Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Dzień mi minął tak jak zwykle, czyli polowanie, odkrywanie nowych terenów, wzniecenie ognia i spanie. No i tak było przez kolejne dwa tygodnie. Zayn i wataha nie dają mi spokoju we śnie. A najbardziej czarnowłosy.

Czasem śnie o Carli. Ma teraz dwa latka i napewno daje w kość jej opiekunom.

W zamyśleniu o watasze nie zauważyłam, że znalazłam się gdzieś nad potokiem. Jest lato, więc woda jest ciepła i przyjemna, a las niesamowicie zielony i żywy. Kocham to.

Nie mogę się powstrzymać i wchodzę do wody, która sięga mi do kolan. Na szczęście prąd nie jest rwący, więc mogę sobie spokojnie pochodzić w wodzie.

Nagle obok mnie uniosła się mała fontanna wody i równie szybko znikła. Zdezorientowana patrzę w to miejsce i wyczekuje kolejnego znaku. Za chwilę znów to samo, ale teraz wyłapałam słucham dziwięm charakterystyczny dla pistoletu.

Uniosłam wzrok. Tak, strzelają do mnie. Pięciu ludzi stoi w odległości trzech metrów ode mnie a za nimi jest zaparkowany czarny van.

-Wilkokrwista!-wykrzyczał strzelec, a reszta rzuciła się biegiem w moim kierunku.

Wyszłam z wody po drugiej stronie potoku i zmieniłam się w wilka, aby było mi lepiej, zgrabniej i zwinniej poruszać po runie leśnym.

Niestety nie gubiłam kłusowników nawet po pięciu minutach nieustannegi biegu.

Ni stąd ni z owąd przede mną wyrósł tęgi mężczyzna w czarnej kominiarce. Nie zdążyłam zareagować, a w konsekwencji dostałam czymś twardym w głowę. Straciłam równowagę, a zaraz potem świadomość i wszystko pogrążyło się w głuchej ciemności.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro