🐾ROZDZIAŁ 63🐾 (18+)
(18+)
Miesiąc później...
Wyłączyłem gotującą się wodę i wrzuciłem do kubka torebkę herbaty owocowej. Nagle poczułem ręce oplatające mnie w pasie.
- Już się stęskniłeś? - zachichotałem.
Dylan mocno wtulił się w moje plecy, przez co musiałem przerwać robienie herbaty.
- Nie cierpię patroli. Ale za to uwielbiam po każdym wracać do ciebie. - wyszeptał mi do ucha.
Przeszły mnie dreszcze podniecenia, a serce zabiło mocniej, gdy zaczął skubać zębami skórę na mojej szyi.
- Dylan, ja jeszcze muszę zrobić ciasto dla Liama. Nie rozpraszaj mnie. - skarciłem go łagodnie.
Złapał mnie za biodra i odwrócił przodem do siebie. Zadrżałem, widząc jaśniutkie złoto w jego oczach.
- Da się mu te kupne z lodówki. - stwierdził, po czym przywarł do moich ust.
Sapnąłem mu zaskoczony w wargi, bo chłopak od razu zaczął rozpinać guzik od moich spodni.
- Dylan! - przerwałem pocałunek - Tak w kuchni?! - oburzyłem się.
- Marudzisz, marudo. - skomentował, zsuwając ze mnie spodnie wraz z bokserkami, po czym posadził mnie na szafce kuchennej obok kubka z torebką herbaty i szybko zaczął wyplątywać moje kostki z nogawek.
No ja wiem, że dziś jest pełnia i mu hormony szaleją, ale bez przesady, żeby tak od razu napastować mnie w kuchni!
- Chodźmy do łóżka. - poprosiłem.
Położył dłonie na moich udach i zaczął jechać nimi w górę, cały czas patrząc mi w oczy.
- Szkoda czasu. - uśmiechnął się cwanie.
Złączył nasze usta w zachłannym pocałunku, pełnym śliny i zmysłowego tańca języków. Stopniałem w środku i już nie obchodziło mnie, że siedzę gołym tyłkiem na szafce, gdzie robi się jedzenie.
Jego ręce dotarły do moich bioder. Złapał za nie mocno i przyciągnął odrobinę bliżej tak, aby jego krocze stykało się z moim.
Rozłączył nasze usta, po czym popchnął mnie lekko na ścianę. Oparłem się o nią plecami i rozchyliłem mocno nogi, stopy opierając na brzegach blatu. Dylan wciąż patrzył mi prosto w oczy, gdy powoli włożył sobie dwa palce do ust, ssąc je i nawilżając swoją śliną. Rozpłynąłem się jeszcze bardziej na ten widok. Obraz pokryła mi lekka mgiełka, a nawet jeszcze mnie nie dotknął.
On działa na mnie jak narkotyk.
Wyjął palce z buzi i przyłożył do mojego wejścia. Drażnił się ze mną, zataczając kółeczka wokół niego. Jęknąłem prosząco, przez co jego oczy nabrały bardziej złotego koloru. Wsunął w końcu palce we mnie i od razu zaczął nimi poruszać w moim wnętrzu. Zakręciłem lekko biodrami, ciężej oddychając.
- Dylan, Boże, pragnę cię. - wysapałem.
Byłem napalony jak cholera, tym bardziej, że szatyn specjalnie mocno ocierał palcami o moją prostatę.
- Dylan. - wyjąkałem prawie płaczliwie.
- Jaki potrzebujący. - wymruczał z zadowoleniem.
A żebyś, kurwa, wiedział!
Rozpiął swoje jeansy wolną ręką, po czym naślinił ją, by po chwili nawilżyć swojego penisa. Rozchyliłem usta w oczekiwaniu. Cieszyłem się, że użył swojej śliny, bo gdyby teraz chciał iść po lubrykant do sypialni i zostawić mnie takiego rozpalonego na tym cholernym blacie, to bym go zatłukł.
Poczułem główkę jego członka, naciskającą na moje wejście. Przymknąłem oczy z rozkoszy, gdy zaczął się we mnie wsuwać. Dylan umiejscowił obie dłonie na moich udach i zaczął wykonywać powolne ruchy biodrami.
- Proszę, szybciej. - wysapałem, chcąc by mnie pieprzył bez opamiętania.
Zmieniam zdanie, kocham, gdy hormony mu szaleją z powodu pełni.
Może mnie nawet napastować na plaży przed domem.
Chłopak przychylił się do mojej prośby i zmienił swoje powolne ruchy na mocne, głębokie i szybkie.
- Taaak! - wykrzyczałem głośno.
Jak dobrze, że Mike zaproponował zrobić wyciszające ściany we wszystkich domach, ale ten jego pomysł z kącikiem erotycznym po środku naszego osiedla nadal mi się nie podoba, chociaż Zane jest za, ale jako jedyny.
Szatyn mocno uderzał idealnie w mój czuły punkt, a ja jęczałem jak szalony. W uszach zaczęło mi szumieć przez zbyt intensywną rozkosz i jedyne co słyszałem to odgłosy uderzania skóry o skórę. Podparłem się ręką o blat i przez przypadek przewróciłem kubek z herbatą, który jeszcze na dodatek wpadł do zlewu, ale miałem to gdzieś w tym momencie.
- Och Boże, Dylan! Kocham cię! - krzyknąłem w uniesieniu.
Czułem się coraz bliżej skraju. Zaplotłem nogi wokół pasa szatyna, na co zamruczał z zadowoleniem. Jego pchnięcia nie były już takie mocne, ale za to głębokie i szybkie, co bardzo szybko sprawiło, że doszedłem z imieniem chłopaka na swój brzuch. Jeszcze chwilę poruszał się we mnie, po czym poczułem jak rozlewa się wewnątrz.
- Ja ciebie też kocham. - wysapał - Tak jakby. - dodał.
Uśmiechnąłem się szeroko. Byłem zmęczony, ale najszczęśliwszy na świecie.
- Tak jakby zanosisz mnie do łazienki i umyjesz. - stwierdziłem.
- Dokładnie cię umyję. - obiecał z cwaną miną.
Zbok.
Zeskoczyłem z blatu szafki, a w tym czasie szatyn podciągnął swoje spodnie.
- Ej, tak ładnie wyglądałeś na tej szafce! Właź tam z powrotem! - złapał mnie pod pupą, oczywiście przy okazji ją macając i posadził znów na szafce.
- Dylan! - ochrzaniłem go.
- Ciekawe czy na innych meblach wyglądasz tak samo dobrze? - zastanawiał się.
- Nie śpię dziś z tobą. - burknąłem.
- Dobrze, zaniosę cię już to tej łazienki, marudo. - westchnął, po czym wziął mnie na ręce, a ja oplotłem go nogami wokół pasa i rękami wokół szyi.
Skradł mi małego buziaka, a następnie ruszył w kierunku wcześniej wspomnianego pomieszczenia.
Za oknem łazienki ujrzałem kilka palm, a za nimi w tle rozciągał się ocean.
Spojrzałem w oczy Dylanowi.
Nigdy nie będę żałował, że pokochałem wilkołaka.
I mimo, że nie jestem już łowcą i nie chodzę na polowania, to i tak trzymam swoją dziecinkę pod łóżkiem. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak znalazło się w pobliżu jakieś wrogie stado.
Nagle usłyszałem głośne trzaśnięcie drzwiami wejściowymi, więc szybko zeskoczyłem z szatyna i obwiązałem się ręcznikiem.
- Gdzie moje ciasto? - Liam jak gdyby nigdy nic wszedł do pomieszczenia, nie zważając, że od pasa w dół mam tylko na sobie ręcznik.
- W lodówce. - odpowiedzieliśmy jednocześnie z Dylanem.
- Yay! - przyjaciel szybko pobiegł do kuchni.
- Brett cię nie karmi czy co?! - zirytował się szatyn.
- Karmi! Nauczył się smażyć dla mnie naleśniki! - pochwalił się - Tylko naleśniki niestety. Mam już ich powoli dość. - dodał z niezadowoleniem.
- To może ty nauczysz się gotować? - stwierdziłem, rozglądając się za jakimiś czystymi spodniami.
O kurwa! Spodnie!
- Po co? To on ma mnie rozpieszczać! EJ! ZNALAZŁEM TWOJE SPODNIE, THOMAS! I majtoszki. - poinformował.
- Wiesz co? Umyj się sam, a ja idę posprzątać kuchnię z naszych dowodów miłości zanim Liam pomyśli, że jogurt nam się wylał na szafkę. - zaśmiał się Dylan, na co szturchnąłem go z łokcia w żebra.
- Ała, nie bij. - zrobił udawaną smutną minkę, po czym opuścił łazienkę.
Debil.
Mój debil, którego tak jakby kocham.
- Przynieś mi od razu jakieś czyste spodnie! - wykrzyczałem za nim.
- I majtoszki? - spytał.
Zabije go...
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
W załączniku: Dylmas:*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro