Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26. Wyjdź zanim będzie za późno

„Popchnę cię i uważaj, bo tym razem możesz naprawdę zlecieć z tego szczytu"
Sharon Stone

Nie rozmawiamy podczas drogi do domu, ale problem pojawia się, gdy zamiast do mnie, zatrzymuje się pod swoim blokiem.

– To ty tu mieszkasz, nie ja – mówię coś tak oczywistego, że zastanawiam się, czy dalej działa na mnie te kilka buchów i piwo. Tak dalej, bo właśnie coś mi się kręci w żołądku. Takie życie nie jest dla mnie. To chyba było jasne, zanim spróbowałam, więc po co w ogóle to zrobiłam?

– Nie odwiozę cię takiej do domu, do cholery – oburza się, uderzając dłońmi o kierownice.

Podpieram głowę na łokciu i powoli obracam głowę w jego stronę.

– A cooo? – czemu przeciągam teraz literki. Ludzie mówią, że na krótko działa to na lepszą koncentracje. Zrobisz szybciej i więcej, na mnie najwidoczniej tak nie zadziałało – Boisz się, że ojciec cię zwolni i nie będziesz mógł kupować tego syfu? – uśmiecham się, a przecież wcale nie jest mi do śmiechu. W filmach ludzie mają zwidy, rechoczą, jak głupi. Cóż, chyba zostały mi tylko zwidy, ale je to chyba mam przez cały czas, licząc, że Luke będzie kimś innym, niż jest.

– W dupie mam te prace! Mogę rzucić ją tu i teraz! Mówisz mi, co mam robić z kasą, która nie jest twoja! A ty niby jesteś lepsza? Czyje pieniądze wydajesz? Jak na nie zapracowałaś?

– Są mojego taty – klepię go w udo, nie wiem, czemu, nie powinnam tego robić, ale chyba moje ręce żyją własnym życiem.

– A ja nie mam taty! – wrzeszczy – Nie mam cholernego taty, Sharon!

Nie mam na to siły. Czuję, jakbym mogła znowu zwymiotować albo wypić litry wody albo coś zjeść. Zjadłabym coś....

Patrzy na mnie, gdy nie reaguję na jego słowa. Tak, nie powinniśmy odbywać tej rozmowy teraz.

– Masz coś w lodówce do jedzenia?

– Czy ty... – kręci głową z niedowierzaniem.

– Każesz prowadzić mi te rozmowę – rozmasowuję czoło, bo wydaje się takie napięte.. – Jestem głodna – wysiadam z jego samochodu, a wtedy orientuję się, że na moich włosach są... rzygi? O Boże, to sprawia, że znowu zbiera mi się na wymioty i rzygam pod siebie.

Jak to jest w ogóle możliwe, że mam aż tyle do wyrzygania? Może tak naprawdę wyrzyguje całe to gówno, które we mnie siedzi.

– Jak ty żyjesz paląc to?! – krzyczę do niego.  Trzaskają drzwi od jego samochodu, aż się dziwię, że nie odpadają.

Nie odpowiada mi, tylko ciągnie mnie do środka. Jak bardzo toksyczne jest to, że wysiadałam z tego auta i sama pcham się do jego domu? Czemu on mnie w ogóle tu przywiózł, skoro ma dosyć moich nadziei na niego. Wielkie nadzieje, wielkie rozczarowania! Witamy w prawdziwym niekoloryzowanym świecie!

*

Wchodzimy do jego mieszkania. Nie byłam tu od czasu bitwy na jaja, ale od razu ciągnie mnie do kanapy, więc na niej siadam. Muszę zadzwonić do rodziców albo w ogóle wrócić do domu.. mama by mnie zabiła i zrobiłaby mi prawdziwy rygor.

– O Boże – łapię się za szyje – Nie mam aparatu – wzięłam go ze sobą. Nawet pamiętam, jak położyłam go barze. O nie.. będę musiała tam wrócić. Czy to tak ludzie tracą to na czym im zależy? Gubiąc się.. teraz przychodzi nowa fala emocji, łzy znikąd. Ścieram je raz za razem, nie radząc sobie z emocjami. Czemu to akurat ja tak reaguję na trochę zielonego? Czemu ja? Jestem tą delikatną dziewczynką, która nawet nie może udawać złej.

– O tym mówisz? – macha mi przed twarzą moim aparatem. Wyrywam do niego ręce, aby przytulić go do piersi.

– Dziękuję – szepczę, wcale nie chcąc mu dziękować, bo trochę obwiniam go i to, że dla niego albo przez niego chciałam się przekonać, o co w tym chodzi. Dalej nie rozumiem. Ale po tych myślach dociera do mnie, że on też kogoś obwinia, że może też robi to, bo ktoś nie zrobił dla niego czegoś innego. Tylko ja już nie wiem, jak to robić – Jestem na ciebie taka wściekła... – mówię znów do niego.

– No to wiesz, jak ja się czuję każdego dnia, kurwa – stoi gdzieś za mną mówiąc to, więc obracam głowę, aby go zobaczyć. Chcę pociągnąć go za ramie i zmusić do tego, aby usiadł obok mnie, a wtedy orientuję się, że nie ma spodni.

– Czemu do licha.... –  moje policzki robią się czerwone.

– Muszę wziąć prysznic, bo mnie o rzygałaś – informuje mnie.

Chowam twarz ze wstydu w dłoniach.

– Idziesz ze mną? Bo też go potrzebujesz – nie wiem, czy on żartuje, czy jest poważny. Wszystko, zamiast robić się pełne sensu, robi się bardziej bez sensu.

Czemu kilka dobrych dni, nie zmieniły wszystkiego? Ta, cóż pewnie chodzi o proporcje. Nie jestem mistrzem matematyki i chyba powinnam to przy okazji tej znajomości zmienić.

– Chyba oszalałeś – oznajmiam pełna przerażenia, a może zaskoczenia, a może nie jestem w stanie właściwie rozpoznać własnych emocji.

– Jak zabraknie ciepłej wody... – zrzuca z siebie koszulkę w drodze do łazienki.

Zamierzam tu tak siedzieć, aż nie wyjdzie albo w ogóle może powinnam stąd wyjść.

– Zmieniłem zdanie – cofa się, a ja nie rozumiem, po co, no cóż, szybko się to zmienia, gdy podnosi mnie z kanapy i znów wiszę głową w dół.

– Czy ty lubisz, jak na ciebie rzygam, czy co? – moja głowa odbija się niemal od jego pośladka, jeśli uważam to za perwersyjne to może coś jest ze mną nie tak – Luke Hemmings! – wrzeszczę – Luke Hemmings, postaw mnie na ziemi!

On w ogóle mnie nie słucha. Trzyma mnie jedną ręką, a drugą zdejmuje ze mnie buty. Przez chwile obawiam się, że posunie się o krok dalej, ale wcale tego nie robi. Stawia mnie pod prysznicem i bez dalszych rozmów puszcza na mnie wodę. Moja koszulka przylega do mojego ciała, a jeansy robią się twarde i nie do zniesienia.

– Ty cholerny.... – uderzam go w pierś i wtedy orientuję się, że przecież jest naga. Ma na sobie tylko bokserki i wszyscy powiedzą, że to to samo, co spodenki do pływania, ale one ukrywają więcej. W bokserkach jest wszystko widoczne.

– Wiesz, co? Nawet mnie to bawi, a nie powinno. Bo ty możesz przekraczać moje granice, bo nie są fizyczne tylko psychiczne, ale gdy ja przekroczę twoje, to wyglądasz, jakbyś miała się znów zrzygać – nie wiem, czy to to samo. Skąd mam wiedzieć, których granic nie powinno się przekroczyć? Które są dobre, a które złe? Popycham go jeszcze raz, bo jestem wściekła. Na niego, że rusza go wszystko i nic i na siebie, że jest ze mną dokładnie tak samo.

Chcę wyrwać mu słuchawkę od prysznica, żeby teraz to on był cały mokry, a raczej także mokry. On podnosi słuchawkę, jednak niemal do sufitu, jak skoczę to do niej doskoczę, ale nie wiem, co na to powie mój żołądek. Łapię, więc za jego ramię i obracam w jego kierunku, a on nie spodziewał się takiego sprytnego ruchu i woda obmywa całą jego twarz. Marszczy wściekłe brwi. Nie umiemy rozmawiać, więc w końcu wyrzucamy te frustracje z siebie inaczej. Wyrywam mu w końcu te słuchawkę i leję wodą prosto na niego.

– Co ty robisz, Luke?!

– Co ty robisz ze mną, Sharon? – nie wiem, czy ma na myśli z nim ogółem, czy z nim pod względem psychicznym.

Jestem zmęczona, sfrustrowana i na dodatek głodna, a teraz i przemoczona. Może też w jakiś sposób rozczarowana nie tylko nim, ale i samą sobą.

Gdy na niego patrzę, a on patrzy na mnie i nie słyszy mojej odpowiedzi. Krzyczy na całe gardło. Nie wypadają z jego ust żadne słowa, ale może w ten sposób mówi więcej, niż przez całą naszą znajomość. Dołączam do niego. Nie wiem, które z nas krzyczy głośniej, ani które jest bardziej sfrustrowane. Zdzieramy sobie gardło pod prysznicem, aż nawet czuję łzy na własnych policzkach. Nie jestem pewna, czy na jego twarzy jest tylko woda, czy także łzy, ale to nie do końca ma znaczenie, ponieważ tym krzykiem, przebiliśmy jedną z granic. Luke opiera swoje czoło o moje. On jest niemal nagi, a ja cała ubrana, to niemal odwrotność, jeśli chodzi o nasze tajemnice. Nie mam już siły krzyczeć, on z resztą też nie. Wtulam twarz w jego szyję, a on przytula mnie z równą zachłannością. Któreś z nas powinno wyjść, bo to wydaje się o wiele bardziej właściwie. Zamiast tego stoimy tam, a woda płynie gdzieś pod naszymi stopami, bo puściłam słuchawkę, gdy skupiałam się na krzyku. Może będąc razem, będziemy zalewać inne rzeczy, a wszyscy wiemy, że to raczej przeciwieństwo budowania. Powinnam wyjść, bo mam się za tą silniejszą, ale nawet ja nie mam na to już dzisiaj siły.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro