🐾ROZDZIAŁ 49🐾
Perspektywa: Liam
- Jest taki słodziaśny! - ciągle powtarzałem, tuląc do siebie pluszaka, którego kupił mi Bercik w drodze powrotnej.
- Ty jesteś bardziej. - stwierdził chłopak, na co uśmiechnąłem się szeroko.
- Może położymy się do łóżka i obejrzymy jakiś film? - zaproponowałem, przystając przed drzwiami do domu.
Zdecydowałem, że dziś oddam się Brett'owi. To będzie super prezent na moje urodziny!
- Później. - obiecał, po czym otworzył drzwi i wepchnął mnie delikatnie do środka.
Zrobiłem markotną minę, ale wszedłem do salonu. Przeżyłem szok, widząc kolorowe serpentyny, tort na stole i wszystkich domowników zebranych w pomieszczeniu.
- NIESPODZIANKA! - krzyknęli chórem.
Bardzo się wzruszyłem. Nawet nie wiem kiedy łzy zaczęły mi lecieć po policzku.
- O jejku. - wyksztusiłem i podszedłem do przyjaciół, aby uściskać każdego z nich i tylko "przypadkiem" popchnąłem Zane'go na Scott'a.
Nadal ich shippuje.
- Nie wiem co powiedzieć! Dziękuję! To najlepsza niespodzianka pod słońcem! - oznajmiłem wesoło, na koniec przytulając jeszcze Bercika, któremu dodatkowo wpiłem się w usta.
- Uuuuu! - usłyszałem wiwat przyjaciół i zachichotałem w wargi Brett'a.
Chłopak ujął moją twarz w swoje dłonie, po czym przerwał pocałunek i zaczął cmokać mnie po mokrych policzkach.
- Obiecuję ci, że już zawsze będziesz tak szczęśliwy jak teraz, a ja zawsze scałuje każdą twoją łzę. - powiedział mi do ucha, na co serce zabiło mi głośno w klatce.
- Jakie to jest...wzruszające i piękne. - wychlipał cicho Thomas, którego zaraz potem przytulił Dylan.
- To co, Liamex? Czynisz honory? - spytał mnie Mike, wyciągając w moją stronę nóż do ciasta.
Uśmiechnąłem się szeroko.
To są najwspanialsze urodziny w moim życiu!
Perspektywa: Zane (po raz pierwszy!)
Spojrzałem na Mike'a i Theo, ale na szczęście siedzieli przytuleni do siebie na kanapie i byli grzeczni, chociaż Theo był zdecydowanie pijany. Następnie spojrzałem na Dylana i Thomasa. Oni to już w ogóle zdecydowanie byli pijani w trzy dupy. Leżeli na podłodze, lizali się ze sobą i chichotali na zmianę.
- Scotty! - zawołałem chłopaka, bo ustaliliśmy wcześniej, że my pozostaniemy trzeźwi, by ogarnąć tych pijanych przygłupów, a tą dwójkę na podłodze trzeba jak najszybciej położyć spać, zanim zaczną się tutaj rozbierać.
- Ale super! - Liam rozsiadł się w fotelu z miską popcornu - Darmowy pornol! - ucieszył się, patrząc na całujących się chłopaków.
Tsa, on też był najebany.
- Pornol?! Gdzie?! - zaciekawił się Brett, wybiegając z kuchni.
- Scotty! - zirytowałem się, bo ten głupek nadal nie przychodził.
Sam nie ogarnę tych idiotów!
- No? - usłyszałem rozbawiony głos ciemnowłosego za plecami.
Odwróciłem się i myślałem, że zaraz go zapierdolę. W ręku miał butelkę i uśmiechał się głupio.
- Miałeś nie pić! - wybuchłem.
- Na trzeźwo cię nie zerżnę. - wyjaśnił z rozbawieniem, lecz zaraz zmarszczył brwi w skupieniu - Zdzierżę. - poprawił.
Żebym to ja cię zaraz nie zdzierżnął!
- Oddawaj tą butelkę! - nakazałem, ale chłopak z chichotem uciekł do pokoju z bilardem.
- Nie no! Zaraz oszaleję! - wkurzyłem się, po czym spojrzałem na tych dwóch zboków na podłodze - Wy! Natychmiast do łóżka! - rozkazałem.
- Nie wiem czy tam dojdziemy. - zachichotał pijacko Dylan.
- Ja zaraz dojdę. - wyjąkał blondyn.
- Hmmm. - zamruczał szatyn i znów zaczął całować swojego chłopaka.
- Napaliłem się przez nich. - wymamrotał niewyraźnie Theo.
- Ej, pizdusiu. - odezwał się Mike.
Spojrzałem na niego, a ten gestem dłoni kazał mi iść do Scotty'ego.
- Ja się nimi zajmę. - obiecał.
Nie wiedziałem czy to dobry pomysł, aby zostawiać ich pod opieką Mike'a, ale miałem dość. Marzyłem o silnym i poważnym stadzie, a tymczasem dostałem bandę debili.
Wszedłem do pokoju. Scotty siedział na stole od bilarda i chichotał sam do siebie.
Może i dostałem bandę debili, ale mimo wszystko, nie zmieniłbym tego.
Gdy tylko zobaczyłem Scotty'ego w tej uliczce, musiałem go przemienić. Chciałem by był przy mnie już zawsze. Bardzo byłem podłamany, gdy uciekł z mojego stada. Zacząłem kontaktować się z Dylanem tylko po to, by wiedzieć jak Scotty sobie radzi, ale później zaprzyjaźniłem się mocno z szatynem. Gdy przez pół roku Dylan się nie odzywał, postanowiłem zrobić wszystko, żeby zdobyć jego numer. Musiałem wiedzieć co ze Scotty'm. Musiałem zobaczyć na własne oczy czy nic mu nie jest. A zbieranie nowego stada, to był tylko pretekst. Chociaż nie ukrywam, że naprawdę tamto stado mnie zostawiło.
A czemu przyjąłem strzał ciemnowłosego na siebie? To proste.
Kocham go.
I widzą to chyba wszyscy oprócz niego.
Chociaż wiem, że nigdy nie stworzę z nim związku. Scotty jest hetero. Przecież nie mogę go do niczego zmuszać albo przekonywać.
- Zaaaane! - ciemnowłosy w końcu mnie zauważył - Zagrajmy w butelkę! - wykrzyczał wesoło, unosząc pustą butelkę w górę.
- W dwie osoby raczej za bardzo się nie da. - pokręciłem głową na jego zachowanie, chociaż cały czas uśmiechnięty Scotty to cudo.
- Ej! No właśnie! - zaskoczył ze stołu, po czym podbiegł do mnie i złapał za rękę, ciągnąc z powrotem do salonu.
Serce zabiło mi mocniej na dotyk jego dłoni na mojej. Opanowałem kłamanie i reakcję ciała już dawno, ale przy ciemnowłosym wszystko szlag trafia. Zawsze!
- Gramy w to! - powiadomił resztę stada, wskazując butelkę.
- O MÓJ BOŻE!!!! SCANE TRZYMA SIĘ ZA RĘCE!!!! MAM ATAK FANBOYU!!!!! - podniecił się Liam, rzucając miską z popcornem w Brett'a.
Chłopak zdjął naczynie z głowy i zaczął wyjadać białe kulki ze swoich włosów.
- Pierdolisz! - oburzył się Scotty, ale nadal trzymał moją dłoń - Jako przywódca nakazuję grę w butelkę. Teraz. - wymamrotał z dumą.
Zaraz zapierdolę mu z tej butelki albo każe mu zrobić na niej przysiad!
- Jesteś pijany, więc tylko ja w tej chwili tutaj rządzę. - upomniałem.
- Pocałuj się w dupe. - wybełgotał, puścił moją dłoń i dołączył do przyjaciół.
Żebym ja cię zaraz w dupe nie pocałował!
- Przestańcie gwałcić się na tej podłodze! Zamiatałem ją dzisiaj! - ciemnowłosy ustał nad Dylanem oraz Thomasem i zaczął się na nich wydzierać.
- Zazdrościsz, bro. - zachichotał wesoło szatyn, przytulając mocno blondyna do siebie.
- A żebyś wiedział! Nie pamiętam nawet kiedy ostatnio uprawiałem seks! - wylamętował, a ja o mało co się nie oplułem.
- Zane, wiesz co robić. - Mike puścił mi oczko, bawiąc się jednocześnie we włosach Theo.
- Tak bardzo bym chciał, żeby Scane był real. Ale cieszę się, że nie udało się odchujowić tej sytuacji z krwią. - stwierdził Liam, przyłączając się do Brett'a w zjadaniu popcornu z jego włosów.
- O już wiem! Butelka jest dla ułomów! - wykrzyczał nagle Scotty, ignorując kompletnie teksty jakie tutaj padały przed chwilą - Rozbierzmy się i pobiegajmy nago po lesie! - zaproponował.
O matko boska!
- Jego to chyba trzeba już położyć spać. - wymamrotał pod nosem Dylan z szerokim uśmiechem.
- Ciebie też, bo jesteś najebany w trzy dupy. - zauważyłem, starając się nie myśleć o Scotty'm, biegającym nago po lesie.
O Bosz...To dopiero byłby widok.
Dylan nadal uśmiechał się szeroko, ale zaraz potem przestał, gdy doszły w końcu do niego moje słowa.
- Trzy dupy? Czemu trzy? - zdziwił się.
- To kto idzie biegać po tym lesie? - spytał Scotty.
- Ja pójdę. Ale jak będziesz nagi. - posłałem mu cwany uśmieszek.
- Jesteś zboczonym ułomem! - oburzył się.
Kurwa! Przecież to on chciał biegać nago po lesie! A teraz to ja jestem zbokiem?!
- Ale cię lubię. - dodał, a mi zrobiło się cieplutko na sercu.
- Awwwww! - wzruszył się Brett z Liamem.
ON MNIE LUBI!!!!
Okej. Dobra. Bo zachowuję się jak Liam. Spokój.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
W załączniku: Scotty
Gif w rozdziale: Mikey
Gif 2 w rozdziale: Dylan
NOTKA OD AUTORA
Dalsza część perspektywy Zane'go będzie w następnym rozdziale, ale nie wiem czy go dodam dzisiaj:(
#brakczasu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro