Rozdział 16
Uczennica cofnęła się krok do tyłu z przerażenia. To że Mroczny Ogon coś wymyśli jest pewne ale gdzie ona się w tedy podzieje...? Powoli i po cichu, delikatnie stawiając łapy wycofała się spod legowiska przywódcy na pewno nie może dopuścić do tego żeby Mroczny Ogon lub Jaskółcza Gwiazda dowiedzieli się że ich podsłuchała, choć nie przypadkiem ale dowiedziała się czegoś o czym raczej wiedzieć nie miała...Stanęła gdzieś na uboczu i wygładziła futro na barku które chwilę temu jej się zjeżyło. Nagle usłyszała znajomy głos gdzieś z tyłu i o mało nie wyskoczyła z futra. Prędko się obruciła i okazało się że była to jej matka, Srebrna Kora.
-C-coś się stało..?-zapytała uczennica. Wojowniczka westchnęła.
-Brunatna Łapo...musisz o czymś wiedzieć, nie mogę tego dłużej ukrywać...-powiedziała kotka udeptując łapami ziemię-Ale wyjdźmy z obozu-zadecydowała i nie dając Brunatnej Łapie czasu na odpowiedź poszła do wyjścia z obozu, a uczennica ruszyła za nią. Zatrzymały się dopiero gdy dotarły do Szklistego Strumyka.
Srebrna Kora usiadła na brzegu, a Brunatna Łapa tuż obok niej.
-Więc o co chodzi...?-miauknęła niepewnie brunatna kotka.
-Jesteś już wystarczająco duża aby znać prawdę...w końcu niedługo zostaniesz wojowniczką-matka popatrzała jej głęboko w oczy. Brunatna Łapa czekała niecierpliwie na wyjaśnienia, nie miła pojęcia co takiego Srebrna Kora chce jej powiedzieć, ale musiało być to coś ważnego...W końcu chyba nie bez powodu jest taka zestresowana?
-Ja...Ja nie jestem twoją prawdziwą matką..-miaukneła cicho poczym dodała-Twoja matka była włóczęgą..-dodała.
-C-co..?! A-a-ale jak to! Nie! Nie wierzę w to! To nie może być prawda!-łzy zaczęły natychmiast napływać jej do oczu-Nie może...-dodała ściszając głos i się rozpłakała. Srebrna Kora podeszła do niej powoli i delikatnie przytuliła.
-Spokojnie...to co było jest już nie ważne, teraz jesteś w klanie i wszytko jest dobrze..-mrukneła.
-NIC nie jest dobrze!-warkneła Brunatna Łapa i cofneła się od "matki"-Każdy o tym wie że ja tu nie pasuje! I jeszcze to wszytko co do mojego pochodzenia okazuje się prawdą! Nic nie jest, nie było i nigdy nie będzie dobrze!-wrzasnęła i pobiegła najdalej jak umiała.
-Brunatna Łapo..!-usłyszała tylko żałosne miauknięcie w oddali.
Po długich samotnych rozmyślaniach kotka zaczęła wracać do obozu. Dlaczego ona to w ogóle zrobiła...?-myślała ciągle.
Gdyby tylko jej prawdziwą matka nie oddawała by jej do klanu wszystko było by dobrze! Za to tutaj jest prześladowana i okłamywana! Z resztą każdy chce jej się tutaj pozbyć więc co im tu utrudniać..? Sama sobie pójdę!-pomyślała po chwili i tka uświadamiając sobie że nie ma dokąd...
-Brunatna Łapo!-usłyszała zmartwione miauknięcie Mulistej Łapy który zaczął biec w jej stronę gdy tylko postawiła łapę w obozie-Gdzieś ty była?!-zawolał i przytulił ją ale ona nie okazywała żadnych uczuć patrzała się tylko w ziemię.
-To już nie ważne...-wychrypiała i nie zwracając dłużej na niego uwagi poczłapała do swojego legowiska. Czuła na sobie jego spojrzenie...Ale nie obracała się chciała teraz tylko skulić się na swoim posłaniu, otulić pysk ogonem i zasnąć...
-Niech wszystkie koty zbiorą się na zebranie klanu!-obudziło kotkę wołanie przywódcy. Wstała i smutno podeszła pod skałę. No i nadeszła chwila mianowania Mulistej Łapy wojownikiem..-pomyślała. Wyczłapała się z legowiska uczniów i usiadła przed Wysoką Skałą. Czuła się okropnie...teraz jeszcze bardziej przytłaczały ją podejrzane i wrogie spojrzenia pobratymców gdyż jednak to wszytko co myśleli i przez co tak jej nienawidzili okazało się prawdą...Właściwie nie wiedziała czy może dalej nazywać ich ,,pobratymcami". Przecież nie miała z nimi nic wspólnego, pozatym nikt jej tutaj nie chciał. Czy na prawdę opłacało się tutaj jeszcze zostawać...? Czy lepiej nie byłoby uciec...i...zostać włóczęgą...?
Nagle poczuła że ktoś usiadł obok niej. Był to Mulista Łapa.
-Nie wolisz usiąść tam...? Z wojownikami...? Przecież niedługo będziecie razem w legowisku i spędzać razem mnóstwo czasu...Dlaczego miałbyś siedzieć z kimś takim jak ja...-wymamrotała cicho. Kocur popatrzał na nią z żalem i czułością jednocześnie.
-To że zostaje wojownikiem niczego między nami nie zmienia! Spokojnie, Brunatna Łapo-przytulił się do kotki.
-Nie chodzi tylko o to...-popatrzała mu w oczy, a w jej własnych zaczęły pojawiać się łzy-Muszę ci coś powiedzieć...-zaczeła i wzięła głęboki wdech, to czy usłyszą to pobratymcy czy nie, nie miało teraz żadnego znaczenia oni i tak wiedzieli od początku.
-To prawda-miaukneła krótko i bez uczuć chociaż w jej oczach widać było głęboki ból-To że moja matka jak i ja wcześniej byliśmy włóczęgami to wszystko prawda.
-Ja...-popatrzał na swoje łapy, a następnie znowu na Brunatną Łapę-Wiedziałem...-w tym momencie kotka poczuła się jeszcze gorzej. Ktoś komu tak ufała, tak bardzo jej na nim zależało, nigdy w życiu nie pomyślała by że mógłby ją okłamać, po prostu to zrobił.
-P-Przepraszam...-wyjąkał-Nie chciałem byś czuła się inna czy niechciana..-tłumaczył. Nagle przerwał im okrzyk Jaskółczej Gwiazdy:
-Pszczela Łapo, Bukowa Łapo i Mulista Łapo! Podejdzie do mnie-zsczekał przez moment aż uczniowie się zbiorą i zaczął mówić dalej-Klanie Gwiazdy! Spójrzcie na tych troje uczniów którzy uczyli się pilnie by zrozumieć wasz szlachetny kodeks. Powierzam wam ich jako wojowników. Pszczela Łapo, Bukowa Łapo i Mulista Łapo-popatrzał na każdego ucznia po kolei, dwoje pierwszych ledwo mogło ustać z podekscytowania, Mulista Łapa spoglądał jednak nerwowo w stronę przyjaciółki-Czy obiecujecie przestrzegać kodeksu wojownika, chronić i bronić klanu jak i pobratymców nawet za cenę własnego życia?-miauknął donośnie.
-Obiecuje!-pierwszy odezwał się Bukowa Łapa.
-Obiecuje!-zawołała odrazu po nim jego siostra.
-Obiecuje-miauknął pewnym głosem wciąż rzucając ulotne spojrzenia na przyjaciółkę.
-A zatem mocą Klanu Gwiazdy nadaje wam imiona wojowników! Pszczela Łapo od dziś znana będziesz jako Pszczele Skrzydło! Bukowa Łapo ty będziesz znany jako Bukowa Gałąź! Mulista Łapo ty za to nazywany będziesz Mulistym Piórem! Klan Gwiazdy honoruje waszą odwagę i dobroć, a my witamy was jako pełnoprawnych wojowników Klanu Wody!-zakończył, a cały klan chórem zaczął wiwatować:
-Pszczele Skrzydło! Bukowa Gałąź! Muliste Pióro!
-Muliste Pióro!-zawołała Brunatna Łapa najgłośniej jak potrafiła, cieszyła się szczęściem przyjaciela-Pszczele Skrzydło! Bukowa Gałąź!-zawołała dalej.
Gdy wiwaty ucichły Jaskółcza Gwiazda zakończył zebranie. Mulista Pióro podszedł do brunatnej kotki i polizał ją między uszami.
-To ty zawsze będziesz najważniejsza Brunatna Łapo-miauknął ciepło. Kotka lekko się uśmiechnęła. Więc...wciąż mu na niej zależało?
-Wiesz...wsumie to dobrze że nie mówiłeś mi o moim pochodzeniu...przecież chciałeś dobrze, nie mam za co cię winić-mruknęła zdecydowanie. Kocur przytulił się do niej ponownie.
-Muliste Pióro!usłyszeli wołanie. Nowo mianowany wojownik liznął ją jeszcze raz na pożegnanie i pognał do Bukowej Gałęźi który go wolał.
--------------------------------------------------------------
Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał <3 Możecie też napisać jak myślicie, jak dalej potoczy się życie Brunatnej Łapy? :] Oczywiście to niczego nie zmieni bo jej historia tworzona była w RP której nie zmienię ale chciałabym zobaczyć jak myślicie heh.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro