🐾ROZDZIAŁ 26🐾
- Już dojeżdżamy. Rozglądajcie się. Powinien gdzieś tutaj być. - oznajmiłem, zwalniając nieco, gdy minąłem miasteczko i wjechałem na szosę.
- Widzę tylko las. - Liam wzruszył ramionami.
- Jak wszędzie tutaj. - westchnął Brett.
Zerknąłem w lusterko wsteczne, by spojrzeć na chłopaków.
- Co jak co, ale wy akurat powinniście się cieszyć. Wilkołaki kochają las. - stwierdziłem.
- Skąd wziąłeś takie pierdoły? - zaśmiał się Mike, siedzący koło mnie.
- Tak słyszałem. Niby dlaczego przeważnie można was znaleźć w lasach? - zdziwiłem się.
- Bo musimy się na przykład ukrywać? - wyjaśnił Brett.
- Nie kocham lasu. Kocham KFC. Zamieszkałbym tam. - odezwał się Liam - Wystąpimy na małe frytki w drodze powrotnej? - spytał z nadzieją.
Spojrzałem jeszcze raz w lusterko i zauważyłem jak Brett z małym uśmiechem kręci przecząco głową do Liama.
- No ale czemuuuu? - zaczął marudzić.
- Musimy jak najszybciej dowiedzieć się od Theo kto go porwał i omówić to razem ze Scott'em oraz Dylanem. Potem możemy pomyśleć o KFC. - odrzekłem.
- Trudno. Poproszę Dylana, żeby usmażył mi frytki. - prychnął.
- To też jakieś wyjście. - skomentował Brett.
- Jest! - krzyknął Mike - Przed nami. Cały i zdrowy. - dodał z uśmiechem.
Ja zauważyłem tylko w oddali małą kropkę i to jeszcze ledwo ją widziałem. Przyspieszyłem, dodając gazu, a po chwili mała kropka zaczęła nabierać kształtu. Naprawdę podziwiam Mike'a, że zdołał go wypatrzeć i dodatkowo ocenić, że nie jest ranny.
Zatrzymałem się obok idącego poboczem przyjaciela.
- No nareszcie. - powiedział z uśmiechem Theo, a moment później był już w objęciach Mike'a - Stęskniłeś się? - zażartował.
- Za tobą, lalka, zawsze. - odrzekł czarnowłosy, po czym dał mu małego buziaka w usta.
- Awwww. - wzruszył się Liam.
Uśmiechnąłem się na ten widok. Od razu pomyślałem o Dylanie. Nie powinienem być dla niego taki chłodny, tylko dlatego, że jestem zazdrosny o jakiegoś Zane'go. Gdy już wrócimy, wyprzytulam szatyna.
Perspektywa: Dylan
Wyszedłem z Zane'm na dwór, aby nie wkurzać jeszcze bardziej Scott'a.
- Serio zostałeś sam? - spytałem blondyna.
- Niestety. - westchnął, po czym spojrzał mi w oczy - To jak? Przyłączysz się? Znajdziemy jeszcze kilka osób, którym można ufać i stworzymy zacną watahę. - zaproponował.
- Nie, Zane. Wybacz, ale nie mogę z tobą odejść. Nawet jeśli przebywanie w obecności Scott'a mnie rani, bo zabiłem naszą matkę, to jednak to mój brat i go nie zostawię. Ponadto jest tu ktoś na kim mi zależy. - wyznałem.
- Niech zgadnę. Ten blondas, co mnie oskarżył o jakieś dziwne stosunki z tobą? - zaśmiał się.
- Ten sam. - uśmiechnąłem się.
- Byłem przekonany, że ze mną pójdziesz, ale w takim razie rozumiem, że chcesz zostać. - stwierdził, po czym wyjął z kieszeni karteczkę - Zadzwoń czasami. Pogadamy. - zaoferował, a ja przyjąłem kwitek z numerem i przytaknąłem - Poza tym jak będziesz miał jakiś problem to wal śmiało, pomogę. - obiecał.
- Dzięki, Zane. - przytuliłem krótko przyjaciela.
Brakowało mi go. Odmówiłem mu wcześniej spotkania ze względu na Scott'a. W sumie cieszę się, że Zane jednak przyszedł tutaj niezapowiedzianie.
- Dbaj o tego blondasa. Kto wie, może to prawdziwa miłość. - oznajmił z uśmiechem na pożegnanie, po czym ruszył w las.
- Na pewno będę o niego dbał. - przyrzekłem szeptem sobie jak i Zane'mu.
Wróciłem do domu. W salonie zastałem brata siedzącego w fotelu z wkurzoną miną.
- Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że kontaktowałeś się z tą szują? - spytał z gniewem.
- To nie żadna szuja. Nie przesadzaj. - skarciłem go.
- Przez niego jesteśmy tacy, Dylan. To on nas zmienił i nawet nie możemy żyć przez to normalnie. Cały czas łowcy, uciekanie, walka z innymi stadami. - zaczął wymieniać.
- Skąd nagle ten pesymizm? Radzisz sobie z nas najlepiej w byciu wilkołakiem. Można powiedzieć, że jesteś do tego stworzony. Przyznaj się, że ukrywasz się za oskarżeniami Zane'go, bo tak naprawdę po prostu go nie lubisz. - wywnioskowałem.
- Nie lubię go. Masz rację. Ale to nie zmienia faktu, że oskarżam go, bo jest winny. - uparł się przy swoim.
- Nie mówię, że nie jest. Tylko, że ja mu dałem szansę i tego nie żałuję. To na serio spoko gość. Nie wiem czemu nikt tego nie widzi. Mike był bezlitosnym zabójcą i nie miałeś z tym problemu. Zane przemienia od czasu do czasu kogoś i tu już widzisz problem. Nie chodzi ci o to co robi, chodzi ci o niego. - oznajmiłem i mając już dość tej rozmowy, wyszedłem na zewnątrz, po czym ruszyłem w stronę domu Tommy'ego i Theo, aby na nich poczekać.
Perspektywa: Thomas
Zajechaliśmy pod dom i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to Dylan. Serce od razu zabiło mi na jego widok mocniej.
- Hej, widzę, że się odnalazłeś. - szatyn przywitał się z Theo z uśmiechem.
- Jakoś dałem radę. - odparł.
- Może powiesz, lalka, w końcu kto cię porwał, abym mógł zabić tego kogoś w męczarniach? - spytał słodko Mike, na co mój przyjaciel przewrócił oczami.
- A ja jestem za tym, aby usmażyć frytki dla biednego, głodnego wilczka. Kto jest za? - wtrącił Liam.
- Później, Liam. - obiecałem, po czym spojrzałem na Theo - Widziałeś wśród porywaczy blondyna z tatuażami na rękach? - chciałem wiedzieć.
- No pewnie! Bo Zane od razu musi być winny! Przecież powiedział, że nie porywa nikogo od trzech miesięcy! - wybuchł Dylan.
- Chcę się tylko upewnić i nie drzyj się na mnie! - wkurzyłem się jego zachowaniem.
A miałem go wyprzytulać, a nie się z nim kłócić...
- Ej, spokojnie. Nie widziałem żadnego blondyna z tatuażami. Porwali mnie łowcy. - wyznał Theo.
- Łowcy? Dlaczego? - zdziwiłem się.
- Widzisz? Wygląda na to, że to jednak twoi są winni, marudo. - prychął Dylan pod nosem, za co spiorunowałem go wzrokiem.
Nie rozumiałem jego złości. To tej pory szatyn na nic się nie obrażał, a teraz co chwila mi docina i wygląda na wkurzonego na mnie.
- Dyl, dam ci radę. Zamknij się, bo jak Thomas się wkurzy, to będziesz do końca życia jechał na ręcznym. - skomentował Mike.
- Możecie przestać się kłócić o tego Zane'go? Mamy ważniejszą sprawę. Uciekłem tym łowcom. Będą mnie szukać. Ciebie pewnie też, Thomas. Nie możemy zostać dłużej w tym domu. - Theo wskazał na budynek za moimi plecami.
- Czego oni chcą od nas? - spytałem przyjaciela.
- Naszego informatora. Zresztą Borys i jego banda nie przestrzegają zasad łowców. Chcą tylko wiecznej chwały, nie ważne jakim kosztem. Są niebezpieczni i liczni. - ostrzegł.
- I martwi już niedługo. - dopowiedział Mike, po czym spojrzał na Theo - Lalka, zabieram cię do nas. Tam będziesz bezpieczny. I Thomas, ty też. - zdecydował.
- Można jeszcze kogoś poprosić o pomoc. Im nas będzie więcej, tym bardziej będą się bali zaatakować. - dodał Brett.
Milczałem. Plan aby trzymać się razem był dobry. Tylko teraz nie za bardzo wiedziałem czy jestem mile widziany przez Dylana w ich willi. Spuściłem wzrok.
Może chłopak doszedł do wniosku, że jednak do siebie nie pasujemy?
- Okej, to chodźmy! Stęskniłem się za kuchnią i telewizorem! - Liam pociągnął za sobą Brett'a i Theo.
- Ej, gdzie mi zabierasz moją laleczkę! - Mike zaraz po tym, szybko poszedł za nimi.
- Nie idziesz? - spytał Dylan, gdy nie ruszyłem się z miejsca.
- A chcesz mnie tam? - spojrzałem na niego.
- Co? Czemu zadajesz takie pytania? Jakbym mógł cię nie chcieć w swoim domu? - zdziwił się.
- Jesteś zły na mnie. - oznajmiłem.
- Jestem zły, bo każdy oskarża o całe zło świata Zane'go, a to nie jest sprawiedliwe. Zrozum, to mój przyjaciel. Ty byłbyś wesoły, gdyby ktoś najeżdżał cały czas na Theo lub Liama? - spytał.
- Nie. Raczej nie. - wyszeptałem.
- Więc sam widzisz. Poza tym to już nieważne, bo i tak Zane sobie stąd poszedł i wcale mu się nie dziwię, że tak szybko. Każdy oprócz mnie go tutaj nienawidzi. - wywnioskował.
- Poszedł? - zdziwiłem się - Przecież on chciał cię zabrać ze sobą. - przypomniałem.
- Chciał, ale odmówiłem, bo powiedziałem mu, że jest tutaj osoba na której bardzo mi zależy, a on to zrozumiał. - chwycił moją twarz w swoje dłonie - Taka jedna mała, wkurzająca i marudna osóbka. - dodał, patrząc mi głęboko w oczy.
- Mi też na tobie zależy, Dylan. - wyznałem - Zostawmy temat Zane'go. Nie chcę się z tobą kłócić. - poprosiłem.
- Tak jakby. - odpowiedział, po czym dał mi krótkiego buziaka w usta - Chodź do domu. Muszę uszykować ci pokój gościnny. - złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę willi.
- Chcę spać z tobą. - powiedziałem bez namysłu.
Szatyn obejrzał się i posłał mi szeroki uśmiech.
- Czekałem aż to powiesz. - zaśmiał się.
- Głupek. - przewróciłem oczami.
Mój głupek.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
W załączniku: Brett
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro