🐾ROZDZIAŁ 30🐾
Perspektywa: Brett
Miałem już dość! Mike leżał właśnie na podłodze i ksztusił ze śmiechu. Dylan nie był lepszy, bo także wył, ledwo stojąc na nogach i opierając się ramieniem o Thomasa.
- Kurczaczek. - wyjąkał Mike poprzez śmiech, bardziej zwijając się na dywanie.
- I z czego rżycie?! - wybuchłem, powoli tracąc nad sobą kontrolę.
Byłem cholernie zły na Liama! Uwielbiałem jego dziecinny charakter, ale teraz przegiął i to mocno!
- Przestańcie. Nie wygląda przecież tak źle. - skomentował Thomas.
Nie wyglądam źle?! Ja wyglądam okropnie!
- Badna kretynów. - prychnąłem pod nosem, wspinając się po schodach.
Musiałem opuścić salon, w przeciwnym razie pozabijałbym ich wszystkich!
A dla Sezamka mam już dobrą karę. Pójdzie za mnie na patrol w nocy. I gówno będą mnie obchodziły jego żale z tego powodu.
Zatrzymałem się przy pokoju Sezamka. Widziałem ostatnio u niego jakieś czapki. Teraz by mi się taka jedna przydała, aby ukryć blond kosmyki moich włosów przed szyderczym wzrokiem Mike'a i Dylana. Ja u siebie nie posiadałem żadnej, bo nigdy nie lubiłem chodzić w żadnych nakryciach głowy.
Wszedłem do pokoju. Przewróciłem oczami jak zwykle, gdy widzę te plakaty nad łóżkiem Liama. Jego dziecinność jest urocza.
Odsunąłem jedną z szuflad, ale były w niej tylko skarpetki. Odsunąłem więc kolejną i zamarłem.
Było w niej chyba z pięć różnych buteleczek z lubrykantem!
Wygląda na to, że Sezamek wcale nie jest taki niewinny na jakiego wygląda.
Wziąłem jedną buteleczkę do ręki. Okazało się, że to lubrykant o zapachu truskawek. Następny był waniliowy. Potem bananowy, owoce leśne i na końcu czekoladowy, który był chyba ulubionym chłopaka, bo opróżniony był do połowy.
Szybko schowałem buteleczki i zasunąłem szufladę.
Przez głowę przeszedł mi obraz Liama, gdy bawi się nawilżonymi lubrykantem palcami, wkładając je sobie w...
STOP! Ogarnij się, Brett, bo ci stanie!
Ahh...Szkoda, że Liam uważa mnie tylko za przyjaciela. Chociaż z drugiej strony może przyjąłby moją przyjacielską dłoń w pomocy przy takich zabawach.
Może przyjąłby nawet coś więcej niż moją dłoń.
Pokręciłem głową, aby odtrącić te zboczone myśli i odsunąłem trzecią szufladę.
Przełknąłem głośno ślinę, wyjmując jedne z wielu par koronkowych majteczek.
- O kurwa. - wyszeptałem, czując jak robi mi się gorąco.
Od razu zacząłem sobie wyobrażać Sezamka w tym cacku na jego łóżku pośród tych jego wszystkich pluszaków. Byłby taki seksowny, niewinny i uroczy.
Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi wejściowych na dole oraz poczułem zapach Liama, który wrócił zapewne ze sklepu z farbą.
Szybko odłożyłem czerwoną koronkę na miejsce i zasunąłem szufladę, następnie wychodząc z pokoju chłopaka.
Zbiegłem na dół.
- No nareszcie! Masz tą farbę? - spytałem.
- Tak. - pokazał małe pudełko.
- Brązowa? - wolałem się upewnić.
- Tak, brązowa. - westchnął cicho - Muszę ci na serio farbować te włosy? Tak wyglądasz ładnie. - zaczął marudzić.
Ładnie to zaraz ty będziesz wyglądał jak cię przywiąże do łóżka i wykorzystam!
Zaraz, stop! Za dużo naoglądałem się tych lubrykantów u niego w pokoju!
- Właśnie, Brett. Kurczaczku ty nasz! - wybuchł śmiechem Mike, tuląc się do Theo, który również miał lekki uśmiech na twarzy.
Olałem go i złapałem Liama za rękę, po czym pociągnąłem go za sobą w kierunku jego pokoju.
Weszliśmy do środka.
- Masz natychmiast naprawić mi te włosy. - nakazałem z powagą.
Nie wytrzymam dłużej tego śmiania się ze mnie!
- No okej. - zgodził się niechętnie Liam, ale zaraz potem zmarszczył słodko swój nosek - Byłeś tutaj niedawno. - wyczuł.
Cholera.
- Szukałem czapki. - wyjaśniłem, patrząc jak oczy Sezamka stają się przerażone.
Oj, chyba martwi się, że odkryłem jego sekrecik.
- Spokojnie. Nie zaglądałem do szuflady, gdzie trzymasz swoje owocowe lubrykanty. - zapewniłem łagodnie.
- Och, to dobrze. - odetchnął z ulgą, a po sekundzie spojrzał na mnie przerażony.
- I tam gdzie trzymasz koronkową bieliznę także nie zaglądałem. - dodałem z uśmiechem.
Twarz Liama pokryła się obfitą czerwienią. Wyglądał teraz tak słodko.
- Nie miałeś prawa grzebać w moich osobistych rzeczach! - wybuchł.
Oho! No i go zdenerwowałeś, Brett. Brawo!
- Oj tam. To było przez przypadek. Skąd miałem wiedzieć, że lubisz takie niegrzeczne zabawy? - wzruszyłem ramionami - Nie marudź, tylko farbuj mi te włosy. Nie zniosę się już dłużej jako blondyna. - pomagliłem go.
- Sam se ufarbuj swoje kłaki! - rzucił we mnie pudełkiem z farbą.
Boże, jaki nerwus.
- I czego się złościsz? Przecież nic takiego się nie stało! - oznajmiłem.
Ale może stać, jeśli tylko pozwolisz mi się do siebie zbliżyć.
Serio! Oszalałem chyba przez ten widok rzeczy jakie Liam ma w szufladach!
Co się ze mną stało?
- Jak to nic?! Zabieraj tą farbę! - podniósł pudełko z podłogi, następnie wciskając mi je w dłoń - I spadaj stąd, ty...ty...wilkokłaku! - wykrzyczał, wypychając mnie za drzwi.
- No ale Liam...- zacząłem, ale chłopak zatrzasnął mi drewnianą powłokę przed twarzą - Przecież to nic złego. - dokończyłem cicho.
- A SPIERDALAJ! - wykrzyczał.
- Sezaaaaamku. - przeciągnąłem słodko, ale chłopak na to nie zareagował.
Westchnąłem, gdy ten zezłoszczony Sezamek nie chciał mi nadal otworzyć, po czym zszedłem na dół i spojrzałem prosząco na Dylana.
- Ufarbujesz mi włosy? - spytałem milutko.
- Super. Nie dość, że robię za kuchareczkę, to teraz jeszcze za fryzjera. Jeszcze trochę, a Tommy stwierdzi, że chce być tops w naszym związku. - prychnął szatyn.
- Co to to nie. - zaśmiał się blondyn.
- Ja bym ci radził iść najpierw do sklepu i kupić całe pudło frytek, żelek i czekolad, aby przeprosić Liama, ty zboczeńcu. - wtrącił wesoło Mike.
- Powiedział najmniej zboczony. - skomentował Theo.
- Powiedział ten niewyżyty. - odgryzł się Mike.
- Wszyscy jesteśmy zboczeni i niewyżyci. - stwierdził Dylan z uśmiechem.
- Ej! Oprócz mnie! - oburzył się natychmiast Thomas.
- Ale będziesz. - szatyn puścił mu oczko, na co blondyn zarumienił się lekko.
- Możecie już skończyć te końskie zaloty? Przeproszę Sezamka i kupię mu coś do jedzenia, ale najpierw niech ktoś mi naprawi te włosy. - błagałem.
- No dobra. Zlituję się nad tobą, przyjacielu. - zdecydował Dylan.
- Dzięki. - odparłem.
- Nie mów "dzięki", weź do ręki. - Mike jak zwykle zaszczycił nas jakimś swoim zboczonym powiedzeniem.
Jak ja wytrzymałem z nimi tyle czasu? Aż sam się sobie dziwię!
- Słyszałem część waszej rozmowy i nawet nie chcę wiedzieć o co chodzi. - do salonu wszedł Scott.
- Tak to jest, gdy jesteś hetero i mieszkasz z samymi gejami. - Mike wzruszył ramionami.
- W sumie racja. - przytaknął Scott, po czym spojrzał na mnie i wybuchł śmiechem.
No kurwa, nawet on?! Ten najbardziej poważny i opanowany?!
- Brett, kto ci to zrobił? - wyksztusił ze śmiechem.
- Zamknij się. - burknąłem, następnie wskazując na Dylana - Naprawiaj mi szybko te włosy, bo zaraz mnie szlag trafi! - nakazałem.
Szatyn w końcu zabrał mnie do łazienki i po chwili zaczął przykrywać blond kosmyki brązową farbą.
Nareszcie.
A po kolacji i tak będę musiał iść na patrol. Liam już raczej nie pójdzie za mnie za to co odjebałem.
Muszę go przeprosić za naruszenie jego prywatności.
Chociaż nie powiem, że się to nie opłacało.
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
W załączniku: Scott
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro