Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🐾ROZDZIAŁ 18🐾

Obudziły mnie straszne krzyki gdzieś w oddali za oknem, a kiedy po chwili rozpoznałem, że należą do Liama, zerwałem się z łóżka. Narzuciłem na siebie pierwsze, lepsze ubrania, po czym wypadłem z domu, jednocześnie ładując broń w biegu.

Chodzenie samemu po lesie w nocy, będąc łowcą, to samobójstwo, ale nie miałem wyboru. Tam gdzieś cierpiał mój przyjaciel!

Pobiegłem w stronę krzyków. Przedzierałem się na oślep przez gałęzie, gdy nagle ktoś zatrzymał mnie, łapiąc w pasie. Uderzyłem z całej siły napastnika z łokcia w żebra, a ten stęknął cicho z bólu. Wykorzystałem ten moment, żeby wycelować w niego broń.

- Dylan? - niedowierzałem, rozpoznając go po konturach twarzy w lekkim świetle księżyca.

- Nie pozwoliłeś mi nic powiedzieć. - wyjąkał, trzymając się za miejsce w które go uderzyłem.

- Przepraszam. - szybko schowałem broń i podszedłem do szatyna - Zbudziły mnie krzyki Liama. - wyjaśniłem.

- Jest pełnia. Jeszcze się dobrze nie kontroluje. Odwaliło mu. Sam zobacz. - złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb lasu.

Przeszliśmy kawałek, po czym znaleźliśmy na niewielkiej polanie. Z szokiem dostrzegłem Liama, który był przywiązany do drzewa łańcuchami. Obok stał Brett, Mike oraz Scott.

- WYPUŚCIE MNIE! - wykrzyczał mój przyjaciel, szarpiąc się w więzach - Thomas! O jak dobrze! - zauważył mnie - Powiedz tym idiotom, żeby mnie uwolnili. - poprosił.

Podszedłem powoli do Scott'a.

- Czy to na pewno jest konieczne? - spytałem, wskazując na łańcuchy.

- Zaufaj mi. - wyszeptał, nadal patrząc skupiony na Liama.

- Ufam. - przyznałem.

- TY ZDRAJCO! ROZSZARPIĘ CIĘ NA STRZĘPY! - wybuchł Liam, skanując mnie wściekle wzrokiem swoich żółtych tęczówek.

Zamarłem. Liam nigdy nie powiedział do mnie czegoś takiego. Coś w środku, lekko mnie zabolało z tego powodu.

- Uważaj na to co mówisz. - ostrzegł go Dylan, łapiąc mnie za ramię i nieznacznie odciągając w tył, abym był trochę dalej od przyjaciela.

Wzrok Liama nagle złagodniał, a jego oczy na powrót stały się normalnego koloru i chłopak westchnął cicho.

- Nic mi nie jest. - powiedział spokojnie - To jak? Uwolnicie mnie? - spytał - Brett? - zrobił słodką minkę do wyższego wilkołaka.

Brett przesunął się odrobinę, bo widok zasłaniał mu Mike. Przyjrzał się dokładnie Liamowi, oceniając czy naprawdę się uspokoił.

- Bercik, no rozwiąż mnie, proszę. - dodał błagająco.

- Nie. - odpowiedział zdecydowanie chłopak.

- Będziesz chciał ze mną seriale oglądać! GÓWNO SOBIE POOGLĄDASZ! - wykrzyczał na nowo wściekły.

- Ahhh...nie ma to jak wspólne spędzanie czasu ze stadem na łonie natury. - skomentował z uśmiechem Mike.

- A spierdalaj! - burknął Liam pod nosem.

- Chodź, jeszcze trochę to potrwa zanim twój przyjaciel się uspokoi. - szepnął do mnie Dylan, pociągając za rękę w stronę mojego domu.

- Okej. - zgodziłem się.

- Liam nie panuje nad sobą. Tak samo nie panuje nad swoimi słowami. Nie bierz do siebie tego co powiedział. On tak naprawdę nigdy nie chciałby ci zrobić krzywdy. - wyjaśnił szatyn.

- Wiem o tym. Trochę się po prostu przestraszyłem. - odrzekłem.

- Rozumiem. - posłał mi mały uśmiech, ledwo widoczny w tych ciemnościach, ale za to bardzo dobrze poczułem jak ściska mocniej moją dłoń - Bardzo chce ci się spać? - spytał po chwili, gdy z daleka widziałem już ciemny kontur swojego domu.

- A co? - zaciekawiłem się.

- Co powiesz na nocny spacer? - zaproponował.

- Łowcy nie powinni chodzić o tej porze po lesie. - upomniałem.

- To nasz teren, więc jest bezpieczny. Poza tym jesteś ze mną. Obronię cię. - obiecał wesoło, na co uśmiechnąłem się lekko.

- Po tym jak zaskoczyłem cię tym ciosem w żebra, sądzę raczej, że to ja będę musiał obraniać ciebie. - zażartowałem, idąc na ślepo tam, gdzie prowadził mnie szatyn.

- No co ty. Dałem się zaskoczyć. - odparł szybko, broniąc swojej dumy, czym jeszcze bardziej mnie rozbawił.

Zapadła na chwilę cisza między nami, ale nie była niezręczna. Dylan przerwał ją dopiero, gdy pociągnął mnie na przewrócone drzewo, abym usiadł i zaraz potem zajął miejsce obok.

- Dlaczego zostałeś łowcą? - był ciekaw.

Nie lubiłem rozmawiać o rodzicach, ale nie chciałem niczego ukrywać przed chłopakiem. Chciałem być z nim szczery, bo bardzo go polubiłem, a może nawet można powiedzieć, że zauroczyłem się w nim.

- Rodzice byli łowcami. Poszedłem za ich przykładem. - odpowiedziałem.

- Byli? - wyłapał słowo.

- Nie żyją. - wyszeptałem.

- Przykro mi. - usłyszałem szczerze z jego ust, jednocześnie czując jak znów łapie mnie za rękę.

Wzmocniłem uścisk, kładąc dodatkowo swoją drugą dłoń na wierzch jego. Nie byłem do końca pewien, bo było ciemno wokół, ale chyba uśmiechnął się na ten gest.

- Wpadli w pułapkę zastawioną przez wilkołaki. Po ich śmierci opiekował się mną wujek. Do tej pory nie ma pojęcia, że nie chodziłem na dodatkowe zajęcia po szkole z fizyki, tylko szkoliłem na łowcę u starych przyjaciół rodziców. A teraz myśli, że jestem na studiach. - wyznałem.

- Cóż, lepiej żeby jednak nie wiedział co naprawdę robisz. Ciężko byłoby mu to zrozumieć. - stwierdził.

- A ty? Jak zostałeś wilkołakiem? - zapytałem niepewnie.

Nie wiedziałem czy mi o tym opowie, tym bardziej, że łączy się to z jego matką, a to musi być naprawdę ciężki temat dla niego.

- Wracałem ze Scott'em z imprezy w nocy. Dopadli nas we czwórkę. Nie mieliśmy szans. Myślałem, że chcą nas okraść, ale dopiero, gdy ich przywódca ugryzł mnie i mojego brata, zrozumiałem, że nie są typowymi złodziejami. Byliśmy z nimi około miesiąca, potem uciekliśmy. Okazało się, że przez ten cały czas szukała nas policja na prośbę naszej matki. Wróciliśmy do domu. - westchnął cicho i na moment zrobił sobie przerwę w mówieniu.

Czekałem cierpliwie na ciąg dalszy opowieści.

- Scott jest urodzonym przywódcą. Potrafi się opanować w ciągu sekundy. Nic nie wyprowadziło go nigdy z równowagi, może oprócz jednej osoby. Podziwiam go i jednocześnie mu zazdroszczę. Natychmiast odnalazł się z powrotem w normalnym, ludzkim życiu. Ja nie. Cały czas chodziłem wściekły, aż w końcu wybuchłem. Zacząłem kłócić się z mamą. Nawet nie pamiętam już o co, ale to była błachostka, coś jak nieposprzątany pokój. Straciłem kontrolę nad sobą. Niczego nie pamiętam z tamtej chwili. Wiem tylko, że Scott podbiegł do mnie i zaczął uspokajać, a kiedy się ocknąłem...zobaczyłem mamę na podłodze. Okazało się, że popchnąłem ją w szale. Musiała uderzyć o coś mocno głową, bo gdy rzuciłem się do niej z pomocą, już nie żyła. Nigdy sobie tego nie wybaczę. - wyszeptał.

Nie wiedziałem co robić. Czy go przytulić? Czy powiedzieć cokolwiek? Czy może nadal milczeć?

- Uciekliśmy z domu. Przez długi czas byliśmy tylko we dwójkę, do momentu aż w przydrożnym barze spotkaliśmy Mike'a. Był samotnikiem. Umiał nad sobą zapanować, ale miał problem z zabijaniem. Nie wiem czy powinienem ci o tym mówić. Mike był bezlitosny. - wyznał - Dopiero Scott przemówił mu do rozumu i naprawdę Mike już nie zabija nikogo. Przysięgam. Podróżowaliśmy razem, uciekając przed łowcami, po drodze spotykając Brett'a. Był świeżo zmieniony. Dlatego Scott wie jak teraz zająć się Liamem. - zabrał swoją dłoń z moich rąk - Czasami czuję się jakby każdy mnie nienawidził. - stwierdził szeptem - Za to co zrobiłem. Oprócz Mike'a. Tylko ja i on w stadzie mamy krew niewinnych osób na rękach. - posmutniał.

Usiadłem jeszcze bliżej Dylana, po omacku łapiąc na nowo jego dłoń w swoją.

- Dziękuję za to, że mi opowiedziałeś o wszystkim. Przykro mi, że musiałeś przejść przed tyle cierpień. I nie powinieneś się obwiniać z powodu swojej matki. To, że będziesz siebie karał za to co się stało, nie zwróci jej życia. Masz wspaniałe stado, które jest w gruncie rzeczy twoją rodziną. I na pewno żaden z nich cię nie nienawidzi. Dylan, JA ciebie nie nienawidzę. Bardzo, bardzo cię lubię. - przyznałem się - Za bardzo. - dodałem cichutko, co i tak pewnie doskonale usłyszał.

Zanim się spostrzegłem, poczułem jego usta na swoich. Całował mnie z ogromną delikatnością, przez co od razu zacząłem topnieć od słodkości tego pocałunku. Położył mi swoją wolną dłoń na policzku i zaczął gładzić kciukiem skórę na nim. W środku siebie czułem jak rozpiera mnie radość. Nigdy nie przypuszczałbym, że taki niewinny pocałunek może być aż tak wspaniały.

Dylan, nawet nie wiesz jak bardzo mącisz mi w głowie...i uczuciach. Zaczynasz być bliżej mojego serca niż ci się wydaje.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Liam oraz The Chainsmokers - Everybody Hates Me

Gif w rozdziale: Brett

I post a picture of myself 'cause Im lonely
Everyone knows what I look like
Not even one of them knows me
Yeah, I just want to drink tequila with my friends
Im so defeated I just want this shit to end

So I walk into the club like, everybody hates me.
I walk into the club like, everybody hates me.
Im talkin' to myself, shit, now they think Im crazy.
I walk into the club like, everybody hates me.
Everybody hates me.

Wstawiam zdjęcie siebie samego, bo jestem sam (samotny).
Każdy wie jak wyglądam.
Nawet żaden z nich mnie nie zna.
Yeah, Chcę po prostu napić się tequili z moimi przyjaciółmi.
Jestem taki pokonany, Chcę tylko, żeby to gówno się skończyło.

Więc wchodzę do klubu jak "wszyscy mnie nienawidzą"
Wchodzę do klubu jak "wszyscy mnie nienawidzą"
Gadam do siebie, cholera, teraz myślą, że jestem walnięty.
Wchodzę do klubu jak "wszyscy mnie nienawidzą"
Wszyscy mnie nienawidzą.

NOTKA OD AUTORA
KOCHAM TĄ PIOSENKĘ!!!!! 😍😍😍😍 akxodkxjskdckjddj!!!!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro