Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🐾ROZDZIAŁ 63🐾 (18+)

(18+)

Miesiąc później...

Wyłączyłem gotującą się wodę i wrzuciłem do kubka torebkę herbaty owocowej. Nagle poczułem ręce oplatające mnie w pasie.

- Już się stęskniłeś? - zachichotałem.

Dylan mocno wtulił się w moje plecy, przez co musiałem przerwać robienie herbaty.

- Nie cierpię patroli. Ale za to uwielbiam po każdym wracać do ciebie. - wyszeptał mi do ucha.

Przeszły mnie dreszcze podniecenia, a serce zabiło mocniej, gdy zaczął skubać zębami skórę na mojej szyi.

- Dylan, ja jeszcze muszę zrobić ciasto dla Liama. Nie rozpraszaj mnie. - skarciłem go łagodnie.

Złapał mnie za biodra i odwrócił przodem do siebie. Zadrżałem, widząc jaśniutkie złoto w jego oczach.

- Da się mu te kupne z lodówki. - stwierdził, po czym przywarł do moich ust.

Sapnąłem mu zaskoczony w wargi, bo chłopak od razu zaczął rozpinać guzik od moich spodni.

- Dylan! - przerwałem pocałunek - Tak w kuchni?! - oburzyłem się.

- Marudzisz, marudo. - skomentował, zsuwając ze mnie spodnie wraz z bokserkami, po czym posadził mnie na szafce kuchennej obok kubka z torebką herbaty i szybko zaczął wyplątywać moje kostki z nogawek.

No ja wiem, że dziś jest pełnia i mu hormony szaleją, ale bez przesady, żeby tak od razu napastować mnie w kuchni!

- Chodźmy do łóżka. - poprosiłem.

Położył dłonie na moich udach i zaczął jechać nimi w górę, cały czas patrząc mi w oczy.

- Szkoda czasu. - uśmiechnął się cwanie.

Złączył nasze usta w zachłannym pocałunku, pełnym śliny i zmysłowego tańca języków. Stopniałem w środku i już nie obchodziło mnie, że siedzę gołym tyłkiem na szafce, gdzie robi się jedzenie.
Jego ręce dotarły do moich bioder. Złapał za nie mocno i przyciągnął odrobinę bliżej tak, aby jego krocze stykało się z moim.

Rozłączył nasze usta, po czym popchnął mnie lekko na ścianę. Oparłem się o nią plecami i rozchyliłem mocno nogi, stopy opierając na brzegach blatu. Dylan wciąż patrzył mi prosto w oczy, gdy powoli włożył sobie dwa palce do ust, ssąc je i nawilżając swoją śliną. Rozpłynąłem się jeszcze bardziej na ten widok. Obraz pokryła mi lekka mgiełka, a nawet jeszcze mnie nie dotknął.

On działa na mnie jak narkotyk.

Wyjął palce z buzi i przyłożył do mojego wejścia. Drażnił się ze mną, zataczając kółeczka wokół niego. Jęknąłem prosząco, przez co jego oczy nabrały bardziej złotego koloru. Wsunął w końcu palce we mnie i od razu zaczął nimi poruszać w moim wnętrzu. Zakręciłem lekko biodrami, ciężej oddychając.

- Dylan, Boże, pragnę cię. - wysapałem.

Byłem napalony jak cholera, tym bardziej, że szatyn specjalnie mocno ocierał palcami o moją prostatę.

- Dylan. - wyjąkałem prawie płaczliwie.

- Jaki potrzebujący. - wymruczał z zadowoleniem.

A żebyś, kurwa, wiedział!

Rozpiął swoje jeansy wolną ręką, po czym naślinił ją, by po chwili nawilżyć swojego penisa. Rozchyliłem usta w oczekiwaniu. Cieszyłem się, że użył swojej śliny, bo gdyby teraz chciał iść po lubrykant do sypialni i zostawić mnie takiego rozpalonego na tym cholernym blacie, to bym go zatłukł.

Poczułem główkę jego członka, naciskającą na moje wejście. Przymknąłem oczy z rozkoszy, gdy zaczął się we mnie wsuwać. Dylan umiejscowił obie dłonie na moich udach i zaczął wykonywać powolne ruchy biodrami.

- Proszę, szybciej. - wysapałem, chcąc by mnie pieprzył bez opamiętania.

Zmieniam zdanie, kocham, gdy hormony mu szaleją z powodu pełni.

Może mnie nawet napastować na plaży przed domem.

Chłopak przychylił się do mojej prośby i zmienił swoje powolne ruchy na mocne, głębokie i szybkie.

- Taaak! - wykrzyczałem głośno.

Jak dobrze, że Mike zaproponował zrobić wyciszające ściany we wszystkich domach, ale ten jego pomysł z kącikiem erotycznym po środku naszego osiedla nadal mi się nie podoba, chociaż Zane jest za, ale jako jedyny.

Szatyn mocno uderzał idealnie w mój czuły punkt, a ja jęczałem jak szalony. W uszach zaczęło mi szumieć przez zbyt intensywną rozkosz i jedyne co słyszałem to odgłosy uderzania skóry o skórę. Podparłem się ręką o blat i przez przypadek przewróciłem kubek z herbatą, który jeszcze na dodatek wpadł do zlewu, ale miałem to gdzieś w tym momencie.

- Och Boże, Dylan! Kocham cię! - krzyknąłem w uniesieniu.

Czułem się coraz bliżej skraju. Zaplotłem nogi wokół pasa szatyna, na co zamruczał z zadowoleniem. Jego pchnięcia nie były już takie mocne, ale za to głębokie i szybkie, co bardzo szybko sprawiło, że doszedłem z imieniem chłopaka na swój brzuch. Jeszcze chwilę poruszał się we mnie, po czym poczułem jak rozlewa się wewnątrz.

- Ja ciebie też kocham. - wysapał - Tak jakby. - dodał.

Uśmiechnąłem się szeroko. Byłem zmęczony, ale najszczęśliwszy na świecie.

- Tak jakby zanosisz mnie do łazienki i umyjesz. - stwierdziłem.

- Dokładnie cię umyję. - obiecał z cwaną miną.

Zbok.

Zeskoczyłem z blatu szafki, a w tym czasie szatyn podciągnął swoje spodnie.

- Ej, tak ładnie wyglądałeś na tej szafce! Właź tam z powrotem! - złapał mnie pod pupą, oczywiście przy okazji ją macając i posadził znów na szafce.

- Dylan! - ochrzaniłem go.

- Ciekawe czy na innych meblach wyglądasz tak samo dobrze? - zastanawiał się.

- Nie śpię dziś z tobą. - burknąłem.

- Dobrze, zaniosę cię już to tej łazienki, marudo. - westchnął, po czym wziął mnie na ręce, a ja oplotłem go nogami wokół pasa i rękami wokół szyi.

Skradł mi małego buziaka, a następnie ruszył w kierunku wcześniej wspomnianego pomieszczenia.

Za oknem łazienki ujrzałem kilka palm, a za nimi w tle rozciągał się ocean.
Spojrzałem w oczy Dylanowi.

Nigdy nie będę żałował, że pokochałem wilkołaka.

I mimo, że nie jestem już łowcą i nie chodzę na polowania, to i tak trzymam swoją dziecinkę pod łóżkiem. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak znalazło się w pobliżu jakieś wrogie stado.

Nagle usłyszałem głośne trzaśnięcie drzwiami wejściowymi, więc szybko zeskoczyłem z szatyna i obwiązałem się ręcznikiem.

- Gdzie moje ciasto? - Liam jak gdyby nigdy nic wszedł do pomieszczenia, nie zważając, że od pasa w dół mam tylko na sobie ręcznik.

- W lodówce. - odpowiedzieliśmy jednocześnie z Dylanem.

- Yay! - przyjaciel szybko pobiegł do kuchni.

- Brett cię nie karmi czy co?! - zirytował się szatyn.

- Karmi! Nauczył się smażyć dla mnie naleśniki! - pochwalił się - Tylko naleśniki niestety. Mam już ich powoli dość. - dodał z niezadowoleniem.

- To może ty nauczysz się gotować? - stwierdziłem, rozglądając się za jakimiś czystymi spodniami.

O kurwa! Spodnie!

- Po co? To on ma mnie rozpieszczać! EJ! ZNALAZŁEM TWOJE SPODNIE, THOMAS! I majtoszki. - poinformował.

- Wiesz co? Umyj się sam, a ja idę posprzątać kuchnię z naszych dowodów miłości zanim Liam pomyśli, że jogurt nam się wylał na szafkę. - zaśmiał się Dylan, na co szturchnąłem go z łokcia w żebra.

- Ała, nie bij. - zrobił udawaną smutną minkę, po czym opuścił łazienkę.

Debil.

Mój debil, którego tak jakby kocham.

- Przynieś mi od razu jakieś czyste spodnie! - wykrzyczałem za nim.

- I majtoszki? - spytał.

Zabije go...

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Dylmas:*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro