🐾ROZDZIAŁ 62🐾 (16+)
Perspektywa: Liam
Zaraz po tym, jak poczułem znajomy zapach, doszły do mnie jeszcze dwa inne. Spojrzałem na sekundę na Bercika, po czym razem wybiegliśmy przed dom.
- Co ta suka tu robi?! - wykrzyczałem wściekle.
- A może najpierw jakieś "O super, że wróciłeś, Theo. Tęskniliśmy za tobą". - wtrącił przyjaciel.
- No tak! - uśmiechnąłem się szeroko, następnie przytulając mocno Theo - A teraz...Co ta suka tu robi? - spytałem jeszcze raz, patrząc z nienawiścią na Clem, którą przytrzymywała Natalie.
- Przyszła ładnie przeprosić i obiecać, że już nie będzie wtrącała się w nie swoje sprawy. - odparła Natalie i popchnęła ciemnowłosą na ziemię tak, że teraz przed nami klęczała.
Clem posłała zezłoszczone spojrzenie dziewczynie.
- Gdy ostatnim razem ktoś się tak na mnie patrzył, wylądował ze mną w łóżku. - Natalie puściła jej oczko.
Clem zarumieniła się lekko, po czym utkwiła wzrok w ziemi.
- Gdzie Mike? - spytał nas Theo, a my z Brett'em jednocześnie znaleźliśmy coś ciekawego w patrzeniu w niebo.
- Jest niedysponowany. - wyjaśnił za nas Zane, który wyszedł ze Scott'em z domu.
- Ciężko przeżywa twój brak. - dodał smutnym tonem ciemnowłosy.
Theo bez słowa wbiegł od razu do willi.
- Widzisz? Nie łatwo nas złamać. - różowowłosy zwrócił się do klęczącej Clem.
- Bo jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. - dopowiedział Brett.
- Rodziną. - poprawiłem, łapiąc go za rękę.
Jestem głodny tak w ogóle.
- I jesteśmy łaskawi, więc masz do wyboru odejść i nigdy nie wracać, albo niestety zginiesz, chociaż i tak powinnaś za to, co nam zrobiłaś. A i jeszcze jedno, Zaney jest mój, więc nie dotykaj go, nie całuj, nawet na niego nie patrz. - oznajmił władczo Scott.
Zane uśmiechnął się lekko, po czym przyciągnął alfę do swojego boku.
Scane jest takie mraśne!
- Odejdę. - wyszeptała Clem pokonanym tonem.
- Okej, to spierdalaj, a ciebie Natalie zapraszam na herbatkę. Posiedzenie można uznać za zakończone. Dziękuję. - podsumowałem, następnie łapiąc dziewczynę za rękę, za drugą trzymając Bercika i pociągnąłem ich w stronę domu.
- Nic więcej nie trzeba dodawać. - skomentował Zane.
Perspektywa: Mike
Pierwsze co dotarło do mnie, gdy się przebudziłem, to okropny ból głowy, więc nawet nie otwierałem oczu. Drugie co poczułem, to śliczny, silny zapach mojego chłopca. Zacisnąłem mocno powieki.
Znowu to samo!
Przez cały wczorajszy dzień wydawało mi się, że czuję zapach Theo. Cały czas, nie ważne gdzie bym był. Po prostu to z tęsknoty. Spod przymkniętych powiek popłynęła mi łza, której nie miałem siły zatrzymywać.
- Mikey, nie płacz. - usłyszałem JEGO głos tak wyraźny, jakby był prawdziwy.
Czy ja już wariuje?
Poczułem dłonie oplatające mnie, a zaraz potem całe ciało przylegające szczelnie do mojego. Otworzyłem powoli oczy i na widok twarzy chłopaka, którego tak mocno pokochałem, moje łzy zaczęły już dosłownie zalewać poduszkę.
- Naprawdę tu jesteś? - upewniałem się.
- Tak. Jestem tutaj. - wyszeptał - Dotarło do mnie, że nie ważne jak bardzo jestem wściekły na ciebie, to i tak nie potrafię bez ciebie żyć. I choć boli mnie to co zrobiłeś, ja nie mógłbym przestać cię kochać. Poza tym wtedy, gdy to się stało, nie byłeś sobą i żyłeś zupełnie innym trybem niż teraz, a to też muszę brać pod uwagę. Gdybym nie wrócił do ciebie i tak nie zwróciłoby mi to siostry, a tylko bym się bardziej unieszczęśliwił. - wyznał.
- Nie zasługuje na ciebie. - stwierdziłem smutno.
- Więc sobie na mnie zasłuż. - uśmiechnął się lekko i pochylił nad moją twarzą - Zabierz mnie na te dwieście obiecanych randek to wtedy pogadamy. - zaproponował.
- Zabiorę. - obiecałem - Co tylko zechcesz, lalka.
Bardzo długo leżeliśmy wtuleni w siebie i patrzyliśmy sobie nawzajem głęboko w oczy. Nic innego nie miało znaczenia.
Perspektywa: Dylan i małe (16+)
Leżałem na łóżku z Tommy'm w ramionach, który przyszedł do mnie przed chwilą. Noga już mi nie dokuczała, co oznaczało, że zapewne prawie się zagoiła. W takich sytuacjach cieszę się, że nie jestem człowiekiem i posiadam szybką regenerację.
Usłyszałem znajomy głos na zewnątrz domu i uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Theo wrócił. - poinformowałem blondyna.
Chłopak uniósł głowę i spojrzał na mnie.
- O kurczę! Muszę się z nim zobaczyć! - zdecydował i chciał wstać, ale przytrzymałem go w miejscu, gdy usłyszałem jak Theo pyta o Mike'a.
- Pozwólmy mu najpierw pogadać z Mike'm. - poprosiłem Tommy'ego.
- Och, okej. - wyszeptał, kładąc się z powrotem obok - Myślisz, że się pogodzą? - spytał mnie po chwili.
- Theo raczej nie wracał by tylko po to, aby się z nim pokłócić. - wywnioskowałem.
- Może nie powinienem o tym mówić, ale Mike zabił mu kiedyś siostrę. - wyznał mi.
Od razu pomyślałem o swojej mamie.
- Ciężka sprawa. - westchnąłem.
Nagle usłyszałem Natalie, Scane oraz Briama na dole w kuchni, parzących herbatę.
Zdecydowałem, że dołączymy do nich razem z moim marudą. Podniosłem się do siadu i zdążyłem położyć jedną stopę na podłodze, ale zatrzymał mnie szybko głos Tommy'ego.
- Dylanie! Co ty wyrabiasz?! - ochrzanił mnie.
- Koniec leżenia w łóżku. Czuję się już dobrze. - zapewniłem.
- Ja zdecyduje o tym, kiedy wyjdziesz z łóżka! Rana nadal się nie zagoiła! - upomniał, odwijając lekko bandaż i pokazując zasklepioną ranę.
- Ale już nie boli. - zauważyłem.
- To dobrze, ale...- zaczął, popychając mnie znów na łóżko - Lepiej będzie jak jeszcze trochę odpoczniesz. - dokończył z troską.
Fajnie, że się martwi i troszczy o moją osobę, ale zaraz zerwę z niego ubrania i ukaram za to, że każe mi cały czas leżeć.
- Mam już dość łóżka! Cały czas leżę i patrzę w sufit albo jestem zmuszony wysłuchiwać jęków Liama zza ściany! - wymamrotałem z niezadowoleniem.
- Więc niech Liam posłucha teraz twoich jęków w rewanżu. - zdecydował blondyn.
Spojrzałem na niego od razu zainteresowany jego słowami. W czekoladowych oczach zauważyłem znaczący błysk. Położył dłonie na moich bokserkach, bo miałem tylko je na sobie oraz koszulkę, chociaż jeszcze bandaż, ale nie wiem czy on akurat się liczy jako ubiór.
Położył się obok mnie, jednocześnie wkradając się ręką pod moją bieliznę. Czułem intuicyjnie, że moje oczy rozjarzyły się z podniecenia. Wpiłem się marudzie w te jego słodkie usteczka, gdy zaczął sunąć swoją zwinną rączką po moim penisie w górę i dół. Ocierałem z zapałem swój język o ten należący do blondyna. W końcu po chwili nie wytrzymałem i przerwałem gwałtownie pocałunek.
- Pragnę cię, Tommy. - wysapałem.
- Musisz poczekać aż będziemy sami. - wyszeptał mi w wargi i wzmocnił ruchy swojej dłoni.
Jednocześnie go rozumiałem, bo ja sam nie byłem tak odważny jak Briam, ale z drugiej strony miałem ochotę wziąć Tommy'ego teraz i tutaj mimo jego protestów.
Ale w ostateczności wpiłem się w jego usta i rozkoszowałem przyjemnością jaką mi daje.
A potem jego wargi przerwały pocałunek, by zaczął całować mnie tam, gdzie przed chwilą znajdowała się dłoń chłopaka.
I skoro to jest jego metoda, żeby zatrzymać mnie w łóżku, to ja z chęcią jeszcze poleżę.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
W załączniku: Theo
Gif w rozdziale: Mike
NOTKA OD AUTORA
Zbliżamy się bardzo dużymi krokami do końca tego ff...
Dziękuję Katrin1716 bo dzięki tobie napaliłam się na nowego Dylmasa xdd
(Tak btw wpadajcie do niej, bo pisze zajebiste opowiadania, Dylmas także)
Więc w nowym Dylmasie na pewno będą takie parringi jak:
-Dyl, Tommy
-Nathan, Cody
-Liam, Brett
-Scott, Zane
-Minho, Brad
Opisu fabuły jeszcze nie mam, więc wam nie napiszę, ale będzie o Aniołach i Demonach 😈
Ave!
❤😈🔨
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro