Prolog
Ludzie zaczęli się przepychać, a ja niestety szedłem pod prąd, czyli w innym kierunku niz oni zmierzali. Gdy już myślałem że dojdę na lekcję cały, i nie wpadnę w żadne kłopoty... myliłem się.
- Efron! - wykrzyczał jakiś chłopak i pociągnął mnie ze sobą. - Zack znowu się bije. - myślałem ze dzisiaj będzie spokojny, a on ma chyba jednak jakieś ADHD.
Westchnąłem i przepchałem się do środka zbiegowiska. Ujrzałem Fostera na podłodze, a na nim okrakiem siedział Gordon, który okładał go pięściami po twarzy. Wiedziałem że Foster jest silny, ale nie jakoś tak mega, a po za tym on też ma granice tak samo jak Gordon.
- Foster! - warknąłem, a Gordon zwrócił uwagę na mnie.
- Efron...! - wydusił z siebie Foster, zanim dostał w twarz.
Zawsze byłem w pełni oazą spokoju, ale tym razem się wkurzyłem, tak samo na Gordona, jak i na Zack'a. Obiecał mi że w tym tygodniu nie będę musiał stawać w jego obronie.
- Dlaczego tak właściwie sprzątamy kuchnię? - zapytał znudzonym głosem.
- Udobruchałem nauczyciela, dzięki czemu oni dostali kible a my kuchnie. Nie sądzisz że to jest lepsza robota od tamtej, Zack? - zapytałem, a on się na mnie spojrzał z zadziornym uśmiechem.
- Nigdy nie myślałem że to właśnie ty, Matt Efron, mógłbyś wymyślić zbrodnie, aż tak doskonałą. - zaśmiał się i zaczął podawać mi kubki.
- Właściwie to przez ciebie tutaj jesteśmy, bo gdybyś-
- Tak, tak wiem. Gdybym tam nie wmieszał się w bójkę, nie musiałbyś kombinować. Czy właśnie to chciałeś powiedzieć, Matt? - przerwał mi i znowu się zadziornie uśmiechnął.
- Nie do końca-
~ Skończyliście chłopaki? - zapytał nauczyciel, a dokładniej nasz wychowawca.
- Jeszcze poukładać rzeczy-.. - znowu mi przerwano.
Zack spojrzał na mnie, a ja na niego. Wymieniliśmy pytające spojrzenia i spojrzeliśmy co robi nauczyciel.
- Czy wy kiedyś użyjecie w końcu tego co macie tu. - wskazał nasze czoła. - O właśnie tego. - dodał po chwili.
- Czyli od samego początku-... nauczyciel pokiwał głową. - Ha! Mówiłem ci żeby użyć naszych mocy! - powiedział jednomyślnie Zack. Myślałem że zrobię sobie Face-palma.
- Ale w szkole nie wolno używać swoich mocy, tym bardziej my, i nasze wilcze duchy. Moglibyśmy-
- Moglibyście narobić wiele szkód. To prawda panie Efron. - zwrócił się do mnie. - Jednakże, gdybyście ruszyli głowami... - spojrzał się na nas z dwuznacznym uśmiechem, a wtedy wiedziałem o co mu chodzi.
- Obeszło by się bez większych szkód, niż na korytarzu... - powiedzieliśmy z jasno okim.
- Mam nadzieję że nauczyliście się czegoś z tej lekcji. A teraz, sio! - pogonił nas z kuchni.
- Przyjemne powietrze. - powiedział. Mój wzrok utkwił na gromadce dziewczyn przy stawie. Śmiały się między sobą.
- Myślisz o niej? - zapytał.
- Nie... - położyłem się na trawie. - Po prostu mam nadzieję że się jakoś trzyma, i nie ma mi za złe tego że ją zostawiłem w tamtym świecie... Po prostu chcę aby była szczęśliwa. - powiedziałem i zamknąłem oczy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro