1
-Zamknij oczy.-prosi ciągnąc mnie za rękę w tylko jemu znanym kierunku. Kiedy to robię, on wypuszcza moją dłoń ze swoich, a ja zostaję sama w ciemności.
-Zayn?!-wołam otwierając oczy z przerażeniem.-Zayn! Nie zostawiaj mnie tu samej! Słyszysz?!-krzyczę, ale wiem, że nikt mnie i tak nie usłyszy. Jestem sama i żadna duszyczka mnie nie uratuje.-Proszę....-dodaje zalewając się łzami, które nawilżają moje policzki.
Moje serce bije mi poza pierą, a oddech się rwie, gdy budze się w swojej jamie sama, zapłakana i przerażona wszechogarniającą mnie ciemnością. Nic nie widzę, nie słyszę, a jednak mój strach nie znika.
-Uspokój się.-szepcze do siebie przykładając dłoń do swojej klatki piersiowej.-To tylko sen, nie masz się czego bać.-przejechałam dłonią po swojej twarzy, aby całkiem się wybudzić ze stanu snu.
Podniosłam się z ziemi, aby zauważyć, że na dworze już świta. A więc zaczynamy kolejny, dzień walki o przetrwanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro