Rozdział 6
Brunatna Łapa podbiegła do Mulistej Łapy kiedy tylko dowiedziała się że pochodzi z klanu.
-Mulista Łapo!Srebrna Kora powiedziała że urodziłam się w klanie! Jestem z klanu! Wszyscy się mylili!-wymruczała radośnie.
-Wiedziałem że jesteś z klanu, a nie żadnym włóczęgą-skłamał-Teraz wystarczy im to powiedzieć.
-A co jeśli mi nie uwierzą..?-powiedziała swoje myśli na głos kotka.
-To Srebrna Kora im to powie, wtedy na pewno uwierzą trzeba ją tylko namówić do zrobienia tego, a teraz zajmijmy się patrolem w końcu to twój pierwszy-miałknął
-Odnowimy znaczniki zapachowe przy drodze grzmotu-powiedział Nocna Skóra kiedy doszli do granicy.Patrol zaczął oznaczać granice więc Brunatna łapa szybko do nich dołączyła.Kotka nagle poczuła dziwnie znajomy zapach ale jednak nie wiedziała co to.Postanowiła się tym nie przejmować i iść dalej.
-Myślisz że uda mi się z nimi zaprzyjaźnić?-zapytała Mulistą Łapę.
-Nie wiem,na pewno nie tak od razu-znów skłamał.Kotka zauważyła nagle jakieś poruszenie wśród trawy.Co to było? Pomyślała.Ten zapach który wcześniej poczuła też stał się silniejszy, lekko się zaniepokoiła ale nic nie mówiła.Nieoczekiwanie spadło na nią coś ciężkiego.Nastroszyła sierść widząc że na resztę patrolu też naskoczyły jakieś koty.
-Klan Księżyca!-usłyszała gniewne syknięcie zastępcy przywódcy który już powalał rywala na ziemię.Za to Brunatna Łapa która nie znała żadnych technik walki tarzała się próbując zrzucić napastnika z siebie.
-Co wy tutaj robicie?!-warknął Nocna Skóra do wrogów.Nie odpowiedzieli.
Kiedy w końcu udało jej się wyczołgać spod kota Klanu Księżyca obróciła się aby zobaczyć kto prawie ją zgniótł!Zobaczyła masywnego kocura w którego oczach płonął ogień.W życiu go nie pokona! Nie miała choćby jednego treningu, a ma pokonać jego?!W końcu Mulista Łapa wskoczył z zaskoczenia na wojownika.
-Uciekaj! Powiedz o wszystkim przywódczyni!-syknął do niej zanim potężny kocur nie zrzucił go.Pobiegła najszybciej jak potrafiła do obozu czuła jak krew huczy w jej uszach i jak łapy zaczynają ją boleć od biegu do którego nie była przyzwyczajona.Kiedy dobiegła stanęła zdyszana.Miała zamiar teraz opowiedzieć o wszystkim Jarzębinowej gwieździe ale było za późno!Klan Księżyca już tu dotarł!Nagle ktoś przejechał pazurami po jej boku, a uczennica syknęła z bólu.Obróciła się,a przed nią stał kolejny kocur z Klanu Księżyca, prawdopodobnie uczeń.
-No dalej! Co tak stoisz?!-warknął do niej Trzcinowy Blask.
-Nie umiem walczyć!-rzuciła po czym zaczęła się wycofywać-Pomóż mi!-syknęła do wojownika.
-Nie będę pomagać włóczędze!-odwrócił się i rzucił się w wir bitwy.Z boku zauważyła swojego mentora,Mrocznego Ogona może on jej pomoże?Zawsze warto spróbować bo niebieskooki uczeń zaraz na nią wystrzeli.
-Mroczny Ogonie!-krzyknęła, poczuła ulgę kiedy zaczął iść w jej stronę ale zamiast pomóc wskoczył na nią i rozdarł jej ucho.Pisnęła z bólu.Przecież to wbrew wszystkiemu!Miał pomóc jej, a nie Klanowi Księżyca!On zdradza klan!W końcu zauważyła Srebrną korę, patrol musiał usłyszeć odgłosy walki z obozu więc przybiegli.Mroczny Ogon gwałtownie z niej zszedł gdy matka podeszła do Brunatnej łapy.
-Ten uczeń o mało jej nie zabił! Uratowałem ją!-mruknął do Srebrnej Kory.To nieprawda!Chciałaby powiedzieć to nagłos ale ze zdziwienia nie mogła nic z siebie wykrztusić.
-Niech będą dzięki Klanowi Gwiazdy że byłeś w pobliżu!-miałknęła matka.Jakaś kotka prawie wpadła na Brunatną łapę ale Srebrna kora szybko przejechała pazurami po pysku wojowniczki Klanu Księżyca, a ta szybko wybiegła z obozu.Nieoczekiwanie przywódczyni wrogiego klanu-Odwrót! Klanie Księżyca,odwrót!-zawołała.Jej klan zaczął wybiegać z obozu, a Klan Wody pożegnał ich wrogimi i triumfalnymi syknięciami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro