Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Dwa dupki, jedno auto

„Jeśli oddasz się w moje ręce,
plaster może nie wystarczyć"
Lucas

Wychodzę przed domem. Ocieram koszulką jajka z twarzy, a gdy koszulka wraca na swoje miejsce dostrzegam przed sobą Ashtona, który gapi się na mnie, jakbym postradał rozum.

– Stary, gdzie masz buty? I czemu jesteś cały w jajkach? Co mnie ominęło? – nie może uwierzyć własnym oczom w to, co widzi.

– Samochód?

Wskazuje za siebie.

– Masz kasę? Pożyczysz mi na fajki?

– No dobra...

Wsiadamy do jego samochodu, który jest kompletnym gratem, ale jego ojciec stracił prawo jazdy, więc on nim jeździ.

– Powiesz mi, co się stało? – pyta, odjeżdżając z pod mojego bloku.

– Nie chcę o tym gadać – opieram głowę o szybę – A ty? Gdzie podziałeś? – nie widziałem go, od conajmniej połowy imprezy, a zawsze kończył w mojej łazience rzygając.

– Wyszedłem z Allison. Przyjaciółką Sharon – skurczybyk się uśmiecha, niewiarygodne.

– Spałeś z nią, kurwa?

– Nie! – odpowiada od razu – Zapaliliśmy trochę, wyluzowaliśmy na plaży, ale do niczego nie doszło..

– Wie, że mieszkasz w przyczepie? – obracam się w jego kierunku, aby sprawdzić, czy skutecznie ostudziłem jego zapał.

– Pierdol się – zaciska dłonie na kierownicy – Tylko ty możesz mieć coś dobrego w tym mieście? Pieprzona Sharon Stone, co? – mówi kpiącym głosem.

– Chyba sobie żartujesz. Ja i ona? – gula zbiera się w moim gardle – Myślisz, że mam w życiu za mało rozczarowań?

Mój przyjaciel wybucha śmiechem.

– Nazywasz ją rozczarowaniem? Czy w ogóle widziałeś, jaka ona jest śliczna? A nawet gdyby nie była, to z tego, co widziałem, to nie walczy z tobą, a o ciebie. Walczył ktoś o ciebie, kretynie?

Nie odpowiadam. Na szczęście miasto nie jest duże i szybko dojeżdżamy do sklepu. Ashton stwierdza, że lepiej będzie, jeśli to on wejdzie do środka.

– Hej, Ashton! – krzyczę za nim – Możesz kupić plastry?

Ściąga brwi, nie rozumiejąc, na co mi one, ale ostatecznie kiwa głową.

*

Ashton rzuca mi na kolana trzy rzeczy, paczkę fajek, plastry oraz gumę do żucia.

– Czuję, że nie myłeś zębów, koleś.

– Nie będę się już odzywał – otwieram paczkę i proponuję mu jednego, ale on nie ma ochoty. Tym lepiej, więcej dla mnie.

To właśnie z Ashtonem najczęściej nasze zdania są różne. On uważa, że, jeśli coś dobrego przychodzi do twojego życia, to trzeba z niego wycisnąć wszystko do ostatniej kropli. Ja kiedyś miałem dobre życie i chyba nie ma nic gorszego, niż stracić to, co dobre, więc lepiej go po prostu nie mieć.

*

Gdy docieramy pod mój blok, od razu dostrzegam Sharon siedzącą na schodach przed domem. Ashton nie zadaje pytań. Stwierdza, że nie ma ochoty w tym uczestniczyć i odjeżdża. Przypominając mi o długu. Jest tak samo brudna od jajek, jak ja. Aż stąd widzę, jak jej włosy się lepią. Jej twarz jest ukryta w jej dłoniach.

– Co robisz? – staję nad nią z papierosem w ręce.

Odsuwa ręce od twarzy i mogę dostrzec jej łzy. Jeszcze tego mi brakowało, płaczącej dziewczyny. Fantastycznie, kurwa.

– Zostawiłam kluczyki od samochodu do góry, a nie dam rady po nie wejść.

Dostrzegam jej wyciągniętą nogę. Leci z niej jeszcze krew.

– Cholera, nie wyjęliście tego szkła? Czy co? – pochylam się do jej nogi, a ona gwałtownie ją odsuwa – Daj spokój, kurwa.

Biorę jej nogę i kładę na swojej łydce, bo jak się okazuje, ja także postanawiam usiąść przed blokiem. Oglądam stopę i nie ma tam szkła. Gdy ją tak unoszę, kątem oka widzę, jak zasłania twarz włosami i próbuje zetrzeć ślady łez. Zdejmuję koszulkę przez głowę. Nie jest najczystsza, ale może to lepiej. Ocieram resztę krwi i jeszcze trochę zaczyna z niej lecieć. Nie wiedziałem, że stopy są tak ukrwione. Może to od chodzenia na niej.

– Dobre papierosy? – jej głos, aż ocieka złośliwością – To było takie ważne?

– Nie zaczynaj – rzucam jej na kolana plastry
– Podaj mi jeden.

Krew w końcu przestaje lecieć, a ja prawdopodobnie wyrzucę te koszulkę, bo tego nie dopiorę.

Rzuca mi jednym, jakby chciała, żebym się jeszcze bardziej wysilił i go złapał. Ashton dał mi butelkę wody, więc przemywam stopę i ocieram ją, znowu swoją koszulką i dopiero naklejam plaster.

– Chyba nie dam rady dojechać do domu, a twój brat mnie nienawidzi – zakłada sobie włosy za uszy, a na jej twarzy pojawia się obrzydzenie, pewnie przez te jaja.

– Mówisz, że mam cię odwieźć?

– Skoro zabawiłeś się już w rycerza, to gdzie masz konia?

Rzucam jej na kolana tym razem papierosa i zapalniczkę.

– Zapal sobie dla rozluźnienia. Zioło byłoby lepsze, ale twoja Allison wypaliła z moim przyjacielem wszystko.

Robi wielkie oczy, jakby nie mogła uwierzyć, w to, co słyszy.

– Wracam za pięć minut – czochram jej włosy, a tym sposobem moja dłoń jest znowu lepka.

Nic nie idzie tak, jak planowałem. Na pewno nie planowałem pomocy potrzebującym, bo jakby nie patrzeć, sam taki jestem.

*

Wchodzę do swojego mieszkania, gdzie jeszcze siedzi większość moich przyjaciół.

– Jesteście do dupy. Wiecie, że ona siedzi na dole? Zapomniała kluczy do samochodu. Pewnie gdzieś tu są – mówię do nich – Czemu ją w ogóle wypuściliście z tą stopą?

Jest tu już zaskakująco często, oprócz kilku plam po jajkach.

– Niewiele mieliśmy do powiedzenia. W szczególności, gdy zaczęła sprzątać z tą stopą..

Jeden niemiły komentarz mojego brata, a ona postanowiła naprawić zło całego świata, poza swoją stopą.

– Gdzie masz koszulkę? – pyta mnie Mike.

– Odwiozę ją. Tylko wezmę szybki prysznic.

– Ja mogę ją odwieść – mówi szybko Scarlett – Nie powinniśmy jej, stąd wypuści...tylko gdzie są te kluczyki?

Calum znajduje je na stole w kuchni.

– Fantastycznie, kurwa.

To wszystko, co mam do powiedzenia. Niech zajmują się swoją przyjaciółką. Wcale nie chciałem jej odwozić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro