🐾ROZDZIAŁ 29🐾
Stałem z Theo i Dylanem pod drzwami, czekając aż dołączy do nas Mike, abyśmy mogli iść do domu po nasze rzeczy. Scott i Brett odsypiali nockę, co oznaczało, że teraz szatyn i czarnowłosy muszą patrolować okolicę. W sumie w dzień mogę robić to także ja. Gdybym tak wszedł na dach willi, to przez okno dzięki swojej dziecince byłbym w stanie wypatrzeć wrogów wśród drzew, ale nie wiem czy ktokolwiek się zgodzi na ten pomysł.
Tak czy inaczej, mam dzień bez Dylana, niestety. Chciałbym iść z nim na patrol, ale rozpraszałbym go tylko. Wilkołaki muszą być bardzo skupione, gdy używają swojego słuchu czy węchu.
Cóż, w nocy go wyprzytulam i musi mi to wystarczyć.
- Jestem! - Mike zbiegł po schodach, wymachując jakimś szalem.
Podszedł do Theo i zaczął zawiązywać mu szal pod szyją.
- Co robisz? - zdziwił się mój przyjaciel.
- Wieje na dworzu. - wyjaśnił krótko Mike.
- Nie założę tego! Weź to ode mnie! - zirytował się Theo, zdejmując szal z szyi.
- Jaki opiekuńczy się zrobił. - wyszeptał mi Dylan na ucho, na co zachichotałem.
- Oj, lalka. Załóż to, bo inaczej pogadamy. - zagroził Mike i znów zaczął zawiązywać mu szal.
- Nie jestem dzieckiem do cholery! - wykrzyczał już nieźle wkurzony.
- To dla twojego dobra, żebyś potem nie był chory. Jak chcesz to zdejmij, ale to pozbawi cię paru przywilejów. - oznajmił czarnowłosy z cwanym uśmieszkiem.
- Jakich przywilejów? - zaciekawił się Theo.
- Takich jakie miałeś w nocy. - puścił mu oczko.
- Dobra, zostawię ten szalik. - poddał się, a ja wybuchłem śmiechem.
- Możemy już iść? - wtrącił Dylan, kręcąc głową na zachowanie Mike'a i Theo.
- Oczywiście. - odparł z uśmiechem Mike, łapiąc mojego przyjaciela za rękę.
Już wiedziałem kto w ich związku rządzi.
Wyszliśmy z posesji i skierowaliśmy się w stronę domku. Trochę bałem się, że łowcy już go przetrzepali, ale w sumie Scott i Brett w nocy stali na czatach, więc na pewno zauważyli by, gdyby doszło do czegoś takiego.
- Spróbujcie uwinąć się szybko z pakowaniem. Musimy z Dylem jak najszybciej zacząć patrol. - przypomniał nam Mike, gdy doszliśmy do drzwi domu.
- Okej. - przytaknąłem, po czym wszedłem do środka - Dylan, na górze po lewej jest mój pokój. W szafie znajdziesz torbę. Zacznij tam pakować jakieś ubrania. Ja idę po swoją dziecinkę. - poinformowałem.
Minąłem Theo, który zabierał właśnie swój notes ze stolika. Zszedłem do piwnicy i odetchnąłem z ulgą, widząc walizkę z moją dziecinką. Zabrałem ją oraz wziąłem kilka paczek z nabojami do snajperki i pistoletu.
- Biorę dwururkę. - zdecydował Theo, wchodząc do pomieszczenia, po czym wziął shotguna z półki.
Spojrzałem na pozostałe bronie.
- Jeśli łowcy przyjadą tutaj nas szukać, zabiorą to wszystko. Trzeba przenieść to do twojego auta. - zdecydowałem.
- Załatwię to z Mike'm. Wezmę także laptopa. Ty idź się spakować, bo słyszałem jak Dylan krzyczy, że masz za dużo ciuchów. - zaśmiał się.
Przewróciłem oczami i wyszedłem z piwnicy. Postawiłem walizkę i resztę rzeczy, które zabrałem, przy drzwiach, po czym wspiąłem się schodami na górę.
- Dylan?! - wykrzyczałem, będąc już w progu pokoju - Czemu grzebiesz mi w szufladzie z bielizną?! - wkurzyłem się.
Spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.
- Pakuję ci rzeczy. - wyjaśnił z niewinną minką.
- Powiedziałem "ubrania"! - upomniałem.
- Marudzisz. - skomentował, kładąc się na moim łóżku.
- Zamierzasz mi pomóc? - spytałem, zaczynając wyjmować bluzki z szafki i układać je w torbie.
- Nie wystarczy to, że będę musiał to wszystko dźwigać? - westchnął.
- Nie. Rusz tyłek i chodź mi pomóc. - nakazałem z uśmiechem.
Szatyn zwlekł się z łóżka. Podszedł do mnie i złożył mały buziak na moim policzku.
- Ciesz się, że jesteś moim chłopakiem. - wyszeptał, a następnie zaczął wyjmować spodnie z szafki.
Ja po spakowaniu koszulek, zająłem się swoją bielizną i skarpetkami. Co jak co, ale sam wolałem spakować takie rzeczy, bo z tego co widziałem, Dylan zaczął wybierać te najbardziej obcisłe bokserki jakie mam.
Co za zbok.
Perspektywa: Liam
Wróciłem do domu i już od progu zauważyłem torby z ciuchami przy schodach. Thomas i Theo musieli przynieść tutaj swoje rzeczy, gdy mnie nie było. Cieszyłem się, że moi przyjaciele zamieszkają razem z nami. Oczywiście stało się to za sprawą porwania Theo i tych świrniętych łowców, ale jednak.
- O w końcu! - powiedział Thomas, jak tylko mnie zobaczył - Byłeś w KFC, przyznaj się. - domyślił się.
- Zgłodniałem, to co miałem zrobić. - wyjaśniłem i położyłem zakupy na stole w kuchni.
- Po co ci farba do włosów? - spytał Theo, który podjadał płatki śniadaniowe z miski na sucho, zamiast zalać je mlekiem.
- Będę robił mały eksperyment. - ucieszyłem się, wyjmując farbę z reklamówki.
- To rozjaśniacz. Wiesz, że będziesz miał blond włosy albo i żółte po tym? - poinformował Thomas.
- To będzie już problem Brett'a, nie mój. - wzruszyłem ramionami.
- Nie wyobrażam sobie Brett'a jako blondyna. - stwierdził Theo.
- Ja też nie. - zgodził się z nim Thomas.
- A ja uważam, że on będzie wyglądał ładnie, niezależnie w jakim kolorze. - wtrąciłem.
- Uważasz tak, bo ci się podoba. - uśmiechnął się wesoło Theo.
- Wcale nie! - skłamałem.
- Po prostu się przyznaj, Liam. - powiedział łagodnie blondyn.
- Brett jest tylko moim przyjacielem. - wymamrotałem, po czym opuściłem kuchnię i udałem się do swojego pokoju.
Czekając aż Bercik się obudzi, czytałem instrukcję nakładania farby na włosy, a potem trochę porysowałem z nudów.
W końcu się doczekałem, bo nagle usłyszałem zgrzyt drzwi od pokoju chłopaka. Szybko wybiegłem na korytarz. Złapałem go za rękę i wciągnąłem do swojego pokoju.
- Emmm...Dzień dobry? - powiedział niepewnie.
- Byłem dziś na zakupach i wpadłem na super, ekstra pomysł! Ufarbuje ci włosy! - wykrzyczałem wesoło.
- Zaraz, co? - zdziwił się.
- No zgodź się, proszę. Będziesz wyglądał zajefajnie! - zapewniłem.
- Co to za kolor? Chyba nie jakiś jasny? - spytał.
- Emm...brąz. Ciemny brąz. - oznajmiłem, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
- No okej. - zgodził się.
Miałem farta, że Brett nie umiał stwierdzić po biciu serca czy ktoś kłamie. W sumie ja też tego nie umiałem.
- Yaaay! Usiądź sobie tutaj! - nakazałem.
- Co ja wyprawiam? - wyszeptał pod nosem, wykonując moje polecenie.
Rozrobiłem farbę, wcześniej delikatnie zraszając kosmyki włosów chłopaka wodą. Zacząłem nakładać rozjaśniacz. Gdy kończyłem zabieg, zauważyłem, że włosy, które były pokryte farbą na samym początku już zdążyły bardzo zjaśnieć.
On mnie chyba zabije, no ale yolo!
- Wiesz, może następnym razem przefarbujemy je na niebieski? - zaproponowałem.
- Co? Pogięło? - spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Wyglądałbyś ładnie w niebieskich włosach. - stwierdziłem.
- No chyba nie. - pokręcił głową z uśmiechem.
- Nie znasz się. - pokazałem mu język - Poczekamy teraz pół godziny i pomogę ci zmyć farbę. - oznajmiłem.
- Mogę spojrzeć w lusterko? - spytał.
- Nie! - zaprzeczyłem szybko - To ma być niespodzianka! - dodałem po chwili, na co chłopak przewrócił oczami.
- Przecież to tylko brąz. Pewnie zmienił mi się kolor o jeden ton, może dwa. - westchnął, a ja postanowiłem to przemilczeć.
Mam nadzieję, że kolor mu się spodoba i nie będzie na mnie zły.
* * *
- Na pewno nie potrzebujesz pomocy? - zapytałem, gdy Brett chciał zmyć sobie farbę z włosów, które swoją drogą były dosłownie jasne jak u Draco z Harrego Pottera.
Oops?
- Dam radę. - zapewnił i zniknął za drzwiami łazienki.
Ustałem koło kanapy, po czym przysiadłem nieznacznie na jej oparciu tak, żeby się nie wywalić.
W sumie szkoda, że Brett wolał zmyć farbę sam. Gdybym mu pomagał, kazałbym mu zdjąć koszulkę, żeby się nie pobrudziła i mógłbym w ten sposób napatrzeć się na jego mięśnie.
Nagle drzwi łazienki otworzyły się z hukiem na co aż podskoczyłem.
- Liam! Już nie żyjesz! - wykrzyczał Brett i zaczął iść w moją stronę.
Szczerze? Przestraszyłem się go i jego mordu w oczach. Zaczęliśmy się gonić wokół kanapy, a gdy zauważyłem Dylana, który wrócił właśnie z patrolu, rzuciłem się na niego.
- POMOCY! Dylan, pomóż! ON CHCE MNIE ZABIĆ! - poskarżyłem się.
- Brett, stary, co ci się stało w głowę? - zaśmiał się głośno szatyn.
- To wszystko przez niego! - wskazał na mnie - "To brąz". "Będziesz wyglądał zajefajnie". Kurwa! Czemu ja ci uwierzyłem?! - wkurzył się.
Ominął Dylana za którym się chowałem, po czym złapał mnie za ramiona i przewrócił na podłogę, siadając mi okrakiem na biodrach.
- Masz w tej chwili iść do sklepu i kupić brązową farbę. - nakazał.
- Ale...wyglądasz przecież ładnie. - wyszeptałem szczerze.
- Tsa, jasne. - skomentował.
Zmrużyłem oczy i zrobiłem obrażoną minę.
- Sam się zgodziłeś na farbowanie. - upomniałem.
- Powiedziałeś, że to brąz. - przybliżył swoją twarz do mojej, przez co wstrzymałem oddech - Wygląda ci to na brąz? - spytał.
Pokręciłem szybko przecząco głową.
- W takim razie zasuwaj do sklepu po farbę. Teraz. - nakazał ponownie.
- To może niebieski? - zaproponowałem.
Ojej! Albo różowy! Wyglądałby sweetaśnie!
- Sezamku, jeśli nie przyniesiesz ze sobą brązowej farby i nie naprawisz moich włosów, to nie chcesz wiedzieć co z tobą zrobię. - ostrzegł.
Przełknąłem głośno ślinę.
- Kupię brązową. - zgodziłem się natychmiast potulnie.
Brett posłał mi mały uśmiech, po czym pomógł mi się podnieść z podłogi, a ja żeby bardziej go nie wkurzać, wyszedłem szybko z domu, kierując się do miasta.
Co za niewdzięcznik! Zrobiłem mu takie fajne włosy, a ten jeszcze marudzi! Pfff! A spierdalaj, Brett!
I tak kupię dodatkowo niebieską farbę! Przefarbuje mu włosy, gdy będzie spał!
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
W załączniku: Liam
Gif w rozdziale: Mike
Gif 2 w rozdziale: Brett
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro