Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11


Na moje nieszczęście Zayn wrócił minutę później i od razu zostałam zabrana do wnętrza pomieszczenia. Zupełnie nie pasowało ono do reszty budynku. Było jak na statku kosmicznym. Białe ściany i podłogi, profesjonalny (i pewnie wcale nie taki tani) sprzęt oraz wykfalifikowana obsługa w białych fartuszkach. 

Mój wyczulony nos od razu rozpoznał ten charakterystyczny zapach szpitala. Nienawidziłam tego. Kojarzyło mi się tylko z jednym miejscem i nie było mi to miłe wspomnienie. 

- To doktor Carter, będzie miała cię pod opieką przez cały twój pobyt tutaj - Zayn przedstawił mi czarnoskórą kobietę z miłym uśmiechem. Zakładała właśnie rękawiczki. Przeszły mnie zimne dreszcze na myśl, że to właśnie dla mnie je ubiera. 

- Dzień dobry - podała mi dłoń. Popatrzyłam na nią, ale nie uścisnęłam. Brak zaufania dawał o sobie znać. - Dobrze, widzę, że jesteś przestraszona - zauważyła z przyjaznym uśmiechem. Nie podobał mi się on. 

- Nigdy nie była na takim badaniu, nie wie co ją czeka - Zayn zabrał głos. Czułam na sobie również jego spojrzenie. Nie do końca chciałam, by na mnie patrzył. Jego wzrok nigdy nie był łagodny, wypalał mnie.

- Nie bój się, nie gryzę - kobieta wyglądała na naprawdę przyjazną, jednak ja nadal byłam nie ufna. Dzięki temu przeżyłam w lesie, ale teraz... Przeszkadzało to wszystkim wokoło i zamiast mnie chronić, moja uważność zabijała mnie w oczach innych. 

- Zostawiam was - gdy usłyszałam te słowa, spojrzałam na Zayna z przerażeniem. Zostawi mnie tu?! - Jestem na zewnątrz, gdyby coś się działo - kiwnął głową do doktorki, a potem rzucił mi spojrzenie i pokierował się do wyjścia. 

Patrzyłam na jego plecy aż zniknął za drzwiami. Nie wierzę, że to zrobił.

- Usiądź proszę - przeniosłam wzrok na kobietę, która wskazywała kozetkę lekarską. Nie chciałam... Przełknęłam ślinę ze zdenerwowaniem. Kiedy spojrzałam jej w oczy, nadal widziałam w nich przyjaźń i zaufanie, ale też ostrożność. - Możesz stać jeżeli ci wygodniej, ale będzie większe ryzyko, że gdy zasłabniesz, poniesiesz obrażenia. 

- Obrażenia? - wykłapałam cicho. Nie byłam pewna czy to usłyszała.

- Możesz uderzyć głową o kafelki, a tego nie chcemy - uśmiechnęła się. - Usiądź, nic ci nie zrobię bez twojej wiedzy, obiecuję. 

Hah, obiecywać to ty sobie możesz. 

Popatrzyłam na nią z rezerwą, ale wiedziałam, że nie uniknę badań. Tak czy siak je wykonają, a wolałam sama się im poddać niż być zmuszoną i trzymaną przez kilku innych ludzi. Zdecydowanie wolałam własną wolę.

Usiadłam więc. Niepewnie i bardzo ostrożnie. 

- Dobrze - widocznie uradowana kobieta podeszła do metalowego wózka, skąd wzięła dziwne urządzenie, które nigdy w życiu nie widziałam. Tym bardziej się stresowałam. Połowy wyposażenia, jakim dysponowali była mi kompletnie obca. 

- Zaczniemy do zmierzenia cukru, okej? - stanęła przede mną. Jeszcze coś ustawiła na tym urządzeniu, a potem wyciągnęła rękę. Chwyciła moją dłoń i uniosła ją. Uważnie patrzyłam co robi. Przyłożyła urządzenie do mojego palca wskazującego. - Będzie piknięcie - ostrzegła, a potem coś wcisnęła i faktycznie zabolało. Nie jakoś bardzo, jednak podskoczyłam ze strachu.

Zaśmiała się pod nosem. 

- Będziesz miała jeszcze nie raz mierzony cukier. Wilkokrwiści mają bardzo duże problemy z cukrzycą, wiele z nich na nią zapada - skupiona na jej słowach nie zauważyłam co robi. Ale powiedziała, że mój wynik jest dość dobry jak na moją przeszłość i dietę. 

Dała mi chusteczkę, którą owinęłam palec. Kropla krwi odznaczyła się na białym materiale. 

Wydawało mi się to skazą. Wszystko tam było takie... Białe, czyste i sterylne, a ta  krew zupełnie tam nie pasowała. 

- Teraz sprawdzę ogólny stan - wzięła kolejne urządzenie, którego nigdy nie widziałam. Przyświeciła mi tym w oczy i kazała podążać wzrokiem za jej palcem. 

Potem zbadała również moje uszy, węch i skórę. Wszystko było dobrze według niej. Chyba się cieszyłam. 

- Pobierzemy krew. 

Zmroziło mnie na te słowa. O nie, co to to nie. Na pewno nie. 

- Nie - schowałam rękę sekundę przed tym jak się wkłuła w żyłę.

- Coś nie tak? - zamrugała na mnie niezrozumiale.

Więcej nic nie powiedziałam. Po prostu nie chciałam tego. Badanie wzroku, uszu - okej, nawet mierzenie cukru nie było takie złe. Ale nigdy, na pewno nie dam się nakłuć igłą. Zwłaszcza, że była dość pokaźna. 

Kobieta westchnęła i opuściła igłę. 

- Nie będzie boleć. To tylko malutka igiełka - pokazała mi strzykawkę. Jeżeli dla niej to było małe, to współczuję jej mężowi... - Patrz, będzie identycznie jak przy mierzeniu cukru. Robiłyśmy to już.

Nie dawałam się przekonać. Nie, to nie. 

- Ech... Dobrze - odłożyła igłę i ściągnęła rękawiczki. - W takim razie pójdę po Zayna.


✄✄✄✄✄✄

Reaktywacja opowiadania! Mam nadzieję, że ktoś jeszcze o tym pamięta haha


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro