Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dzień siedemnasty - WasalxSenior

Na wstępie zaznaczam, że nie jestem doktorem nauk, a to, co tutaj napisałam, to raczej takie luźne wyobrażenie, na podstawie wiedzy, jaką posiadam, oraz poczucia humoru, jakiego mi brakuje.
Miłego czytania! :)

To był już jakiś czas, nim Syriusz przynał lenno nad ziemą Remusowi. Doskonale pamiętał, jak mężczyzna otrzymał włócznię. Oboje wydawali się wtedy niezwykle dumni z siebie. A do tego ta przysięga... Wierność i opieka. Prawie, jak małżeństwo, co? Cóż, dla Syriusza to był naprawdę moment rozpoczęcia czegoś nowego. Przypieczętowanie pięknej więzi, korzystnej dla ich obu. Jakby jego dusza wchodziła w symbiozę z duszą jego wasala.

A może po prostu był samotny po utracie żony?

Pokręcił głową. Megan odeszła lata temu, już się z tym pogodził. Zresztą, nawet gdy jej nie było, czuł jej obecność w zamku. Miał wrażenia, że patrzy na niego z góry i mruczy, aby się wyprostował...
W każdym razie, on i Remus naprawdę zostali przyjaciółmi. To mało powiedziane! Byli sobie bardzo bliscy. Jak prawdziwa rodzina. A w letnie wieczory takie jak te, gdy kamienne ściany zdawały się przemawiać głosem zmarłej ukochanej, Syriusz naprawdę potrzebował rodziny.

- Poślij po mego wasala - poinformował sługę, unosząc dumnie głowę.

~*~

Przebiegł czym prędzej, nawet nie wiele myśląc. Młody rycerz miał czasem wrażenie, że senior czyta mu w myślach. Nie mógł już słuchać jazgotania swojego syna. Papa to, papa tamto, papa nie zesraj się. Litości! Gdyby wiedział, że dzieci są tak irytujące, z premedytacją zaplanowałby odcięcie sobie prącia przed poczęciem tego małego potwora. Teraz jednak pozostało mu stawać na wysokości zadania. Nie po to wygrał turniej o serce Dory, aby przegrać w walce z przycastem z jego własnej krwii. Do posesji Syriusza kroczył jednak, czując radość w sercu. Ulgę. Tak, rycerz zdecydowanie czuł dogłębną ulgę, która wręcz rozpłynęła się po całym jego ciele, gdy przekroczył próg domu starszego o dekadę mężczyzny. Zawsze czuł się tutaj tak dobrze. Jakby to właśnie to miejsce było jego domem.

Jego serce rozradowało się jeszcze bardziej, na widok mężczyzny, gdzienkegdzie lekko posiwiałego, który przysięgał mu opiekę. Kochał go zupełnie tak, jak kocha się brata.

A może i jeszcze bardziej?

- Remusie - Syriusz uśmiechnął się ciepło.

- Wzywałeś mnie - odparł rycerz, odwzajemniając ciepły grymas.

- Tak, bo widzisz, drogi druhu, pomyślałem sobie... - Syriusz podszedł bliżej Remusa i obtoczył go jednym ramieniem - Mam taką piękną, bogatą winnicę. Może... Schlejemy się jak świnie?

Oczy młodszego zabłysły wesołym blaskiem, który wystarczył Blackowi, jako potwierdzenie.

Tego wieczoru niczego nie zapamiętają.

~*~

Było ich tylko dwóch, z daleka jednak słychać ich było tak wyraźnie, jakby biesiadowało dziesięciu rozszalałych mężczyzn. Syriusz i Remus nie przejmowali się tym jednak, głośno obgadując swoje żony i śmiejąc się wbród.

- Ja Ci mówię, ta moja Megan, to by samemu królowi przygadała! Cały dzień tylko STÓJ PROSTO, TY ZAKAŁO. W życiu żem nie widział tak beszczelnej kobiety. Sąsiadki zastanawiały się, czy nie chowam w domu szatana. - Z tymi słowami Syriusz wlał sobie do gardła pełen kielich trunku. Niemal od razu napełnił go spowrotem, nie zwracając uwagi na zawroty w głowie.

- Ha! A moja, mówię Ci. Wyglądała, jak prosiak, gdy nosiła tego bachora, zachowywała się zaś, jak rozdziczał bestia! Za głowę takich, jak Nimfadora, królowie wydają córki za mąż! - Odparł Remus, w stu procentach pewny jego słów.

- Baby! Po co one komu? - Przez Syriusza przebiegła kolejna salwa śmiechu. Oboje sprawiwali wrażenie, że znają się jak łyse konie, a rżeli o stukroć gorzej. Do tego stopnia, że narrator wciąż zastanawia się, czy ten jazgot w ogóle można nazwać śmiechem. Możliwe, że nie wiele brakowało, a udowodniliby, że można umrzeć z wesołości, wtedy jednak trunek rozlał się na ubranie wasala, na co senior popatrzył ze wzburzeniem.

- Tak być nie będzie! Ściągaj to, Remusie. Ściągaj to, niczym tania prostytutka! - zarżał ponownie. Wasal jednak wziął sobie te słowa do serca i począł powoli, acz zmysłowo zrzucać swoje szaty. Syriusz bez własnej świadomości oblizał swoją wargę obserwując piękną, nagą klatkę piersiową rycerza. Ta jego żona-bestia miała szczęście. Był tak nieprzyzwoicie seksowny...

W końcu pozbył się ubrania całkowicie, rzucając je na Syriusza. Mężczyzna strącił z siebie szatę i ruszył w jego mierunku, kładąc ręce na ciepłej, miękkiej klatce piersiowej. Przez chwilę spoglądali sobie w oczy, jakby w całym tym smrodzie alkocholu i przycichłym nagle chaosie upewniali się, czy oboje tego chcą. Następnie senior łakomie i z pożądaniem wpił się w usta swojego wasala, kojąc je dzikim pocałunkiem. Rycerz wcale nie pozostawał dłużny i już po chwili zdawali się wędrować w morzu szalonych namiętności, padając na łoże.

- Będziesz przy mnie? - sapnął Syriusz, lustrując ślepia swego lennika. - Zawsze?

- I jeden dzień dłużej - odparł tamten, a zaraz po chwili doszło między nimi do rzeczy, o których nie śniło się filozofom.

Gdyby tylko pamiętali, jak w tym stanie robili to już dziesiątki razy. A może to były setki?

~*~

Dum dum dummm.
Witam wszystkich i mam nadzieję, że owe AU wam się podobało. Zawsze to coś innego, niż standard wolfstar pack z likantropią i animagią, prawda?
Muszę wam także podziękować. To już dziesięć tysięcy odsłon, prawie półtora tysiąca gwiazdek, oraz... 724 miejsce w fanfiction! Cholerka, nie wyobrażacie sobie nawet, jak się cieszę. Przeszłam dziś podwójny zawał! Najpierw hixtape, a potem ranking, aww.
Dziękuje wszystkim z całego serca, że nadal jesteście ze mną mimo, że moje trzydzieści dni ciągnie się od roku. Kiedyś dojdziemy to tej finalnej liczby!
A tymczasem, udanego weekendu. Przetrwacie piątek i potem chwila oddechu, więc bez obaw.
Trzymajta się!
~Kaktus

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro