Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30. Jutro będzie lepiej?

"Każdy z nas zasługuje na więcej, 

ale każdy zazdrości tego więcej"

Lucas


Potrzebuję weekendu z daleka od Mission Beach i Sharon i nawet nie wiem, od czego bardziej. Nie chodzi o to, że mam dosyć jej towarzystwa, bo sam o nie notorycznie zabiegam i czuję się, jak wariat, który nie może przeżyć bez zobaczenia dziewczyny na każdej z przerw albo podczas obiadów, na które zaprasza mnie jej ojciec. Nie korzystam z nich często, bo mama Sharon nie jest moją fanką, co obrazuje na każdym punkcie. Nie miałem też zielonego pojęcia, że jest nauczycielką, a tym bardziej nauczycielką, która będzie mnie uczyć. Nie powiem, żebym był takim bystrzachom, jak Sharon. Gdy ojciec zaczął traktować mnie, jak śmiecia robiłem wszystko, aby mnie docenił, więc i spędzałem godziny na nauce, ale ani on, ani ludzie w szkole nie byli pod wrażeniem. Nikogo nie obchodziło, jak się uczę, tylko z jakiego związku pochodzę. To naprawdę przekleństwo małych miasteczek. Człowiek nawet nie wie, kiedy odbierają mu własną tożsamość. Nigdy nie byłem fanem angielskiego, co chyba słychać patrząc na mój szeroki zasób słów. Angielski stał się moim największym problemem w szkole, a raczej byłby nim, gdybym przejmował się swoją średnią. Marks nienawidziła mnie, bo kiedyś przyjaźniła się z moim ojcem, a ja byłem powodem tego, co stało się mu i całej mojej rodzinie. Nie jestem w stanie pojąć, jak można winić dziecko, ale oni wszyscy byli tak zamknięci na racjonalne argumenty, że w końcu przestałem reagować. Poprawiałem sprawdziany u Marks tyle razy, że nie wszyscy dziwili mi się, że w ogóle jeszcze chodzę do szkoły, ale jej o to właśnie chodziło, żeby mnie złamać. Nie mogła mnie złamać jeszcze bardziej, nie było już nic do złamania. Gdy zrozumiała, że jej się to nie uda, stawiała mi dwóje za wszystko, co było możliwe. Nie kłóciłem się z nią, bo i po co? Nie zamierzałem studiować, dlatego gdy na koniec tygodnia mama Sharon poprosiła mnie, żebym został po zajęciach, pomyślałem, że jeśli z Marks było trudno to z nią będzie na pewno jeszcze ciężej. Udowodni mi, że nie jestem nie tylko wart nauki, ale także i jej córki. Była dobra w patrzeniu na mnie, jak na kogoś kto może zniszczyć jej rodzinę, co prawda nie powiedziała tego nigdy na głos, ale widziałem, jak bardzo denerwowało ją to, że ktoś taki, jak ja jest w pobliżu jej córki i męża. Myślę, że nawet sprawiało mi to satysfakcję i właśnie dlatego, że tak było ona teraz tu jest i może zadecydować o tym, czy skończę szkołę, czy nie. Gdybym jej nie skończył, myślę, że to zniszczyłoby mi relacje z bratem. Powiedziałby, że zrobiłem to specjalnie, żeby nigdy nie wyrwać się z tej dziury, że tak bardzo do niej należę. Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób, dopóki nie kazała mi stanąć przed swoim biurkiem. Teraz, gdy już przed nim stoję, myślę, że to zabawne, że na moich plecach jest plecak pełen książek, gdy mógłbym nosić drugie tyle bagażu życiowego, a także, że to śmieszne, że cała rodzina Sharon nagle stała się autorytetami, bądź ich przeciwieństwami w moim życiu. Barb nic nie mówi, tylko mi się przygląda, jakby oczekiwała, że się na nią rzucę i zacznę ją wyklinać, że w ogóle śmiała powiedzieć, żebym został. Jestem ciekaw, co ma mi do powiedzenia. Daję jej, chociaż taki kredyt.

– Przeczytałam twoje prace...

Jakie prace, do cholery? Ta kobieta jest tu od trzech dni, nic w tym czasie nie pisaliśmy. Nie rozumie mojego spojrzenia, więc zaczyna się tłumaczyć.

– Nie możesz mnie winić, Luke. Kręcisz się wokół mojej córki – ma surowy ton głosu, brakuje mu ciepła, które każdego dnia słyszę w głosie Sharon, ale gdy pada słowo ‚córka', słyszę coś, czego jeszcze u niej nie słyszałem.

– Więc, postanowiła pani, że sprawi moją inteligencję? – wystarczyłyby jej moje oceny z tego przedmiotu.

– Byłam ciekawa, jak już wspomniałam nie możesz mnie winić, Luke – mogę robić, co chcę, poza tym to w jakiś sposób nie pedagogiczne. No i, co to, kurwa, zmienia, co jest w tych pracach? – Mój mąż jest z ciebie zadowolony... – nie trzeba być pieprzonym omnibusem to, że umiem grzebać w autach, a raczej, że nic w nich nie psuję, nie jest umiejętnością, której można pozazdrościć – Nauczyciele może mniej – no właśnie, nikt poza Sharon i jej ojcem nie jest ze mnie zadowolony, a to naprawdę kurewsko dziwne połączenie – Ale twoje oceny z angielskiego, znacznie odbiegają od reszty.

Co znaczy dla niej znacznie? Bo chyba nie rozumiem tego, żargonu nauczycielskiego albo zdziwienia w jej głosie.

– Sprawdziłam, więc twoje prace, które sprawdzała pani Marks.. – wyciąga nawet jedną z nich i mi podaje.

Pieprzona suka.

Nie matka Sharon.

A Marks.

Od razu rozumiem o co jej chodzi.

Nie ma żadnych skreśleń, żadnych rzeczy na czerwono, kartka nawet nie wygląda na wymiętą, jakby ktoś ja czytał, a na pierwszej stronie jest solidne dwa. Miałem to gdzieś, bo to oznaczało, że zaliczyłem, ale gdy teraz to widzę.

– Ta praca nie zasługuje na dwa - przez cwale jestem pewny, że powie, że powinienem zacząć się martwić o swój koniec szkoły, że tu powinna być jedynka – To jest dobre, nie wspaniałe, doskonałe, ale o wiele lepsze, niż, żeby postawić dwa.

Czy ta rodzina przestanie mnie kiedyś zaskakiwać?

Gapię się na nią, jakby była kolejną osobą, która zamierza dać mi szansę.

– Jeśli chcesz, mogę zgłosić to dyrekcji. Powinnam to zrobić – jest zmartwiona, zatroskana, ale daje mi wybór, bo chyba wie, że to niewiele zmieni. Mam na pieńku z dyrektorem i naprawdę wolałbym nie robić burzy na kilka miesięcy przed końcem szkoły. Ściskam kartki w dłoni.

Czy to walka, w której warto walczyć?

To bardzo mała rzecz.

To byłoby czymś, co bym zrobił dla siebie, czymś co mogłoby zmienić..

No właśnie, co by to zmieniło?

Ja już wiem, że jest inaczej, że nie piszę tak gównianych wypocin, jak myślałem.

– Jesteś inteligentnym, młodym człowiekiem.. – wkurwia mnie, że musiała to przeczytać, żeby to zrozumieć. Wkurza mnie też fakt, że nikt mi tego nie mówił przed tą rodziną i nawet nie wiem, jak mam się z tym czuć – Powinnam to zgłosić.

– Nie warto – mówię bez przekonania. Odkładam wymięty papier na jej biurko – Jeśli będzie tu pani do końca roku, a ja dalej będę pisał przyzwoite rzeczy to po prostu niech pani wystawi mi właściwą ocenę – nie chcę słuchać, co ma więcej do powiedzenia, więc zanim dojdzie do słowa wychodzę.

Pieprzona rodzina Stone.

O co im wszystkim chodzi?

Nie mógłbym być tym samym człowiekiem, którym byłem, zanim poznałem Sharon, oni skutecznie mi to uniemożliwiają.

Skoro jestem już wolny dołączam do moich przyjaciół, którzy wyszli przed szkołę, aby zapalić. Zdecydowanie jestem za tym. Wyciągam własną paczkę i nie wiem, kiedy ostatni raz tak szybko paliłem fajkę.

– Czego ona od ciebie chciała? – pyta Mike.

– To matka Sharon – to chyba oczywiste, skoro przedstawiła się nazwiskiem – Uznała, że moje wypociny nie są wypocinami – kopię kamień, który mam pod nogami.

Wyjątkowo ich to bawi.

– To może zapytaj ich, czy zapłacą za twoje studia, Luke – kpi sobie Ashton – Skoro chcą cię tak edukować – nie wiem, co widzę w jego spojrzeniu, ale nigdy tego tam nie było – Oni edukują ciebie, a ty edukujesz Sharon, niezła transakcja wiązana. Kto by pomyślał, że to Luke będzie tym, co będzie nauczycielem dziewicy.

– Ty pieprzony... – ruszam na niego. Moje śliwa pod okiem już prawie zeszła, tak jak i pod jego..

– A myślałem, że to ty pieprzysz – uśmiecha się kpiąco – Czy może to oni wypieprzyli ciebie? – jest super zadowolony ze swoich inteligentych słów.

Calum łapie mnie za ramię, abym go nie uderzył.

– Przestańcie – mówi do nas obojga – Kurwa, przestańcie! – wrzeszczy, jakby chciał sprawić, że do nas dotrze – Co wy odpierdalacie ostatnio?

– Pamiętacie, jak mówił, wyjedziemy do Sydney, będziemy w tym razem, wynajmiemy mieszkanie, będziemy ciężko pracować i w końcu coś się zmieni.. – ta prawdopodobnie mówiłem tak nie raz, całkowicie pijany albo zjarany – On zawsze miał wspierającego brata, z którym będzie mieszkał u jego dziewczyny! – to pomysł Jacka, skąd on niby wie o.. – Teraz ma rodzine Stone'ów, którzy najchętniej zrobiliby z niego swojego syna! I niby to on jest tutaj tym przegranym?

Wszyscy gapią się na mnie, jakby rozumieli jego słowa lepiej, niż jakiekolwiek wcześniej.

– Tak bardzo nienawidzisz pierdolonego życia, a robisz to chyba bez większego powodu – jest wściekły, nie wiem, czy kiedykolwiek go takiego widziałem – Jeszcze pójdziesz na studia i co? Dalej będziemy rodziną? – obraca się napięcie i odchodzi.

– Też tak myślicie? – pytam całą resztę.

Mike, Calum i Scarlett patrzą na mnie i czuję, jakby widzieli we mnie tylko to, co on przed chwilą powiedział.

– Ktoś musi przetrzeć szlaki lepszego życia – Cal klepie mnie w ramie.

Myślałem, że zrobili to Calum i Scarlett będąc w normalnym związku, ale chyba wszyscy już zapomnieli, łącznie ze mną, jak się wtedy czuliśmy, jakbyśmy dostali po mordzie, że może się zdarzyć nam coś dobrego. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro