Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2.

Z Sakurą bardzo ciężko ćwiczyliśmy na przedstawienie. Jest dla mnie bardzo miał. Polubiłem ją i to bardzo.

- O cholera!

- Co się stało?

- Jest 15: 50. Mamy tylko 10 minut!

- Pobiegniemy. Mamy nie daleko do szkoły. - Zaproponowałem.

- Dobra!

***

- Jestem zmęczona. Mam słaba konsystencje-Wydyszała Sakura.

- Ja codziennie rano biegami więc mam dobrą.

- Dobra. Musimy iść się przebrać w stroje - Powieidzła. Skierowaliśmy się z Sakurą do szatni. Ona poszła do damskiej a ja do męskiej.

Ubrałem na siebie uszy wilka i ogon. Na zęby włożyłem kły, aby dało lepszego efektu. Ciuchy zostawiłem takie, jakie mam na sobie.

Zaczynam się już stresować...

***
- Dlaczego ty masz takie wielkie uszy?

- Żebym cię mogła lepiej słyszeć, kochanie.

- A dlaczego masz takie ogromne oczy?

- Żebym mogła lepiej widzieć, jaka jesteś śliczna.

- A takie duże ręce?

- Żebym cię mogła przytulić!

- A takie groźne zęby?

- Żebym cię mogła zjeść!

***

Był, to już na szczęście koniec przedstawia. Mam pomysł zaproszę na jutro Sakurę do kina. Tak się cieszę, że ją poznałem. Idę już teraz ją zaprosić.

Poszedłem po Sakurę. Zobaczyłem ją z jej koleżankami. Poszedłem bliżej.

- Japierdole. Naprawdę ty się z tym bachorem zadajesz.

- Przestańcie dziewczyny wiecie przecież, że robię to tylko dla pomiędzy. Po udaje trochę jego przyjaciółkę i koniec. - Zaśmiały się.

Wcale nie będę płakać. Nie będę płakać, nie będę płakać.

- B-Boli- Powiedziałem cicho do samego siebie. Nie wytrzymałem i zacząłem cicho szlochać. To naprawdę bolało. 

- O patrzcie beksa płacze. Ale przykre.

- Rany, ale frajer.

- Gorszego frajera życiowego nie widziałam.

Spojrzałem się smutnym wzrokiem na Sakurę ta jedynie się uśmiechnęła.

- Jesteście siebie warci! Krzyknąłem i wybiegłem ze szkoły. Pobiegłem do pobliskiego lasu.

Nie obchodzi mnie to, że jest późno i jest ciemno chcę zostać sam.

Oparłem się o drzewo i zacząłem głośno płakać. Ja naprawdę myślałem, że w końcu mam przyjaciółkę. Czy ja muszę być taki głupi?

- C-hcę umrzeć-Powiedziałem cicho. Czuje się tak beznadziejnie. Czy ja muszę być zawsze sam? Chcę kogoś, komu mogę zaufać.

Usłyszałem głośne wycie wilka. Zimno mi. Ale czego by się dziwić wybiegłem do lasu bez niczego.

Spojrzałem się wprost siebie. Ujrzałem wielkiego wilka. Był moim zdaniem bardzo piękny. Zwierzę zaczęło się do mnie zbliżać aż stało twarzą blisko mnie.

- Proszę bardzo możesz mnie zabić-Powiedziałem. Zwierzę jakby mnie zrozumiało i skoczyło na mnie.

Mam nadzieję, że w niebie ujrzę swoją mamę. Przepraszam Yuki.

Zamknąłem oczy. Łez było coraz więcej.

Nie poczułem bólu. Poczułem ciepły język dotykającej mojej twarzy. Zwierzę lizało mnie po twarzy. Nie mogę w to uwierzyć.

Poczułem jak ktoś mnie podnosi. To chyba nie mógł być wilk. Otworzyłem oczy. Ujrzałem wysokiego i bardzo umięśnionego mężczyznę. Miał czarne włosy i uszy. Oczy miał czerwone. Miał długi przepiękny ogon.

- Puści mnie!

- Wybieram cię abyś został moją omegę.

- Co? Ja nawet wilkiem nie jestem!

- Nie kłam. Masz uszy i ogon.

- To kostium.

- Słuchaj, czy tego chcesz, czy nie to musisz się ze mną połączyć.

- Niby czemu?

- Bo jestem alfą stada i miałem se znaleźć żonę. A ty mi się spodobałeś.

- Halo przecież ja jestem facetem!

- Do faceta to ci jeszcze dużo brakuje księżniczko.

- Odstaw mnie! Słyszysz! Ja nie chce! - Krzyczałem i się miotałem jak szalony. Wilk odstawił mnie na ziemię.

- W końcu-Powiedziałem. Zostałem przewalony na ziemie a nade mną wisiał Wilk. Patrzył na mnie groźnym spojrzeniem. 

- Co ty.. - Nie dokończyłem, bo wilk zaatakował moje usta. Od razu włożył język do mojej buzi. Nie wiedziałem co mam robić byłem przerażony. Jego długi język penetrował moją buzię. Specjalnie otarł się o moje krocze przez to jęknąłem cicho w usta.

Gorąco mi. Zaraz nie wytrzymam. Nie mogę oddychać. 

Wilk oderwał się ode mnie. Strużka śliny zleciała na dół.

Nie mogłem złapać powietrza. Byłem czerwony na twarzy. Ledwo łapałem wdech w piersiach.

- Masz mi być posłuszny. - Powiedział władczo mi do ucha. Wziął mnie na ręce jak księżniczkę i gdzieś mnie niósł. Czy może być jeszcze gorzej?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro