Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

- Duszę się.-było pierwszym, co powiedziałam następnego ranka, a to z racji ciała szatyna, przygniatającego moje.

Podjęłam próbę wyswobodzenia się, ale jedyne co z tego wyszło, to to, że jego łokieć wbił mi się w żebra. Dopiero za drugim razem przeturlałam się na lewą stronę i spadłam dzięki temu z łóżka. Bolało.

-  A było tak fajnie.-mruknął, obracając się na plecy i jednocześnie kładąc sobie ręce pod głowę.

- Teraz się obudziłeś?!-zapytałam z wyrzutem, wstając z podłogi, dzięki czemu mogłam spowrotem usiąść na łóżku.

- Obudził mnie huk, kiedy postanowiłaś zwiedzić podłogę.-odparł.- Zbieraj się. Za godzinę masz badania.-oznajmił, a ja spojrzałam na niego, jak na idiotę.- Chyba się nie cykasz?-zapytał zaczepnie, obracając głowę w moją stronę.

- Zależy, jakie to badania.

Wstałam z podłogi i podeszłam do drzwi łazienki, a gdy do niej weszłam, zostawiłam drzwi uchylone, żeby dobrze słyszeć co do mnie mówi.

- No wiesz, rytyna. Badania krwi, ciśnienie, waga i wzrost.

- Badania krwi?-zapytałam przerażona wizją igły w mojej żyle.

- Aha, czyli tu mamy wilka.-powiedział dumny, kiedy ja już byłam gotowa i wychodziłam z łazienki.

- To znaczy?-uniosłam brew.

- Jeżeli wilk się czegoś boi, to zaczyna się bronić.-wyjaśnił, siadając na łóżku i zwieszając nogi na podłogę.- Ale ja zadbam o to, żebyś nic nie odwaliła.

- Dlaczego?-stanęłam dokładnie przed nim, a on spojrzał na mnie w górę.

- Bo mogłabyś pozabijać personel?-zakpił.

- Dlaczego się mną zajmujesz?-sprostowałam.

Patrzył mi chwilę w oczy, aczkolwiek zaraz owinął ręce wokół tyłu moich ud i przyciągnął mnie do siebie tak, że usiadłam na nim okrakiem.

- Myślę...-zaczął, umieszczając moje nogi za swoje plecy.-...że w jakiś sposób mi na tobie zależy.-przyznał.

- Na mnie?-objęłam jego szyję rękami.

- Mhm.

Zbliżył swoje usta do moich i wtedy rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.

- Czego?-warknął Zayn w stronę drzwi, gdzie stała zdziwiona na nasz widok Van.

- Czyli Aaron mówił serio.-mruknęła, kiedy ja wstałam z szatyna i wygładziłam bluzke.

- Van, czego ty chcesz?-pospieszył chłopak, opierając ręce za sobą.

- Um, miałam was pospieszyć na te badania.-wyjaśniła.

- Dzięks, już idziemy.-oznajmił zielonooki, na co blondynka kiwnęła głową, po czym opuściła pomieszczenie.

- To...-powiedziałam nieśmiało.- Zbieramy się, tak?-spojrzałam na niego, aczkolwiek on wyglądał na rozbawionego moim zażenowaniem.

Nagle wstał i nie spuszczając wzroku z moich oczu, ruszył w moim kierunku. Trochę zlękniona wycofałam się w tył aż moje plecy doznały chłodu ściany.

- Boisz się mnie?-oparł swoje ręce po bokach mojej głowy i nachylił się nade mną.

- N-nie.

- Słyszę twoje serce z dwóch kilometrów, a teraz ono szaleje.

- Twoje też spokojne nie jest.-odparłam, unosząc pewniej podbródek.

- Zawsze przy tobie jest niespokojne.

Pochylił się jeszcze bardziej, a jego usta w końcu spoczęły na moich. Dopiero wtedy sobie uświadomiłam, jak bardzo było mi ich brak. Jednak to nie trwało długo. Jego wargi całowały ścieżke aż do mojego ucha.

- Już niedługo.-szepnął mi wprost do ucha, ale szybko się odsunął i zmierzył mnie spojrzeniem.

Potem ruszył do komody, skąd wyciągnął czarne skarpetki i tego samego koloru bluzke. Założył na siebie ubrania i skierował się do drzwi, które otworzył. Ruchem ręki pokazał mi, żebym pierwsza. Wiem, czemu to zrobił, bo klepnął mój pośladek, kiedy wychodziłam. Przemilczałam to. Już kilka minut później byliśmy w podziemniu, gdzie mieściło się dość spore laboratorium. Przeważał tam kolor biały oraz szary. Wszędzie byli ludzie w białych kitlach i ochroniarze z brońmi. Bałam się, gdyż ich spojrzenia były wlepione we mnie, a ta broń wcale nie dodała mi otuchy. Złapałam Zayna za rękę i nie obchodziło mnie, że to podniesie jego ego lub sprawi, że będzie się ze mnie nabijał. Ja się po prostu bałam. Weszliśmy do małego pokoiku, a mnie się od razu przypomniały testy w tym dziwnym laboratorium. Nie chciałam tam wejść. Nie ma mowy.

- Hej, co jest?-zapytał zielonooki, gdy stanęłam jak wryta z bladą cerą.

Miałam łzy w oczach. Byłam przerażona. Nie chciałam powtórki z testów. Mocno ścisnęłam dłoń szatyna, a ten stanął przede mną.

- Nadia?-ujął mój policzek, ale zanim zdążył znów się odezwać, ja rzuciłam mu się w ramiona i żałośnie rozpłakałam.- Nadia, co się stało?-objął mnie.

- J-ja nie ch-chce.-wychlipała w jego bluzke, co mam nadzieje zrozumiał.

- Musisz przejść badania, ale będę z tobą cały czas.-zapewnił, głaszcząc czule moje plecy.

- Ja się boję.-zapłakałam, odsuwając się od niego na dosłownie milimetr.

- Widzę.-wytarł moje policzki kciukami.- Czego się tak bardzo boisz? Powiedz mi, a spróbuje jakoś temu zaradzić.

- Bo... Bo ja w tym l-laboratorium przechodziłam testy i... To było w...

- W takich pokojach, jak ten, zgadza się?

Pokiwałam głową, a on westchnął, przejeżdżając wzrokiem po pomieszczeniu.

- Chyba nic z tym nie zrobię.-powiedział, znów patrząc w moje oczy.- Ale mogę ci obiecać, że nic ci się nie stanie, tak?-ujął moje policzki w swoje dłonie.

- Mhm.-pociągnęłam noskiem.

- To chodź.-uśmiechnął się i zaprowadził mnie do białego fotela, gdzie usiadłam.- Muszę zameldować, że już jesteś gotowa, więc wyjde na chwilę.-oznajmił, na co ja kiwnęłam głową.

Zayn wyszedł, a ja czekałam,starając się nie dopuścić do siebie myśli o eksperymentach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro