to w tym hałasie. Mike bawi się świetnie razem z nią, a ja muszę przyznać, że naprawdę podoba mi się ich muzyka. Są dobrzy. Nie wiem, czy potrafiłbym tak grać. 

– Hej! – zwraca się do mnie Calum – Dalibyśmy radę tak? – o co on mnie pyta? – Może my też powinniśmy założyć zespół?! – nie wiem, jak to w ogóle przychodzi mu na myśl. Nie wiem, które z marzeń byłoby o wiele bardziej nierealne sukces zespołu, czy zostanie przeze mnie inżynierem.

– Chciałbyś mieć zespół?! – krzyczę o wiele głośniej, niż on.

Cal wzrusza ramionami.

– Może, kto wie..

Chyba wszystkim nam ten wyjazd otworzył oczy.

– Grasz?! – ona właśnie w tej chwili udaje, że gra na gitarze.

– Masz gumowe uszy, jeszcze?!

Szczerzy się, dodając, że nic nie może na to poradzić.

– Nie powiem, że gram, bo jeszcze będziesz chciała zostać moją groupie! – krzyczę do niej – Podoba ci się ten pomysł, co nie?

– Inżynier i muzyk? – widzę ekscytację na jej twarzy – Ta twoja dziewczyna jest większą szczęściarą, niż jakakolwiek inna! – ciekawe, co by pomyślała, gdyby znała prawdę, jak bardzo by ją rozczarowała.

– Pomyślmy nad tym! – czemu wszyscy są tutaj tacy optymistyczni? Zawsze myślałem, że będę czuł tak samo, a wszystko, o czym mogę myśleć to fakt ile ograniczeń będę musiał pokonać, aby udała się, chociaż część tych rzeczy.

Postanawiam, że dzisiaj będę się bawił, jak reszta. Cieszył dobrą muzyką i budował swoje ego, przez komplementy tej wariatki. Wszyscy potrzebowaliśmy tego weekendu, nawet nie wiedziałem, jak bardzo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro