Prolog
Z perspektywy narratora (mnie).
W domu naukowca...
-Teraz trochę kwasuu... tylko kropelka.- odezwał się dwónożny - Siarka odsuń się. Sio!- *dwónożny wygania Siarkę.*
Siarka nie słuchając dwónożnego wciąż kręciła się wokół stołu i nie zdawała sobie z niebezpieczeństwa. Przecież to tylko dom wygodny i bezpieczny dom.
- Dobra teraz trochę tego...-*przypadkiem zwala buteleczke z kwasem na Siarkę* - O nie! Siarka! Nie, nie, nie ! Co ja narobiłem !- wziął Siarkę na ręce i wyszedł z nią na podwórze.
-Muszę się jej pozbyć co by ludzie pomyśleli gdyby ją zobaczyli... Pa kochana Siarko.
Z perspektywy Siarki.
- Ciekawe co on tam robi. Kwas ? Echhh znowu na mnie krzyczy ale co ja zrobiłam ? Nie wiem ale i tak zostanę.
- Co to leci ? Źle pachnie... Ałaaaa ! Bolii !Dość ała ja już nie chce ałaaa!
Sorki że takie krótkie ale postaram się robić dłuższe rozdziały. I przepraszam za błędy! ;3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro