Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🐾ROZDZIAŁ 56🐾

NOTKA OD AUTORA

To będzie prawdopodobnie najgorzej zjebany rozdział w historii moich ff!

Wasze słowa będą pogrubioną czcionką, a te trudniejsze będą przetłumaczone na samym dole rozdziału, bo nie każdy wie co dane słowo oznacza;*

I najważniejsze MIELIŚCIE PODAĆ JEDNO SŁOWO! Pisało jak wół dużymi literami (KAŻDA OSOBA JEDNO) więc wybrałam sobie losowe, gdy ktoś podał więcej niż 1, bo i tak jest ich ponad 100;*

No dobra...to jedziemy z koksem!

Lucek, miej mnie w swojej opiece!

Ave!

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Perspektywa: Dylan

Gdy chwilę po telefonie Liama, prostytutki zaczęły opuszczać dom, my zakradliśmy się na tyły budynku.

- I żebym was tu więcej nie widział! - usłyszałem krzyk mężczyzny.

- Mordę ma jak elektronicky mordulec! Ja być zgorszona takim zachowanie i brzydota! - powiedziała z oburzeniem jedna z kobiet, prawdopodobnie miała czeskie pochodzenie, ale kto to wie.

Jedyne co kojarzę z Europy, to takie głupie słowo jak "Konstatinopolitanczykowianeczka". Nawet nie wiem w jakim języku to jest ani co oznacza.

- A teraz się przyznać! Kto tu zaprosił te dziwki?! - mężczyzna zapewne mówił to do swoich kompanów.

- Okej. - wróciłem wzrokiem do przyjaciół - Musimy zobaczyć ilu ich dokładnie jest. - zdecydowałem.

Rozmawialiśmy szeptem, aby tamte wilkołaki nas nie usłyszały.

- Jak to zrobimy? Zaglądniemy im w okna? - spytał mój blond seksiak.

- Albo po prostu wbijemy tam na yolo i przyjebiemy każdemu ciosa z kopyta. - zaproponował Mike, za co Theo spiorunował go wzrokiem - Oj lalka, ostatnio co chwila patrzysz na mnie krzywo. Humorek nie dopisuje? W ciąży jesteś? - zażartował.

- O jejku, mam już nawet ładne imię dla waszego dziecka. Filipinka. Brzmi słodko. - wtrącił wesoło Liam.

- Nie ma chyba takiego imienia. - stwierdził Brett.

- A spierdalaj. - burknął - Mówię, że Filipinka to Filipinka. A dla dylmasiątka to dałbym Hitsuko. - dodał.

- Nigdy nie nazwałbym swojej córki suką. - prychnąłem.

Bez przesady!

- To nie suka, tylko Hitsuko. Zresztą dla chłopca Jungkook też jest ładne. Albo Newt! - oznajmił Liam z założonymi rękoma.

- Jeśli kiedykolwiek będziecie mieli dzieci, ty wybieraj imię, Brett. - poradził mu Mike.

- A może tak skupimy się na zadaniu? A nie na bezsensownym gadaniu o ciąży? Faceci nie mogą zajść, zapomnieliście? - skarcił nas Tommy.

- Tak tylko gadamy. - wymamrotałem pod nosem.

Oczywiście, że chciałbym mieć w przyszłości dzieci z Tommy'm. Nawet adoptowane. Bo surogatka odpada! Fuj!

Perspektywa: Mike

Trzeba było zajrzeć niepostrzeżenie do środka domu i obczaić z iloma typiarzami będziemy musieli się naparzać. W tym celu zgłosiłem się na ochotnika.

Po cichu podszedłem pod okno koło drzwi i zajrzałem powoli do środka. Na moje oko oraz węch było ich tylko trzech. Jeden siedział w foletu ze słuchawkami w uszach. Wytężyłem swój wilczy słuch i od razu tego pożałowałem.

Jak go pierdolnę swoją skarpetą, to mu się odechce od razu słuchać Sexmasterki!

- Mówią na mnie rak, a ja jestem sobą. - podśpiewywał pod nosem.

Pokręciłem głową i wróciłem do przyjaciół.

- Mamy dwóch facetów i jednego fana Sexmasterki. - poinformowałem.

- Co do klumpa? - zdziwił się moimi słowami Brett.

- Kotlet, kibelek, umpalumpa. - dopowiedziałem, a każdy spojrzał na mnie jakbym miał triskelion na czole.

- Dobra, skoro jest ich tylko trzech, to wchodzimy, obezwładniamy ich i przepytujemy. - zdecydował Dylan.

- Ja mam pytanie, a raczej taki mały problem. - odezwał się niepewnie Liam - Ma ktoś ładowarkę do telefonu? - zapytał cicho.

- Liamex, zawrzyj twarzostan, bo zaraz każe Brett'owi, żeby zrobił ci fisting. - ostrzegłem.

- Jak dla mnie bombowo. - wyznał z rumieńcami na twarzy, a Brett zaczął się dusić powietrzem.

- Chodźmy już lepiej. - powiedział powoli Thomas, ukrywając niedowierzanie i skierował się w stronę domu.

- Tak się czasami zastanawiam...Co ja w tobie widzę? - moja laleczka spojrzał na mnie karcąco.

- Definitywnie wszystko co najlepsze. -puściłem mu oczko.

- No tak. W końcu jesteś moją antropogeniczną personifikacją, bo w ciebie wierzę. - wyznał, a mi zrobiło się cieplej na sercu.

To piękne, że wierzy w mnie, nawet jeśli nie zna do końca prawdy o tym co zrobiłem.

Uśmiechnęliśmy się do siebie i poszliśmy za przyjaciółmi.

Dylan wpadł pierwszy do środka i rzucił na faceta od Sexmasterki, przewracając go na podłogę. Brett zajął się drugim kolesiem, a ja złapałem trzeciego i przycisnąłem go do ściany.

- Fuj! Koleś, czy ty w ogóle golisz włosy? - skomentowałem z obrzydzeniem.

Był zarośnięty jak małpa.

Jebany owłosiony kapucyn!

- Dyl? Zamienisz się ze mną? Wolę już przytrzymać tego koniosraja Sexmasterki! - poprosiłem - A ten tu to nawet pewnie włosów łonowych nie goli. - dodałem z odrazą.

- Mike, nie mam słów na ciebie. - westchnął szatyn, po czym spojrzał na mężczyznę, którego przyciskał do podłogi - Gdzie jest Scott i Zane? - spytał z determinacją.

- Ten ciemnowłosy i ten drugi ze smokiem wawelskim na ręku? Nie wiem. - odpowiedział.

- Co to wawelski? - zdziwił się Liam.

- Pewnie jakiś rodzaj ruchadła. - stwierdziłem.

- GDZIE JEST SCOTT I ZANE?! - wykrzyczał Dylan.

Oho! Ale się wkurwił ten nasz Dylu, Dylu krokodylu!

- Nie możemy powiedzieć. Clem musi stoczyć z nim walkę. - odezwał się ten zarośnięty cep, którego trzymałem.

Będę musiał zdezynfekować ręce zanim bakterie zrobią mi na dłoniach drugi Wietnam!

- Rozejrzę się. Może znajdę ładowarkę. Muszę kupić ogonek w necie. - oznajmił Liamorożec i poszedł do kuchni.

- Tobie to by się bardziej przydał wibrator. - skomentowałem.

- Po co mu? Ma mnie. - prychnął Brett.

- Czy tylko ja zauważyłem tą tromtadrację w waszych wypowiedziach? - odezwał się niepewnie mężczyzna od Sexmasterki.

- Powiedz lepiej gdzie jest Scott i Zane, a nie używasz słów, których nie rozumiem! - wydarł się na niego Dylan.

- Chodzi mu o to, że...- zacząłem.

- Zamknij się! - przerwał mi - Gdzie oni są?! - wykrzyczał ponownie, przyciskając go mocniej do ziemi.

- Dylan. - upomniał go Thomas.

- Znalazłem kotleta schabowego i frytki karbowane! Miam! - usłyszałem Liama z kuchni.

- Ej! - Thomas zwrócił na siebie naszą uwagę - Tu leży mapa z zaznaczonym krzyżykiem. - wskazał na stół.

Wygląda na to, że jesteśmy ślepymi downami...

- Wreszcie. - odetchnąłem z ulgą i przywaliłem zarośniętemu oblechowi mocno w twarz, na co od razu upadł nieprzytomny na podłogę - O psia dupa! Muszę umyć ręce! - pobiegłem w poszukiwaniu łazienki.

- Co z niego za pedant. - skomentował Brett.

- SAM JESTEŚ PEDAŁ! - oburzyłem się, bo źle usłyszałem.

- No wiem. - zgodził się ze mną.

Perspektywa: Thomas

Sam nie wiedziałem co dziś się stało moim przyjaciołom, ale gadali same głupoty. Może to skutek uboczny substancji usypiającej? Tylko czemu ja czuję się normalnie?

Dylan oraz Brett za pomocą mocnych ciosów, jak poprzednio Mike, ogłuszyli pozostałą dwójkę wilkołaków, aby nam nie przeszkadzali. Jeden z nich zdążył jeszcze krzyknąć, żebyśmy nie krzywdzili jakiegoś Dereka. Prawdopodobnie było to imię mężczyzny, którego obezwładnił na początku szatyn.

- Mam dwadzieścia procent baterii, a muszę jeszcze wejść na Wattpada. - z kuchni wyszedł w końcu Liam, przeżuwając coś w buzi.

Brett podszedł do niego i jednym, szybkim ruchem zabrał chłopakowi telefon, po czym schował do swojej kieszeni.

- Ej! - wkurzył się przyjaciel - Miałem wybrać jeszcze kwiatki na ślub Dylmasa! - wykrzyczał ze złością.

- Kto powiedział, że bierzemy ślub? - zdziwiłem się.

- Wasi fani. Piszę fanfiction o was. - wyjaśnił Liam.

- Co? - powiedzieliśmy w tym samym momencie z Dylanem.

- Czemu piszesz o nich, a nie o nas? - spytał z pretensją Brett - Chciałbym przeczytać jakiś dobry fanfik o sobie. - wymamrotał niezadowolony.

- Ale my też tam występujemy. - zapewnił - Jesteśmy starym małżeństwem z podpisaną intercyzą i cały czas się kłócimy. Wyzywasz mnie od kartofla, a ja ciebie nazywam odbyciorkiem. - oznajmił wesoło.

- I ktoś to czyta? - niedowierzał Theo.

- Ja bardziej chcę wiedzieć dlaczego nie przedstawiłeś mnie jako jakiegoś super gościa, ale jako starego dziada i na dodatek jestem nazywany zdrobniale odbytem?! - zirytował się Brett.

- Masz również blond włosy jak Draco Malfoy. - dodał Liam.

- Zajebiście. - mruknął pod nosem chłopak.

- Okej, ręce umyte! To idziemy po Scane? - dołączył do nas Mike.

- Według tego krzyżyka na mapie, to jakieś pół godziny pieszo stąd. - poinformowałem.

- To chodźmy. - zdecydował Dylan.

Opuściliśmy dom, wcześniej zabierając mapę ze stołu.

- Jak tu w ogóle dotarłeś, Liam? Nie masz prawa jazdy. - zaciekawił się Mike.

- Autostopem. Zabrał mnie jakiś koleś, przypominający trochę z twarzy dinozaura. Był łysy i miał wielkie oczy. - odrzekł, po czym wyjął z kieszeni Brett'a swój telefon - Zamówię do ogonka dodatkowo lubrykant o zapachu tropikalnym albo kiwi. - wyszeptał, wgapiając się w ekran urządzenia.

- Przecież masz ich sporo. - upomniał go Brett.

- A czy powiedziałem, że to dla mnie? - oburzył się - Znaczy ogonek tak, ale lubrykant jest dla Scane. - wyjaśnił.

- Obwiąż go dodatkowo kokardą i napisz na nim "Bierz mnie". - polecił Mike.

- Ten pomysł nie jest głupi. - stwierdził przyjaciel.

- Może jeszcze dopisz "Używać tylko w czasie wsadzania oraz penetrowania"! - przewrócił oczami Dylan.

- Czy wam dziś hormony szaleją czy co? - zdziwiłem się.

- Możliwe. Uważaj, bo Dyl może w każdej chwili cię zgwałcić. - ostrzegł mnie Mike.

- To raczej nie byłby gwałt. - oznajmiłem, na co szatyn zachichotał.

- Waliliby się jak polaczki robaczki w Galicji. - stwierdził czarnowłosy.

- W czym? - niezrozumiał Dylan.

- Bo te chujocipoki walczyły pod Galicją, mój dawny przyjaciel Zenon z baru mi opowiadał i to się nazywa Rabacja Galicyjska czy jakieś inne gówno. - wyjaśnił.

- Mike, ty aby na pewno jesteś zdrowy na umyśle? - spytał go Brett.

- Wal się. - burknął.

- Są jeszcze takie ładne bąbelki w sprzedaży! - ucieszył się nagle Liam.

- Sezamku...- Brett spojrzał na jego telefon przez ramię - To kulki analne, nie bąbelki. - westchnął.

- Och. - zrozumiał.

- Na Lucyfera! Musisz dać mi link do tej strony! - nakazał czarnowłosy.

- Mike, ty chyba raczej nie cierpisz na heksakosjoiheksekontaheksafobię. - zaśmiałem się.

- Na co? - zapytał Dylan.

- Ja cierpię na mizoginizm. - wyznał Mike.

- Zauważyłem po tym jak patrzyłeś na Natalie. - wywnioskował Theo.

- Nic nie rozumiem! - wykrzyczał wkurzony szatyn.

- Przepraszam. Trochę przeintelektualizowaliśmy tą rozmowę. - zachichotałem.

- Trzeba było nie wagarować w szkole, Dyl. - zażartował Brett.

- Pierdolić szkołę. - burknął pod nosem.

- Mam pomysł! - odezwał się wesoło Liam, przeskakując jednocześnie przez strumyk - Jak już uratujemy Scane i wrócimy do domu, to zamówmy kebaba i obejrzyjmy Supernatural albo kolejny odcinek Świnki Słodzinki, bo w sumie ma teraz spotkać się z piaskowym ludkiem. - zaproponował.

- Chyba chciałeś powiedzieć "Jak już uratujemy Scane i wpierdolimy tej hybrydziej szmacie Clem", bo na miano wilkołaka to ona nie zasługuje. - poprawił go Mike, po czym klepnął Theo w tyłek, gdy ten przechodził po przewróconym drzewie przez strumyk.

- Mike! - oburzył się.

- Nie mogłem się powstrzymać! - wytłumaczył się szybko.

- Na serio coś wam dziś odbi...- zacząłem, lecz poślizgnąłem się na wilgotnej korze i wpadłem wprost do lodowatej wody.

- No i plum. - zaśmiał się Liam.

- Bawi się w rzułfia. - zachichotał Theo.

- MAM WAS JUŻ SERDECZNIE DOŚĆ! - wybuchłem.

- Tommy, marudo. - Dylan pomógł mi wyjść ze strumyka, a następnie przytulił mnie mocno, oddając przy okazji mi swoją kurtkę.

- To nas ukaż, tatusiu. - skomentował z rozbawieniem czarnowłosy.

- Pierdol się. - wysyczałem i bardziej wtuliłem w szatyna.

- Proponujesz trójkącik? Wybacz, ale nie skorzystam. - pokręcił głową.

- Mike, zamknij się. - ochrzanił go Dylan - Chodźmy dalej. Jesteśmy już blisko. - nakazał.

Lekko drżąc z zimna, ruszyłem za przyjaciółmi.

To już nawet nie przypomina Sodomy i Gomory! To jebana Bośnia i Hercegowina!

Perspektywa: Scott

Patrzyłem z nienawiścią na podły uśmieszek Clem. Oparła dłonie o małe kraty w okienku drzwi. Zauważyłem, że miała pomarańczowy, brzydki kolor lakieru do paznokci.

- Nie rozumiem jak możesz być aż tak zła na mnie za to, że cie przemieniłem. - powiedział Zane.

- Przez ciebie musiałam zostawić własne dziecko, bo bałam się, że zrobię mu krzywdę przy pełni! - wykrzyczała oskarżająco.

- Nie wiedziałem, że masz dziecko. Przepraszam. Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałaś? Nie jestem potworem, Clem. Zrozumiałbym wszystko. - skruszył się wyraźnie różowowłosy.

- Na pewno. - prychnęła.

- A Gabe wie? W końcu było przez jakiś czas te wasze wielkie Gabentine. - stwierdził.

Ja też pamiętam trochę jak Clem kręciła z tym chłopakiem.

- Zabiłam go niedawno. Wkurzał mnie. - wzruszyła ramionami - Nie pasowało mu to, że się wyindywidualizowaliśmy. - wyjaśniła.

Ona mnie coraz bardziej przeraża.

Na pewno wyglądałem teraz, jakbym dostał piłką w głowę, no ale ta babka powiedziała właśnie bez mrugnięcia okiem, że zabiła swojego chłopaka czy kim on tam był dla niej.

- A teraz wybaczcie, muszę iść. Miłego głodowania. - uśmiechnęła się i zasunęła okienko w drzwiach.

Zane spojrzał na mnie, po czym podszedł i zamknął w swoich ramionach.

- Nie martw się. Coś wymyślimy, słodziaku. - obiecał.

Nie wiem do końca czemu, ale cieszyłem się w tej chwili, że jestem połączony z Zane'm. To od teraz taki mój osobisty stalker, który zawsze przy mnie będzie na dobre i na złe. Nigdy nie zostawi i ciągle będzie za mną podążał. Boję się tylko, że osłabiony nie da rady Clem, ale ja także nie zamierzam stać z boku. Obronię go jak tylko będę potrafił. Tym bardziej po tym, jak wyznał, że mnie kocha.

Staliśmy tak przez dłuższy czas, aż w końcu poczułem jego ciepłe dłonie pod swoją koszulką.

- Skoro musimy tu siedzieć i się nudzić...Co powiesz na małe 18+? - spytał, po czym zaczął przygryzać płatek mojego ucha.

- Co r-robisz? - głos mi zadrżał.

- Chcę cię uwieść. - wyszeptał mi do ucha, na co nogi się pode mną ugięły - Zapewnimy tej suce Clem trochę porno. - dodał, a następnie otarł swoje wargi o moje.

Serce zaczęło bić mi szybciej. Chłopak połączył nasze usta, a ja nie mogłem się oprzeć, aby wsunąć mu swój język do buzi. Starałem się oczywiście dominować w tym pocałunku, ale różowowłosy również nie dawał za wygraną. Odsunął się nagle, przez co jęknąłem z niezadowoleniem.

- Weź mnie na tej podłodze. - poprosił z cwanym uśmieszkiem na tyle głośno, żeby usłyszeli go na zewnątrz.

No po prostu ułom.

Domyśliłem się, że mówi na serio, po tym jak jego tęczówki błysły lekko na czerwony kolor.

O Bosz...

Wpiłem się w jego wargi i nawet nie wiem kiedy wylądowaliśmy na posadzce. Nagle zapomniałem o tym, że nie wyobrażałem nas sobie razem w łóżku...czy tak jak w tym przypadku, na podłodze. Swoje dłonie nadal trzymał pod moją koszulką, drażniąc mi dotykiem skórę na plecach. Jeszcze trochę a wybuchnę jak reaktor napędzany energią jądrową.

- Przepraszam, że przerywam, ale przyszliśmy was tak jakby uratować. - usłyszałem niepewny głos Thomasa, więc szybko przerwałem pocałunek i spojrzałem w małe, zakratowane okienko.

- Nigdy bym nie pomyślał, że kiedykolwiek będę niezadowolony z powodu ratunku. - wymamrotał pode mną Zaney.

W sumie to ja też...

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Sezamek i Berecik

Gif w rozdziale: Mikey

NOTKA OD AUTORA
Ten rozdział jest na serio beznadziejny ehhh...

Nigdy więcej nie robię takiego gównianego Challenge'u! Xd

Ale jedno jest pewne..."Co do klumpa? Kotlet, kibelek, umpalumpa" to od dziś moje motto życiowe! ❤😂

Ave!

🔨🔨🔨🔨🔨🔨

Mizoginizm - nienawiść do płci żeńskiej

Tromtadracja - krzykliwe, efekciarskie przedstawienie jakiś poglądów lub wzniosłych haseł pozbawionych treści (nwm czy dobrze użyłam w rozdziale, ale mam to gdzieś)

Heksakosjoiheksekontaheksafobia - lęk przed liczbą 666

Przeintelektualizować - nadanie nadmiernie intelektualnego charakteru np. wypowiedzi

Wyindywidualizować się - odejść od grupy

Antropogeniczna Personifikacja - z tego co zrozumiałam jest to jakiś bożek w którego się wierzy czy coś w tym stylu idk

Elektronicky mordulec - Terminator (w języku czeskim)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro