Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Strategia wojny polega na przebiegłości i stwarzaniu złudzeń.

Od pewnego czasu wszystko potrafi wytrącić mnie z równowagi. Nieistotne rzeczy mi przeszkadzają. Nawet krople deszczu stukające o parapet uruchamiają karuzelę różnorakich przeciwstawnych uczuć mieszających się w mojej głowie. Z jednej strony odgłos jest na tyle irytujący, że gdybym mógł, próbowałbym uciszyć je siłą. Paradoksem jest to, iż z drugiej strony... dźwięk deszczu uspokaja. Uczy jak utrzymać nerwy na wodzy.

Zaczął mnie uspokajać dopiero tuż po tym, gdy otworzyłem oczy. Mój zwykle płytki sen w mgnieniu oka został przerwany przez chmury, które postanowiły tej nocy poczęstować nasz ośrodek obfitymi opadami. Chyba pogoda chciała się popisać - po kilku minutach grad postanowił dać koncert na stalowych parapetach.

Schowałem twarz w poduszce. Gdyby nie chrapiący nieopodal mnie Wank i słodko śpiący Leyhe zacząłbym krzyczeć z frustracji. Wtedy z pewnością moi współlokatorzy mogliby mnie zamordować. A ja jeszcze nie mam zamiaru umierać.

Uniosłem się na łokciu, by sięgnąć po telefon leżący na starej wiekowej komodzie. Przez przymrużone oczy spojrzałem na wyświetlacz, który jak na złość był rozjaśniony do granic swoich możliwości.

5.30

Nie ma sensu zasypiać na pół godziny. Na palcach ostrożnie przedostałem się do łazienki i oparłem dłonie o umywalkę oblepioną pozostałościami po paście do zębów i żelu do golenia. Pokręciłem głową uśmiechając się pod nosem. Wank i Leyhe to najwięksi bałaganiarze, ale nawet kosz na pranie, który urządzili sobie w naszym pokoju rozrzucając ubrania gdzie popadnie, nie zrazi mnie do tej dwójki. Bez dwóch zdań, są wspaniałymi przyjaciółmi. Odkręciłem kran, by następnie zmoczyć dłonie w lodowatej wodzie i przemyłem twarz przeglądając się w lustrze.

- Wellinger, spać nie możesz czy co? - wzdrygnąłem się, gdy ujrzałem odbicie zaspanego Stephana. Bezwstydnie zrzucił bokserki w moim towarzystwie kierując się w stronę kabiny prysznicowej.

- Dlaczego zawsze muszę oglądać twój tyłek?- warknąłem wychodząc z pomieszczenia. Najwyraźniej Wank też nie miał ochoty na dalszy sen. Siedział na łóżku rozciągając swoje długie chude kończyny.

- Nie oszukuj się, wiem, że go lubisz!

Wywróciłem oczyma zatrzaskując za sobą drzwi. Gdy z łazienki rozległ się odgłos odkręcanej wody odetchnąłem z ulgą.

- Jestem ciekawy co między wami zaszło.. ale nie będę o to pytał. - Wank zaśmiał się podnosząc wymiętą koszulkę z podłogi i zarzucił ją na siebie.

Nie miałem sił rozmawiać. Od pewnego czasu marzyłem, by się wyspać, ale wszystko było przeciwko mnie. Całe szczęście, że moja twarz zbytnio się tym nie chwaliła i potrafiła ukryć skutki milionów nieprzespanych nocy. Wiem co było tego przyczyną.

Niemiłosierne bóle brzucha.

Żadne środki nie potrafiły mi pomóc, a ja musiałem po prostu z tym żyć.

Po krótkiej chwili rozległ się dziwaczny, przerażający odgłos. Skuliłem się kurczowo przyciskając poduszkę do swojego ciała.

- Wellinger.. ile Ty nie jadłeś? - zdezorientowany Wank spojrzał na mnie kątem oka. Pośpiesznie pokręciłem głową próbując ukryć narastający ból w moim brzuchu.

Pytanie Wanka było istotne. Jednak ja nie chciałem sprzedawać mu swojego pomysłu na dalekie loty i sukcesy. Podniosłem się z łóżka prostując ciało i kierując się w stronę drzwi podrzucając klucze, które szybkim ruchem porwałem z komody stojącej tuż przy moim łóżku. Nie miałem ochoty na bezsensowne rozmowy, dlatego ucieczka była najlepszym pomysłem.

Jednak życie byłoby zbyt piękne, gdyby wszystko szło jak z płatka.

- Andreas! - zza pleców dobiegł mnie głos trenera. Przyśpieszył kroku, a na jego twarzy widniał promienisty uśmiech. Westchnąłem cicho siląc się na podniesienie kącików ust ku górze. Mężczyzna poklepał mnie po plecach ruszając w kierunku stołówki. Teraz jedzenie mnie nie ominie.

- Wyspany? Gotów na podbicie kolejnej skoczni?

- Tak.. jakby. - wzruszyłem ramionami przecierając zaspane oczy. Ból brzucha nie chciał ustąpić.

W tamtym momencie cierpienie wygrało.

Świat stawał się coraz bardziej niewyraźny, a moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Osunąłem się na ziemię, a ostatnim odgłosem, który dane mi było usłyszeć, był głuchy dźwięk odbijającej się czaszki o marmurową podłogę.

_______________________________

Kochani!

Nigdy nie narzekajcie na szkołę!!!
Ze względu na pracę i szkołę w weekendy nie mam nawet czasu na pisanie opowiadań. Ale żeby nie było - wrzucam króciutki rozdzialik.

Dziękuję Wam za wszystko ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro