Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🐾ROZDZIAŁ 24🐾

Siedziałem sporą część nocy przy laptopie, ale niestety nie znalazłem żadnych wspominek na temat stad w okolicach miejsca porwania Theo. Najwyraźniej o tym stadzie, które zabiłem, łowcy nie wiedzieli.
Byłem okropnie zmęczony. Nawet nie wiem kiedy usnąłem z głową na klawiaturze.

Uśmiechałem się szeroko do wilka o brązowych oczach, drapiąc go za uchem.
Nagle poczułem w sierści coś mokrego i lepkiego. Spojrzałem na swoje palce. Była na nich krew. A gdy wróciłem wzrokiem do wilka, ten leżał bez życia na ziemi.
- Nie, nie, nie...- zacząłem szeptać, pochylając się nas zwierzęciem - Dylan? - próbowałem pomóc wilkowi, ale ten nadal się nie ruszał.
Piękna sierść zaczęła przesiąkać krwią. Po policzku popłynęła mi łza. Nagle poczułem jak ktoś przykłada mi coś ostrego do karku.

- Tommy! - poderwałem się z krzesełka - Spokojnie. To tylko ja. - powiedział Dylan.

Natychmiast wpadłem mu w ramiona. Przytulił mnie do siebie mocno.

- Znalazłeś coś? - spytał.

Pokręciłem przecząco głową.

- Zabieram cię do nas. Musimy wymyślić jakiś plan. Mike jest coraz bardziej wkurzony. - oznajmił.

- Okej. - zgodziłem się.

- Nie martw się. Znajdziemy Theo. - zapewnił.

- A jeśli nie? - wyszeptałem w jego koszulkę.

- Znajdziemy go. - powtórzył, po czym objął mnie ramieniem i wyprowadził z domu.

Po niedługim czasie weszliśmy z Dylanem do willi. Liam siedział przytulony do boku Brett'a na kanapie ze smutną miną. Scott przeglądał jakieś papiery, porozwalane na stoliku, a Mike chodził od ściany do ściany i wyglądał jakby miał zaraz kogoś zabić.

- Masz coś, Thomas? - spytał mnie Scott.

- Niestety nie. - odparłem cicho.

- Zajebiście. - wysyczał Mike pod nosem, nie przestając chodzić po salonie.

- Ja też nic nie mam. Ani w miasteczku, ani za nim nie ma żadnych stad. A przynajmniej nie ma tych, które znamy. - oznajmił brat Dylana - Są tam tylko łowcy. W masteczku i w lasach za nim. - dodał.

- Pamiętam. Ścigali nas, gdy tutaj zmierzaliśmy. - westchnął Brett.

- Ale zgubiliście ich? - zapytałem.

- Tak. Zaraz za miasteczkiem, a co? - zaciekawił się Dylan.

- Na pewno ich zgubiliście? Bo jeśli nas obserwowali, to wiedzą, że Liam jest wilkołakiem, a ja i Theo z wami trzymamy. - zmartwiłem się.

- Zgubiliśmy ich na sto procent. - zapewnił Scott.

- Dokładnie. Śmiałem się z tego jak pogubili się w lesie. - przypomniał sobie Brett.

- Istnieje też opcja, że porywacze wywieźli laleczkę znacznie dalej za miasteczko. - odezwał się wkurzonym głosem Mike.

- Zrobimy tak, pojedziemy do tego miasteczka i spróbujemy wytropić Theo za pomocą węchu. Potem tak samo sprawdzimy okolice za miejscowością. - zdecydował Scott.

- Wiesz ile do cholery to zajmie?! - wybuchł Mike.

- A masz inny plan? - skarcił go, na co czarnowłosny prychnął pod nosem - No właśnie. Trzeba...- urwał, spoglądając niedowierzająco na Dylana.

- Co się dzieje? - spytałem, gdy zobaczyłem, że szatyn jest tak samo wstrząśnięty.

Nie uzyskałem odpowiedzi. Dylan kazał mi ustać obok Mike'a, a sam poszedł do drzwi wejściowych.

- Co jest? - wyszeptałem do Mike'a.

- Mamy gościa. - odrzekł krótko.

- To jakiś fajny gość? Przyniósł jedzenie? - zaciekawił się Liam.

- Sezamku, nie teraz, proszę. - nakazał mu Brett, wstając z kanapy z chłopakiem i ustał koło nas, trzymając Liama blisko siebie.

Scott poszedł na środek salonu. Widziałem, że zaciska ręce w pięści, co nie było dobrym znakiem. Zaczynałem się trochę bać.

Po chwili do pokoju wszedł Dylan, a za nim chłopak. Miał blond włosy, ułożone na bok i szare oczy z tego co zauważyłem. Rękawy miał podwinięte do łokci, pokazując tym samym swoje tatuaże na rękach. Wyglądał jak typowy bad boy.

- Scotty! Ile to czasu, powiedz ty mi? - nieznajomy uśmiechnął się wesoło do ciemnowłosego.

- Czego chcesz i co tu robisz? - wysyczał alfa.

- Jak zwykle nie miły. - skomentował chłopak, po czym spojrzał na Dylana - Dziwię się, że z nim wytrzymujesz. - stwierdził.

- Scott zadał ci proste pytanie. Co tu robisz? - wtrącił Mike.

- Dylek odmówił mi spotkania, więc pomyślałem, że sam się do niego pofatyguje. - wzruszył ramionami i w tym momencie domyśliłem się kim jest.

To Zane.

- To coś ważnego, że przyszedłeś? - zaciekawił się Dylan.

- Mnie interesuje coś innego. - odezwałem się, za co szatyn spiorunował mnie wzrokiem, że się wtrącam, a Zane przyjrzał mi się z ciekawością - Wczoraj mój przyjaciel został porwany, a teraz zjawiasz się nagle ty. Słyszałem, że lubisz powiększać swoje stado, więc spytam tylko raz. Gdzie jest Theo? - zapytałem wkurzony.

- Po co wam ten człowieczek? - zaśmiał się Zane - Scotty, chyba nie wiesz na czym polega bycie alfą i zakładanie stada. - zachichotał.

Scott podszedł do niego, po czym złapał za koszulkę i przycisnął go do ściany.

- Odpowiedz na pytanie. - rozkazał.

Zane bez większego problemu odepchnął Scott'a. Szybko między nimi ustał Dylan, by nie dopuścić do walki.

- Koleś, nie wiem czy wiesz, ale jestem nowy i co chwilę wybucham złością, więc radzę ci odpowiedzieć na pytanie, w przeciwnym razie zaraz cię rozszarpię! - Liam wyrwał się z uścisku Brett'a i podszedł do Zane'go.

- Och...już się boję, mała beto. - wyśmiał go.

- Bać to się będziesz jak skopię ci dupę! Mów gdzie jest Theo! - wykrzyczał mój przyjaciel.

- Jaki groźny. - zachichotał - Już cię lubię. Wezmę cię razem z Dylanem. - zdecydował.

- Co to znaczy? - przestraszyłem się, lecz w tym samym momencie do blondyna doskoczył Scott, przytrzymywany przez szatyna.

- Jeśli myślisz, że pozwolę ci zabrać Dylana i Liama, to jesteś głupi! Nigdy ich ci nie oddam! Są w MOIM stadzie! - wykrzyczał Scott.

- Niech sami zdecydują. - odparł spokojnie Zane, po czym spojrzał na Liama.

- Myślisz, że możesz mnie tak po prostu wziąć? - wysyczał przyjaciel.


- Nawet gdybyś rozdawał za darmo frytki z KFC, to bym się do ciebie nie przyłączył. - stwierdził Liam.

- Trudno. Nie żal mi. - wzruszył ramionami, a następnie spojrzał na Dylana - No dalej, stary. Wiem, że nie chcesz być w stadzie w którym tak źle się czujesz. Może i braciszek tego nie mówi, ale w głębi siebie nadal obwinia cię za to co zrobiłeś z waszą matką. U mnie nikt nie będzie ciebie winił. Chodź ze mną. - zaproponował.

- Skąd on wie o mamie? - Scott spojrzał z niedowierzaniem na Dylana.

- Och, Dylek ci nie mówił? Kontaktowaliśmy się ze sobą telefonicznie. Przestaliśmy jakoś pół roku temu. - wyjaśnił Zane.

- Jak mogłeś? - spytał oskarżająco Scott Dylana.

- To były tylko rozmowy. Nic więcej. Przecież jestem w twoim stadzie, nie jego. Nie powiedziałem ci o tym, bo nie zrozumiałbyś, że przyjaźnimy się z Zane'm. - wytłumaczył szatyn.

- A może łączy was coś więcej niż przyjaźń? - wtrąciłem, czując jak puszczają mi nerwy.

- Tommy, błagam. - wyszeptał Dylan, chcąc złapać mnie za rękę, ale się odsunąłem.

- Że niby mnie z tym paszczakiem ma coś łączyć? Blondynko, chyba za dużo powietrza żeś dziś się nawdychał. - skomentował Zane.

- Przestań pieprzyć i powiedz czy porwałeś ostatnio kogoś o imieniu Theo! - odezwał się zniecierpliwiony Mike.

- Nie znam gościa. Poza tym od trzech miesięcy nikogo nie porywam. - wyjaśnił.

- I niby mamy ci wierzyć?! - prychnął Scott.

- Ech, serio muszę się do tego wam przyznawać? - jęknął - Prawda jest taka, że moje stado się zbuntowało i zostałem sam. Dlatego pomyślałem, że może Dylek chciałby dołączyć, bo postanowiłem zbudować nowe stado z samych zaufanych osób. - wyznał i o dziwo zabrzmiało to szczerze.

Tylko co jeśli jednak kłamie? Albo co jeśli mówi prawdę?
Ale jak nie on, to kto porwał Theo?

- Nie lubię go. Ma fajniejsze teksty od moich. - wyszeptał mi na ucho Mike, przez co spojrzałem na niego.

- Ja też go nie lubię. - powiedziałem na tyle głośno, żeby wszyscy dobrze mnie usłyszeli.

Po prostu nie ufałem Zane'mu. I byłem także zazdrosny o Dylana jak cholera.

To mój chłopak! A Zane niech stąd wypieprza!

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Thomas

Gif w rozdziale: Liam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro