🐾ROZDZIAŁ 3🐾
DRUGI NA DZIŚ;*
Uwaga!!!! W tym rozdziale występują spoilery do Supernatural, chociaż nie wiem czy można je nazwać spoilerami...xd
Od razu po wróceniu do domu, usiadłem przy laptopie. Wszedłem do głównego systemu do którego tylko łowcy mają dostęp. To z niego Theo dowiedział się o stadzie zajmującym posesję Greenwood'ów. Tak wyszło, że my dotarliśmy tam pierwsi, bo miejsce znajdowało się niedaleko nas, ale to tylko kwestia czasu aż dotrą tam inni łowcy, mieszkający w pobliżu. Dlatego napisałem notkę, powiadamiając, że teren tutaj jest czysty, a informacje o przebywającym tutaj stadzie były nieprawdziwe. Po chwili dostałem odpowiedź.
"Dzięki, że to sprawdziliście. Skopię dupę temu, kto daje fałszywe info."
Wydrukowałem wszystko aby mieć dowód, że wywiązałem się z umowy i w taki sposób odzyskać Liama.
- Okej, to z głowy. Teraz Scott da nam cynk o stadach w pobliżu, a na końcu wyeliminujemy także ich. I w sumie lepiej, że inni łowcy nie będą nam się do tego mieszać. - stwierdził Theo - To co? Idziemy po Liama, nie? - zdecydował.
- Muszę jeszcze coś sprawdzić. - oznajmiłem, pisząc wiadomość na laptopie do znajomego dzielnicowego z miasta.
Szczęka mi opadła, gdy dostałem odpowiedź, że rodzina Greenwood'ów naprawdę mieszka teraz na ulicy Road Street oraz jest cała i zdrowa.
- Scott nie kłamał. - wyszeptałem zdziwiony.
- Kurwa, ciężko mi jest zaufać komukolwiek, ale powoli wierze w to, że oni na serio nie zabijają ludzi. - wyznał niepewnie przyjaciel.
Spojrzałem na niego karcącym wzrokiem.
- Oni udają. Kombinują coś, ale nie wiem jeszcze co. Nie daj się zmanipulować, Theo. - przekonywałem.
To że jednak nie zabili Greenwood'ów nic jeszcze nie znaczy!
- Po prostu to dziwne. - westchnął - Dobra, chodźmy po Liama. Chociaż nie za bardzo chce mi się tam wracać i znów słuchać tych beznadziejnych tekstów na podryw od Mike'a. - dodał zmęczonym głosem.
- Podobno miałeś zapomnieć o nim w ciągu pięciu sekund od wyjścia stamtąd. - przygryzłem.
Theo szturchnął mnie łokciem w żebra z wkurzoną miną.
- Przyznaj się, że podoba ci się to, gdy ktoś tak za tobą lata. - zaśmiałem się.
- Podoba, ale to wilkołak, którego musimy zabić już niedługo. Zresztą, pilnuj własnego nosa. I przestań tak gapić się na tego szatyna. - skarcił mnie.
- Wcale się na niego nie gapiłem. - zaprzeczyłem od razu.
- Tsa, pewnie. Jeszcze trochę, a by ci ślina ciekła po brodzie. - stwierdził.
- Jest przystojny, okej?! - wybuchłem.
- To nasz wróg. Pamiętaj o tym. - upomniał przyjaciel.
- Pamiętam. - wyszeptałem.
Theo miał rację. Dylan nie jest człowiekiem i nie mogę myśleć o nim w taki sposób. Teraz najważniejszy jest Liam. Stał się zakładnikiem wilkołaków, a co za tym idzie, jest w niebezpieczeństwie i trzeba go ratować.
Perspektywa: Liam
Scott z tym drugim czarnowłosym chłopakiem, który podrywał Theo, poszli gdzieś i zostawili mnie z pozostałym składem ich watahy.
- Dostanę coś do jedzenia? - spytałem znudzonym głosem.
Szatyn o imieniu Dylan spojrzał na mnie, unosząc lekko brwi w górę, ale ostatecznie wstał i skierował się do, jak przypuszczałem, kuchni. A wierzcie czy nie, kuchnię wyczuję z daleka!
- Tylko poproszę coś kalorycznego! - dodałem za chłopakiem.
Potem spojrzałem na tego ładnego, wysokiego Brett'a.
- Włączysz telewizor? - zapytałem.
- Wcale się nie zdziwię jak twoi przyjaciele już po ciebie nie wrócą. - westchnął, wyciągając rękę po pilot.
- Wrócą. Jesteśmy dla siebie jak rodzina. - zapewniłem - Przełącz na kanał z bajkami. - kazałem, gdy ekran telewizora rozbłysł.
- Ile ty masz lat? - zdziwił się chłopak.
Wkurzyłem się na niego i to bardzo. Rozmowa z nim już przestała mi się podobać. Gdy tylko Thomas i Theo po mnie przyjdą, to Brett'a zabiję jako pierwszego, chociaż nie lubię bycia łowcą. Wolałbym zostać rysownikiem i tworzyć rysunki do komiksów albo bajek, ale rodzice, a szczególnie ojciec kazał mi się szkolić na łowcę. Chciał abym podążał za tradycją rodzinną.
- Uważasz mnie za dziecko?! - wybuchłem, piorunując Brett'a wzrokiem.
Nienawidziłem, gdy ktoś uważał, że jestem dziecinny! Przecież każdy ma prawo oglądać bajki!
- Nie, wyluzuj, okej? Masz tutaj te swoje bajki. - chłopak przełączył kanał i uniósł ręce w górę ze zdziwioną miną - Jezu...jaki złośnik. - dodał pod nosem.
- A spierdalaj. - burknąłem obrażony.
- Nie mam nic kalorycznego. - do salonu wszedł szatyn - No chyba, że usmażę ci frytki. - zaproponował.
- To na co czekasz? - zdziwiłem się.
- Emmm...- speszył się nieznacznie - To ja...będę w kuchni. - powiedział niepewnie do Brett'a i cofnął się z powrotem do mniejszego pomieszczenia.
- Dylan? Czy my na pewno robimy to dobrze? - spytał go Brett, podniesionym głosem aby słyszał go z salonu - Wiesz, chyba zakładnika trzeba zastraszać, a nie spełniać jego zachcianki. - stwierdził.
- Nie wiem! Przecież nigdy nikogo nie porwaliśmy! No i Scott kazał traktować go łagodnie! - odkrzyknął szatyn.
- Możecie być cicho? Ja tu telewizję oglądam. - upomniałem, po czym wróciłem wzrokiem do ekranu.
- Jak ty możesz to oglądać? Lepsze są seriale. - westchnął cicho Brett, układając głowę na oparciu kanapy.
Od razu mój zmysł supermaniaka filmów, bajek i seriali podchwycił tą informację.
- Seriale? Jakie lubisz? - zaciekawiłem się.
- Obecnie Supernatural, chociaż wkurza mnie sposób w jaki przedstawiają w nim wilkołaki. - odrzekł.
- Żartujesz?! Ja kocham ten serial! - wykrzyczałem, na co Brett od razu wyprostował się i usiadł bliżej mojego krzesła.
- Lucek jest najlepszy! No i shippuje Destiela! - wyznał z uśmiechem.
- Ja też! Ten ship to życie! Chociaż zawsze smutno mi było z powodu Sammy'ego, bo stracił Gabriela, ale teraz shippuje go z Jack'em! - oznajmiłem wesoło, na co uśmiech Brett'a się poszerzył.
Do salonu wszedł Dylan, a wraz z tym poczułem zapach pysznych frytek.
- Rozwiąże cię abyś mógł zjeść, ale masz mi obiecać, że nie będziesz próbował uciec. - ostrzegł.
- Żartujesz? Darmowa telewizja, darmowe żarcie i to jeszcze przygotowane oraz przyniesione pod nos, no i teraz w końcu mam z kim plotkować o serialach! Pfff! Chcę być waszym zakładnikiem do końca życia! - stwierdziłem.
- Mam nadzieję, że ten blondasek przyjdzie ze swoim kolegą jak najszybciej. - powiedział do siebie cicho szatyn, ale nie przejąłem się nim.
Najwyraźniej nie zna się na dobrym kinie.
Chwyciłem talerz z frytkami i zająłem miejsce na kanapie koło Brett'a.
- Na którym jesteś sezonie? - spytałem, kontynuując rozmowę.
Nie dość, że ładny, to jeszcze mam o czym z nim pogadać!
Nie żebym nie kochał swoich przyjaciół, ale nie mogę pogadać z nimi o nowym odcinku serialu czy tym, że Harry Styles ma nową fryzurę, bo to ich nie interesuje. Dziwią się, że całe dnie spędzam przed telewizorem. Ale my naprawdę nie mamy wspólnych tematów.
A tego czego potrzebuję, czyli zainteresowania moją osobą czy tym co mam do powiedzenia, znalazłem właśnie tutaj.
W kryjówce wilkołaków.
Naprawdę nie chcę ich zabijać.
Szczególnie gdy dają darmowe frytki.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
W załączniku: Brett
NOTKA OD AUTORA
No to Liam nam się szybko złamał, ale nie martwcie się, z Thomasem i Theo nie pójdzie tak szybko 😉
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro